2024-01-05 11:34:48 JPM redakcja1 K

„Król Karol powinien pójść za przykładem Danii i powiedzieć nam, kiedy abdykuje”

Królowa Małgorzata jest najnowszym europejskim monarchą, który ustępuje miejsca nowej krwi. To zawstydza nasz archaiczny system. Abdykacja duńskiej królowej Małgorzaty na rzecz jej syna Frederika jest oznaką rozsądnej monarchii konstytucyjnej.

Zdjęcie: RT/Francis Dias/Newspix International

82-letnia królowa czuła, że „czas ucieka, a choroby narastają". Najlepiej było przekazać władzę teraz. W ten sposób Małgorzata podąża za decyzjami monarchów w Holandii, Belgii i Hiszpanii w ciągu ostatniej dekady. Obecnie naciska się na 77-letniego Carla Gustafa ze Szwecji.

Dziedziczność jest niemożliwą do obrony podstawą do sprawowania wysokiego urzędu. Przetrwała tylko w najgorszych dyktaturach i najbardziej liberalnych demokracjach. Oczywiście w demokracjach jest bezsilny, ucieleśniając w jednej osobie jedynie ceremonialne funkcje monarchicznej głowy państwa. Jego mistyka przetrwała po prostu dzięki popularności.

W czasie platynowego jubileuszu Elżbiety II w 2022 roku cicho mówiło się o jej abdykacji na rzecz Karola. Naród stanął w obliczu powtórki długiej niezdolności do pracy starszej królowej Wiktorii. Takie rozmowy zostały zagłuszone przez czystą sympatię do królowej. Nieugięcie wykonywała swoje obowiązki do końca - nawet mianując Liz Truss na stanowisko - i rozwiązała tę kwestię, umierając wkrótce potem.

Dla radykałów geriatryczna europejska monarchia pochowana w czymś, co przypomina pałacowe domy opieki, może być mile widziana. Zmniejsza to ryzyko wypadków i skandali, takich jak te, które dotknęły Hiszpanię pod rządami Juana Carlosa, lub wtrącania się w demokratyczną politykę. Sprawia jednak, że instytucja ta staje się podatna na nieudolność i niepopularność. Jak pokazują amerykańska i francuska prezydentura, kierowanie państwem wymaga zdolności do zjednoczenia i reprezentowania całego narodu. Nawet bez obciążeń rządowych może to być trudne, o czym przekonała się królowa Elżbieta po śmierci Diany. Szwedzki parlament systematycznie pozbawia swojego króla, Carla Gustafa, wszystkich ról poza tymi najbardziej ceremonialnymi.

Abdykacja jest oczywistą odpowiedzią. Oznacza ona, że głowa państwa nie jest figurką z wosku, ale musi być ciężko pracującym mistrzem ceremonii. Starzenie się nigdy nie powinno być przeszkodą w pracy, ale wiek nie negocjuje. Brytyjski król Karol, po długim stażu, okazał się aktywną i popularną postacią podczas swojej kadencji. Nie wykazał żadnych oznak starzenia się, może poza jego kulejącym przesłaniem bożonarodzeniowym. Z pewnością ma prawo do długiego panowania po tak długim oczekiwaniu.

Ale nie do śmierci. Karol ma następcę, Williama, dobrze wyszkolonego i najwyraźniej nadającego się do tej pracy. Abdykacja Beatrix z Holandii na rzecz Willema-Alexandra w 2013 roku była idealnym precedensem. Wywołało to falę wdzięczności za jej panowanie, powitanie jej syna i w rezultacie silniejszą monarchię. Ekstrawagancki dyrygent André Rieu sprawił, że Holendrzy tysiącami radośnie tańczyli na ulicach. Nie było w tym nic z uciążliwości, która nieuchronnie wiąże się z brytyjską sukcesją przez śmierć.

Abdykacja wskazuje również, że naród jest w stanie utrzymać swoje instytucje na odpowiednim poziomie. Odchudzając rodzinę królewską, Karol mądrze zasygnalizował chęć zakończenia tak szkodliwych książęcych sag, jak te o Andrzeju i Harrym. Ale z pewnością musi pójść dalej, aktualizując urząd, który pewnego dnia powinien przekazać swojemu synowi.

Potrzebujemy nowoczesnej jasności, nie tylko dlatego, że lista archaizmów jest nieskończona. Anglikańska koronacja była przedpotopowa w kraju, który obecnie jest w dużej mierze pozbawiony wiary. Nie wspomniano nawet, że monarcha służy w demokracji. Królewska posiadłość w Londynie jest ogromnie przesadzona. Ogrody Pałacu Buckingham powinny być parkiem publicznym. W porównaniu z innymi „rowerowymi monarchiami", brytyjska jest na skalę nieproporcjonalną, zakładnikiem przyszłego nieszczęścia i niepopularności. Jest to rozmowa, którą kolejny brytyjski rząd powinien odbyć z królem.

Obecna brytyjska społeczność polityczna wydaje się równie niezdolna do przeprowadzenia reformy konstytucyjnej. Jedna z dwóch izb parlamentu wciąż rezerwuje 91 miejsc dla członków zasiadających w niej na mocy prawa dziedziczenia, a 26 miejsc dla biskupów tego, co jest obecnie kościołem mniejszościowym. Aby było sprawiedliwie, powinno być przynajmniej 26 mułłów. Nie jesteśmy już rządzeni przez monarchów. To, że arystokracja nadal cieszy się tymi dziedzicznymi miejscami, nie mieści się w głowie. Wielka Brytania jest jednym z niewielu krajów na Ziemi, w których władza ustawodawcza, jakkolwiek skromna, jest nadal przyznawana na podstawie pochodzenia lub religii.

Równie nie do obrony jest to, że wszyscy członkowie izby wyższej inni niż biskupi powinni być uważani za zdolnych do sprawowania takiej władzy aż do śmierci. Wydawało się to nieszkodliwe, gdy zostało wprowadzone w 1958 roku dla bardzo potrzebnych "pracujących rówieśników". Od tego czasu nadużywanie partnerstwa przez kolejnych premierów - na długo przed krytykowanymi nominacjami Borisa Johnsona i Liz Truss - wyraźnie wymaga drastycznych zmian. Obecna korupcja związana z partnerstwem, honorami, nominacjami publicznymi i kontraktami rządowymi sprawia, że Wielka Brytania staje się pośmiewiskiem, gdy oskarża zagraniczne reżimy o podobną korupcję. Sama nie ma jednak najmniejszych oznak reform.

Być może nie są to najbardziej palące kwestie, przed którymi stoi dziś brytyjski rząd. Łatwo jest wzruszyć ramionami i powiedzieć, że gdybyśmy tworzyli nową konstytucję, nie zaczęlibyśmy od tego miejsca. Ale nawet nie zaczynamy. W powietrzu nie unosi się żaden szept reformy. Pozostaje nam tylko powiedzieć: dziękuję, Danio.

Dział: Europa

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE