2023-01-30 13:23:01 JPM redakcja1 K

Dlaczego Polska zwleka z wnioskiem o eksport - i tak dostarczy czołgi

Polska wywiera presję na rząd niemiecki, by wydał czołgi Leopard dla Ukrainy. Warszawa jednak wciąż nie złożyła oficjalnego wniosku. Za tym kryje się strategia, w której główną rolę odgrywa teraz także minister spraw zagranicznych Baerbock

Wywieranie presji ma sens - powiedział polski premier Mateusz Morawiecki. Starania jego kraju o „zbudowanie koalicji państw, które chcą pomóc w tej dramatycznej walce na Ukrainie, przynoszą efekt"- powiedział w poniedziałek Morawiecki. Potwierdził, że Polska wystąpi w Berlinie o „formalną zgodę" na przekazanie ukraińskiej armii czołgów bojowych Leopard 2.

Polska posiada łącznie 249 czołgów Leopard-2 produkcji niemieckiej. Ale jeśli kraj ten chce przekazać ciężki sprzęt wojskowy innym państwom, potrzebuje na to zgody Niemiec. Bo: „Jeśli nie otrzymamy tej zgody, to i tak razem z innymi krajami przekażemy nasze czołgi Ukrainie"- uściślił premier.

Jeszcze przed spotkaniem ministrów obrony państw wspierających Ukrainę w amerykańskiej bazie lotniczej Ramstein w Nadrenii Palatynie w miniony piątek, polscy urzędnicy wielokrotnie dawali do zrozumienia, że zgoda rządu niemieckiego w sprawie czołgu ma dla nich drugorzędne znaczenie. Polski rząd uważa, że ukraińska armia musi być wyposażona we wszystkie systemy broni, których potrzebuje, aby pokonać Rosję. Dla Warszawy to także czołgi bojowe konstrukcji zachodniej, takie jak Leopard 2.

„Nie będziemy stać bezczynnie i patrzeć jak Ukraina wykrwawia się na śmierć. Ukraina i Europa wygrają tę wojnę- z Niemcami lub bez nich"- powiedział Morawiecki PAP.

Bardziej niż jakikolwiek inny kraj, Polska wywiera presję na Berlin w sprawie udzielenia pomocy zbrojeniowej dla Kijowa od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę 24 lutego. Fakt, że rząd niemiecki dostarczył w końcu Ukrainie samobieżną haubicę 2000, czołg przeciwlotniczy Gepard i system przeciwlotniczy Iris-T, jest w Polsce postrzegany tylko częściowo jaki zasługa. W Warszawie są przekonani, że Niemcy ruszą w tej sprawie tylko wtedy, gdy zostaną potępieni na arenie międzynarodowej i w ten sposób poddani presji.

W Londynie politycy ze wszystkich partii widzą to tak samo. WELT posiada list do ministra obrony Niemiec Borisa Pistoriusa, napisany wspólnie przez 16 przewodniczących komisji zarówno z ramienia konserwatystów, jak i Partii Pracy. Apelują do członka SPD „w związku z niezwykle napiętą sytuacją, o udostępnienie w najbliższych dniach czołgów bojowych Leopard 2, zarówno niemieckich, jak i wyprodukowanych w Niemczech".

Źródło: dpa Infographic, Infographic WELT 

Premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak wyraził w ubiegłym tygodniu zgodę na dostawę 14 czołgów Challenger-2. „Europa ma czas do kwietnia, by pomóc Ukraińcom wyzwolić jak najwięcej terenów. Po tym druga fala mobilizacji Putina uderzy na front“- powiedziała dla WELT Alicia Kearns, konserwatywna przewodnicząca komisji spraw zagranicznych. „To, że Niemcy powstrzymują się w tej chwili zagraża życiu tych, którzy walczą o zapewnienie pokoju w Europie"- powiedział Kearns, który podpisał list. Jej kolega z frakcji parlamentarnej Tobias Ellwood, szef komisji obrony, nie zrobił tego, ostrzegając, że „publiczne listy do ministrów obrony służą jedynie agendzie Putina w kraju, który chce przedstawić Zachód jako podzielony".

W Warszawie ten drugi argument nie będzie zapewne zbyt przekonujący. Fakt, że Polska już przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji udzieliła Ukrainie wsparcia militarnego, dostarczając wcześnie z własnej inicjatywy kilkaset czołgów produkcji radzieckiej, nowoczesne haubice Krab i inne materiały, również daje jej pewien autorytet moralny względem Niemiec.

Warszawa przyjmuje postawę taktyczną

Tym bardziej dziwne wydaje się, że Polska wciąż nie złożyła oficjalnego wniosku o przekazanie czołgów Leopard. Przecież prezydent Andrzej Duda już dwa tygodnie temu nadał bieg sprawie, gdy podczas wizyty we Lwowie na Ukrainie Zachodniej powiedział, stojąc obok ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Selenskiego, że Polska jest gotowa dostarczyć „kompanię" czołgów Leopard 2 w ramach międzynarodowej koalicji. To miało być 14 czołgów. Decyzja w tej sprawie - jak powiedział Duda - zapadła już w Warszawie.

W związku z tym pojawia się jednak pytanie: Jak to się ma do tego, że Polska z jednej strony zadeklarowała chęć dostaw, ale jednocześnie nie złożyła jeszcze oficjalnego wniosku eksportowego do Niemiec? Często słyszanym wyjaśnieniem jest antyniemiecka niechęć do polskiej partii rządzącej Prawo i Sprawiedliwość (PiS). W Polsce trwa kampania wyborcza, a partia szuka jedynie okazji do wzniecenia antyberlińskich nastrojów.

Ale ta interpretacja nie wystarcza. Pomija, że Warszawa w istocie dąży do jak najszybszego wyposażenia Ukrainy w czołgi Leopard i robi to taktycznie. Nie składając wniosku eksportowego do Berlina, presja na rząd niemiecki jest jednak utrzymywana. Wraz z zapowiedzią Morawieckiego, że chce uzyskać „zgodę", jest ona zwiększona jeszcze bardziej. Ale Warszawie mniej zależy na formalnym zatwierdzeniu. Fakt, że czołg Leopard jest produktem niemieckim, odgrywa w polskiej debacie podrzędną rolę.

W państwie leżącym na linii frontu czyli w Polsce ludzie po prostu nie chcą wierzyć, że takie przepisy jak te powinny być ważne w czasie wojny. Chodzi o znalezienie grupy państw, które chcą wspólnie dostarczać czołg Leopard. Z Polską na czele. Niemcy, czyli cel Polski, powinny należeć do tej grupy, przecież Bundeswehra i przemysł mają szczególnie duże zapasy czołgów Leopard.

Ponadto takie wnioski składane są zazwyczaj wtedy, gdy obie strony już wcześniej uzgodniły formalności. W tle toczą się obecnie rozmowy między Niemcami a Polską. Fakt, że do Urzędu Kanclerza nie wpłynęło jeszcze pismo, jest więc również dowodem na to, że Niemcy nie wyraziły jeszcze zgody.

Potrzeba co najmniej 100 sztuk czołgów

Jednocześnie polscy politycy dobrze przyjęli do wiadomości słowa niemieckiej minister spraw zagranicznych Annaleny Baerbock (Zieloni). „Gdyby nas poproszono, nie stanęlibyśmy na drodze" - powiedziała w niedzielę wieczorem minister spraw zagranicznych Niemiec francuskiej stacji telewizyjnej. Oczywiście w Polsce wiadomo, że decyzja ostatecznie zapada w Kancelarii. Wypowiedź Baerbocka ułatwia jednak Warszawie obejście Olafa Scholza w pewnych okolicznościach.

Bo co się stanie, jeśli Warszawa złoży wniosek, ale zostanie on odrzucony? Nie można byłoby wykluczyć formalnych konsekwencji prawnych dla Polski, gdyby ten kraj i tak dostarczał. Jeśli jednak Polska dostarczy towar bez złożenia wniosku o wywóz, może powołać się na oświadczenie Baerbock. W przeciwnym razie Warszawa ryzykowałaby oficjalną odmowę ze strony kancelarii. Bo z punktu widzenia Polski nie jest bynajmniej przesądzone, że Scholz zgodzi się ze swoim ministrem spraw zagranicznych.

Co się teraz stanie? Można sobie wyobrazić, że w przypadku dalszego powstrzymywania się Berlina, dojdzie do zjednoczenia niewielkiej koalicji państw będących użytkownikami Leoparda pod przewodnictwem Polski. Należałyby do nich na przykład północnoeuropejskie kraje takie jak Dania i Finlandia. Polska otrzymuje obecnie od USA 116 używanych czołgów bojowych Abrams, aby wypełnić luki we własnej obronie. Możliwe więc, że Warszawa mogłaby jeszcze oszczędzić więcej czołgów Leopard.

Według ekspertów, potrzeba co najmniej stu czołgów, aby były one skuteczne w grupie. Do osiągnięcia tej liczby wystarczyłaby wówczas niewielka grupa państw, a Polska nie potrzebowałaby wtedy ani licencji eksportowej, ani czołgów Leopard od Niemiec. Dopóki jednak ten scenariusz nie stanie się rzeczywistością, Warszawa prawdopodobnie będzie utrzymywać presję na Berlin.

Dział: Wiadomości

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE