Wielka Brytania była niegdyś najprzyjaźniejszym miejscem dla społeczności LGBT w Europie. Teraz nawet nie jest blisko szczytu
Aktywiści nie są zaskoczeni, że Wielka Brytania spada na rankingach państw przyjaznych społeczności LGBT.
Zdjęcie: Ian Taylor/Unsplash
W przeciągu ostatniej dekady Wielka Brytania spadła w rankingach państw przyjaznych społeczności LGBTQ. Aktywiści uważają, ze ten spadek jest nieprzypadkowy.
Do 2015 roku ILGA-Europe – jedna z największych grup działaczy LGBTQ+ w Europie operująca w Brukseli – systematycznie nazywała Wielką Brytanię jako najprzyjaźniejsze społeczności miejsce w Europie. Jednakże zaniechanie zakazu terapii konwersyjnej i ostry spór o prawa osób transpłciowych sprawiły, że pozycja Wielkiej Brytanii dramatycznie zmalała.
Według wydawanej co roku przez organizację Tęczowej Mapy, Wielka Brytania zajmuje teraz 16-te miejsce – za Hiszpanią, Grecją, Belgią i Irlandią. Ta pozycja jest wyższa od zeszłorocznego 17-tego miejsca, ale niższa od 14-tego miejsca z 2022 roku.
Tęczowa Mapa sporządza ranking 49 europejskich państw, oceniając panujące w nich prawa związane ze społecznością LGBTQ+ w skali 0-100%.
ILGA-Europe wskazała „starania, aby zmniejszyć dostęp do opieki zdrowotnej dla osób trans” oraz zaniechanie zakazu terapii konwersyjnej jako powody spadku w rankingu, w którym oceniona w 2015 roku na 86% Wielka Brytania ma teraz 52%.
Cleo Madeleine z prowadzonej przez osoby transpłciowe organizacji obywatelskiej Gendered Intelligence oznajmiła Big Issue, że spadek „nie był zaskakujący”.
„Powody stojące za tym znaczącym spadkiem przez ostatnią dekadę są oczywiste dla każdego, kto pracuje w tym sektorze i dla całej społeczności LGBT ogółem.” – powiedziała.
„To nie przypadkowa niedbałość, tylko ciągły opór przeciwko prawom i zabezpieczeniem dla osób queerowych.”
Dlaczego prawa osób LGBTQ+ w Wielkiej Brytanii są zagrożone?
Gwałtowny spadek Wielkiej Brytanii może być przypisany kilku czynnikom. Cleo Madeleine nazywa to „karą tysiąca cięć”.
W 2018 roku ówczesna premierka Theresa May wcieliła w życie „plan działania” związany ze społecznością LGBTQ+, w którym obiecała zakazać praktyki terapii konwersyjnej – bezpodstawnej próbie zmiany czyjejś orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej, często poprzez religię i modlitwę. ONZ stwierdziło, że owa praktyka „może być równoznaczna z torturą”, a działacze nazwali ją „dziwną i okrutną”.
Boris Johnson również podpisał się pod tą obietnicą przed wyborami powszechnymi w 2019 roku. Ale wraz z nadchodzącymi niedługo następnymi wyborami powszechnymi, jakakolwiek próba zakazania terapii konwersyjnej została „schowana pod sukno”.
„Rząd to odłożył i wycofał się z tego, bo nie jest to dla niego priorytetem” – powiedziała Madeleine.
Prawa osób transpłciowych także stały się polem bitewnym wojen kulturowych.
Tęczowa Mapa ILGA-Europe
W 2017 roku Theresa May ogłosiła plan reformy Ustawy o uznaniu płci, czyniąc z niej bardziej administracyjny niż medyczny proces, co było zgodne z zaleceniami WHO. Ustawa o uznaniu płci pozwala osobom transpłciowym złożyć wniosek o certyfikat uznania płci, co pozwoliłoby im wprowadzić znacznik płci w akcie urodzenia.
Od tamtej pory stanowisko Partii Konserwatywnej jednak diametralnie się zmieniło: rok temu, premier Sunak powiedział konserwatywnym delegatom w Manchesterze: „Nie powinniśmy dać się zastraszyć w wierzenie, że osoby trans mogą być jakąkolwiek płcią, jaką chcą być. Nie mogą – mężczyzna to mężczyzna, a kobieta to kobieta.”
Problemy osób trans często dominują w nagłówkach; zwłaszcza prawicowe media mają obsesję na punkcie tak zwanej ‘trans agendy’.
„Spore części świata politycznego i mediów zainwestowały w tworzenie moralnej paniki wokół osób transpłciowych” – powiedziała na ramach Big Issue Chiara Capraro, dyrektorka ds. sprawiedliwości płciowej z brytyjskiego oddziału Amnesty International.
To przesunęło okno Overtona z dala od osób transpłciowych utożsamiających się ze swoją prawdziwą płcią. W rzeczy samej, Komisja ds. Równości i Praw Człowieka (EHRC) – niezależna brytyjska organizacja obserwująca stan praw człowieka w państwie – ostatnio argumentowała za tym, by doprecyzować, że słowo „płeć” w brytyjskiej Ustawie o równości odnosi się do „płci biologicznej”, tym samym osłabiając zabezpieczenia dla osób transpłciowych.
Madeleine powiedziała, że rząd próbuje „odwrócić uwagę od klęski gospodarczej” poprzez „kopanie leżącego”. Ma to jednak ogromny wpływ na społeczność.
„Ludzie czują się, jakby nikt nie stał za nimi w obliczu tego złego traktowania. Są niezadowoleni, zasmuceni i czują, że nie ma dla nich przyszłości” – stwierdziła.
„Zwłaszcza dotknęło to młodzież. Wielu 16-, 17- i 18-latków czuje się beznadziejnie, bo te toksyczne słowa to wszystko, co słyszą z ust najpotężniejszych osób w państwie.”
Mimo to, jak dodała, osoby transpłciowe i inni członkowie społeczności „nigdzie się nie wybierają”.
„Wytrzymajcie” – nalegała. „Nie będę owijać w bawełnę, sytuacja w tym kraju mocno się pogorszyła, a nasze społeczności cierpią. Ale nie będzie to trwać wiecznie. Nigdzie się nie wybieramy, a sytuacja w końcu się poprawi.”
Jayne Ozanne z Ozanne Foundation, działaczka na rzecz praw osób LGBTQ+ i osoba, która przeżyła terapię konwersyjną, ostrzegała, że historycy będą patrzeć na ostatnie sześć lat „z niedowierzaniem”, dziwiąc się, jak Wielka Brytania zmieniła się z „globalnego lidera praw osób LGBTQ+ w globalnego litera umniejszania praw tej samej grupy”.
„Ciągłe odkładanie zapewnienia podstawowej ochrony, jaką wymaga społeczność LGBTQ+, czyli zakazanie krzywdzących praktyk konwersyjnych, pozwoliło oprawcom dalej działać bez żadnych konsekwencji” – powiedziała. „Wysyp ataków na osoby transpłciowe, prowadzony przez tego samego ministra, którego zadaniem jest ich ochrona, praktycznie zrujnowało jakiekolwiek szanse tych osób na prowadzenie normalnego życia bez obawy o swoje bezpieczeństwo.
„To prawda, że wszystko w polityce waha się w obie strony – ale szybkość tej zmiany zdziwiła wielu ludzi na całym świecie. Na szczęście oznacza to, że polityczne wahadło w końcu zmieni trajektorię – miejmy nadzieję, że niedługo i równie szybko.”
Jak wyglądają prawa osób LGBTQ+ w reszcie Europy?
Inne miejsca w Europie przedstawiają bardziej optymistyczny obraz. Przez dziewiąty rok z rzędu, Tęczowa Mapa wskazała Maltę jako najprzyjaźniejsze osobom LGBTQ państwo z wynikiem 88%.
Islandia wskoczyła na drugie miejsce – z wynikiem 83% – wznosząc się o trzy miejsca po tym, jak zakazano tam terapii konwersyjnej.
W Estonii i Grecji pozwolono parom tej samej płci zawierać małżeństwa i adoptować dzieci. Liechtenstein także zapewniło parom jednopłciowym prawa adopcyjne.
Trzema państwami na dnie skali Tęczowej Mapy są Rosja (2%), Azerbejdżan (2%) i Turcja (5%). Rosja straciła siedem punktów procentowych i trzy miejsca w rankingu po zakazaniu prawnego uznania płci i opieki zdrowotnej dla osób transpłciowych. Rosja niespodziewanie uznała też ostatnio „międzynarodowy ruch LGBTQ+” jako „organizację ekstremistyczną”, zakazując jej działań w państwie.
Na dnie listy państw Unii Europejskiej nadal znajduje się Polska z wynikiem 18%, nieco wyżej znajdują się Rumunia (19%) i Bułgaria (23%).
Dyrektorka ds. spraw człowieka w ILGA-Europe Katrin Hugendubel wzywała do gwałtownych zmian.
„Osoby LGBTI w całej Europie są ofiarami mowy nienawiści, a ich prawa człowieka są nagminnie łamane – mimo to, wciąż zbyt wiele państw w regionie zwleka z wprowadzeniem prawnej ochrony tych społeczności i nie dotrzymują swoich zobowiązań w postaci krajowych strategii i planów działania” – oznajmiła.
„Ta bierność jest niebezpieczna, jako że bez odpowiednich praw mających na celu ochronę mniejszości, w tym osób LGBTI, nowo powstałym rządom bardzo łatwo będzie osłabić prawa człowieka i demokrację.”
Dział: Europa
Autor:
Charlotte Elton | Tłumaczenie: Karol Rogoziński
Źródło:
https://www.bigissue.com/news/social-justice/lgbtq-friendly-countries-uk-europe-ilga-rainbow-index/