Francja: Najważniejsze momenty procesu o gwałty w Mazan
Sąd kryminalny w Vaucluse w czwartek 19 grudnia, skazał Dominique Pelicota na najwyższą karę 20 lat więzienia i uznał za winnych wszystkich 50 współoskarżonych. Wyrok ten kończy trwający ponad trzy miesiące proces, który w wielu aspektach był wyjątkowy.
Zdjęcie:https://www.rfi.fr/fr/france/20241219-france-retour-sur-les-moments-forts-du-proc%C3%A8s-des-viols-de-mazan
„Dyrygent” obarcza współoskarżonych
Sprawa prowadzona od 2 września przed sądem kryminalnym w Vaucluse, w Awinionie, jest wyjątkowa ze względu na swoją długość, liczbę oskarżonych, a przede wszystkim okrucieństwo zarzucanych czynów: mąż, który przez dekadę narkotyzował swoją żonę, by ją gwałcić i zmusić do prostytucji z setkami nieznajomych, których rekrutował przez internet. Po ogłoszeniu wyroku, 19 grudnia, następuje powrót do najważniejszych momentów tego procesu o historycznym znaczeniu.
Odmowa rozprawy za zamkniętymi drzwiami
Już pierwszego dnia, w geście wyraźnie politycznym, Gisèle Pelicot, lat 72, zwróciła na siebie uwagę, odmawiając utajnienia rozprawy, pomimo sprzeciwu prokuratora i wielu adwokatów obrony, którzy chcieli uniknąć spektaklu. „Chciałam, żeby wstyd przeszedł na drugą stronę, żeby wszystkie kobiety, które padły ofiarą gwałtu, powiedziały sobie: Pani Pelicot to zrobiła, możemy to zrobić”, wyjaśniała sama zainteresowana.
Wkrótce proces wkroczył w nowy wymiar, akredytowano 180 mediów, w tym 86 zagranicznych. Sprawa szybko zyskała ogromne zainteresowanie we francuskim społeczeństwie, a także na całym świecie. Media społecznościowe oszalały. Politycy, prawnicy i intelektualiści zaczęli zabierać głos. Ta sprawa stała się symbolem walki z przemocą seksualną, submisją chemiczną oraz wymuszaniem zgody. Dzięki tej kluczowej decyzji Gisèle Pelicot chciała „uczynić nasze debaty fundamentem świadomości społecznej i zmiany mentalności, która zerwałaby z przemocą rodem z innej epoki”, twierdzą jej adwokaci. „Odmowa utajnienia rozprawy pozwoliła francuskiemu społeczeństwu zrobić krok naprzód, zobaczyć, czym jest gwałt małżeński, chemiczna submisja i pokazała, że gwałt może dotyczyć każdego”, powiedziała Anne-Cécile Mailfert, przewodnicząca Fundacji Kobiet.
Narodziny ikony
Trzy dni później, Gisèle Pelicot, jej trójka dzieci i siedmioro wnucząt oficjalnie rezygnują z anonimowości: Gisèle P., jak była przedstawiana w mediach, staje się Gisèle Pelicot. „Będziemy pamiętać panią Pelicot, nie pana Pelicot. Chcę, aby moje wnuki nie wstydziły się nosić tego nazwiska”, wyjaśnia.
Początkowo anonimowa i dyskretna, ukryta za ciemnymi okularami, siedemdziesięciolatka stopniowo przyjmuje swoją nową rolę feministycznej ikony. Niestety chociaż „fasada jest solidna, wnętrze to pole bitwy”, przypomina. Każdego dnia jest witana przez szpaler honorowy, otrzymuje bukiety kwiatów. Publiczność, która gromadzi się w sali obok, aby śledzić rozprawy na wielkim ekranie, wyraża swoj podziw. Ona odpowiada delikatnym uśmiechem lub słowem, zachęcając kobiety, „aby już nie milczały”. Gisèle Pelicot, zmieniona w ikonę, widzi swoje wizerunki z rudymi włosami i okrągłymi okularami, pojawiające się na ścianach, zarówno we Francji, jak i za granicą. „Bohaterka dla kobiet na całym świecie”, według niemieckiego tygodnika Der Spiegel, „feministyczna bohaterka” według New York Timesa, Gisèle Pelicot została uwzględniona przez BBC w rankingu 100 najbardziej wpływowych kobiet na świecie.
