2023-09-07 19:36:17 JPM redakcja1 K

Czy dominacja Ameryki dobiega końca?

Jako hegemon Stany Zjednoczone Ameryki są dziś przytłoczone. Ale świat wielobiegunowy niekoniecznie jest światem lepszym.

Era Pax Americana ma już swój szczyt. Zdjęcie: Reuters

W Johannesburgu w sierpniu spotkali się przedstawiciele ważnych krajów wschodzących. Chińska Republika Ludowa, Indie, Brazylia, Rosja i Republika Południowej Afryki różnią się od siebie w wielu kwestiach, ale tak zwane kraje BRICS czują się zjednoczone w swoim pragnieniu odepchnięcia wpływów Zachodu, a zwłaszcza Stanów Zjednoczonych Ameryki. Jest mało prawdopodobne, aby uczestnicy spotkania w Johannesburgu zgodzili się co do zarysów alternatywnego porządku świata. Gdyby jednak udało się przezwyciężyć dominację Stanów Zjednoczonych, świat byłby inny. 

Globalizację po II wojnie światowej napędzały Stany Zjednoczone. Interpretację oferuje teoria stabilności hegemonicznej. Zgodnie z tą teorią hegemon stabilizuje porządek globalny kształtowany przez liberalną demokrację. Inne kraje mogą uczestniczyć w ramach wolnego handlu. Tak więc pierwsza globalizacja w XIX wieku skorzystała na „Pax Britannica” w czasach Imperium Brytyjskiego. Drugiej globalizacji od 1945 roku towarzyszyły Stanom Zjednoczonym jako wiodące mocarstwo, które skorzystało z „Pax Americana”. 

Kiedy w tym czasie osłabła potęga Imperium Brytyjskiego, rywalizacja między wielkimi mocarstwami wybuchła w czasie I wojny światowej, po którym nastąpił chaos okresu międzywojennego. Czy Stanom Zjednoczonym w naszych czasach grozi utrata władzy? Analizę należałoby zacząć od preferencji i potencjału USA. Rzut oka na historię pokazuje, że otwartość na świat nie jest bynajmniej jedną ze stałych amerykańskich racji stanu. Na początku XIX wieku Doktryna Monroe zakładała podział świata: mocarstwa europejskie powinny trzymać się z daleka od Ameryk, podczas gdy Amerykanie nie powinni ingerować w Europę. Pod dominacją Partii Republikańskiej kraj przez dziesięciolecia prowadził politykę celną opartą na życzeniach gospodarki rolnej i prężnie rozwijającego się przemysłu. Ustawa Smoota-Hawleya, uchwalona w 1930 r., podwyższyła cła na 20 000 artykułów. 

Rola USA na Zachodzie była niekwestionowana 

Geografia sprzyjała ukrytej tendencji do izolacjonizmu. Obie wojny światowe toczyły się głównie na rozległym kontynencie euroazjatyckim. Wszystkie inne ważne władze czuły się tu jak w domu. Amerykanie pozostali jednak oddzieleni od kontynentu euroazjatyckiego oceanem na zachodzie i wschodzie. Jeśli chcieli tam interweniować, musieli przeprawić się przez wielkie morze i odwrotnie, było mało prawdopodobne, aby zostali zaatakowani na własnym kontynencie. 

Przywódcy świata zachodniego: zdjęcie rodzinne G7 w Elmau 2022:Zdjęcie: Lucas Bäuml

Pod koniec II wojny światowej Amerykanie postanowili aktywnie zaangażować się w świat. Decyzja ta była projektem elity, na którą wpływ miał okres międzywojenny, wojna światowa i początek rywalizacji ze Związkiem Radzieckim, ale nie była sprawą bliską sercu społeczeństwa. Averell Harriman, ówczesny ambasador w Moskwie, napisał, że Amerykanie „chcieli rozwiązać wszystkie problemy z Moskwą, a potem pójść do kina. Najważniejszym etapem na drodze Ameryki dla świata było porozumienie z 1944 r., w którym przeważały kraje zachodnie, w Bretton Woods w sprawie nowego światowego systemu monetarnego oraz Doktryna Trumana z 1947 r., która łączyła podział świata na dwa bloki ze zobowiązaniem Stanów Zjednoczonych do wspierania wolnego świata. Również w 1947 r. dyplomata George F. Kennan zdefiniował strategię wobec Związku Radzieckiego opartą na powstrzymywaniu, a nie na otwartym konflikcie. Układ ogólny w sprawie taryf celnych i handlu (GATT), również podpisany w 1947 r. przez początkowo 23 kraje, otworzył drogę do globalizacji gospodarczej. Rola Stanów Zjednoczonych jako wiodącej potęgi gospodarczej, politycznej i militarnej w zachodniej części świata była od początku niekwestionowana. 

Szczególnie Chiny na tym skorzystały 

Pax Americana osiągnął swój apogeum około pół wieku później, kiedy państwa byłego Układu Warszawskiego i Chińska Republika Ludowa weszły w światowy gospodarczy podział pracy. Konsensus Waszyngtoński uważany jest za dokument hegemonii. Zawiera zalecenia dotyczące polityki gospodarczej sformułowane przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy, dwie instytucje z siedzibą w Waszyngtonie, na które wywierają wpływ Stany Zjednoczone. Zalecenia miały charakter liberalny i obejmowały m.in. zniesienie ograniczeń handlowych i dotacji, deregulację rynków i cen oraz prywatyzację przedsiębiorstw państwowych. 

Chińska Republika Ludowa odniosła szczególne korzyści na globalizacji i obecnie zabiega o wpływy polityczne, rzucając w ten sposób wyzwanie amerykańskiej hegemonii. Pozycja obu krajów w rankingu największych gospodarek zależy od zastosowanego wskaźnika. Jeśli chodzi o nominalny produkt krajowy brutto, Stany Zjednoczone nadal mają przewagę z kwotą 23 bln dolarów (2021 r.) w porównaniu z 17,8 bln dolarów w Chinach. 

Na poziomie oczu? Prezydent Chin Xi Jinping i prezydent USA Joe Biden

na szycie G-20 Bali w zeszłym roku: Zdjęcie: dpa

Istnieją jednak także rankingi, w których PKB poddawany jest korekcie siły nabywczej i obliczany jest udział poszczególnych krajów w światowym PKB skorygowanym o siłę nabywczą. Tutaj USA z udziałem 15,6 proc. (2022 r.) plasują się dopiero na drugim miejscu za Chinami z udziałem 18,5 proc. Obaj rywale znajdują się w zupełnie innych światach, jeśli chodzi o dochód na mieszkańca. Tutaj Stany Zjednoczone są jednym z najbogatszych krajów z dochodem na mieszkańca wynoszącym 68 309 dolarów (2021), podczas gdy Chiny zajmują miejsca 80–90 w światowych rankingach z dochodem na mieszkańca wynoszącym 11 819 dolarów. Dyskusję na temat wsparcia złotem dla takiej alternatywnej waluty, co w XXI wieku jest absurdem, wskazują na niewielką liczbę wiarygodnych opcji. Odpowiednio dane dostawcy usług płatniczych SWIFT wskazują na historycznie wysoki udział dolara w płatnościach międzynarodowych. Euro nie było w stanie rzucić wyzwania wiodącej roli dolara, a znaczenie juana jest jeszcze mniejsze. Dopóki Chiny nie zderegulują swoich rynków finansowych, renminbi będzie nadal postrzegany jako „waluta pułapki na myszy”. 

Prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva, przedyzent Chin Xi Jinping, prezydent

Republiki Południowej Afryki, Cyril Ramaphosa, premier Indii Narendra Modi i minister 

spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow na szczycie BRICS w Johannesburgu: Zdjęcie: Reuters

Siła gospodarcza, polityczna i militarna w połączeniu ze stabilnością polityczną i ciągłą otwartością rynków kapitałowych sprawiają, że dolar do dziś jest niekwestionowany, zwłaszcza jako dominująca waluta inwestycji kapitałowych. W niepewnych czasach dolar służy jako bezpieczna przystań i nawet w najbardziej groźnych momentach wielkiego kryzysu finansowego w latach 2008 i 2009 zawsze można było handlować amerykańskimi obligacjami rządowymi. 

Amerykanie stworzyli model biznesowy z globalnego statusu swojej waluty: podczas gdy wielu obcokrajowców inwestuje w stosunkowo nisko oprocentowane papiery wartościowe amerykańskiego rządu, wielu amerykańskich inwestorów za granicą woli długoterminowe, bardziej dochodowe inwestycje w firmy i nieruchomości. Tym samym na rachunku finansowym USA dochody z inwestycji zagranicznych przewyższają odsetki i dywidendy wypłacane inwestorom zagranicznym. 

Duch IRA sprzyja globalnemu wyścigowi o subsydia 

W 1987 roku historyk Paul Kennedy opublikował szeroko dyskutowaną książkę The Rise and Fall of the Great Powers. Jego teza głosiła, że ​​upadek wielkich mocarstw w historii poprzedzony był fazą nadmiernej ekspansji, w której zasoby materialne nie wystarczały na pokrycie ambicji politycznych lub militarnych. Od lat napływają oświadczenia ze Stanów Zjednoczonych, które odnoszą się do takiego zagrożenia dla ich własnego kraju. Republikanów i Demokratów łączy idea odpowiedzi na chińskie wyzwanie polityką powstrzymywania, ale Waszyngton nie może i nie chce wziąć odpowiedzialności za cały świat. Donalda Trumpa. Wyraźna niechęć do NATO może nie reprezentować opinii większości w amerykańskim establishmentu, ale poparcie dla stanowiska Joe Bidena w sprawie wojny na Ukrainie również nie jest jednomyślne. 

Jeśli chodzi o politykę gospodarczą, pojawiło się podejście bardziej krytyczne wobec globalizacji. Cła nałożone przez Trumpa na chińskie lodówki mogą wydawać się śmieszne, ale wpisywały się w długą tradycję protekcjonizmu XIX i początku XX wieku. Protekcjonizm Bidena wobec Chin może być motywowany przede wszystkim polityką siły, ale jego „Ustawa o ograniczaniu inflacji” tchnie duchem, który dąży do reindustrializacji przy hojnym wsparciu państwa i zachęca do globalnego wyścigu o subsydia. Niemała część społeczeństwa pragnie powrotu do siebie i do tradycyjnych wartości. 

Czy dominacja Ameryki dobiega końca? 

Chiny u kresu swojego modelu wzrostu zorientowanego na eksport?

Okres Pax Americana przynajmniej osiągnął swój szczyt, ale nie jest pewne, czy po nim nadejdzie era pokojowego porządku wielostronnego. Ponieważ wzrost gospodarczy Chin idzie w parze z ambicjami geopolitycznymi, które wydają się kooperacyjne, ale zawierają wyraźne ambicje polityczne oparte na sile. „Chiny zawsze pozostaną członkiem rodziny krajów rozwijających się” – powiedział kiedyś prezydent Xi Jinping. 

Dzięki dużemu projektowi „Nowego Jedwabnego Szlaku” Chiny chcą nawiązać bliskie stosunki z około 60 krajami za pośrednictwem projektów infrastrukturalnych i szlaków handlowych. PRL udzieliła hojnych pożyczek szeregowi biedniejszych krajów, które na Zachodzie uważane są co najwyżej za mające ograniczoną zdolność kredytową. „Nowy Jedwabny Szlak” ma dotrzeć do około 60 procent światowej populacji, która wytwarza około jednej trzeciej światowej produkcji gospodarczej. Eksport Chin do krajów „Nowego Jedwabnego Szlaku” przewyższa obecnie eksport do krajów uprzemysłowionych. 

Jednakże w naszych czasach niebezpieczeństwo nadmiernego rozciągnięcia władzy dotyczy także Chin. W ostatnich tygodniach nasiliły się opisy tego, jak kraj, borykający się z niekorzystną demografią i nadmiernymi wpływami państwa, wkracza w fazę niskiego tempa wzrostu. „W 2010 roku Chiny osiągnęły granice swojego modelu wzrostu zorientowanego na eksport” – napisał niedawno Bundesbank. „Ważnym powodem była mniejsza przewaga kosztowa kraju. Wzrost płac znacznie wzrósł w obliczu rosnącego wyzysku na wiejskim rynku pracy i zmian demograficznych. W przypadku niektórych produktów Chiny w coraz większym stopniu wykorzystują swój potencjał sprzedażowy na rynkach światowych.” Próby zrekompensowania słabości strukturalnych poprzez ekspansywną politykę monetarną i finansową 

Wielu obserwatorów wyobraża sobie świat wielobiegunowy 

Badania ekonomisty Darona Acemoglu dowodzą także wyższości demokracji nad autokracją z ekonomicznego punktu widzenia. Ameryka nadal wydaje się dynamiczna, podczas gdy Chiny prawdopodobnie mogłyby jedynie uniknąć niebezpieczeństwa uwięzienia w „pułapce średniego dochodu na mieszkańca”, znanej ekonomistom z politycznie niepożądaną liberalizacją i deregulacją. 

W związku z tym ogłaszanie ery chińskiej zamiast Pax Americana wydaje się co najmniej przedwczesne. Wielu obserwatorów wyobraża sobie świat wielobiegunowy. Globalne Południe, wcześniej znane jako kraje BRICS, domaga się, aby go wysłuchano. Jednak każdy, kto w ogóle uważa współistnienie wielkich mocarstw za porządek korzystny, powinien zadać sobie najpóźniej po przestudiowaniu analiz ich rywalizacji, zadać sobie pytanie, czy świat wielobiegunowy będzie automatycznie światem lepszym. 

Być może Zachód i tak nie ma powodu bagatelizować swojej atrakcyjności. „W światowych sondażach na temat wojny na Ukrainie większość świata postrzega Zachód jako arogancki i obłudny. A przecież to na Zachód chce wyemigrować duża część świata” – pisze Janan Ganesh w „Financial Times” o spotkaniu w Johannesburgu. Kontynuuje: „Już samo pochodzenie koncepcji BRICS pokazuje tę sprzeczną postawę wobec Zachodu. Szczyt w Republice Południowej Afryki, całe to myślenie skierowane przeciwko G7 i skąd wzięła się nazwa tego ruchu?” Koncepcję BRICS wymyślił brytyjski ekonomista Jim O'Neill, pracując w amerykańskim banku (Goldman Sachsa) zadziałało. 

Model wzrostu zorientowanego na eksport? 

Okres Pax Americana przynajmniej osiągnął swój szczyt, ale nie jest pewne, czy po nim nadejdzie era pokojowego porządku wielostronnego. Ponieważ wzrost gospodarczy Chin idzie w parze z ambicjami geopolitycznymi, które wydają się kooperacyjne, ale zawierają wyraźne ambicje polityczne oparte na sile. „Chiny zawsze pozostaną członkiem rodziny krajów rozwijających się” – powiedział kiedyś prezydent Xi Jinping. 

Dzięki dużemu projektowi „Nowego Jedwabnego Szlaku” Chiny chcą nawiązać bliskie stosunki z około 60 krajami za pośrednictwem projektów infrastrukturalnych i szlaków handlowych. PRL udzieliła hojnych pożyczek szeregowi biedniejszych krajów, które na Zachodzie uważane są co najwyżej za mające ograniczoną zdolność kredytową. „Nowy Jedwabny Szlak” ma dotrzeć do około 60 procent światowej populacji, która wytwarza około jednej trzeciej światowej produkcji gospodarczej. Eksport Chin do krajów „Nowego Jedwabnego Szlaku” przewyższa obecnie eksport do krajów uprzemysłowionych czasach niebezpieczeństwo nadmiernego rozciągnięcia władzy dotyczy także Chin. W ostatnich tygodniach nasiliły się opisy tego, jak kraj, borykający się z niekorzystną demografią i nadmiernymi wpływami państwa, wkracza w fazę niskiego tempa wzrostu. „W 2010 roku Chiny osiągnęły granice swojego modelu wzrostu zorientowanego na eksport” – napisał niedawno Bundesbank. „Ważnym powodem była mniejsza przewaga kosztowa kraju. Wzrost płac znacznie wzrósł w obliczu rosnącego wyzysku na wiejskim rynku pracy i zmian demograficznych. W przypadku niektórych produktów Chiny w coraz większym stopniu wykorzystują swój potencjał sprzedażowy na rynkach światowych.” Próby zrekompensowania słabości strukturalnych poprzez ekspansywną politykę monetarną i finansową 

Wielu obserwatorów wyobraża sobie świat wielobiegunowy 

Badania ekonomisty Darona Acemoglu dowodzą także wyższości demokracji nad autokracją z ekonomicznego punktu widzenia. Ameryka nadal wydaje się dynamiczna, podczas gdy Chiny prawdopodobnie mogłyby jedynie uniknąć niebezpieczeństwa uwięzienia w „pułapce średniego dochodu na mieszkańca”, znanej ekonomistom z politycznie niepożądaną liberalizacją i deregulacją. 

W związku z tym ogłaszanie ery chińskiej zamiast Pax Americana wydaje się co najmniej przedwczesne. Wielu obserwatorów wyobraża sobie świat wielobiegunowy. Globalne Południe, wcześniej znane jako kraje BRICS, domaga się, aby go wysłuchano. Jednak każdy, kto w ogóle uważa współistnienie wielkich mocarstw za porządek korzystny, powinien zadać sobie najpóźniej po przestudiowaniu analiz ich rywalizacji, zadać sobie pytanie, czy świat wielobiegunowy będzie automatycznie światem lepszym. 

Być może Zachód i tak nie ma powodu bagatelizować swojej atrakcyjności. „W światowych sondażach na temat wojny na Ukrainie większość świata postrzega Zachód jako arogancki i obłudny. A przecież to na Zachód chce wyemigrować duża część świata” – pisze Janan Ganesh w „Financial Times” o spotkaniu w Johannesburgu. Kontynuuje: „Już samo pochodzenie koncepcji BRICS pokazuje tę sprzeczną postawę wobec Zachodu. Szczyt w Republice Południowej Afryki, całe to myślenie skierowane przeciwko G7 i skąd wzięła się nazwa tego ruchu?” Koncepcję BRICS wymyślił brytyjski ekonomista Jim O'Neill, pracując w amerykańskim banku (Goldman Sachsa) zadziałało. 

 

 

Dział: Świat

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE