Ukraińscy żołnierze na froncie w Kupjansku. Zdjęcie: Ozge Elif Kizil/Anadolu/picture alliance
Rok zaczął się dla wielu ludzi na Ukrainie tak, jak wielu oczekiwało przez całą zimę: ponowne naloty Rosjan, znowu rakiety i drony wymierzone w infrastrukturę oraz cywilne budynki mieszkalne. Nowością jest masowość poszczególnych fal ataków: Rosja, używając większej liczby rakiet i dronów, dąży do przełamania ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.
Agencja Pomocy Humanitarnej ONZ, OCHA (Office for the Coordination of Humanitarian Affairs), w Ukrainie podsumowuje, że ataki armii Kremla pozostawiły ,,setki tysięcy ludzi bez dostępu do prądu i wody”. A to wszystko przy prognozach, że ,,temperatury w nadchodzących dniach mogą spaść nawet do –20 stopni Celsjusza”.
Zniszczony apartament wynalazczyni Ludmyli Shevtsovej w Kijowie, która zginęła podczas ataku rakietowego. Zdjęcie: Efrem Lukatsky/AP/picture alliance
Rosyjskie ataki mają również na celu podważenie morali oporu Ukraińców. Jednak ci, tuż przed drugą rocznicą rozpoczęcia wojny, zdają się na to przygotowani. Często słychać relacje o ludziach, którzy pomimo wycia syren alarmowych nie spieszą się już do głębokich szybów bunkrów w kijowskim metrze. Zamiast tego schodzą się w bezokienne korytarze mieszkań, z dala od zewnętrznych ścian, które mają stanowić pewne schronienie przed rozpadającymi się ścianami i oknami.
Ankieta: 58 procent chce kontynuować walkę bez wsparcia Zachodu
Fakt, że ludzie przyzwyczaili się do wojny, potwierdza także badanie renomowanego kijowskiego instytutu badawczego KIIS (Kyiv International Institute of Sociology). Według niego 58 procent ankietowanych Ukraińców uważa, że konieczne jest kontynuowanie kontraktów po zimie, nawet jeśli ponad 50 państw wspierających, pod przywództwem USA, nie udziela już pomocy.
,,Jednocześnie co trzeci respondent (32 %) uważa, że lepiej jest zakończyć działania wojenne pod warunkiem naprawdę poważnych gwarancji bezpieczeństwa ze strony Zachodu, nawet jeśli wyzwolenie okupowanych obszarów będzie się przeciągać na nieokreślony czas” – pisze KIIS.
W badaniu przeprowadzonym wcześniej przez instytut wykazano, że 80 procent mieszkańców kraju odrzuca trwałe zrzeczenie się terytorium Ukrainy. To sytuacja, gdy żołnierze na froncie od wielu miesięcy muszą relacjonować amunicję, zwłaszcza pociski artyleryjskie, ponieważ dostawy od zachodnich sojuszników są znacznie mniejsze niż obiecano. Jednak dla zdecydowanej większości obywali utrata przed rosyjskimi agresorami wydaje się być niewykonalna.
Oleh, 38-letni medyk, który jak większość żołnierzy życzy sobie pozostać anonimowy i już niemal dwa lata w armii, mówi w rozmowie z DW: ,,Redukcja pomocy ze strony Zachodu jest zupełnie naturalna i przewidywalna”. Według niego, to będzie ,,długa wojna”. Ukraina musi produkować znacznie więcej amunicji i broni we własnym kraju – twierdzi żołnierz.
Protesty na Ukrainie: więcej pomocy dla frontu
W Kijowie regularnie odbywają demonstracje. W grudniu protestujący przed ratuszem skandowali: ,,Pieniądze dla armii! Kilkudziesięciu ludzi zebrało się w pobliżu miejskiego zarządu, gdy wewnątrz omawiano budżet na rok 2024.
Protestujący domagali się rezygnacji z projektów infrastrukturalnych w mieście na rzecz wsparcia dla żołnierzy na froncie. Ilya, jeden z demonstrantów, skrytykował także polityczne spory w stolicy. ,,Lokalne władze nie prowadząc wojny. Zaangażowane są w politykę” - powiedział 26-ltek w wywiadzie dla DW.
26-letni student Ilya w Kijowie trzymający plakat z napisem ,,Cześć, jesteśmy w stanie wojny”. Zdjęcie: Hanna Sokolova-Stekh/DW
Podczas innego protestu rodziny żołnierzy domagały się demobilizacji tych, którzy służą dłużej niż rok. ,,Mój mąż wstąpił do wojska na początku wielkiej inwazji”, mówi 18-letnia Alina Strashko dla DW. Jak wielu ochotników, myślał, że zostanie zastąpiony po pewnym czasie. Jednak teraz walczy już niemal dwa lata. ,,Jednak urlop nie wystarcza, aby się zregenerować po wszystkim, co przeżyli na froncie”, dodaje Alina.
Nowa moblizacja: Wymaganie wymiany frontowych bojowników
Prezydent Wołodymyr Zełenski ostatnio wezwał do mobilizacji 500 000 nowych żołnierzy. W ukraińskim parlamencie znajduje się projekt ustawy, który ma regulować nową mobilizację. Uczestniczący w tym deputowani zakładają, że nie będzie przy tym losowania, ani kobiety nie otrzymają wezwania do pobytu. W armii wielu żołnierzy to ochotnicy, choć liczba ochotników maleje.
Nacisk na Zełenskiego jest duży, zwłaszcza aby odciążyć tych, którzy walczą od dłuższego czasu. Tak obserwuje Vasylyna Duman, która od 2014 roku, od rosyjskiej próby zdobycia regionu Donbas, zbiera, jak wielu wolontariuszy, datki na jednostki na froncie. Często grupy pomocne dostarczają na front ciepłą odzież, jedzenie i drony z zebranych środków.
Vasylyna Duman podczas wywiadu dla DW w grudniu: zbiera datki dla żołnierzy na froncie. Zdjęcie: Hanna Sokolova-Stekh/DW
,,Ludzie, którzy walczą od dwóch lat, zasługują na demobilizację”, mówi 37-letnia wolontariuszka w wywiadzie dla DW. ,,Muszą wiedzieć, że straszne warunki, w jakich żyją, pewnego dnia się skończą.”
Rosja: ,,Źródło problemów świata”
Podobne słowa wypowiada 38-letni sanitariusz wojskowy, Oleh: Nie jest zdemotywowany, ,,ale czuje się zmęczony”. Chciałby być demobilizowany, mówi w rozmowie z DW. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że to nie wydarzy się szybko, ,,ponieważ nie ma nikogo, kto by nas zastąpił”.
I mimo to żołnierz Oleh i wojskowa wolontariuszka Vasylyna Duman są zgodni: nawet jeśli pomoc ze strony Zachodu osłabnie, ,,Ukraina będzie kontynuować walkę”. Nawet jeśli nacisk na ich przywództwo narasta, aby przystąpić do negocjacji, to ,,to nie zmieni Rosji”.
Co więcej, zdecydowanie stwierdza Vasylyna Duman: ,,Zło rośnie bezkarnie”. Rosja musi przegrać tę wojnę, aby się zmieniła. ,,W przeciwnym razie będzie stałym źródłem problemów dla całego świata.” Niemniej jednak dyskusja na temat tego, jak w Ukrainie rozłożone są ciężary tej walki, nabiera coraz większego tempa.