Polska w żałobie! Jeszcze zadzwoniła do ojca
Dziewczynka (14 lat) umiera przy -3 stopniach Celsjusza w drodze do szkoły.
Natalia K. (14 lat) zmarła przy banerze reklamowym w Polsce przy minus trzech stopniach Celsjusza. Nikt nie pomógł dziecku. (Zdjęcie: Jakub Włodek/Agencja Wyborcza.pl)
Jaki ból musi znosić ten ojciec?
Jego córka Natalia K. (14 lat) zadzwoniła do niego zrozpaczona w drodze do szkoły. Mężczyzna nie mógł jednak znaleźć swojego dziecka w Andrychowie, 20‑tysięcznym mieście pod Krakowem. Dziewczynka zmarła na mrozie – na ruchliwym placu w centrum miasta.
Sprawa ta wywołuje w Polsce głęboki żal i krytykę policji oraz osób, które bezrefleksyjnie przeszły obok umierającego dziecka.
Ostatni telefon w drodze do szkoły
Jak każdego ranka, we wtorek uczennica wyruszyła w drogę do swojej szkoły. Jednak nigdy tam nie dotarła. Zamiast tego telefon jej ojca zadzwonił około 8:15 rano. Na linii była jego córka. Natalia powiedziała ojcu, że źle się czuje. Miała zawroty głowy i nie wiedziała, gdzie się znajduje.
Później nie można było już skontaktować się z dzieckiem przez telefon komórkowy.
Ojciec Natalii natychmiast rozpoczął rozpaczliwe poszukiwania córki, donosi Fakt. W poszukiwaniach pomagali mu przyjaciele. Kiedy jednak nie znaleźli Natalii, ojciec udał się na posterunek policji około 10:00. Błagał policjantów o odnalezienie córki.
Czy można było zapobiec śmierci Natalii?
Funkcjonariusze nie podjęli jednak natychmiastowych działań. Krewny rodziny skarży się, że policja najpierw kazała ojcu czekać, a następnie poddała go przesłuchaniu, zamiast szybko zlokalizować telefon komórkowy dziewczynki.
W końcu policja rozpoczęła obławę. Jednak w mediach społecznościowych skrytykowano fakt, że było to również połowiczne.
Podobno to nie policja, a przyjaciel ojca w końcu odnalazł Natalię około 13:30. Leżała nieruchomo w śniegu przy banerze reklamowym obok parkingu Aldi, przy -3 °C. Prawdopodobnie usiadła na metalowej osi stojaka i straciła przytomność.
Przy tym ruchliwym centrum handlowym w mieście uczennica najwyraźniej leżała w śniegu przez wiele godzin, a nikt z przechodniów nie zareagował. (Zdjęcie: Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl)
Żaden z pracowników supermarketu ani klientów nie zauważył dziewczyny na śniegu. Mówi się, że obok przechodziły dziesiątki przechodniów. Żaden kierowca na pobliskiej drodze również się nie zatrzymał. Nikt w ruchliwej okolicy nie zwrócił uwagi na bezbronne dziecko. Nawet wtedy, gdy dziewczyna leżała nieprzytomna na ziemi w zimnie.
Kiedy Natalia została znaleziona około pięć godzin po wezwaniu pogotowia, od dawna była w stanie poważnej hipotermii. Mówi się, że miała temperaturę ciała wynoszącą zaledwie 22 stopnie, gdy ratownicy w końcu zabrali ją do szpitala około godziny 14:00 po udzieleniu pierwszej pomocy na miejscu zdarzenia. Pomoc przyszła za późno! Nastolatka zmarła w środę w szpitalu w Krakowie.
„Wszyscy jesteśmy w szoku” – mówi burmistrz Andrychowa Tomasz Żak.
Natalia była pogodną dziewczyną i nigdy nie chorowała – przekazał krewny Faktowi. Sekcja zwłok ma wyjaśnić przyczynę śmierci dziecka.
Mówi się, że nie było to pierwsze tak tragiczne zrządzenie losu dla rodziny: kiedy Natalia była mała, jej matka zmarła na raka w wieku zaledwie 32 lat.
Dział: Polska
Autor:
Mark Bittner | Tłumaczenie: Walentyna Schwerbel