2024-01-03 14:17:26 JPM redakcja1 K

Dzieci nie są niczyją własnością

W kwietniu (przyp. redakcji) rząd postanowił, że rodzice w Anglii nie powinni być pozbawiani prawa do uderzania swoich dzieci. Fakt, że użyłam tutaj słowa „uderzanie” - w przeciwieństwie do bardziej stonowanego „klapsa” - może dać ci wskazówkę co do mojego własnego zdania na ten temat.

Zdjęcie: Getty Images

Nie uważam, że „rozsądna” kara cielesna jest kiedykolwiek rozsądna. Jak napisała Sonia Sodha w The Observer, istnieją niezbite dowody na to, że fizyczne karanie dzieci jest szkodliwe; wywołuje to cykl wstydu zarówno u sprawcy, jak i ofiary. Ale jakoś to nie przeszkadza rządowi. Przecież chodzi tutaj raczej o politykę tożsamości niż o dobrostan dzieci.

Dziecko jest symbolem tego, jaką osobą jesteś.

W zeszłym roku ówczesny minister edukacji Nadhim Zahawi oznajmił, że „musimy zaufać rodzicom w tej sprawie, a możliwość karcenia dzieci to coś, do czego powinni mieć prawo”. Podkreślił konieczność unikania sytuacji, w której „państwo będzie opiekować się ludźmi w kwestii wychowywania ich dzieci”.

Zastanawiam się, jak daleko sięga ta obawa przed „opiekowaniem się”. W staraniach o przywództwo w Partii Konserwatywnej, Zahawi obiecał chronić dzieci przed „szkodliwymi i nieodpowiednimi bzdurami narzucanymi im przez radykalnych aktywistów”. Domniemuję, że oznacza to, że według jego warunków, rodzicom, którzy zabierają swoje dzieci na Drag Queen Story Hour, nie można ufać, podczas gdy tym, którzy je fizycznie krzywdzą, można.

Nie sugeruję, że są to te same sprawy, ani że nie można sprzeciwiać się jednej bez sprzeciwiania się drugiej. Wydaje mi się jednak, że dziecko nie jest punktem wyjścia dla żadnego z tych wyborów. Chodzi tu raczej o to, gdzie pozycjonujesz się w tzw. wojnach kulturowych. Dla niektórych ludzi dziecko symbolem tego, jaką osobą jesteś i tym samym, co według ciebie oznaczają inni ludzie.

W niedawnym artykule w New York Magazine pisarka Sarah Jones ogłosiła, dość oczywiście, że dzieci nie są własnością. Pewnie, że nie są. Relacja opieki i zależności między dziećmi a rodzicami jest złożona, różna od jakiejkolwiek innej na Ziemi. W akcie troski trudno jest oddzielić przygotowanie dziecka do tworzenia niezależnych relacji w niedoskonałym świecie od próby uczynienia z nich odzwierciedlenia nas samych i naszych wartości (co implikuje ich w nasze kompromisy). To coś, czego feminizm macierzyński bada w pewnych szczegółach, choć nie dowiesz się tego z artykułu Jones.

W drugim przypadku są bohaterowie (lewicowi ludzie jak ona) i złoczyńcy (prawicowi ludzie, którzy pod płaszczykiem obrony „praw rodziców” promują swoją politykę):

... konserwatyści zdradzają przekonanie, że dziecko jest własnością rodziców. Ponieważ rodzice posiadają swoje dzieci, mogą postępować z nimi według własnego uznania. Mogą odmówić im opieki opartej na dowodach medycznych. Mogą zmusić dziecko do pracy. Mogą zadbać, aby dziecko było osłonięte przed niebezpieczeństwami poważnej edukacji. Kiedy dziecko jest głodne, to dlatego, że rodzic nie opiekuje się swoją własnością — a to, co ktoś robi ze swoją własnością, jest jego prawem.

W świecie Jones, ludzie, którzy nie podzielają jej poglądów politycznych — i tylko ci ludzie — traktują prawa rodzicielskie jako „tylko jedną ścieżkę do całkowitego przejęcia władzy i narzucenia nam wszystkim autorytarnej hierarchii”. Oznacza to, że jeśli na przykład masz wątpliwości co do tego, czy blokady dojrzewania powinny być przepisywane niezadowolonym dzieciom, albo martwisz się, że uczą ich definiowania siebie według regresywnych stereotypów płciowych, nie uważasz dzieci za ludzi, ale postrzegasz je jako narzędzia w swoim dążeniu do ideologicznej dominacji.

Pośrodku znajduje się cierpliwa Mama — rzeczywisty rodzic

Dość zabawnie, Jones przyznaje jednemu rodzajowi rodziców wolną rękę pod względem praw: „rodzicom wspierającym osoby transpłciowe”. Robi to, odwracając argument, traktując takich rodziców jako „jedno wyjątkowe odstępstwo od przekonania prawicy o absolutnym panowaniu rodzicielskim”. To jednak pokazuje, w jaki sposób „opiekuńczość” jednej strony jest dla drugiej „czy ktoś wreszcie pomyśli o dzieciach” pogrążaniem się w zdziwieniu. Bez względu na to, czy jesteś Jones, czy Zahawi, zdaje się, że z pewnością wiesz, że druga strona nie dba o dzieci. Mają po prostu swój program do przepchnięcia i chcą zakłócić twój czystszy, bardziej prawy model opieki.

Im bardziej obserwuję, w jaki sposób dzieci są pozycjonowane w tym starciu między skrajną prawicą a lewicą, tym bardziej przypomina mi to dwie karykatury ojcostwa. Po prawej stronie mamy Ojca Wiktoriańskiego: surowego, przemocowego tradycjonalistę, który rządzi strachem i mierzy sukces posłuszeństwem. Po lewej stronie mamy Ojca Lekkoatletę, który pozwala ci robić, co chcesz, nie ma żadnych zasad i mierzy sukces tym, jak popularny jesteś wśród dzieci.

Pośrodku znajduje się cierpliwa Mama — rzeczywisty rodzic, który stara się równoważyć troskę i granice, który pozwala ci ubierać się tak, jak chcesz, ale nie kupi ci obcisłego gorsetu, którego polityka może być uznawana za „rzeczywistą przemoc”, ale nigdy nie ucieknie się do rzeczywistej przemocy, który szanuje, kim jesteś teraz, ale wie, że wciąż musisz się rozwijać. Nikt nie lubi cierpliwej Mamy. Ojców Wiktoriańskich boją się, ale uznają z niechęcią; Ojciec Lekkoatleta jest adorowany. Lata później, gdy dzieci dorosną i przestaną idealizować jedno bądź drugie, Mamy zostaną obarczone winą za ich wady.

Nie chodzi o to, że metaforyczna Mama ma wszystkie odpowiedzi. Wszyscy rodzice popełniają błędy, a wszyscy w jakimś stopniu narzucamy swoje uprzedzenia dzieciom. To, co mnie teraz niepokoi, to sposób, w jaki polaryzacja polityczna wyssała niuans z każdej dyskusji na temat praw dzieci i ograniczeń, jakie należy na nie nałożyć.

Lewica i prawica powinny postępować lepiej niż przydzielanie, które formy szkody zadają (dla ciebie konkursy piękności dzieci, dla mnie pokazy drag queen dla dzieci!), zanim zaczną wzajemnie oskarżać się palcem. Dlaczego obie strony nie mogą się mylić? „Kiedy rodzice wiedzą lepiej?” to nie łatwe pytanie. Odpowiedź rzadko jest tak prosta jak „zawsze, gdy robią coś przeciwnego do tego, co uważają za słuszne ich polityczni przeciwnicy”.

Dział: Świat

Autor:
Victoria Smith | Tłumaczenie: Oliwia Sperczyńska

Źródło:
https://thecritic.co.uk/children-arent-anyones-property/

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE