Kto utrzymuje bogaty zachód Europy? Słabo opłacani i niewidoczni migranci ze wschodu, których odszukałam będąc pod przykrywką
Zatrudniłam się w trzech profesjach, wobec których zachodni pracownicy podchodzą niechętnie. Nasz miniserial ujawnia prawdę o ukrytych życiach ludzi nie mających wyboru.
Źródło: Guardian Design/Getty Images/Alamy
Statystyki migracyjne niewiele mówią nam o ludziach, którzy opuszczają swój kraj, aby pracować w słabo opłacanych i wymagających fizycznie stanowiskach. Przez większość czasu nawet ich nie widać, bo mieszkają gdzieś w hostelach na uboczu i spędzają czas na pracy. Będąc pod przykrywką, pracowałam z nimi przez kilka miesięcy w 2022 roku, aby przedstawić szokujące warunki, których doświadczają obywatele Unii Europejskiej zatrudnieni na najniżej opłacanych stanowiskach w Zachodniej Europie - często pozostając przy tym kompletnie niewidzialnymi.
Pięć lat wcześniej, w 2017 roku, zatrudniłam się pod przykrywką w najgorzej opłacanych sektorach w moim własnym kraju - Czechach. Pracowałam za ladą, w szpitalu, w zakładzie drobiarskim i w sortowni odpadów. Z tego projektu powstała książka i film. Zauważyłam wtedy, że większość moich współpracowników pochodzących z biedniejszych krajów, takich jak Ukraina czy Rumunia, którzy uzyskali tę pracę z pomocą agencji pracy, mieli dłuższe zmiany od zmian czeskich pracowników i doświadczali oni warunków, które przekraczałyby granice tolerancji lokalnych mieszkańców. Postanowiłam objąć w zakres projektu ocenę warunków, których doświadczają pracownicy ze Wschodniej Europy w najniżej opłacanych sektorach w Zachodniej Europie.
Unia Europejska tworzy ujednolicony rynek pracy, co znacznie ułatwia migrację w celach zarobkowych, ale różnice pomiędzy wszystkimi 27 krajami członkowskimi powodują szereg problemów. Przepływy migracyjne w Unii Europejskiej znacznie wzrosły po dołączeniu do niej krajów z Europy Środkowej i Wschodniej, które otrzymały tym samym prawo do wolnego przepływu do innych krajów członkowskich, a także wskutek kryzysu finansowego w 2008 roku. Prawdziwym czynnikiem napędowym migracji ze wschodu na zachód, są jednak wciąż istniejące spore różnice w dochodach, wynagrodzeniach i standardach życia. Można by stwierdzić, że Europa nadal jest podzielona - nie żelazną kurtyną, a zarobkową.
Jako Czeszce, nietrudno było mi znaleźć pracę dla ludzi z niskimi kwalifikacjami: na niemieckiej farmie produkującej owoce i warzywa, w irlandzkim hotelu jako sprzątaczka i w opiece społecznej we Francji. Przez kilka tygodni próbowałam znaleźć pracę w Wielkiej Brytanii, ale Brexit utrudnił obywatelom UE bez pozwolenia na pracę dostęp do legalnego zatrudnienia. Prace, których się podjęłam, bardzo się od siebie różniły, ale miały jeden wspólny mianownik: gdyby podjęli się ich miejscowi, mieliby problem ze związaniem końca z końcem, a wymagania pracodawców względem ich czasu, przeszkodziłoby im w prowadzeniu jakiegokolwiek życia osobistego. Gotowość do pracy w długich godzinach, za stosunkowo niewielką ilość pieniędzy, zdaje się być fundamentem całych sektorów polegających na tanich etatach migrantów z różnych krajów.
Teoretycznie nie można pracować w niemieckim sektorze agrokultury dłużej niż osiem godzin na dzień i pięć dni w tygodniu. Niemiecki kodeks pracy zezwala jednak pracownikom sezonowym na pracę przez ponad 10 godzin dziennie. Niestety, nawet ta elastyczność jest nadużywana, a migrantom każe się pracować dłużej niż przewiduje to prawo. Oczywiście, tego typu nadgodziny nigdy nie są oficjalnie rejestrowane. Nie wyjaśnia to jednak psychologicznego podejścia pracownika, który ma takie sama prawa, co którykolwiek inny pracownik z paszportem Unii Europejskiej, a jednak pozostaje w pracy, która go wykorzystuje, pozbawia snu i zabiera prawnie nakazany czas wolny.
Po rozmowie ze swoimi współpracownikami, przekonałam się, że trapiącym ich paradoksem - a także korzyścią dla pracodawców w sektorach najbardziej zależnych od pracy migrantów - jest fakt, że ostatnią rzeczą, której chciałyby osoby takie jak oni, które opuściły swój kraj i rodziny, po pracę za granicą, to krótszy dzień pracy. Jeśli otrzymują płacę godzinową, to większość czasu za granicą chcą spędzić na pracy. Chcą zadośćuczynić za opuszczenie swoich dzieci lub rodziców przez zarobienie jak największej ilości pieniędzy i ograniczenie przy tym czasu spędzanego na autodestrukcyjnym myśleniu…a także przez picie alkoholu. Nabijają więc nadgodziny, ale każdy ma jednak granice wytrzymałości, zwłaszcza w tak nieludzkich warunkach. Przekonałam się, jak wygląda wpływ pracy fizycznej przez 14 godzin na dzień i sześć lub siedem dni w tygodniu na ciało. Ilość godzin poświęcanych tam na pracę pozostawia zbyt mało czasu na sen.
Pracodawcy płacący stawkę minimalną lub nawet mniej, często mają problem z utrzymaniem pracowników, ale na miejsce każdego opuszczającego stanowisko migranta czekają tłumy innych, dopóty i oni przekroczą granice wytrzymałości. Jako, że tego typu pracownicy są łatwi do wymiany, pracownicy nie mają wielu powodów, aby poprawić warunki pracy czy chociażby stworzyć przyjazne środowisko. Mimo to, moi pochodzący z Polski współpracownicy wracali do miejsca, które postrzegali jako piekło - na niemiecką farmę, na której pracowali przez siedem dni w tygodniu, często przez ponad 14 godzin dziennie.
Za jeden z najgorszych aspektów migracji pracowników uważam teraz rozłam rodzin. Większość kobiet, o ile nie wszystkie, które poznałam w czasie wykonywania wyczerpujących prac za niewielkie pieniądze, przyjechały bez swoich partnerów czy dzieci. Zwykle proces dezintegracji rodziny zaczynał się wcześniej, gdy ich partner opuścił kraj rodzinny, żeby zarabiać w Niemczech czy innym kraju na Zachodzie. Długie okresy rozłąki często kończyły się opuszczeniem rodziny przez męża. Kobiety w tych przypadkach stawały się samotnymi matkami i nie były w stanie opiekować się swoimi dziećmi, więc powierzały je swojej rodzinie, zwykle matkom lub siostrom, po czym opuszczały kraj w celach zarobkowych. Najpierw rozbija się małżeństwo, a potem dotknięta zostaje reszta rodziny. Wiele z tych kobiet nauczyło się radzić sobie z żalem wynikającym z rozłąki z dziećmi i rodziną poprzez alkohol. Tym sposobem także one same zaczęły się rozbijać. Ciężka praca fizyczna i związany z nią niezdrowy tryb życia, ostatecznie pozostawiają przykre konsekwencje na zdrowiu. Ironią jest to, że tacy pracownicy często wracają do domu na leczenie, jako że ich schorzenia są pokrywane przez publiczne systemy opieki zdrowotnej w Polsce czy Słowacji. Wielu moich współpracowników marzyło o zakupie domu lub mieszkania w swoim rodzimym kraju, o zapewnieniu sobie godnej emerytury i o pomaganiu swoim dzieciom. Niektórzy jednak zostawali za granicą na zawsze, bo praca zniszczyła ich życia osobiste. Kiedy tylko nie pracują, to zanurzają swoje smutki w alkoholu.
Moje pamiętniki i materiał filmowy, który nagrałam za pomocą ukrytej kamery przedstawi innym niektóre z osób, które poznałam: Sabrinę i Ewelinę, matkę i córkę z Polski, które przez 14 godzin dziennie pracują na niemieckiej farmie, aby wesprzeć finansowo swoją rodzinę; ponad 60-letnią Dankę, która uwielbiała pokazywać mi zdjęcia swoich dzieci i wnuków, z których wszystkie mieszkają w Polsce; a także Sárę i Sebastiana, parę pochodzącą ze Słowacji, którzy ukończyli szkołę średnią i dobrze znają język angielski i muszą zmagać się z okropnymi warunkami pracy w irlandzkim hotelu. Zarząd hotelu polegał na agencji dostarczającej jej tanią siłę roboczą ze Wschodniej Europy. Odosobnione położenie hotelu i bardzo długie godziny pracy praktycznie niemalże uniemożliwiały personelowi aktywne szukanie lepszej pracy. Zarówno na farmie, jak i w hotelu zauważyłam, że ta presja była w głównej mierze zinternalizowana. Jeśli robiłam coś zbyt wolno, to byłam rugana nie przez szefa, a przez współpracownika.
Byłam zafascynowana tym, jak wiele osób chciało być dobrymi pracownikami, nawet jeżeli nie mieli z tego żadnych korzyści. Za czasów komunizmu mieliśmy Złote Medale „Sierp i Młot”, przyznawane obywatelom, którzy osiągali wyjątkowe standardy w swojej pracy. Sposób postępowania dzisiejszych migracyjnych pracowników Unii Europejskiej przypomniało mi te czasy.
Dział: Pracownik
Autor:
Saša Uhlová | Tłumaczenie: Karol Rogoziński – praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/