2024-04-02 08:31:05 JPM redakcja1 K

Dlaczego Stany Zjednoczone stąpają po cienkim lodzie kontrując Chiny na Morzu Południowochińskim

Przez lata Chiny testowały limity swojej agresji w rejonach Morza Południowochińskiego, po to aby sprawdzić, na ile mogą sobie pozwolić nim napotkają opór.

Źródło: Ezra Acayan/Getty Images

 

To niebezpieczna gra, która niedawno doprowadziła do zranienia trzech członków filipińskiej marynarki wojennej, po tym jak ich statek zaopatrzeniowy płynący do Second Thomas Shoal – atol, który jest centrum sporów dotyczących rywalizacji o terytorium tej jakże ważne ścieżki wodnej, przez którą przepływa jedna trzecia światowego handlu – został otoczony i ostrzelany działem wodnym przez chińskie jednostki Straży Wybrzeża i milicji. 

W materiale wideo z incydentu 23 marca możemy usłyszeć krzyczących członków załogi, kiedy strumienie wody uderzały w filipiński statek, który doznał poważnych uszkodzeń.

To nie pierwszy taki atak przypuszczony przez Chińskie siły zbrojne na filipińskich żeglarzy, a zapewne też nie ostatni. Lecz nad coraz poważniejszymi starciami między tymi dwoma narodami unosi się potencjał przyszłego zaangażowania militarnego Stanów Zjednoczonych. Traktat o wzajemnej obronie między Waszyngtonem a Manilą zobowiązuje strony, do udzielenia wsparcia w przypadku "zbrojnego ataku" – chociaż nadal nie jest jasne, co dokładnie stanowiłoby taki atak. „Reagowanie na działania wywierające presję w "szarej strefie" jest trudne właśnie dlatego, że granice między pokojem a konfliktem są zamazane” - mówi Veerle Nouwens, dyrektor wykonawczy ds. Azji w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych.

Dotychczas działania Chin wywołały jedynie ostre protesty dyplomatyczne. Po omawianym incydencie, Filipiny wezwały chińskiego dyplomatę, aby potępić „agresywne działania Chińskiej Straży Wybrzeża,” podczas gdy Departament Stanu USA potwierdził swoje wsparcie dla kraju Azji Południowo-Wschodniej, z rzecznikiem orzekjącym, że działania Chin „są destabilizujące dla regionu i wyraźnie lekceważą międzynarodowe prawo.” Tymczasem ministerstwo obrony Chin nazwało Filipiny prowokatorem, ostrzegając, że powinny „zaprzestać podejmowania jakichkolwiek działań mogących eskalować napięcia i powstrzymać wszelkie akty naruszenia.”

Czy wojna słów może pewnego dnia przerodzić się w prawdziwą wojnę, zależy - jak twierdzą analitycy - od wielu konkurujących ze sobą względów.

Chang Jun Yan, szef programu studiów wojskowych w S. Rajaratnam School of International Studies (RSIS) w Singapurze, powiedział TIME, że istnieją 3 „ważne zmienne,” które USA muszą traktować priorytetowo: odstraszanie Chin, zapewnianie Filipin i dyplomacja wobec Chin. „Stany Zjednoczone nie mogą sobie pozwolić na zaniedbanie któregokolwiek z tych trzech elementów,” mówi.

Joseph Liow, profesor politologii porównawczej i międzynarodowej oraz dziekan na Uniwersytecie Technologicznym Nanyang w Singapurze (NTU), podkreśla także czwarty czynnik mający wpływ: politykę wewnętrzną Stanów Zjednoczonych. „Jeżeli na Morzu Południowochińskim wybuchnie konflikt, jak administracja w Waszyngtonie zamierza wyjaśnić swoim obywatelom, że w ich interesie jest aby USA zaangażowało się w konflikt, a w następstwie narażało się na wojnę z Chinami, przez parę skał i kamieni które są tysiące mil stąd?” Zasoby USA już są w opłakanym stanie, przez wojny na Ukrainie i w Gazie, a wielu Amerykanów jest niezadowolonych z zaangażowania ich kraju w obu konfliktach.

To wszystko stawia Stany Zjednoczone w ciężkiej sytuacji, w której muszą podjąć decyzję, czy interweniować czy nie, przyglądając się z zaciekawieniem trwające i narastające spięcia na Morzu Południowochińskim. Jak mówi Collin Koh, starszy ekspert w RSIS, Stany Zjednoczone muszą „znaleźć równowagę między nicnierobieniem a przesadnym działaniem.” 

Zezwolenie na niekontrolowaną agresję Pekinu wobec Filipin byłoby szkodliwe dla interesów Stanów Zjednoczonych, twierdzi Kevin Chen, stowarzyszony pracownik naukowy w RSIS. Chen powiedział TIME, że Stany Zjednoczone ryzykują utratę „szlaków handlowych przez Morze Południowochińskie, swojej roli partnera bezpieczeństwa oraz dostępu do baz na Filipinach, które byłyby nieocenione w przypadku ewentualnego incydentu na Tajwanie,” jeśli pozostawią Filipiny same sobie. „W obliczu asertywności ze strony Pekinu, stawką są nie tylko interesy Manili, ale także wiarygodność Waszyngtonu i strategia obronna w regionie.”

Z kolei Filipiny przyjęły dyplomatyczne podejście do wezwania Stanów Zjednoczonych do zaangażowania się. W zeszłym roku prezydent Ferdinand Marcos stwierdził, że istniejący traktat o wzajemnej obronie musi być dostosowany ze względu na konflikt w Morzu Południowochińskim i inne regionalne zagrożenia. „Sytuacja się zagrzewa” - powiedział, domagając się jasności w sprawie zaangażowania USA. Ale w rozmowie z Bloombergiem w zeszłym tygodniu Marcos stwierdził, że chociaż Stany Zjednoczone były „bardzo pomocne,” Filipiny nie mogą w pełni polegać na swoim sojuszniku w razie wybuchu kryzysu: „Jest niebezpieczne myśleć, że gdy coś pójdzie nie tak, uciekniemy do starszego brata.”

Jednakże interwencja Stanów Zjednoczonych niesie ze sobą również wyraźne ryzyko. „Oczywiście, stosunki z Chinami były trudne przez ostatnie kilka lat,” mówi Liow z NTU. „Wybuch walk między tymi dwoma potęgami byłby bardzo niebezpieczny,” dodaje. „Nie leży to w interesie Stanów Zjednoczonych ani Chin, aby doprowadzić do starcia zbrojnego.”

W ostatnich latach Stany Zjednoczone starały się zmniejszyć napięcia z Chinami, a prezydent Joe Biden powiedział podczas niedawnego orędzia o stanie państwa, że dąży do „konkurencji, a nie konfliktu.” I jest to „odwilż, co ważne, której konsolidację popierają przyjaciele Ameryki w regionie,” mówi Ali Wyne, starszy doradca ds. badań i rzecznictwa USA-Chiny w think tanku International Crisis Group (ICG) zajmującym się rozwiązywaniem konfliktów. Region Indo-Pacyfiku, w którym Stany Zjednoczone coraz częściej starają się nawiązać kontakty dyplomatyczne, obejmuje kraje o bliskich stosunkach z Chinami, takie jak Kambodża i Mjanma, a także te, które zachowują polityczną neutralność w rywalizacji wielkich mocarstw, takie jak Indonezja i Singapur.

„Państwa regionalne nie chcą wybuchu wojny między USA a Chinami" - mówi Chang. "Ostatecznie użycie siły na Morzu Południowochińskim nie przyniesie nikomu korzyści.”

Nie oznacza to, że Stany Zjednoczone siedzą z założonymi rękoma. „Zaangażowanie USA wyraźnie wykracza poza reotorykę,” mówi Chang, wskazując na nakładanie sankcji, wzmacnianie zdolności wojskowych sojuszników, wspieranie partnerstw gospodarczych i wspieranie zasad swobody żeglugi w regionie jako pośrednie mechanizmy interwencji.

Jak mówi Wyne z ICG, USA najprawdopodobniej w dalszym ciągu będzie „pokazywać Chinom, że zbrojna konfrontacja ze Stanami Zjednoczonymi wiązałaby się z poważnym ryzykiem dla bezpieczeństwa, ekonomii i dyplomacji.” Chen z RSIS twierdzi, że przybierze to formę „wsparcia retorycznego,” tudzież więcej oświadczeń. „Powinniśmy również zobaczyć więcej wysiłku ze strony USA w celu ułatwienia współpracy między stronami trzecimi," mówi, "takimi jak nadchodzące potrójne spotkanie na szczycie, pomiędzy USA, Japonią i Filipinami w kwietniu, a także więcej wspólnych patroli jako namacalne przypomnienie o wsparciu obronnym ze strony USA."

Koh z RSIS mówi TIME: „Musimy patrzeć realistycznie, na obecne działania USA, do czego są przeznaczone i co mają osiągnąć.” „To za dużo” oczekiwać, że Stany Zjednoczone zatrzymają agresję ze strony Chin. Wydaje się, że Stany Zjednoczone starają się ją kontrolować, a to póki co im się udaje. „Bo jeśli tego nie zatrzymasz, istnieje prawdopodobieństwo, że Chińczycy zaczną się robić coraz to odważniejsi, tym samym eskalując jeszcze bardziej.” Stany Zjednoczone „wyznaczają Chinom linię, której Ci mają nie przekraczać.” 

Oczywiście USA może zmienić swoje nastawienie, jeśli ta linia zostanie przekroczona. „Nadal istnieją szansę na nagłą eskalację,” mówi Chen. „Biorąc pod uwagę starcia na morzu, może minąć niewiele czasu, zanim dojdzie do incydentu, który spowoduje ofiary po stronie Filipin. Wtedy Waszyngton będzie musiał ponownie ocenić swoje decyzje, z poszanowaniem tego, jak postępować chce Manila.”

W przypadku śmiertelnego ataku, Stany Zjednoczone, prawdopodobnie pozostałyby bez wyboru. „Jeżeli USA nie wesprze swoich sojuszników, kiedy zapewniali, że to zrobią,” mówi Liow, „szkody dla amerykańskiej wiarygodności i przywództwa będą znaczące, być może nawet nieodwracalne.”

Autor:
Chad de Guzman, CNN | Tłumaczenie: Mateusz Gwóźdź

Żródło:
https://time.com/6960916/us-military-intervention-south-china-sea-philippines-china/

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE