Mężczyzna uwięziony przez lawinę powiedział, że czuł się jak w "wannie wypełnionej betonem"
• W środę na ośrodek narciarski w Kalifornii zeszła lawina, zginął jeden mężczyzna. • Jason Parker, lat 52, zdołał przeżyć, mimo że został "pogrzebany" w śniegu, powiedział NBC News. • Powiedział, że przetrwał dzięki swojemu treningowi i szczęściu.
Drużyny ratunkowe pracują na miejscu ośrodka narciarskiego Palisades Tahoe, które doświadczyło lawiny 10 stycznia 2024 r. w pobliżu jeziora Tahoe w Kalifornii. Mark Sponsler/AP Photo
Mężczyzna, który przeżył śmiertelną lawinę w Tahoe w Kalifornii, opisał swoje przeżycia, mówiąc, że było to, jak zostanie "pogrzebanym" w śniegu.
Jak donosi NBC News, 52-letni mieszkaniec Reno, Jason Parker, został porwany przez lawinę podczas wizyty ze swoją narzeczoną w Palisades Tahoe - kurorcie słynącym ze swoich stromych stoków.
Para zaczęła od udanego zjazdu z KT-22, trasy na poziomie eksperckim w ośrodku. Podczas drugiego zjazdu wybrali jednak inną trasę. Gdy Parker wyprzedził swoją narzeczoną, nagle śnieg uderzył prawie bez ostrzeżenia.
Parker, doświadczony narciarz, powiedział, że poczuł, jak "lawina przeszła obok mnie", ale nie martwił się w tamtym momencie.
Według biura szeryfa hrabstwa Placer, lawina uderzyła około godziny 9:30 w środę w Palisades Tahoe, rozprzestrzeniając śnieg o głębokości 3 metrów na obszarze o długości prawie 140 metrów.
Później tego samego dnia szeryfowie ogłosili śmierć 66-letniego mieszkańca Point Reyes, Kennetha Kidda.
Ludzie na rakietach śnieżnych obok wyciągu narciarskiego w Palisades Tahoe 10 stycznia 2024 r. w Tahoe w Kalifornii Andy Barron/AP Photo
W rozmowie z NBC Parker opisał, jak udało mu się ujść z życiem.
Pęd śniegu "zwalił mnie z nóg i wywrócił na plecy", powiedział.
Na początku czuł się, jakby był wciągany pod wolno płynącą rzekę. Wykorzystał swój trening i próbował utrzymać się na powierzchni - ale wtedy śnieg dotarł do głębokiego wąwozu, powiedział NBC News.
"Wtedy lawina przyspieszyła" - powiedział. Gdy był ciągnięty z dużą prędkością w dół góry głową w dół, krzyczał do innych, aby "mnie obserwowali", aby można go było znaleźć, gdy się zatrzyma.
"Wtedy po prostu mnie zasypało i nie mogłem już nic zrobić" - powiedział. "Czułem się jakbym był pogrzebany żywcem".
Po zatrzymaniu się, zakopany twarzą w śniegu, Parker wypchnął piętnastocentymetrowy otwór wentylacyjny przed swoją twarzą, aby dać sobie trochę przestrzeni do oddychania - ale wiedział, że miał niewiele czasu, donosi źródło.
Uwięziony i całkowicie unieruchomiony pod ponad metrową warstwą śniegu, powiedział NBC, że to było jak bycie w "wannie wypełnionej betonem".
Parker powiedział, że zaczął czuć się senny i zaczął wierzyć, że "to jest sposób, w jaki pożegnam się z tym światem".
Po około ośmiu minutach poczuł, jak sonda uderza go w plecy, powiedział NBC News. "I pomyślałem sobie, o mój Boże, znaleźli mnie".
"Kiedy ta sonda mnie uderzyła, wiedziałem, że nic mi nie będzie" - powiedział. "To było niesamowite uczucie. Nigdy tego nie zapomnę".
Parkerowi udało się ujść z życiem z jedynie niewielkimi obrażeniami kolana.
Ponad 100 osób z lokalnych agencji, a także grup wolontariuszy ratowniczych, wzięło udział w akcji ratunkowej, napisał Palisades Tahoe w poście na Instagramie.
W poście złożono również kondolencje rodzinie Kidda, mówiąc, że był to "niezwykle trudny" dzień dla ich społeczności.
Dział: Świat
Autor:
Mia Jankowicz | Tłumaczenie: Małgorzata Cieśla