2023-01-30 16:09:02 JPM redakcja1 K

Walka z korupcją jest również walką o przetrwanie

Mówi się, że decydenci wzbogacili się na zaopatrzeniu ukraińskiej armii. Jednak presja, z jaką politycy, media i opinia publiczna w tym kraju domagają się wyjaśnień, pokazuje jak bardzo Ukraina już się zmieniła

Naiwnością byłoby sądzić, że Ukraina nie ma problemu z korupcją. Oczywiście również i w tym kraju w polityce, biznesie i administracji działają ludzie, którzy są chciwi i próbują się wzbogacić nawet w czasie wojny. Na przykład ministerstwo obrony Ołeksija Resnikowa jest obecnie podejrzane o kupowanie żywności dla swoich żołnierzy po cenach do trzech razy większych niż cena detaliczna. Ponadto wiceministrowi zarzuca się, że pobrał setki tysięcy euro łapówek.

Ale fakt, że te sprawy są powszechne i szeroko omawiane publicznie, pokazuje, jak bardzo zmienił się kraj w ostatnim czasie. Tak, Ukraina wciąż ma problemy z korupcją. Ale ma też dziennikarzy, którzy analizują takie podejrzenia. Ma media, które publikują raporty z badań nad sprawami, a przede wszystkim ma krytyczną opinię publiczną, której żaden aktor polityczny w kraju nie może ignorować.

Dowodzi tego również najnowsza historia. W żadnym innym kraju w Europie w ciągu 20 lat na ulice dwa razy nie wyszło tak wiele milionów ludzi, by domagać się uczciwych wyborów, jak w 2004 i 2005 roku, albo by usunąć z urzędu skorumpowanego prezydenta, tak jak w 2013 i 2014 roku. Tak zwanymi protestami na Majdanie obywatele Ukrainy przeszli do historii.

Prezydent Wołodymyr Selenskyj zapowiedział dokładne wyjaśnienie obecnych spraw: „Chcę, żeby to było jasne: nie będzie powrotu do tego, co było w przeszłości, do tego, jak żyli różni ludzie bliscy instytucjom państwowym, czy ci, którzy całe życie spędzili goniąc za stanowiskiem w urzędzie." To, że Selenskyj tak wyraźnie widzi potrzebę zajęcia się korupcją wynika głównie z dwóch powodów.

Co to znaczy żyć w państwie infiltrowanym.

Pierwszym z nich jest jego własna historia. Sam Selenskij przez wiele lat pracował dla pewnego oligarchy, ten z kolei wspierał go w kandydaturze na prezydenta, a zanim wojna z Rosją rozpętała się z pełną mocą, wokół samego Selenskiego też były liczne podejrzenia.

Po drugie, Selenskyj zrozumiał, że musi reagować na krytykę ze strony społeczeństwa. Na Ukrainie może to szybko obrócić się przeciwko urzędnikowi państwowemu, jeśli zostanie zignorowane - okoliczność, której osoby decydujące w sąsiedniej Rosji czy Białorusi nie znają. Nie ma tam niezależnych mediów, które mogłyby wytropić przypadki korupcji. Ale korupcja nadal istnieje.

Leonid Kuchma, drugi prezydent Ukrainy po upadku Związku Radzieckiego, próbował uciszyć tę krytyczną opinię publiczną w drugiej połowie lat 90. W ostatecznym rozrachunku nie chciał jednak przejść do historii jako „rzeźnik". Nie pozwolił na rozstrzelanie demonstrantów na placu Majdanu w Kijowie w 2004 i 2005 roku.

Jego następca Wiktor Janukowycz, prezydent w latach 2010-2014, nie przejął się tym - i został wyrzucony z urzędu. Kuchma natomiast, mimo całej krytyki, jest dziś na Ukrainie uważany za godnego męża stanu. Jeśli chodzi o kleptokrację i oligarchię, Ukraina nie jest szczególnym przypadkiem wśród państw byłego Związku Radzieckiego. Sieci biznesowo-polityczne są nie tylko dźwignią, za pomocą której Moskwa wywiera wpływy polityczne.

Na przykład Ukrainiec Wiktor Medwedczuk jest bliskim powiernikiem Władimira Putina. To czołowy polityk obozu prorosyjskiego, a także przedsiębiorca i właściciel kilku mediów o wyraźnej orientacji politycznej. Za czasów prezydenta Kuchmy, Medwedczuk kierował administracją prezydencką. Istnieją przesłanki, że opowiadał się wówczas za strzelaniem do demonstrantów. Dziś Medvedchuk mieszka w Rosji.

Co to znaczy żyć w państwie infiltrowanym, zostało dobitnie pokazane w 2014 roku - gdy siły specjalne ukraińskich służb specjalnych SBU strzelały do tłumu w Kijowie. Mówiło się wówczas, że ukraińskie służby są w około 50 procentach infiltrowane przez rosyjską FSB.

Ale to pokazały też lata poprzedzające atak Putina na cały kraj. Z powodu korupcji w ukraińskiej armii często brakowało zapału, by przeciwdziałać ostrzałowi Rosji na wschodzie Ukrainy. Na wschodzie kraju dodatkowo upadły władze, bo pieniądze z podatków nie docierały w odpowiedni sposób.

Ukryte przepływy pieniężne zagrażają egzystencji

Ale od tego czasu wiele się wydarzyło. Powstały nowe agencje antykorupcyjne. Społeczeństwo obywatelskie i media są aktywne w tej dziedzinie, ustanowiono demokratycznie usankcjonowane struktury administracyjne, aby uczynić przepływy pieniężne bardziej przejrzystymi. Wielu zdało sobie sprawę, że potajemne ruchy budżetowe są w końcu zagrożeniem dla istnienia państwa.

Nie oznacza to jednak, że Ukraina jest już państwem konstytucyjnym bez wad. Ale jeśli porównać sytuację dzisiejszą z sytuacją sprzed 10 czy 15 lat, to są to dwa różne światy. Dziś osoby pełniące funkcje polityczne i wysocy urzędnicy muszą ujawniać swoje wynagrodzenia. Przedsiębiorcy, którzy mają udział w przedsiębiorstwach państwowych, muszą rozliczać się ze swojej działalności, podobnie jak urzędnicy, którzy nie potrafią wytłumaczyć się ze swojego drogiego stylu życia.

Mimo to, wiele jest jeszcze do zrobienia. Agencja antykorupcyjna jest uważana za główny plac budowy, podobnie jak całe sądownictwo. A sam Selenskyj i jego poprzednik Petro Poroszenko również ociągali się z reformami. Doświadczenie pokazuje jednak, że sprawne państwo konstytucyjne nie powstaje z dnia na dzień. Musi się też zmienić kultura polityczna - i tak się dzieje na Ukrainie.

W konkretnej sprawie korupcyjnej, związanej z zakupem żywności dla armii po zawyżonych cenach, powiedziano teraz, że „ważna decyzja" w tej sprawie zapadnie w tym tygodniu. Poseł w Ministerstwie Obrony Narodowej musiał już podać się do dymisji. Została wszczęta przeciwko niemu sprawa. Zarzuty bada komisja parlamentarna.

Dział: Komentatorzy

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE