2025-04-15 11:05:06 JPM redakcja1 K

Sensacji nie było. Relacja z pierwszych meczów ćwierćfinałowych polskich drużyn w Lidze Konferencji

Po raz pierwszy w historii jesteśmy świadkami sytuacji, gdzie do ćwierćfinału europejskich rozgrywek w piłce nożnej przystępują dwie polskie drużyny. Mowa o Legii Warszawa i Jagiellonii Białystok, które awansowały do ¼ finału Ligi Konferencji. Polscy przedstawiciele trafili jednak na dobrych przeciwników, co potwierdzają wyniki, jakimi zakończyły się pierwsze mecze. Istnieje oczywiście nadzieja, że w rewanżach przynajmniej jeden zespół z tej dwójki nadrobi straty, jednak patrząc na dysproporcję w poziomie, którą było widać w pierwszych starciach, wydaje się to mało prawdopodobne.

Źródło zdjęcia; Polsat Sport

Legia Warszawa – Chelsea FC

Legia Warszawa pierwszy mecz ćwierćfinałowy przeciwko Chelsea rozegrała 10 kwietnia na własnym stadionie przy ulicy Łazienkowskiej. Na pierwszy celny strzał trzeba było czekać aż do 28. minuty. Jego autorem był obrońca Chelsea Tosin Adarabioyo, który wyskoczył do strzału głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego od Reece’a Jamesa, jednak było to uderzenie w sam środek bramki, które nie miało prawa sprawić żadnych problemów bramkarzowi Legii Kacprowi Tobiaszowi. W 34. minucie w polu karnym Wojskowych ponownie zrobiło się gorąco, gdy w polu karnym znalazł się z piłką Josh Acheampong, który podał do stojącego bliżej środka Cole’a Palmera i usiłował oddać strzał, który został zablokowany przez Maxiego Oyedele. Wtem do piłki dopadł Kiernan Dewsbury-Hall i oddał strzał w okolice lewego słupka, jednak znakomitą paradą popisał się Kacper Tobiasz. Po pierwszej połowie na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis, jednak w drugiej połowie dla Legii sytuacja nie wyglądała już tak kolorowo. Gdy w 49. minucie londyńczycy przedostali się na pole karne Legionistów, obrońca zespołu z Warszawy Steve Kapuadi wybił piłkę głową, usiłując oddalić zagrożenie, co nie przyniosło pożądanego efektu, bo piłka trafiła prosto do Reece’a Jamesa, który oddał strzał z daleka. Ponownie dobrą interwencją wykazał się Kacper Tobiasz, jednak po tym, jak piłka odbiła się od jego rąk, dopadł do niej Tyrique George i bezlitośnie wykorzystał szansę na strzał z bliskiej odległości, nie dając szans Tobiaszowi i otwierając wynik meczu. 57. minuta to kolejna sytuacja podbramkowa – drybling Jadona Sancho i podanie do napastnika Chelsea Noniego Madueke i strzał po ziemi dający wynik 2:0. Sześć minut później Sancho ponownie zaatakował pole karne Legii i tym razem sam zdecydował się na strzał, który jednak szczęśliwie obronił Tobiasz. W 68. minucie było blisko, aby Legioniści ponownie stracili bramkę przez nieudane wybicie, tym razem w wykonaniu Rafała Augustyniaka, po którym piłka trafiła do Dewsbury-Halla, a ten oddał strzał z woleja, na szczęście dla Legii minimalnie nad bramką. Kolejny raz na polu karnym Legii Chelsea znalazło się w 70. minucie, a konkretnie z futbolówką znalazł się tam Christopher Nkunku, którego sfaulował Augustyniak. Jako że The Blues nie odnieśli korzyści z dalszej gry, sędzia odgwizdał faul i podyktował rzut karny dla gości. Do rzutu karnego podszedł faulowany zawodnik – Nkunku, jednak nie wykorzystał okazji i jego strzał z jedenastego metra został efektownie obroniony przez Kacpra Tobiasza. Niecałą minutę później Sancho wypracował dla Legii kolejną sytuację podbramkową, dryblując w stronę pola karnego. Gdy znalazł się wystarczająco blisko podał równolegle do linii bramkowej do wbiegającego w stronę wbiegającego Madueke, a ten zanotował na swoim koncie drugie trafienie. Na pierwszy i jedyny celny strzał Legii kibice musieli czekać aż do 90. minuty. Wtedy doszło do dośrodkowania w pole karne Chelsea, po którym Marc Cucurella wybił piłkę głową. Futbolówka trafiła jednak do pomocnika Legii Radovana Pankova, który natychmiast podał do Vahana Bichakhchyan, a ten zagrał do niepilnowanego Patryka Kuna, który oddał strzał z bliskiej odległości. Uderzenie obronił jednak bramkarz Chelsea Filip Jorgensen. To była ostatnia akcja w tym meczu. Mecz zakończył się wynikiem 0:3, co dla Chelsea wydaje się dość bezpieczną zaliczką przed rewanżem na Old Trafford. 

Real Betis – Jagiellonia Białystok

Następnie tego samego dnia w Sewilli odbył się mecz drugiej polskiej drużyny, która awansowała do ćwierćfinału Ligi Konferencji, czyli Jagiellonii Białystok z tamtejszym Realem Betis. Ta hiszpańska drużyna w tej edycji mierzyła się w fazie ligowej z Legią Warszawa i tamten mecz zakończył się sensacyjnym zwycięstwem Wojskowych 1:0. Do pierwszej groźnej sytuacji doszło w 15. minucie meczu, gdzie z rzutu wolnego w pole karne piłkę wrzucił obrońca Betisu Ricardo Rodriguez. Na polu karnym przytomnie zachował się obrońca mistrza Polski Enzo Ebosse, wybijając piłkę głową. Futbolówkę zebrał jednak Natan i oddał strzał z woleja na bramkę Jagiellonii, jednak przestrzelił nad poprzeczką. Kolejną okazję na bramkę goście mieli w 22. minucie, gdy Jesus Rodriguez, otrzymawszy piłkę od Pablo Fornalsa, wykonał drybling, dzięki któremu przedarł się przez obrońców polskiej drużyny i znalazł miejsce na strzał, który również był niecelny. Dwie minuty później po stracie piłki przez Jagiellonię w środkowej strefie boiska prostopadłe podanie otrzymał napastnik Realu Betis Cedric Bakambu, dzięki czemu znalazł się sam na sam z bramkarzem Jagi Sławomirem Abramowiczem i wykorzystał okazję pewnym strzałem po ziemi, dając swojej drużynie prowadzenie 1:0. 29. minuta przyniosła mistrzom Polski pierwszy celny strzał na bramkę rywala. Wtedy Taras Romanczuk znalazł dogodną pozycję do dośrodkowania, a gdy je wykonał, efektownym strzałem z przewrotki popisał się Darko Churlinov, jednak był to strzał prosto w bramkarza Betisu Frana Vieitesa. Kolejnego gola Real Betis szukał w 33. minucie, gdy Antony wykonał dośrodkowanie pod bramkę, a tam znalazł się Isco, który wyskoczył i oddał strzał z główki, który na szczęście dla Jagiellonii znów został przestrzelony. W 2. połowie doliczonego czasu gry w pierwszej połowie ponownie przed polem karnym znalazł się Antony, który tym razem zdecydował się na strzał tuż zza linii 16. metra. Strzał odbił się od obrońców Jagiellonii i wtem do piłki dopadł Bakambu, który szybko podał do Jesusa Rodrigueza a ten z bliskiej odległości umieścił piłkę w siatce, podwyższając wynik na 2:0. Choć w gronie sędziów VAR trwała długa analiza, czy gol powinien zostać uznany, ostatecznie decyzja została podtrzymana. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy, a dokładnie w 47. minucie Jagiellonia ruszyła z atakiem lewą flanką. Długi rajd z piłką wykonał Darko Churlinov, a gdy znalazł się na wysokości pola karnego, podał do wbiegającego w pole karne Mikiego Villara, który zdecydował się na oddanie strzału. Uderzenie było dość słabe, na tyle, że po drodze piłkę przejął Jesus Imaz, posyłając piłkę do bramki z bliskiej odległości, jednak znajdował się na pozycji spalonej, a więc bramka oczywiście nie została uznana. W 55. minucie po strzale po ziemi Jesusa Rodrigueza tym razem szczęście uśmiechnęło się do Jagiellonii, bo piłka uderzyła w słupek. Do fatalnego błędu na połowie Jagiellonii doszło w 63. minucie, kiedy po podaniu od Mateusza Skrzypczaka piłki nie opanował Taras Romanczuk, w wyniku czego piłkę przejął Aitor Ruibal. Zawodnik Realu Betis początkowo próbował wykiwać Sławomira Abramowicza, po chwili jednak zdecydował się na podanie do Bakambu, który podał na jeden kontakt do Giovanniego Lo Celso. Argentyński pomocnik zdecydował się na strzał, lecz przytomnie zachował się Abramowicz, który wyszedł z bramki, blokując swoim ciałem drogę do bramki, a następnie piłka została wybita z pola karnego. W 74. minucie po centrze z rzutu rożnego od Lo Celso strzał głową oddał Natan, a mistrzów Polski ponownie uratował słupek. Ostatni atak na bramkę Jagi miał miejsce w 90. minucie. Wtedy Lo Celso, znalazłszy się z piłką w polu karnym wycofał do Sergiego Altimiry, a ten zdecydował się na strzał z dalszej odległości, który kapitalnie obronił Sławomir Abramowicz. Mecz zakończył się wynikiem 2:0. Choć było widać wyraźną dominację hiszpańskiego zespołu w tym meczu, dwubramkowa przewaga wydaje się możliwa do nadrobienia, tym bardziej przed własną publicznością. Jak powiedział kiedyś Czesław Michniewicz, „2:0 to jest najbardziej niebezpieczny wynik”. 

Dział: Nożna

Autor:
Autor: Maciej Śliwiński - praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Źródło:
tekst autorski

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się