Rynek nieruchomości jest na "dnie", twierdzi dyrektor generalny Redfin, wskutek wysokich stóp procentowych i cen, które zbierają swoje żniwo.

Glenn Kelman Redfin

Rynek nieruchomości niemal całkowicie zahamował, gdyż właściciele trzymają się swoich posiadłości w obliczu stóp procentowych kredytów hipotecznych sięgających 7% oraz gwałtownego wzrostu cen. 

Glenn Kelman, dyrektor generalny Redfin, oświadczył, że rynek osiągnął "dno".

„Obecna wielkość sprzedaży nie mogła być niższa”, powiedział dla „MarketWatch” w środę. "Obecnie przeprowadzają się tylko ci, którzy absolutnie muszą to zrobić."

Przystępność cen mieszkań pogorszyła się w ciągu ostatniego roku. Zgodnie z danymi Freddie Mac (instytucji oferującej kredyty hipoteczne), średnia stopa kredytu hipotecznego na 30 lat wzrosła do 6,96% w ubiegłym tygodniu.

To poskutkowało podniesieniem kosztów pożyczek dla kupujących i jednocześnie zniechęciło sprzedawców do umieszczania swoich nieruchomości na rynku, ponieważ obawiają się utraty korzystniejszych kredytów hipotecznych. 

"Jednym z problemów jest to, że nie było poprawy dostępności cenowej, a teraz nabywcom nieruchomości bardzo przydałby się łut szczęścia”, stwierdził Kelman. 

Brak równowagi między podażą a popytem spowodował znaczny wzrost cen. Według danych udostępnionych przez Redfin, udział nieruchomości o wartości 1 miliona dolarów lub więcej zbliża się do rekordowego poziomu, a mediana cen nieruchomości jest teraz o około 44% wyższa niż przed pandemią.

Według Kelmana, który udzielił wywiadu dla „MarketWatch”, wzrost cen nieruchomości wpłynął na ograniczenie mobilności młodych ludzi w Stanach Zjednoczonych.  

"Zarówno mieszkania, jak i domy są drogie, dlatego myślę, że tworzenie gospodarstw domowych będzie nikłe" - powiedział.