2022-12-21 09:12:57 JPM redakcja1 K

BÓL I CHWAŁA

Talent to nieprzyjemna cecha, podejrzana cnota.

BÓL I CHWAŁA PEDRO ALMODÓVAR

Talent to nieprzyjemna cecha, podejrzana cnota. Od przeciętności oczekuje się, że utalentowani zatriumfują raz, a potem znikną, że genialność jest owocem przypadku, łutem szczęścia bez kontynuacji... Innym, nam, zwykłym widzom, trudno jest przyjąć, że są tam ludzie zdolni do podtrzymania w czasie swojej zdolności do wznoszenia się ponad resztę.

Dlatego, jak sądzę, tak często zdarza się, że w kinie wielkie talenty (znowu jest to słowo) również doznają najbardziej bezlitosnych ataków. Wszyscy oni mają ciemne okresy, wzloty i upadki, chwile, w których skutecznie tracą północ, i inne, w których, niezależnie od tego, co robią, uznanie im umyka. Zdarzyło się to na przykład Orsonowi Wellesowi, ale także Billy'emu Wilderowi, Alfredowi Hitchcockowi, Stanleyowi Kubrickowi czy autorowi, z którym mamy dziś do czynienia, Pedro Almodóvarowi. Genialny, niezwykle osobisty i przytłaczający filmowiec, ktoś, kto zdobył wszystko i wszędzie na świecie, a mimo to reżyser, który nie był odporny na kapryśne wzloty i upadki talentu i uznania.

Teraz, prawie czterdzieści lat po swoim debiucie filmowym (Pepi, Luci, Bom y otras chicas del montón, 1980), Pedro Almodóvar po raz kolejny kopie w głąb swoich trzewi, by dać nam film, który w rzeczywistości jest jego nieodgadnioną historią, przybliżoną relacją z przesadnego życia, jakim był Martín Romaña. Bohaterem Dolor y gloria jest reżyser filmowy, który mówi i myśli jak Pedro, który wlecze ze sobą swoje bóle (fizyczne i emocjonalne) i swoje wspomnienia. Bo ten duchowy sequel do Volvera (2006) to także nostalgiczny i piękny wiersz, który mówi o matkach i ludach, o miłościach i pangach w żołądku; o bólu przed chwałą. Jest to taniec, niemal walka, cynicznego i pokonanego Almodóvara dnia dzisiejszego, walczącego o utrzymanie się przy rozmarzonym, zakochanym dziecku z przeszłości. Bo ten reżyser o nieporównywalnym talencie i niepodważalnym dorobku potrafi też pisać z porażki. Zresztą w jego filmografii nie trzeba sięgać bardzo daleko, by natknąć się na żenujące wpadki (szeroko komentowane Los amantes pasajeros, 2013) lub to, co może najbardziej urazić takiego prowokatora jak on: obojętność (w jego nekrologu nikt nie będzie mówił o takich filmach jak Julieta, z 2016 roku, czy Los Abrazos rotos, z 2009 roku).

Jedną z najbardziej godnych podziwu zalet Dolor y gloria jest trzeźwa i przekonująca gra Antonio Banderasa, za którą otrzymał nagrodę dla najlepszego aktora na festiwalu w Cannes i za którą został nominowany do Oscara. I mówię to nie dlatego, że Banderas naturalnie ma tendencję do histrioniczności i siermiężności oraz zniuansowanych występów (kochamy cię, Antonio, ale już prawie trzydzieści lat nie byłeś przyzwoity w filmie), ale dlatego, że Almodóvar, bajeczny reżyser aktorek, zwykle jest katastrofą, gdy operuje swoimi męskimi aktorami. Zachęcam do odzyskania La piel que habito (2011) reżysera z La Manchy i przejrzenia występów Roberto Álamo, Jana Corneta i Antonio Banderasa w tym filmie; w efekcie otrzymujemy wspaniałą niezamierzoną komedię... Ale w Dolor y gloria Banderas jest wspaniały, jest Almodóvarem bez popadania w parodię czy naśladowanie Almodóvara. Jest nim, po prostu, i jest nim w każdym zmęczonym spojrzeniu, w każdym westchnieniu, w każdym przełyku. Spektakl o zmierzchu, który olśniewa i przyćmiewa inne godne dzieła, jak te pracowitego Asiera Etxeandíi dającego życie przeklętemu aktorowi (ma detale, które przypominają naszego przeklętego aktora par excellence, Eusebio Poncelę) czy występ przekonującej i magnetycznej Penélope Cruz w roli Hiacynty. Matka. Jej matka.

Dla mnie jest jednak coś, co wyróżnia ten film na tle jego ostatnich dzieł, coś, co go uwzniośla i stawia obok jego najlepszych tytułów (Mujeres al borde de un ataque de nervios, Átame, Volver...), a tym czymś są słowa. Tutaj Almodóvar odzyskuje ton i prawdę w swoich dialogach, wreszcie znów brzmi świeżo i naturalnie. Jego postacie brzmią jak ludzie, jak wyznania bez poezji, jak suche kostumbrismo wsi i pusta dyplomacja miast. Nigdy w filmach urodzonego w La Manchy reżysera nie było tylu oszustw tak autentycznych, nadszedł czas, by Pedro Almodóvar znów zabrzmiał jak Pedro Almodóvar.

W Dolory gloria rzeczywistość przekracza i dociera do nas jak w dokumencie, ale z tą pieczęcią, która wyróżnia klasyczne kino: zdjęcia mistrza José Luisa Alcaine'a, muzyka cudownego Alberto Iglesiasa... Jest to suma błyskotliwości i wysiłków, by zbudować ostateczną spuściznę, zamknięcie, być może, przytłaczającej filmografii, oczywiście nieregularnej i podejrzanej. Tak to jest z wyświetlaczami talentu jak ten, że czasem trzeba ośmiuset słów, żeby znaleźć wyjaśnienie.

ZWROTY RZECZOWE

LOSOWANIE PÓŁNOCY Idąc w stronę szaleństwa.

NOTATKI KULTURALNE

MARTÍN ROMAÑA Bohater książki The Exaggerated Life Martín Romaña, autorstwa peruwiańskiego autora Alfredo Bryce Echenique. Po lekturze Hemingwaya Martín opuszcza Peru i udaje się do Paryża. Ale tam nic nie jest takie jak w jego powieściach.

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE