2024-09-16 20:16:49 JPM redakcja1 K

Yuan nową walutą rezerwową? „Dedolaryzacja już się rozpoczęła”

Udział dolara w globalnych rezerwach walutowych gwałtownie spadł w ostatnich latach. W szczególności kraje BRICS coraz bardziej koncentrują się na alternatywach. W wywiadzie ekspert finansowy Stephen Jen wyjaśnia, jak naprawdę źle wygląda sytuacja dolara.

© RIA Novosti / Wygenerowane przez sztuczną inteligencję 

Jeśli jest jedna rzecz, na której się zna, to są to waluty. Stephen Jen najpierw przez cztery lata pracował jako ekonomista w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Następnie, w latach 1996-2009, był szefem działu badań walutowych w amerykańskim banku inwestycyjnym Morgan Stanley. 

W międzyczasie jest szefem Eurizon SLJ, spółki inwestycyjnej dużego włoskiego banku Intesa Sanpaolo, gdzie nadal koncentruje się na badaniu świata walut i tego, co z niego wynika dla inwestorów. 

Biegle włada językiem mandaryńskim, ma również głęboki wgląd w światopogląd chińskiego reżimu — a to odgrywa kluczową rolę, zwłaszcza w pojawiających się zmianach w strukturze walutowej. 

“Die Welt”: Pod koniec sierpnia kraje BRICS spotkały się na szczycie w Johannesburgu. W okresie przygotowawczym pojawiło się wiele spekulacji, że mogą one stworzyć własną walutę BRICS jako alternatywę dla dolara. Tak się jednak nie stało. Czy niebezpieczeństwo dedolaryzacji, które często pojawiało się wcześniej, zostało w ten sposób zażegnane?

 
Chiny USA / Zdjęcie:VCG 

Stephen Jen: Nie, wręcz przeciwnie, dedolaryzacja już się rozpoczęła. Jest to widoczne, gdy spojrzymy na globalne rezerwy walutowe. Udział dolara w tych rezerwach walutowych gwałtownie spada, zwłaszcza w 2022 r. Większość obserwatorów tego nie zauważa, ponieważ patrzą na nominalną wartość zasobów dolara w bankach centralnych na podstawie danych publikowanych przez MFW. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę zmiany wartości dolara, obliczymy, że od 2016 r. stracił on ok. 11 pkt proc. udziału w rezerwach walutowych. A od czasu inwazji Rosji na Ukrainę spadek ten znacznie przyspieszył, do tempa dziesięciokrotnie wyższego niż w poprzednich 15 latach. 

Dlaczego tak się stało? 

Decydującym wydarzeniem była decyzja USA o zamrożeniu rezerw dolarowych Moskwy po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wywołało to strach i niepokój w Pekinie, ale także w innych krajach wschodzących. Rozmawialiśmy z przedstawicielami wielu z tych krajów w ciągu ostatnich miesięcy i wszędzie największą obawą było to, że Stany Zjednoczone mogą pewnego dnia zrobić to samo z ich aktywami dolarowymi. Do tego czasu aktywa dolarowe były zawsze uważane za całkowicie bezpieczne, dlatego wiele osób inwestuje w amerykańską walutę, ale to nowe zagrożenie stworzyło teraz ryzyko niewypłacalności. 

Dokąd kraje te przesuwają więc swoje rezerwy walutowe? 

Warto zauważyć, że udział euro w światowych rezerwach walutowych spadał nieprzerwanie przez ok. 14 lat do 2022 r., o ok. 5 pkt proc., ale w ubiegłym roku nadrobił to prawie całkowicie. Tak więc część środków wycofanych z dolara napłynęła do euro, mniejsza część do japońskiego jena, ale także do chińskiego juana. 

Jednak juan nie jest bezpieczniejszy niż dolar. Gdybym miał do wyboru inwestowanie pieniędzy w dolarach lub juanach, to oczywiście wybrałbym dolara. 

Jako Niemiec możesz postrzegać to w ten sposób, ale gdybyś był na przykład członkiem rządu saudyjskiego lub brazylijskiego, twoja odpowiedź byłaby inna. Powinniśmy zdać sobie sprawę, że przedstawiciele tych krajów patrzą na USA i Chiny zupełnie inaczej niż my w krajach G-7. Dla Saudyjczyka, a nawet Hindusa czy Brazylijczyka, ryzyko inwestowania w juana nie wydaje się obecnie większe niż w dolara. W końcu tylko jeden kraj zamroził rezerwy walutowe innych krajów: USA. I to nie Chiny, czego niektórzy się obawiali. 

Czy te kraje naprawdę mogą stać się zagrożeniem dla pozycji waluty światowej potęgi, jaką są USA? 

Kraje te są obecnie prawdziwą potęgą gospodarczą. Od czasu, gdy wymyślono termin BRIC dla Brazylii, Rosji, Indii i Chin, ich potęga gospodarcza uległa zwielokrotnieniu. Biorąc pod uwagę siłę nabywczą, kraje BRIC odpowiadają obecnie za 32 proc. globalnej produkcji gospodarczej, w porównaniu do 30 proc. krajów G-7. Po dodaniu Republiki Południowej Afryki kraje te stały się BRICS i oczekuje się, że siła gospodarcza tych krajów podwoi się ponownie w ciągu najbliższych 10 lat. Nie należy więc lekceważyć ich znaczenia gospodarczego. 

Jednocześnie jednak mają wielką słabość: ich rynki finansowe są nadal słabo rozwinięte, co zmusza je do utrzymywania dużych rezerw walutowych. Słabość ta jest jednak także ich mocną stroną. Ok. 3/4 światowych rezerw znajduje się w rękach rynków wschodzących, a większość z nich w rękach krajów BRICS. Są one więc potężne gospodarczo i posiadają większość rezerw walutowych — oczywiście decyzje tych krajów dotyczące sposobu inwestowania ich rezerw są bardzo istotne w tym kontekście. Powinniśmy zatem bardzo uważnie słuchać, jeśli państwa te nie są zadowolone z obecnego systemu monetarnego. 

Co oznacza dla dolara osłabienie popytu ze strony tych krajów? 

Kiedy kraje te inwestują w dolary, zazwyczaj kupują amerykańskie obligacje skarbowe. Już teraz obserwujemy zjawisko, że ich rentowności są nadal dość wysokie, mimo że stopa inflacji w USA ostatnio znacznie spadła. Prawdopodobnie wynika to również z faktu, że popyt ze strony banków centralnych rynków wschodzących znacznie spadł. Jeśli taka sytuacja się utrzyma, rządom USA będzie coraz trudniej finansować swój dług. Stopy procentowe będą wówczas musiały być stale wyższe, aby przyciągnąć inwestorów. 

Kraje BRICS nie stworzyły własnej waluty na szczycie, ale zdecydowały się w coraz większym stopniu wykorzystywać swoje waluty w handlu między sobą zamiast dolara. Czy stanowi to dodatkowe zagrożenie dla amerykańskiej waluty? 

Musimy rozróżnić dwie rzeczy: rolę dolara jako waluty rezerwowej — tutaj stopniowa utrata znaczenia już trwa, o czym już mówiliśmy. Jednak jednocześnie dolar jest walutą handlu międzynarodowego i tutaj nie stracił ani joty na znaczeniu w ciągu ostatniego ćwierćwiecza. Jest ku temu prosty powód: tylko 2 proc. handlu dolarami na rynkach finansowych dotyczy rzeczywistych transakcji handlowych, 98 proc. obrotów przypada na inwestorów finansowych. Więc nawet gdyby kraje BRICS całkowicie zaprzestały handlu w dolarach, wpłynęłoby to tylko na 2 proc. handlu dolarami na rynkach finansowych. 

Z drugiej strony jest bardzo mało prawdopodobne, aby inwestorzy finansowi w coraz większym stopniu polegali na innych walutach. Przewaga dolara jako waluty „międzynarodowej” jest tutaj po prostu wyjątkowa — od otwartych rynków, przez swobodny przepływ kapitału, po język angielski. Międzynarodowe wykorzystanie dolara do celów transakcyjnych można porównać do międzynarodowego wykorzystania języka angielskiego: Wszyscy go używają, ponieważ wszyscy inni go używają. Efekty „sieciowe” są tak silne, że zalety ustalonego systemu wydają się nie do pokonania w krótkim okresie. Jeśli jednak Stany Zjednoczone będą kontynuować swoją błędną politykę gospodarczą, to w dłuższej perspektywie może się to również zmienić. 

Co jest tutaj celem? 

Zaczęło się od wieloletnich zakupów obligacji przez Fed i trwa nadal z gigantycznymi deficytami budżetowymi. Gospodarka Stanów Zjednoczonych obecnie kwitnie, nominalna stopa wzrostu jest obecnie wyższa niż w Chinach, a mimo to deficyt budżetowy wynosi prawie 7 proc. produkcji gospodarczej. Jeśli ten trend się utrzyma, może to ostatecznie doprowadzić do utraty zaufania inwestorów do dolara. Jeśli wtedy Chiny przedstawią się jako alternatywa, może to mieć nieprzewidziane konsekwencje. Ważne jest, aby wiedzieć, że chińska polityka finansowa i monetarna bardzo różni się od amerykańskiej. Chiński minister finansów działa bardziej jak niemiecki minister finansów. A chiński bank centralny jest również bardziej porównywalny do Bundesbanku pod względem swojego habitusu — jest bardzo konserwatywny w polityce pieniężnej i troszczy się o stabilność i siłę waluty. 

Należy jednak zauważyć, że istnieje zdecydowana różnica między Bundesbankiem a chińskim bankiem centralnym. Bundesbank zawsze był niezależny i bardzo często działał wbrew woli rządu i niejednokrotnie się z nim ścierał. 

Oczywiście. W Chinach nic nie jest niezależne. Tam wszystko i wszyscy są pod dowództwem partii. Chcę jednak powiedzieć, że Stany Zjednoczone musiałyby pilnie zmienić swoją politykę, jeśli nie chcą ryzykować utraty znaczenia dolara w handlu w dłuższej perspektywie. Powinny wziąć przykład ze strefy euro. 

Ze strefy euro? 

Tak, ma różne mechanizmy zapobiegające nadmiernemu zadłużeniu państw. Mogą one nie zawsze działać i dopiero okaże się, w jaki sposób zostaną one zmienione w przyszłości, ale przynajmniej coś takiego istnieje. Z kolei w Stanach Zjednoczonych nieograniczona kreacja długu nie jest nawet postrzegana jako problem. Ani przez Demokratów, ani przez Republikanów. Dla porównania ostatni raz amerykański deficyt federalny był poniżej limitu z Maastricht wynoszącego 3 proc. w 2007 r. — ponad 15 lat temu. 

Może to stać się problemem, zwłaszcza w przypadku wystąpienia szoku, na przykład w postaci nowego kryzysu finansowego. Czy nie jest zaskakujące, że szybkie i gwałtowne podwyżki stóp procentowych w ostatnich miesiącach jak dotąd nie wyrządziły większych szkód w systemie finansowym? Doszło do bankructwa Silicon Valley Bank, ale w międzyczasie sytuacja znów się uspokoiła. 

To rzeczywiście jedna z największych tajemnic. Gdybyś zapytał mnie 1,5 roku temu, jakie będą konsekwencje tak szybkiego i tak wysokiego wzrostu stóp procentowych po 14 latach skupu obligacji, nakreśliłbym niezwykle ponury obraz pełen załamań finansowych i prawdopodobnie wszyscy inni ekonomiści zrobiliby to samo. 

Zamiast tego Stany Zjednoczone jak dotąd nawet nie wpadły w recesję, a rynki akcji kwitną. To chyba zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Przeprowadzono również zbyt mało badań nad tym, dlaczego tak się dzieje. Być może dzieje się tak dlatego, że amerykański konsument ma wiele do nadrobienia po pandemii koronawirusa, a jednocześnie jak dotąd nie ucierpiał zbytnio z powodu podwyżek stóp procentowych. Wynika to z faktu, że finansowanie nieruchomości jest ustalane na bardzo długi okres, zwykle na 30 lat. Dotyczy to więc tylko tych, którzy kupują teraz nowe mieszkania, ale reszta nie jest dotknięta. I być może negatywne skutki nastąpią dopiero z dużym opóźnieniem. 

W tej chwili na to nie wygląda i panuje duży optymizm, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Czy jest to uzasadnione? 

My również, podobnie jak większość w tej chwili, zakładamy, że amerykańska gospodarka poradzi sobie z “miękkim lądowaniem”, tj., że nie wpadnie w recesję jak z klifu, ale stopniowo się ochłodzi. Jednocześnie jednak inflacja spadnie. Krótko mówiąc, widzimy miękkie lądowanie amerykańskiej gospodarki, ale twarde lądowanie inflacji. Rezultatem będzie nowy scenariusz Goldilocks, idealny świat gospodarczy, w którym wzrost nie jest ani zbyt silny, ani zbyt słaby, a inflacja jest pod kontrolą w tym samym czasie. To, co nastąpi w dłuższej perspektywie, za kilka lat, to już inna sprawa.

Dział: Świat

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE