Zwierzak, którego nigdy nie zapomnę: Shackleton, kot, który sfingował własną śmierć
Pojawiał się u nas w ponure dni lockdownu, prosząc o jedzenie, a następnie od razu się zadomowił. Gdy gabinety weterynaryjne ponownie się otworzyły, dowiedzieliśmy się, że miał czipa. Okazało się również, że był martwy i pochowany…
Źródło: Michael Hutchinson
Pewnego wieczoru, podczas pierwszego lockdownu związanego z COVID-em w 2020 roku, moja partnerka Louisa i ja oglądaliśmy telewizję w salonie. Nagle, w ciemnościach, za drzwiami tarasowymi pojawił się pręgowany kot. Wpatrywał się w nas przez szybę, usiadł i głośno miauczał.
Następnego ranka wciąż czekał i miauczał. Ponieważ przez cały dzień nawet się nie ruszył ani nie spał, postanowiliśmy dać mu trochę wody. Kolejnego ranka go nakarmiliśmy, a wieczorem wpuściliśmy do środka i zrobiliśmy mu legowisko ze starego polaru. Był niczym porzucony odkrywca, dlatego nazwaliśmy go Shackleton.
Gabinety weterynaryjne były pozamykane dla wszystkich, z wyjątkiem nagłych przypadków. Nie mogliśmy sprawdzić czy kot ma czipa i odwieźć go do domu. Zamiast tego, zadomowił się. Wołał o jedzenie, drapał w drzwi, od czasu do czasu tolerował drapanie za uchem lub po prostu siedział z nami na kanapie i oglądał „Stranger Things”. W długie, niepewne dni lockdownu, był rozrywką, kolejnym rozmówcą. Skąd się wziął? Dlaczego tamtego wieczoru spojrzał na nas i zdecydował, że nie będzie podróżował dalej? Czuliśmy się wybrani, co jest dokładnie tym, co koty chcą, żebyśmy myśleli.
Sześć tygodni później, gabinety weterynaryjne ponownie się otworzyły. Włożyliśmy Shackletona do pożyczonego pudełka i na parkingu przed lokalnym gabinetem przekazaliśmy go pielęgniarce, by zabrała go do środka. Chwilę później wyszła weterynarz i powiedziała: „Ma czipa. Zaraz zadzwonię do właściciela”.
Weterynarz długo nie wracała. Gdy do nas podeszła, powiedziała: „To trochę dziwne”.
„Zadzwoniłam do zarejestrowanej właścicielki i powiedziałam jej, że mam jej kota”, kontynuowała. „Powiedziała, że nie brakuje jej kota – jej kot jest w domu. Opisałam go, a ona powiedziała, że brzmi dokładnie jak ich stary kot, Squeak”.
Czy to znaczyło, że Squeak zaginął? Kobieta stwierdziła, że „był to kot jej córki, ale zmarł sześć lat temu”.
Weterynarz zapytała, czy jest pewna – czy nie uciekł lub się nie zgubił? Kobieta powiedziała, że „go pochowali, więc jest pewna, że jest martwy”.
Jednak Shackleton był rzeczywiście Squeakiem, który powrócił z zaświatów. Był bardzo opłakiwanym kotem dziewczyny o imieniu Sophie, z wioski oddalonej o kilka kilometrów. Gdy miała dziewięć lat, jej rodzina wyjechała na wakacje i zostawiła Squeaka pod opieką sąsiada. Kilka dni po ich wyjeździe, sąsiad przyszedł go nakarmić i znalazł przed domem martwego, pręgowanego kota. Pochował go w ogrodzie, zgodnie z prośbą Sophie.
Tymczasem prawdziwy Squeak wyruszył w podróż, która sześć lat później doprowadziła go do nas. Często zastanawiałem się, gdzie był przez ten czas i czy ktoś inny w tej historii nie tęskni za kotem.
Shackleton, kot, który sfingował własną śmierć, wrócił do domu. Zaprzyjaźniliśmy się z jego rodziną i zaczęliśmy ich odwiedzać. Cały czas nas pamiętał.
Umarł ponownie w 2023 roku, jednak tym razem wszyscy jesteśmy tego pewni.
Dział: Świat
Autor:
Michael Hutchinson | Tłumaczenie: Natalia Jurek – praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/