2023-03-05 17:52:43 JPM redakcja1 K

Drodzy Zieloni, myślałam, że uważacie, że otyłość jest w porządku?

Cem Özdemir planuje wprowadzenie zakazu reklamowania niezdrowych produktów spożywczych ze względu na dzieci.

Główna reporterka WELT Anna Schneider
Źródło: HC Plambeck

To jest dalekie od rzeczywistości i dość autorytarne. A jak to się ma do lewicowo-zielonego trendu „body positivity" (akceptowanie swojego ciała ), czyli walki z „fatshamingiem" (zjawiska polegającego na piętnowaniu otyłości)?

Jeśli wolność to zdrowa dusza, jak powiedział pisarz Denis Diderot, to Zieloni prawdopodobnie są dość chorzy. Niestety na ostatnią inicjatywę Federalnego Ministra Żywności, Cema Özdemira (Zieloni) można jedynie westchnąć z politowaniem, bo życzyć mu szybkiego powrotu do zdrowia byłoby stratą czasu. Chodzi proszę państwa o zakaz, który ma chronić obywateli przed nimi samymi. Młodych obywateli, rzecz jasna.

Özdemir planuje zakazać reklam słodyczy, tłustych i słonych produktów a celem tego jest ochrona dzieci przed niezdrową żywnością. I oczywiście też przed prawdziwym życiem. Dzięki temu można by wreszcie zacząć myśleć autonomicznie, co jest strasznie neoliberalnym pomysłem.

Özdemir chce całkowicie zakazać telewizyjnych reklam żywności, która nie spełnia wymogów specyfikacji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), między godziną szóstą a 23. Ponadto zakazane miałyby być również reklamy niezdrowej żywności w czasopismach, w Internecie, w mediach społecznościowych, a także w filmach influencerów. Nie jest to zbyt przekonująca koncepcja nawet dla kochających zakazy pracowników umysłowych: czy wówczas nie trzeba by również zakazać piekarniom lub cukierniom zapełniania ich półek w tym czasie?

Polityk FDP Carina Konrad bardzo słusznie określa ten plan jako bezsensowny, „w ten sposób nie wolno byłoby reklamować nawet szklanki mleka, świeżych bułek z rodzynkami czy niektórych soków owocowych". A czy to nie rodzice najczęściej kupują słodycze dla swoich pociech?

Tak więc, zupełnie abstrahując od sensowności takiego pomysłu, nasuwa się inne pytanie: Kiedy dokładnie rodzice przekazali prawo do wychowania swoich dzieci na ręce-państwa? Przecież każdy musi sam zrozumieć i nauczyć się samokontroli i samodyscypliny; państwo jako zamiennik rodziców może zdusić to w zarodku. Dlatego też pomysł, że państwo jest w stanie sprowadzić obywateli na ścieżkę cnoty i dobrego życia, jest nie tylko arogancki i głęboko autorytarny, ale stanowi bezprecedensowy brak poszanowania wolności każdego człowieka.

I coś jeszcze najwyraźniej umknęło Cemowi Özdemirowi w jego ujmującej trosce o dobro i zdrowie obywateli. Jak na ironię, od pewnego czasu z lewicowo-zielonego środowiska płyną całkiem inne hasła. Bo nie tylko publiczno-prawny koncern „Funk" przeciwstawia się „fat-shamingowi" i opowiada się za „body positivity". „Popracuj nad swoją wadliwą socjalizacją".

Można się na ten temat więcej dowiedzieć na instagramowym „Say my name", projekcie wyprodukowanym na zlecenie Federalnej Agencji Edukacji Obywatelskiej. „Na szczęście nauczyłam się otaczać tylko osobami, które radykalnie walczą przeciwko lookismowi i fatfobii. Chcesz się ze mną umówić? To pracuj nad sobą i swoją wadliwą socjalizacją. Musimy zrozumieć, że standardowe piękno to tzw. biały kapitał. I że, jak wszystkie formy dyskryminacji, ma jedną wspólną cechę: zachowanie białych i patriarchalnych struktur władzy"- czytamy jako cytat osoby, która waży ponadprzeciętnie (nie można nazwać tego nadwagą, bo byłaby to dyskryminacja). Wolałabym nie, ale to nie ma wiele wspólnego z wysokimi wartościami BMI.