Zdjęcie: https://www.rfi.fr/fr/france/20241219-france-retour-sur-les-moments-forts-du-proc%C3%A8s-des-viols-de-mazan
„Dyrygent” obarcza współoskarżonych
12 września 2020 roku spokojny emeryt, miłośnik jazdy na rowerze, zostaje aresztowany w centrum handlowym w Carpentras za nagrywanie pod spódnicami klientek. Przeszukanie jego komputerów, ujawniło jeszcze mroczniejszą stronę. Starannie przechowywane i opisane zdjęcia oraz filmy dokumentują, jak Gisèle Pelicot, całkowicie pozbawiona przytomności, była gwałcona przez męża oraz dziesiątki nieznajomych. Na początku procesu, Dominique Pelicot wciąż odgrywa główną rolę „dyrygenta” gwałtów na swojej żonie w ich wspólnym domu, którego czasami nazywano „ogrem z Mazan”. Mężczyzna ,który twierdzi, że chciał "poskromić nieposłuszną kobietę", finalnie pozostaje w cieniu tej, z którą jest już rozwiedziony.
Podczas pierwszych dni procesu, stan zdrowia oskarżonego budził wątpliwości co do jego zdolności udziału w rozprawie. Jednak po krótkim pobycie w szpitalu, 72-letni mężczyzna wrócił na ławę oskarżonych. Nonszalanckim tonem, ze skrzyżowanymi nogami, siedemdziesięciolatek przedstawia własną wersję wydarzeń, obciążając swoich 50 współoskarżonych: „wszyscy wiedzieli”, że jego żona była odurzana, a więc „to był gwałt”, twierdzi, starając się nie zostać jedynym, który ponosi odpowiedzialność. Odmawia jednak odpowiedzi na niewygodne pytania, spuszczając głowę oraz zakrywając uszy, podczas wyświetlania jego nagrań. W ostatnim słowie przeprasza rodzinę, wspomina o „wewnętrznym wstydzie” i wyraża pragnienie „zapomnienia o swoim istnieniu”.
51 „zwykłych mężczyzn”, przed obliczem wymiaru sprawiedliwości
Naprzeciw Gisèle Pelicot stanęło kilkudziesięciu mężczyzn „zwykłych panów”, którzy musieli odpowiadać przed sądem. Niektórzy z nich przetrzymywani w areszcie, inni na wolności, zajmowali miejsca na sali. Liczba oskarżonych była ogromna, ustanawiając rekord dla tego rodzaju przestępstw. Były mąż Gisèle Pelicot, rekrutował tych nieznajomych przez internet, zapraszając ich do swojego domu, gdzie pieczołowicie fotografował i filmował ich czynności seksualne. Byli między 26 a 74 rokiem życia, pochodzili z różnych środowisk społecznych i zawodowych: strażacy, robotnicy, technicy, kierowcy, drogowcy, urzędnicy, bezrobotni, a nawet emeryci. Większość z nich była nieznana wymiarowi sprawiedliwości. Ich liczba szokuje, ale również ich tzw. „normalne oblicze”, które ujawniana ogrom i głębię zjawiska gwałtu we Francji.
Spośród wszystkich oskarżonych tylko 14 przyznało się do popełnienia gwałtu, ponieważ uśpiona, nieprzytomna ofiara , nigdy nie wyraziła zgody na stosunek. Pozostali twierdzili, że zostali "oszukani" i zarzucili Dominique Pelicotowi "manipulację", jednocześnie zaprzeczając jakiejkolwiek intencji popełnienia gwałtu. Myśleli, iż biorą udział w scenariuszu pary libertynów, w którym kobieta była uśpiona.
Prokuratura zwróciła uwagę na fakt oczywistego braku zgody ofiary. „Czy tych 50 mężczyzn, nie zadało sobie tego pytania (o zgodę)? Czym więc są ci ludzie?" - pytała na początku procesu Gisèle Pelicot. W czwartek wszyscy oskarżeni zostali uznanych za winnych. Postępowanie to pozwaliło „potwierdzić brak typowego profilu gwałciciela oraz to, że większość oprawców, to zwykli mężczyźni, którzy popełniają tzw. gwałt z okazji” dowodzi Anne Bouillon, adwokatka specjalizująca się w przemocy wobec kobiet.
