Milionom indyjskich rolników grozi „rewolucja dronów”
Szybkie i wydajne drony rolnicze zastępują pracowników w indyjskich gospodarstwach – pomimo wysokiej ceny.
Zdjęcie: Undark.org
W upalne październikowe popołudnie 39-letni Hardeep Sharma ciągnie na plecach 40-litrowy przenośny silnik benzynowy, aby spryskać środkiem owadobójczym trzyakrowe pole trzciny cukrowej. Nie jest usatysfakcjonowany: to jedyna praca, jaką dostał w ciągu ostatnich dwóch tygodni.
Sharma pochodzi z Bihar, jednego z najbiedniejszych stanów Indii. Jednak odkąd 12 lat temu przeprowadził się do północnego stanu Haryana, zarabia na przyzwoite życie jako migrujący robotnik rolny. Sektor rolniczy Haryany opiera się na setkach tysięcy robotników z Bihari, a w małej wiosce Ghuskani, w której mieszka Sharma, ponad 87 robotników migrujących pracuje na polach, sprząta obór dla bydła i wykonuje prace w fabryce.
W ciągu ostatnich 12 lat Sharma spryskała środkami owadobójczymi praktycznie każdą farmę w wiosce. Ale ostatnio nie mógł znaleźć pracy przy opryskach. Powód? Wielu właścicieli gruntów zwróciło się ku dronom rolniczym. „Odkąd do tej wioski przybyły drony, moje środki do życia prawie się skończyły” – mówi. „W zasadzie siedzę i nic nie robię”.
Istnieje wiele odważnych przewidywań, że drony będą przyszłością rolnictwa. Znacznie szybciej wykonują opryski chemiczne, można je dostosować do szerokiego zakresu prac rolniczych i mogą pomóc w oszczędzaniu wody. Ale przede wszystkim chwalone są za efektywność kosztową. Podczas festiwalu dronów w 2022 r . premier Indii Narendra Modi powiedział, że jego marzeniem jest zobaczyć drona w
Każdym gospodarstwie – oświadczył, że zmieni on zasady gry w branży rolniczej. W Indiach rolnictwo wytwarza około jednej piątej krajowego PKB.
Zaledwie 100 metrów od pola, na którym Sharma opryskiwał, 62-letni Satya Pal Singh, główny właściciel gruntu o powierzchni 35 akrów, uważnie spogląda na pilota, podczas gdy nad jego polem trzciny cukrowej unosi się ogromny dron rolniczy, rozpylający środki owadobójcze. Singh jest jednym z rolników, którzy zatrudniali czterech lub pięciu robotników, takich jak Sharma, do opryskiwania na około tydzień. Ale teraz woli płacić operatorowi drona, który według niego kosztuje dwa razy więcej, ale wykonuje pracę w ciągu jednego dnia. „Pilot robi wszystko. Wszystko, co musimy zrobić, to podać mu środek owadobójczy” – mówi Singh.
Około 50 metrów od farmy Singha 37-letni Ajay Kumar twierdzi, że prawie zrezygnował z rolnictwa na swoich 20 akrach ziemi, ale wprowadzenie dronów pomogło odwrócić sytuację. Podczas gdy kiedyś opryskiwanie akra ziemi zajmowało robotnikowi siedem do ośmiu godzin, dron może pokryć ten sam teren w osiem do dziewięciu minut – mówi Kumar. Wcześniej, gdy na jego polu szerzyły się choroby, Kumar nie mógł szybko zatrudnić robotników. Jeśli je znalazł, zanim skończyli opryskiwać środkami owadobójczymi, choroba rozprzestrzeniła się już na jego uprawy.
W zależności od rodzaju czujnika, w jaki są uzbrojeni, drony mogą zrobić o wiele więcej niż tylko rozpylanie środków chemicznych. Niektórzy mogą analizować teren pod kątem chwastów, sprawdzać poziom wilgoci, oceniać oznaki inwazji szkodników, sugerować planowanie pola, określać stan upraw, a nawet tworzyć mapę składników odżywczych rosnących zbiorów.
Jednak zakup drona to nie lada wyzwanie, nawet dla rolników o dobrej kondycji finansowej, a wynajmowanie go również wiąże się z ryzykiem. Dron zasilany baterią kosztuje równowartość 8 000 dolarów, podczas gdy dron napędzany benzyną kosztuje około 15 000 dolarów – należy również wziąć pod uwagę opłaty za ubezpieczenie i szkody.
Częściowo ze względu na te koszty drony nadal stanowią część rodzącego się przemysłu w kraju, a ich wykorzystanie jest stosunkowo powolne. W listopadzie w kraju zarejestrowanych było około 13 000 dronów, choć nie wszystkie są wykorzystywane w rolnictwie. Dla porównania, najnowszy spis powszechny z 2011 roku oszacował, że w kraju pracowało prawie 263 miliony pracowników rolnych.
Branża ta pozostaje w większości nieuregulowana. „Podobnie jak na rynku elektroniki użytkowej, w segmencie dronów rolniczych będzie zacięta konkurencja. Ale mówimy o rolnictwie, kręgosłupie indyjskiej gospodarki” – powiedział Vasant Bhat, założyciel i dyrektor generalny firmy Trithi Robotics zajmującej się dronami rolniczymi. „Jeśli nie zachowamy należytej staranności i nie uregulujemy systemu… rewolucja dronów może wyrządzić sektorowi rolnemu więcej szkody niż pożytku”.
W miarę jak to przejście sprawdza się w indyjskich gospodarstwach rolnych, potencjalne konsekwencje dla pracowników rolnych są poważne. Indie mają jeden z najwyższych na świecie wskaźników samobójstw rolników i robotników rolnych , na co wpływają takie kwestie , jak zadłużenie, niskie perspektywy wzrostu finansowego , częste nieurodzaje spowodowane nieregularnymi zmianami klimatycznymi oraz coraz bardziej sprywatyzowany rynek z niewielkimi zabezpieczeniami.
Ganesh Ram (41 l.) powiedział, że zapłacił około 120 dolarów za przenośny opryskiwacz z silnikiem benzynowym, podobny do tego, który ma Sharma, co stanowi równowartość około 60-dniowej pensji. Zwykł opryskiwać przez dwa miesiące dwa razy w roku, raz pod uprawę pszenicy, a raz pod uprawę ryżu. Ram powiedział, że przed pojawieniem się dronów zarabiał od 144 do 180 dolarów za sezon oprysków. Teraz zarabia mniej niż 48 dolarów – zarówno dlatego, że trudniej jest znaleźć pracę, jak i dlatego, że właściciele gruntów wykorzystują groźbę przejścia na drony, aby zaoferować jeszcze niższe płace.
Skończyły się opcje i Ram szuka teraz alternatywnego zatrudnienia, aby wesprzeć swoją sześcioosobową rodzinę. Nie jest sam. Ocena przeprowadzona przez indyjskie Krajowe Biuro Badań Próbnych wykazała, że blisko 40 procent indyjskich właścicieli gospodarstw rolnych nie jest zainteresowanych wykonywaniem swojego zawodu w dłuższej perspektywie. Robotnicy rolni są w bardziej niepewnej sytuacji – zwłaszcza kobiety, które zarabiają średnio o 25 procent mniej niż ich koledzy. Według raportu rządowego Ministerstwa Rolnictwa i Opieki Społecznej za lata 2020–2021 kobiety stanowią ponad 40 procent pracowników rolnych .
Ramauti Devi, 62-letnia matka pięciorga dzieci, odziedziczyła po zmarłym mężu niewielki obszar ziemi, ale ledwo wystarcza, aby wyżywić rodzinę i rozpocząć nowy cykl upraw. Dług wciąż wkrada się, więc dwóch jej synów pracuje jako sezonowi robotnicy rolni na podstawie umowy.
„Ostatnio widziałam latające maszyny rozpylające chemikalia” – mówi. „Co zrobią moi synowie, jeśli [ich szef] kupi te maszyny do uprawy swoich roślin?” Devi zastanawia się, czy osoba obsługująca drony zarabia dużo pieniędzy i czy któryś z jej synów ma szansę nauczyć się latać tym statkiem.
Dostawcy usług dronów twierdzą, że zamierzają szkolić pracowników w zakresie pilotowania dronów, zwłaszcza tych, którzy stracili pracę w wyniku przejścia. Ale rozwiązanie nie jest tak proste, jak się wydaje. Robotnicy rolni znajdują się na najniższych szczeblach drabiny alfabetyzacji, a obsługa dronów wymaga odpowiedniego przeszkolenia i zatwierdzenia licencji przez Dyrekcję Generalną Lotnictwa Cywilnego – organ rządowy, którego zadaniem jest regulacja lotnictwa cywilnego w Indiach. Jednak nawet DGCA wymaga opłaty aplikacyjnej w wysokości około 12 dolarów, oprócz obowiązkowych szkoleń i egzaminów w szkołach dronów zatwierdzonych przez DGCA. Szkolenie może trwać do trzech miesięcy i kosztować od 360 do 1200 dolarów.
Na razie więc pracownicy tacy jak Sharma nie mają zbyt wielu opcji. Sharma odwiedza każdego właściciela farmy w wiosce i prosi o opryski. „Jeśli tego nie dostanę” – mówi – „moje dzieci i żona będą w domu głodować”.
Dział: Inne zagadnienia
Autor:
Arbab All i Nadeem Sarwar | Tłumaczenie: Kacper Sobierajski
Źródło:
https://undark.org/2024/01/30/india-drone-revolution/