Czy zatem Cem Özdemir jest Fat-Shamerem? Czy może według niego dobrze jest mieć nadwagę i nic z tym nie robić, niż przytyć? Pojawia się mnóstwo pytań co do tego. To być może jest jedyny pozytywny efekt uboczny propozycji Özdemira: dekonstrukcja faktów ze strony różnego rodzaju ofiar idących z duchem czasu niszczy rzeczywistość. Oczywiście nikt nie powinien być obrażany ani dyskryminowany z powodu swojego wyglądu, ale każdy powinien mieć taką wagę ciała, jaką uważa za piękną. Ale udawanie, że otyłość jest wręcz zdrowa, to absurd. Mówienie o tym nie jest dyskryminacją. Özdemir wskazuje zatem na prawdziwy problem, nawet jeśli chce z nim walczyć za pomocą środków, które ja uważam za niewłaściwe. Świadomość dotycząca odżywiania to przede wszystkim kwestia edukacyjna, a to już jest inny temat.

Na koniec, jeśli ktoś chce odważnie spojrzeć na wyższy poziom, nie może nie zauważyć dość żałosnego rozwoju sytuacji. Teraz zakaz reklam, a potem? Co będzie dalej? Jeżeli wydaje się Państwu, że przesadzam, to z przykrością muszę Państwa rozczarować. Oczywiście w Niemczech- a przynajmniej w świecie mediów- takie zakazy padają na podatny grunt.

Dlatego tuż po tym, jak Özdemir zaprezentował swoje plany, można było przeczytać w gazecie „Zeit" pod tytułem „Nie należy obawiać się zakazów" następujące słowa: „Wolny rynek nie istnieje. To tylko teoria. Liberalna fikcja. Podręcznikowy przykład. W praktyce istnieją jedynie: rozporządzenia, ustawy, zakazy, dyrektywy dotyczące finansowania i całe mnóstwo podobnych."

To niestety prawda. Ale fakt, że coraz więcej zakazów tłumaczy się tym, że jest ich już (stanowczo) za dużo, świadczy o bardzo wolnościowej postawie, co z kolei dziwi mnie tylko trochę. Po włączeniu Google'a można znaleźć trzy bardzo podobne artykuły z tej samej gazety z poprzednich lat. „Więcej zakazów, proszę!", „Pragniemy zakazów!"" i „Błagamy o więcej zakazów!". Cóż więcej można dodać.

Dyskusje na tematy moralnie dopuszczalnego dobrego zachowania i związanych z nim zakazów prowadzą więc nieuchronnie do pytania o prawidłowe życie. A ponieważ najlepiej wiedzą o tym Austriacy, a zwłaszcza (niepełnoetatowi) Wiedeńczycy, odpowiedzi poszukałam u filozofa Roberta Pfallera.

„Zmiana znaczenia w naszej kulturze, która największe przyjemności uczyniła wielkimi utrapieniami, oznacza zatem nie mniej, nie więcej, że szybko zapomnieliśmy, jak doceniać co mamy i po co warto żyć".

Książka wydana w 2011 roku jest pogodna, a przede wszystkim oparta na szerokim kącie widzenia i dalekowzroczności. "(...) bez braku rozsądku wynikającego z naszych bujnych pomysłów, hojności, rozrzutności, upominków, uroczystości, wesołości i odurzeń, nasze życie byłoby pozbawionym smaku szeregiem potrzeb- a w najlepszym razie- ich nudnym zaspokojeniem; przewidywalnym, bezmyślnym romansem bez żadnego punktu zwrotnego,
który bardziej przypominałby śmierć niż cokolwiek, co zasługuje na miano życia." Habidere.

Dział: Styl życia

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.