Zdjęcie : https://www.rfi.fr/fr/france/20241219-france-retour-sur-les-moments-forts-du-proc%C3%A8s-des-viols-de-mazan
Dystrybucja „gorszących” nagrań
Rzadkość w procesach o gwałt: tysiące zdjęć i filmów udowadniających cierpienie, jakiego doznała Gisèle Pelicot. Materiały autorstwa jej byłego małżonka, starannie gromadzone i opisane. „Dla bezpieczeństwa” - powiedział oskarżony podczas przesłuchania. Dzięki tym dowodom, zeznania ofiary nie mogą być stawiane na równi z zeznaniami jej oprawców. Ale czy należy je upublicznić i dopuścić obecność mediów, skoro obrona twierdzi, że to „sądowa wendeta”? Uznając te obrazy za „nieprzyzwoite i szokujące”, przewodniczący sądu, Roger Arata, początkowo decyduje się ograniczyć ich rozpowszechnianie do głównej sali sądowej oraz prasy. Gisèle Pelicot prosi tylko, aby nie oglądały tego jej dzieci.
20 września sędzia wyklucza również media z tych transmisji. „Trzeba mieć odwagę, aby zmierzyć się z rzeczywistością gwałtu” - odpowiadają prawnicy Gisèle Pelicot, którzy ostatecznie odnoszą zwycięstwo. 4 października M. Arata ponownie pozwala na wyświetlanie filmów w obecności publiczności i mediów. Jest to „zwycięstwo” dla prawników Gisèle, ale obrona uznaje je za „obrzydliwe projekcje”. „Dla Gisèle Pelicot filmy te obalają teorię gwałtu niezamierzonego” - argumentuje mecenas Antoine Camus. „Tu chodzi o upodlenie, upokorzenie i nienawiść do kobiet. Te filmy należy pokazywać masowo, to pospolite zło”
Napięcia w sądzie, obrona na krawędzi
Już w drugim tygodniu procesu pojawiają się pierwsze napięcia, zwłaszcza po oświadczeniu obrony: „ Istnieje gwałt i gwałt, ale bez zamiaru popełnienia go, nie ma gwałtu.” Te słowa wywołują silną reakcję i zaostrzają stanowisko wielu adwokatów 50 współoskarżonych, wciąż koncentrujących się na „braku zamiaru popełnienia przestępstwa”.
Często pojawia się argument: ci mężczyźni zostali „zmanipulowani” przez Dominique Pelicota. Jego właśnie obrońcy przedstawiają jako „kluczowy element” systemu, w którym ich klienci mieli zostać „uwięzieni”. Ich czyny miały być popełnione „wbrew ich woli”, „ze strachu”, „aby zadowolić”, z powodu „błędu w ocenie” lub nawet „przez przypadek”. Argumenty te ranią stronę przeciwną oraz część opinii publicznej. Obrońcy regularnie potępiają „sąd medialny”, sprzeciwiają się wyrokowi „dla historii”, „aby zmienić społeczeństwo” lub aby proces ten był „procesem patriarchatu, a tym bardziej chemicznego podporządkowania”. Ostrzegają przed „błędem sądowym”.
„Bardzo trudno nam zabierać głos, ponieważ strona przeciwna stanowi ikonę feminizmu, a każde nasze słowo traktowane jest jako atak na kobiety” – podsumowała mecenas Nadia El Bouroumi. Adwokatka stała się również obiektem wielu kontrowersji, ponieważ ujawniono nagranie, w którym tańczy do piosenki Wake me up before you go (Obudź mnie, zanim odejdziesz). Jej ton i filmy publikowane w mediach społecznościowych wywołują napięcia zarówno na sali rozpraw, jak i poza nią.
Caroline – „zapomniana” ofiara?
Sfotografowana nago, śpiąca, na zdjęciach rozpowszechnianych w mediach społecznościowych bez jej wiedzy, Caroline, córka małżeństwa Pelicot, czy ona także została zgwałcona przez osobę, którą określa już tylko jako swojego „ojca biologicznego”? „Jestem wielką zapomnianą tego procesu” – mówi oburzona w połowie listopada, przekonana, że również została odurzona i zgwałcona przez swojego ojca, tak jak jej matka: „jedyna różnica między nią a mną to brak dowodów” – wyjaśnia ta, która próbuje „stanąć na nogach”, angażując się między innymi w działalność organizacji pomagającej ofiarom chemicznego podporządkowania.
W gwałtownej konfrontacji w cztery oczy żąda od swojego ojca, aby „powiedział prawdę”. „Caroline, nigdy nic ci nie zrobiłem” – odpowiada mężczyzna, którego wypowiedź jest natychmiast przerwana przez córkę. „Umrzesz w kłamstwie! Sam, sam w kłamstwie, Dominique Pelicot!”
Zdjęcie: https://www.rfi.fr/fr/france/20241219-france-retour-sur-les-moments-forts-du-proc%C3%A8s-des-viols-de-mazan
Mowa oskarżycielska „dla przyszłych pokoleń”
Pod koniec listopada dwaj prokuratorzy wygłosili mocną mowę oskarżycielską. Po dwóch i pół dniach przemówień zażądali skazania wszystkich 51 oskarżonych na łączną karę 652 lat pozbawienia wolności: od 10 do 18 lat więzienia dla 49 z nich, a maksymalną możliwą karę 20 lat dla Dominique Pelicota. Wyrok ma być „przesłaniem nadziei dla ofiar przemocy seksualnej” – podkreśliła wiceprokurator Laure Chabaud – ale także wskazówką „w wychowaniu naszych synów, ponieważ to właśnie edukacja przyniesie zmianę” i doprowadzi do „zbiorowej, społecznej świadomości”.
Dla oskarżenia ten „testament dla przyszłych pokoleń” przywróci „część skradzionego człowieczeństwa Gisèle Pelicot” i wpisze się w działania innej bardzo znanej we Francji Gisèle – mecenas Gisèle Halimi, która w 1978 roku doprowadziła do uznania gwałtu za przestępstwo. W ten czwartek jej były mąż został skazany na karę maksymalną.
Proces, który zapisze się w historii?
W kręgach stowarzyszeń feministycznych i stron cywilnych panuje wielka nadzieja, że ten proces, mający ogromny oddźwięk medialny, przyczyni się do zmiany postrzegania gwałtów, prób gwałtu i napaści seksualnych zgłaszanych co roku przez ponad 200 000 kobiet we Francji. „Ten proces musi zmienić zakorzeniony w męskiej wyobraźni obraz, że ciało kobiety jest przedmiotem podboju” – podkreślał w swojej mowie mecenas Stéphane Babonneau, jeden z adwokatów Gisèle Pelicot. „Czas, abyśmy zmienili sposób postrzegania gwałtu” – oświadczyła na sali sądowej pani Pelicot.
„Proces w Mazan jest prawdziwym przebudzeniem, jeśli nie obudzeniem świadomości w kwestii spojrzenia mężczyzn na kobiety, a przede wszystkim w kwestii tego, w jaki sposób kobiety żądają, aby mężczyźni patrzyli na nie inaczej” – oceniła mecenas Agnès Fichot. To „powiększające lustro” ukazujące, czym jest gwałt, ale co dalej? Obawiając się, że ten temat szybko zostanie zapomniany, już teraz pojawiają się głosy wzywające do podjęcia politycznej lub legislacyjnej odpowiedzi. Tymczasem, po ogłoszeniu wyroku, „odwaga” Gisèle Pelicot jest szeroko doceniana przez prasę międzynarodową, niektórych europejskich przywódców oraz francuską klasę polityczną. Stowarzyszenia feministyczne, działacze i zwolennicy, którzy przybyli, aby wyrazić jej uznanie przed sądem 19 grudnia, wciąż powtarzają: „Dziękujemy, Gisèle”.
Zdjęcie: https://www.rfi.fr/fr/france/20241219-france-retour-sur-les-moments-forts-du-proc%C3%A8s-des-viols-de-mazan
Dział: Europa
Autor:
Radio France Internationale | Tłumaczenie: Anna Adamusiak - praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/