Greenpeace musi zapłacić operatorowi Dakota Access Pipeline miliony w procesie o zniesławienie
Ława przysięgłych w Północnej Dakocie przyznała odszkodowanie firmie naftowej, która obsługuje rurociąg Dakota Access. Ekolodzy ostrzegają, że sprawa ta może być przykładem próby stłumienia wolności słowa.

Członkowie plemienia Standing Rock Sioux i ich zwolennicy protestują przeciwko budowie rurociągu Dakota Access Pipeline 3 września 2016 r. w pobliżu Cannon Ball w Dakocie Północnej. | Zdjęcie: Robyn Beck/AFP/Getty Images
Greenpeace musi zapłacić firmie naftowej, która obsługuje rurociąg Dakota Access Pipeline, setki milionów dolarów odszkodowania za zniesławienie ich, o czym zdecydowała w środę ława przysięgłych w Północnej Dakocie. Jest to ogromny cios finansowy dla grupy, która według ekologów może osłabić przyszłe działania na rzecz klimatu.
Sprawa koncentrowała się na zaangażowaniu Greenpeace w protesty przeciwko budowie rurociągu Dakota Access Pipeline, który stał się kulturowym punktem zapalnym w Stanach Zjednoczonych, przyciągając tysiące protestujących do Cannon Ball w Północnej Dakocie w 2016 i 2017 roku. Firma Energy Transfer z siedzibą w Dallas, obsługująca rurociąg o długości prawie 1200 mil, który transportuje ropę naftową z pól Bakken w zachodniej Dakocie Północnej do Illinois, oskarżyła Greenpeace o podżeganie do protestów i zachęcanie do przemocy w celu zniszczenia reputacji firmy.
Greenpeace, którego rzecznik potwierdził werdykt, oznajmił, że odegrał niewielką rolę w demonstracjach. Główne grupy zajmujące się ochroną środowiska określiły pozew jako taktykę zastraszania, mającą na celu stłumienie wolności słowa i prób powstrzymania nowych odwiertów ropy i gazu.
Energy Transfer twierdzi, że pozew dotyczy nieprzestrzegania prawa przez Greenpeace, a nie ataku na wolność słowa. Firma nie odpowiedziała od razu na prośbę o komentarz.
Greenpeace powiedział, że pozew stanowi największe zagrożenie w jego historii i że werdykt na korzyść Energy Transfer prawdopodobnie oznaczałby koniec jego 50-letniego oddziału Greenpeace USA w Stanach Zjednoczonych. Rok 2023 był ostatnim rokiem, za który dostępne były dane podatkowe grupy - miała ona około 40 milionów dolarów przychodów i 191 pracowników.
Sprawa przed ławą przysięgłych w Północnej Dakocie opierała się na dziewięciu oświadczeniach Greenpeace, które oskarżały Energy Transfer o stosowanie agresywnych taktyk wobec protestujących i bezczeszczenie miejsc pochówku. Firma twierdzi, że oświadczenia te były nie tylko fałszywe, ale także stanowiły część „rozległej, złośliwej kampanii reklamowej” przeciwko firmie, która zaszkodziła jej relacjom z bankami finansującymi rurociąg.
Prawnicy firmy zajmującej się budową rurociągu twierdzili również, że Greenpeace opłacał profesjonalnych protestujących, organizował szkolenia dla demonstrantów i wysyłał im skrytki, aby mogli przyczepić się do sprzętu budowlanego. Początkowo domagali się 300 milionów dolarów odszkodowania wynikającego z utraconego finansowania, kosztów public relations (budowania i utrzymywania dobrych stosunków pomiędzy podmiotem - firmą, a jego otoczeniem zewnętrznym i wewnętrznym) i pięciomiesięcznego opóźnienia w budowie rurociągu.
Greenpeace zaprzeczył zarzutom firmy, wyjaśniając, że odegrał jedynie niewielką rolę w protestach prowadzonych przez plemię Standing Rock Sioux, które mieszka w pobliżu.
Członkowie plemienia Standing Rock określili rurociąg jako zagrożenie dla świętych ziem i ich zaopatrzenia w wodę. Obawiali się, że jeśli rurociąg wycieknie lub pęknie w pobliżu miejsca, w którym przechodzi pod rzeką Missouri, zanieczyści wodę pitną w rezerwacie. W czasie protestów Energy Transfer zapewniało o bezpieczeństwie rurociągu oraz zwróciło uwagę na wartość jego budowy dla lokalnej gospodarki, która miała przynieść miliony. Do czerwca 2017 roku spółka rozpoczęła tłoczenie ropy naftowej przez rurociąg.
Podobnie jak wiele grup ekologicznych w tamtym czasie, Greenpeace wspierał plemię i protesty przeciwko działaniu rurociągu.
Prawnicy Greenpeace twierdzą, że grupa pomogła kupić zapasy do zimowania obozu protestacyjnego i pokryła koszty podróży grupy rdzennych trenerów, którzy udali się do Standing Rock, aby uczyć zasad pokojowego działania. Greenpeace odrzucił charakterystykę przedstawioną przez Energy Transfer jako „mistrzów manipulacji”, którzy wykorzystywali protesty do promowania własnego programu i dodał, że już nie pierwszy raz organizacja została pozwana o tego typu oświadczenia. Według prawników Greenpeace, niektóre z nich zostały napisane lub powtórzone przez inne grupy wsparcia.
Energy Transfer po raz pierwszy pozwała Greenpeace w Sądzie Federalnym w 2017 roku. Po tym, jak sędzia oddalił sprawę z powodu braku dowodów, firma złożyła pozew o zniesławienie w Sądzie Stanowym w 2019 roku.
Przed rozpoczęciem procesu Greenpeace wielokrotnie prosił o przeniesienie go z hrabstwa Morton w Północnej Dakocie, argumentując, że nie może uzyskać sprawiedliwego przesłuchania przez tamtejszą ławę przysięgłych. W petycji złożonej w Sądzie Najwyższym Północnej Dakoty prawnicy grupy stwierdzili, że protesty przeciwko rurociągowi zakłóciły codzienne życie na obszarach wiejskich tak bardzo, że wielu potencjalnych przysięgłych zostało osobiście dotkniętych. Według tej petycji, reszta osób była albo zatrudniona przez przemysł naftowy, albo przyznała się do wspierania go.
Prośby Greenpeace zostały odrzucone. Ostatecznie dziewięciu przysięgłych i dwóch zastępców rozpatrywało sprawę w małym sądzie w mieście Mandan, które znajduje się po drugiej stronie rzeki Missouri od stolicy stanu, Bismarck.
Przez cały czas trwania procesu zewnętrzna grupa obserwatorów procesu złożona z prawników i działaczy na rzecz ochrony środowiska krytykowała postępowanie jako stronnicze wobec Greenpeace.
Scott Wilson Badenoch Jr, prawnik w Environmental Law Institute (organizacji non-profit, która złożyła pozwy przeciwko firmom energetycznym i paliwom kopalnym), przyjechał do Mandan, aby obserwować postępowanie. Powiedział on, że podczas voir dire (wstępne przesłuchanie), kiedy prawnicy bezpośrednio przesłuchują potencjalnych przysięgłych, siedmiu z 11 wybranych przysięgłych albo pracowało w przemyśle paliw kopalnych, albo miało członków rodziny, którzy to robili.
Obrońcy środowiska i wolności słowa w Stanach Zjednoczonych i na świecie zwrócili szczególną uwagę na tę sprawę. Działacze na rzecz ochrony środowiska twierdzą, że są coraz częściej celem tak zwanych strategicznych pozwów przeciwko partycypacji publicznej (SLAPP). Krytycy tych spraw tradycyjnie określają je jako bezzasadne pozwy o zniesławienie wnoszone przez duże firmy w celu uciszenia krytyków i zmuszenia ich do wieloletnich, kosztownych procesów sądowych. Ponad 30 stanów ma przepisy, które zniechęcają do takich pozwów; Dakota Północna nie jest jednym z nich.
Dział: Świat
Autor:
Anna Philips | Tłumaczenie: Olga Mrugasiewicz — praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/