05.06.2025 JPM Redakcja

Uwolnieni z niewoli, uwięzieni na granicy: rosnący kryzys humanitarny na pograniczu Mjanmy i Tajlandii

Tysiące chorych, wyczerpanych i przerażonych młodych ludzi z całego świata przebywa w dramatycznych warunkach na granicy Mjanmy i Tajlandii. Po tym, jak zostali uratowani z niewolniczej pracy w centrach cyberprzestępczości.

Zdjęcie: Thanaphon Wuttison/AP/NTB

 

Od wyzwolenia do internowania

W lutym 2025 roku ponad 7000 osób zostało ocalonych z zamkniętych ośrodków przestępczych w Mjanmie. Przetrzymywani tam byli zmuszani do udziału 
w międzynarodowych oszustwach internetowych, polegających na wyłudzaniu pieniędzy od ofiar na całym świecie. Mimo uwolnienia, dziś są więzieni 
w przepełnionych obiektach i obozach – często tych samych, w których wcześniej byli wykorzystywani.

Narastający kryzys

Grupy zbrojne kontrolujące teren oraz tajscy urzędnicy tłumaczą bezczynność oczekiwaniem na działania ze strony państw, z których pochodzą zatrzymani. Organizacje praw człowieka ostrzegają, że operacja ratunkowa, będąca jedną 
z największych tego typu w historii, przerodziła się w narastający kryzys humanitarny. Amerykański Instytut Pokoju szacuje, że zatrzymani to tylko niewielki ułamek spośród nawet 300 tysięcy osób zmuszanych do pracy w podobnych warunkach w całym regionie.

Przynęta

Wielu z przetrzymywanych zostało zwabionych obietnicą legalnego zatrudnienia – zazwyczaj w postaci atrakcyjnych posad biurowych w Tajlandii. W rzeczywistości trafili do ośrodków oszustów w Mjanmie, gdzie zmuszano ich do pracy przy komputerach nawet 16 godzin dziennie. Odmowa mogła skutkować pobiciem, głodzeniem lub porażeniem prądem.

„Twój paszport jest konfiskowany, nie możesz nigdzie wyjść. To jak piekło” – powiedział agencji AP jeden z Pakistańczyków, który poprosił o anonimowość 
z obawy o swoje bezpieczeństwo.

Rozkwit

Pandemia przyczyniła się do rozwoju przemysłowej cyberprzestępczości. Według ONZ, w 2023 roku same tylko oszustwa internetowe w Azji przyniosły straty sięgające od 18 do 37 miliardów dolarów. Państwa reagowały z opóźnieniem, choć presja zaczęła rosnąć, gdy ofiarą procederu padł młody chiński aktor. Po jego uratowaniu Chiny zainterweniowały dyplomatycznie, zmuszając władze Tajlandii do odcięcia mediów w pięciu przygranicznych miastach Mjanmy, w których znajdowały się centra przestępcze.

Życie w nieludzkich warunkach

Po operacji część milicji umożliwiła zatrzymanym opuszczenie zamkniętych terenów. Jednak większość z nich trafiła do obozów prowadzonych przez grupę zbrojną Kayin Border Guard Force. Od lutego żyją w skrajnie niehigienicznych warunkach – śpiąc na podłodze i jedząc to, co dostaną od strażników. W pewnym momencie milicja przyznała, że w obiektach przebywało ponad 7000 osób.

Marzenie o powrocie do domu

„To błogosławieństwo, że udało nam się wydostać z tej pułapki, ale każdy tutaj marzy tylko o powrocie do domu” – powiedział jeden z Hindusów w rozmowie telefonicznej 
z agencją AP. On również nie ujawnił nazwiska – milicje skonfiskowały ich telefony.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że zatrzymani to obywatele aż 29 państw, w tym Filipin, Kenii czy Czech. Niestety, większość z nich wciąż czeka na reakcję swoich krajów.

Oczekiwanie na pomoc

Tajlandia nie pozwala obcokrajowcom na przekroczenie granicy z Mjanmą, jeśli nie są natychmiast odsyłani do ojczyzny. Dlatego większość zatrzymanych musi liczyć na interwencję swoich ambasad. Do tej pory jedynie Chiny wysłały samolot czarterowy po swoich obywateli. Pozostali, jak np. 130 Etiopczyków, utknęli w bazach wojskowych, często bez środków na zakup biletu powrotnego, wynoszących 600 dolarów.

Dziesiątki Indonezyjczyków zostało pewnego ranka przetransportowanych autobusem do Bangkoku, aby mogli polecieć do domu.

Trudna logistyka

Tajlandia spotkała się z ambasadami zatrzymanych i obiecuje, że pozwoli im jak najszybciej uratować swoich obywateli – ale może przyjąć tylko 300 osób dziennie, od poniedziałku do piątku.

„Ministerstwo traktuje to bardzo poważnie i zdaje sobie sprawę, że są tam chorzy ludzie, których należy odesłać do domu” – mówi rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych tego kraju.

Amy Miller z organizacji Acts of Mercy International mówi, że światu zewnętrznemu trudno jest zrozumieć, dlaczego uwolnieni pracownicy nie są jeszcze wolni.

„Można dosłownie stanąć na granicy i zobaczyć ludzi spacerujących wewnątrz obiektów, a mimo to nie możemy do nich dotrzeć. Myślę, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że wjazd do innego kraju jest aktem wojny. Nie można tak po prostu wejść i wyprowadzić tych ludzi” – mówi.

Brak globalnej reakcji

Organizacja Millera przyjmuje uchodźców i inne osoby, które przekroczyły graniczną rzekę. „Ale jest zbyt wielu ludzi, którzy potrzebują pomocy” – mówi.

„Kiedy są ich tysiące, możliwość przetransportowania ich do Tajlandii, leczenia, zakwaterowania i wyżywienia jest niemożliwa dla większości rządów. To wymaga globalnej reakcji.”

Według ONZ i kilku grup społeczeństwa obywatelskiego działających na rzecz powstrzymania handlu ludźmi, niedawne nagłe wstrzymanie finansowania pomocy 
w USA jeszcze bardziej utrudniło uzyskanie pomocy dla uwolnionych pracowników.

Utrzymanie przestępczych sieci

Nie wiadomo, jak duży wpływ miała dotychczasowa operacja ratunkowa na struktury przestępcze. Tajlandia kilkukrotnie odcinała prąd i Internet w przygranicznych miastach, ale centra oszustw skutecznie sobie z tym radziły – używając generatorów i dostępu satelitarnego, m.in. dzięki systemowi Starlink.

„Zasobów im nie brakuje – i potrafią dobrze je wykorzystać” – podkreśla Benedikt Hoffman z Biura ONZ ds. Narkotyków i Przestępczości.

Mimo wyzwolenia tysięcy osób, żadne centrum oszustw nie zostało zamknięte, a nikt z ich zarządców nie usłyszał poważnych zarzutów.

Bogaci jak diabli”

„To nie przyniosło żadnego efektu” – mówi 23-letni Pakistańczyk o wyzwoleniu jego 
i kilku tysięcy innych osób. Zamiast odzyskać wolność, jest teraz internowany 
w obozie wojskowym.

Według niego szefowie centrów oszustw są „bogaci jak diabli” i mogą kupić wszystko, czego potrzebują, aby utrzymać lukratywną operację. W międzyczasie warunki dla uwolnionych stale się pogarszają.

„Moi przyjaciele są w bardzo złym stanie. Nie możemy tu przetrwać. Czy ktoś po nas przyjdzie?”

Dział: Świat

Autor:
Idunn Lavik, NTB | Tłumaczenie: Miłosz Nawrot — praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Źródło:
https://www.panoramanyheter.no/myanmar-slaveri/tusenvis-av-frigjorte- slavearbeidere-fanget-pa-myanmars-grense/386695

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE