2024-05-04 15:04:22 JPM redakcja1 K

Nowa zimna wojna? Trzecia wojna światowa? Jak się odnaleźć w tej erze niepewności?

W historii, jak w romansie, ważne są początki – więc to, co zrobimy teraz będzie miało znaczenie w kreowaniu przyszłości.

Nasze czasy uwydatniają ważne przykłady obu rodzajów sił historycznych. Ilustracja: Thomas Pullin/The Guardian.

W tym okresie piętrzących się globalnych kryzysów, próbujemy odnaleźć się poprzez spoglądanie w przeszłość. Czy jesteśmy w trakcie nowej Zimnej Wojny, jak sugeruje w swojej nowej książce Robin Niblett, były dyrektor think-tanku ds. spraw zagranicznych Chatham House? Czy prowadzi nas to w kierunku trzeciej wojny światowej, jak twierdził historyk Niall Ferguson? A może świat zaczyna przypominać Europę z drugiej połowy XIX wieku, która pełna była konkurujących ze sobą imperiów i wielkich mocarstw, jak zdarzyło mi się czasem sugerować?

Inną metodą próbowania ułożenia naszych niepokojów w coś zrozumiałego z historycznego punktu widzenia jest skategoryzowanie ich jako „ery …” - słowa wstawiane w puste miejsce zwykle sugerują podobieństwo albo ostry kontrast z wcześniejszym okresem historycznym. A zatem, guru polityki zagranicznej w CNN Fareed Zakaria sugeruje, że jesteśmy w nowej Erze Rewolucji, co oznacza, że możemy nauczyć się czegoś z rewolucji francuskiej, amerykańskiej i industrialnej. Czy może jest to Era Dyktatorów, jak sugeruje Gideon Richman, komentator polityki zagranicznej z the Financial Times? Według Marka Leonarda, dyrektora Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych, jest to Era Niepokoju, jako że „łączność powoduje konflikt”.

A może jednak jest to Era Sztucznej Inteligencji, jak twierdzi tytuł książki, której współautorem był zmarły nestor autorytetów w dziedzinie polityki zagranicznej, Henry Kissinger? Albo „era niebezpieczeństwa”, jak przekonuje międzynarodowy eseista Bruno Maçães w nowym wydaniu New Statesman? Po wpisaniu „era …” w wyszukiwarce czasopisma Foreign Affairs można znaleźć wielu innych kandydatów, w tym erę niemoralności, niestabilności energetycznej, bezkarności, „America First”,  rozproszonej uwagi, czy katastrofy klimatycznej.

Być może jest to era szumu, w której wydawcy książek i redakcje nieustannie pchają autorów w stronę wielkich, dramatycznych i mocno uproszczonych tytułów, żeby móc zapewnić sobie dochód na zatłoczonym rynku idei? 

Odstawiając jednak żarty na bok, warto jest wyciągać lekcje z historii, gdyż – jak napisała w książce Powrót do Brideshead mistrzyni precyzyjnej angielskiej prozy Evelyn Waugh – „nie mamy nic pewnego oprócz przeszłości”. Sztuka polega na właściwym jej interpretowaniu. Na początku należy rozpoznać połączenia między starym i nowym, podobnym i różnym. Jak stwierdził amerykański sekretarz stanu Antony Blinken w czasie ostatniej wizyty w Pekinie, relacje pomiędzy jedynymi obecnymi supermocarstwami, Stanami Zjednoczonymi i Ameryką, są „jednymi z najważniejszych relacji na całym świecie”. Podobnie jak w czasie zimnej wojny, między oboma tymi państwami jest długotrwała ideologiczna rywalizacja, której skala obejmuje cały świat.

Jak słusznie zauważa jednak Niblett na samym początku swojej książki: „Nowa zimna wojna nie będzie w żadnym stopniu przypominać starej”. Podkreśla on dwie główne różnice: poziom integracji gospodarczej między oboma państwami, która wywoływała kiedyś dyskusje wśród ekspertów o Chino-Ameryce; oraz fakt, że obecna rywalizacja jest „dużo mniej zero-jedynkowa” biorąc pod uwagę, że na scenie politycznej znajduje się wiele innych wielkich i średnich mocarstw, takich jak Rosja, Indie, Japonia, Turcja, Arabia Saudyjska i Brazylia. Pierwsza kwestia jest znacząca, ale raczej nie powstrzyma zimnej wojny od zamiany w gorącą. Na kilka lat przed wybuchem pierwszej wojny światowej, dziennikarz Norman Angell wydał wpływową książkę o nazwie The Great Illusion (Wielka Iluzja). Twierdził w niej, że poziom współzależności gospodarczej pomiędzy europejskimi mocarstwami oznaczał, że międzypaństwowa wojna była wielce nieprawdopodobna – a nawet jeśli jakakolwiek by wybuchła, to nie mogłaby trwać zbyt długo. Ostatecznie to teza Angella okazała się być wielką iluzją.

Druga różnica określona przez Nibletta wydaje mi się być przekonująca. Czasami te drugorzędne mocarstwa są nazywane nowymi państwami niezaangażowanymi – kolejny termin z okresu zimnej wojny – jednak są dużo bogatsze i potężniejsze niż państwa niezaangażowane sprzed 1989 roku. Jak można zauważyć przy wojnie w Ukrainie, związki Rosji z państwami takimi jak Chiny i Indie pozwalają rosyjskiej gospodarce na przetrwanie czegokolwiek, co Zachód rzuci w ich kierunku.

Raz jeszcze próbując stworzyć ogólne określenie dla tej ery niepewności, wraz z Markiem Leonardem i politologiem Iwanem Krastewem zaproponowaliśmy termin „świat à la carte”, w którym to średnie i wielkie mocarstwa niezwiązane z Zachodem zawierają transakcyjne sojusze, czasami jednocześnie sprzymierzając się z innymi partnerami w innych wymiarach władzy. Dla przykładu, łączą stosunki gospodarcze z Chinami ze stosunkami z USA dotyczącymi kwestii bezpieczeństwa. Ta analiza przeczy idei nowej, bardziej ustabilizowanej „osi autorytaryzmu” złożonej z Chin, Rosji, Iranu i Korei Północnej. W tym znaczeniu słowo „oś” sugeruje coś w rodzaju sojuszu wojennego, jako że odzwierciedla nie tylko „oś zła” określoną przez amerykańskiego prezydenta George’a W. Busha, ale też oryginalną oś nazistowskich Niemiec, faszystowskich Włoch i imperialnej Japonii z czasów drugiej wojny światowej. Jak napisał Ferguson w Daily Mail, „A teraz, jak w latach 30-tych XX wieku, pojawiła się groźna Oś autorytaryzmu…”

Wyciąganie lekcji z przeszłości oznacza także zauważanie interakcji pomiędzy głębokimi strukturami, a procesami z jednej strony i pomiędzy nieprzewidzianymi okolicznościami, koniunkturą, wspólną wolą i jednostkowym przywództwem z drugiej.

Nasze czasy uwydatniają ważne przykłady obu rodzajów sił historycznych. Sposób, w jaki akumulacja niezamierzonych efektów działalności człowieka niebezpiecznie zmienia nasze naturalne środowisko poprzez globalne ocieplenie, redukcję bioróżnorodności i niedostatek zasobów jest jedną z tych głębokich strukturalnych zmian. Dlatego też obecną erę nazywa się antropocenem. Przyspieszający rozwój technologii, w tym SI, jest kolejną zmianą strukturalną. Kissinger twierdził, że z natury nieprzewidywalne zastosowania militarne SI mogą w końcu doprowadzić do osłabienia stabilności strategicznej czynników odstraszających od użycia broni jądrowej pomiędzy USA, Chinami, a Rosją. Nieprzewidywalne okoliczności i indywidualne wybory też mają znaczenie, jak można było zauważyć w lutym 2022 roku, kiedy to inspirujące dowództwo Wołodymyra Zełenskiego i ukraińskie powstrzymanie sił rosyjskich od przejęcia kontroli nad lotniskiem w Hostomelu zmieniły bieg historii.

To prowadzi nas do ostatniej i najważniejszej kwestii. Edukacyjna kakofonia, o której pisałem, jest sama w sobie symptomem faktu, że znajdujemy się w nowej erze europejskiej i globalnej historii, w której każdy próbuje się odnaleźć. Po okresie powojennym (po 1945 roku) nastał okres pochmurny, który trwał tylko od 9 listopada 1989 roku (upadku muru berlińskiego) do 24 lutego 2022 roku (inwazji Rosji na Ukrainę). W historii, jak w romansie, ważne są początki. Co wydarzyło się pięć lat po końcu drugiej wojny światowej ukształtowało międzynarodowy ład na następne 40 lat – i w pewnym sensie również strukturę ONZ do czasów teraźniejszych. A więc to, co zrobimy teraz, chociażby w kwestii wojny w Ukrainie, będzie kluczowe w określeniu charakteru nowej ery. Najważniejszym morałem historii jest to, że to my ją kreujemy.

Dział: Świat

Autor:
Timothy Garton Ash | Tłumaczenie: Karol Rogoziński

Żródło:
https://www.theguardian.com/commentisfree/article/2024/may/03/cold-war-world-history-future

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE