2023-02-09 13:14:39 JPM redakcja1 K

Czego możemy nauczyć się od imigrantów

Niemcy boją się o swój dobrobyt. Ale lubią też wcześniej przechodzić na emeryturę i woleliby mniej pracować. Z kolei wielu migrantów marzy o pracy na własny rachunek. Państwo powinno zrobić wszystko, by nie wyprzeć z nich chęci samodzielnego tworzenia.

Niemcy od dziesięcioleci ociągają się z modernizacją. I stały się krajem, w którym ani różnorodność, ani samodzielność nie odgrywają większej roli. Obecnie jednak obydwie te cechy są pilnie potrzebne. Bo brakuje nie tylko wykwalifikowanych pracowników, ale i ducha przedsiębiorczości.

Jednocześnie wszyscy mówią o integracji, ale nikt nie mówi o samozatrudnieniu. To błąd, bo od imigrantów możemy się wiele nauczyć, jeśli chodzi o mentalność początkujących. Mają oni znaczący wkład w scenę nowych firm w Niemczech; według badań KfW co piąty założony biznes jest prowadzony przez migrantów, a co czwarty przez założycieli o pochodzeniu migracyjnym.

Także dlatego, że osoby o niektórych nazwiskach są nadal dyskryminowane na rynku pracy (i nie tylko tam). Ale według badania KfW dużą rolę odgrywa również większa gotowość do podejmowania ryzyka: „38 procent migrantów w Niemczech zasadniczo wolałoby prowadzić własną działalność gospodarczą niż być zatrudnionym- niezależnie od ich rzeczywistej sytuacji zawodowej."

Według danych programu Migrant Founders Monitor, 22 proc. założycieli w sektorze startupów, czyli tych o wysokich aspiracjach innowacyjnych, ma zagraniczne korzenie. Dominują wśród nich pracownicy naukowi (91 proc.) z dużymi ambicjami awansu, większość ma dyplomy w dziedzinach „biznes i STEM" i wnosi silną mentalność początkujących.

Żenujące luki w cyfryzacji

Potencjał przedsiębiorczy osób z historią migracyjną jest ogromny. Jednocześnie wyobrażamy sobie, że wystarczy zaoferować wolne miejsca pracy, aby dobrze wykształceni imigranci już widzieli w tym swoją wielką szansę. Ale wysokie obciążenia podatkowe i składkowe w porównaniu z innymi krajami europejskimi, biurokracja, brak mieszkań, żenujące zacofanie w cyfryzacji i prawie całkowity brak języka angielskiego w urzędach i władzach nie są czynnikami przyciągającymi.

Problem małej przestrzeni życiowej czy przeciążenia w systemie opieki zdrowotnej występuje również w Londynie, Sztokholmie czy Dublinie. Ale gdzie indziej miasta emanują wielkomiejską atmosferą lub urzekają pewnym „stylem życia"- a czym właściwie jest niemiecki „styl życia"?

Typowo niemieckie jest wyraźne oddzielenie pracy od życia prywatnego. Ale też idealne zatrudnienie wymaga maksymalnej gotowości do dostosowania się. Ci, którzy opuszczają ojczyznę, być może mają większe marzenia.

Socjaldemokratyczne dążenie od drobnego robotnika do pracownika umysłowego oraz konserwatywna obietnica stabilności stworzyły Niemcy, w których nie trzeba marzyć zbyt wiele. Tutaj to nie państwo ma nadzieję na nas, ale my na państwo. To może wystarczyć za przeciętność, ale kogo to ma przyciągnąć?

Aby Niemcy stały się atrakcją dla wykwalifikowanych specjalistów, musimy się najpierw zmobilizować. Ludzie to nie stanowiska.

To, czego Niemcom brakuje, to chęć budowania przyszłości. Brakuje w nim nowoczesnej narracji dotyczącej awansu, która przemawia do ludzi z marzeniami i chęcią bycia częścią sposobu życia. W tym celu musimy przemyśleć nasz dysfunkcyjny stosunek do niezależności, wolności i awansu. Zrób też wszystko, aby nic nie stało na drodze do samozatrudnienia.

Według Ministerstwa Gospodarki szczególnie dotknięte brakiem wykwalifikowanych pracowników są sektory, w których siły mogliby wzmocnić również wykwalifikowani samozatrudnieni pracownicy: Pielęgniarstwo, inżynieria, rzemiosło, informatyka. Ale lokalne przepisy dotyczące fikcyjnego samozatrudnienia i brak uznawania zagranicznych kwalifikacji utrudniają pracę na zasadzie freelancingu. Typowo niemiecki, ale nie perspektywiczny.

Założenie, że ludzie będą pracować tak, jak im tu pasuje, tylko dlatego, że mają formalne kwalifikacje, nie tylko nie docenia ich możliwości, ale także możliwości gospodarki wolnorynkowej. I zabija przedsiębiorczość, której nasz kraj tak bardzo potrzebuje.

Imigracja może zdynamizować gospodarkę

Z najnowszych badań Instytutu Gospodarki Niemieckiej wynika, że samozatrudnienie jest ważnym czynnikiem mobilności społecznej, czyli zwiększa szanse na awans w naszym kraju. Z badania Fundacji Bertelsmanna wynika, że osoby samozatrudnione o pochodzeniu migracyjnym zarabiają o 44 procent więcej niż średni dochód netto pracowników o pochodzeniu migracyjnym.

Nasza wizja awansu nie może być jedynie zachętą do dostosowania się. Nawet jeśli ani więcej samozatrudnienia, ani więcej imigracji nie rozwiąże problemu niedoboru umiejętności, oba te czynniki zapewnią większą dynamikę kraju i gospodarki. I to może być teraz ważniejsze niż tylko próba wypełnienia luk.

Kraj, w którym można realizować własne marzenia jest tysiąc razy bardziej atrakcyjny dla zaangażowanych ludzi niż jakakolwiek gwarancja pracy. Takie Niemcy nie tylko przyciągnęłyby światowych działaczy, ale także urzeczywistniłyby wiele potencjałów, które już istnieją, a do tej pory były ukrytą rezerwą. Nawet jeśli nie każdy marzy o samozatrudnieniu.

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE