2024-07-26 04:42:00 JPM redakcja1 K

Prezydentura Trumpa pozostawiłaby Ukrainę na pastwę losu, ponieważ ma Chiny na celowniku

Ukraińcy są zdeterminowani, aby walczyć niezależnie od wyniku wyborów, ale bez wsparcia USA ich sytuacja byłaby niebezpieczna.

Donald Trump i Volodymyr Zelenskiy na zgromadzeniu ogólnym ONZ w Nowym Jorku we wrześniu 2019 roku. Zdjęcie: Saul Loeb/AFP/Getty Images

Można bezpiecznie stwierdzić, że żaden przywódca spoza Stanów Zjednoczonych nie przygląda się obecnym wyborom tak dokładnie jak prezydent Ukrainy Volodymyr Zelesnkiy i to nie bez powodu. Jeżeli wybory prezydenckie w listopadzie wygra Kamala Harris, będzie ona kontynuować politykę Joe Bidena względem Ukrainy, ale jeżeli to Donald Trump powróci do Białego Domu 20 stycznia, mógłby on wtedy zakończyć wspieranie Ukrainy, co oznaczałoby, że wkrótce po tym skończy im się uzbrojenie potrzebne do walki z Rosją.

Istnieje także możliwość, że Trump wspierałby chwilowo Ukrainę, ale jako sposób gładkiego przejścia do porozumienia – idealnie, prowadzonego przez niego samego. Podczas swojego przemówienia w czasie, którego akceptował nominację na prezydenta z partii Republikańskiej, Trump poprzysiągł zakończyć wojnę na Ukrainie. Następnego dnia podczas rozmowy telefonicznej z Zelenskiym zobowiązał się do osiągnięcia „sprawiedliwego pokoju”, ale Kijów ma podstawy do obawiania się, że Trump mógłby pozwolić Rosji zachować zajęte Ukraińskie terytorium, oraz zamknąłby przed nią drzwi do NATO.

Według Trumpa, zbrojenie Ukrainy nie ma żadnego większego wpływu na interesy narodowe Stanów. Pompowanie miliardów dolarów w wojnę, której Ukraina nie może wygrać, to marnowanie pieniędzy, które należy przeznaczyć na pilne potrzeby w kraju i odpieranie realnych zagrożeń za granicą. Jego zdaniem Rosja nie należy do wcześniej wspomnianych zagrożeń, za to Chiny, które uważa za największego wroga, powinny być głównym celem.

Osoby często wymieniane jako kandydaci na najwyższe stanowiska ds. polityki zagranicznej podczas ewentualnej drugiej kadencji Trumpa, takie jak zwolennik twardej polityki wobec Chin Elbridge Colby, wysuwał te same argumenty. Co ważniejsze, także wybrany przez Trumpa na stanowisko wiceprezydenta, senator z Ohio JD Vance, wyraził podobne stanowisko. W swoim przemówieniu przyjmując nominację na wiceprezydenta u boku Trumpa, Vance nie wspomniał o Ukrainie, ale jego wezwanie do polityki zagranicznej „America first” nie pozostawiło wątpliwości co do jego stanowiska w sprawie wojny w tym kraju.

W lutym podczas jego wypowiedzi na corocznej konferencji bezpieczeństwa w Monachium, Vance wszedł w szczegóły wojny na Ukrainie. Używając przeciwlotniczej wyrzutni rakiet typu Patriot i pocisków artyleryjskich kalibru 155 mm jako przykładów, wyraził opinię, że nawet jeśli Kongres zatwierdzi oczekiwane 61 mld dolarów wsparcia ekonomicznego i militarnego – co uczynił w kwietniu – Stanom Zjednoczonym i Europie będzie brakowało środków na wyprodukowanie uzbrojenia, jakie byłoby potrzebne Ukrainie, aby móc dalej walczyć. Dodał także, że miliardy dolarów w dodatkowym wsparciu „nie zmieniłyby zasadniczej rzeczywistości na polu walki”.

Własne wypowiedzi Trumpa na temat Ukrainy mają tendencje do porywającej retoryki, a nie suchych faktów, uwielbianych przez politycznych maniaków, ale oparta na szczegółach prezentacja Vanca na forum w Monachium pokryła się dokładnie z poglądami Trumpa, które nie spotkają się z oporem ze strony ważnych dla niego środowisk.

Partia Republikańska miała kiedyś silne skrzydło międzynarodowe, które było zaangażowane w przywództwo USA w różnych dziedzinach i odrzucało wszystko, co trąciło izolacjonizmem. Taki światopogląd przyjął nieżyjący już John McCain. Były senator stanu Arizona. Trump odrzucił ten segment partii. Pozostali reprezentujący to skrzydło tacy jak przywódca mniejszości w Senacie, Mitch McConnel z Kentucky, są bezsilni i zdyskredytowani. (McConnel został wygwizdany kiedy wszedł na scenę, aby nominować Trumpa na konwencji GOP). W rzeczywistości Trump jest właścicielem Partii Republikańskiej, która nie ma dziś żadnych odmiennych głosów mających znaczenie dla polityki zagranicznej, a już na pewno nie dla Ukrainy.

Prasa i dobrze finansowani eksperci w dziedzinie doradztwa nie zmienią poglądów Trumpa na Ukrainę. Trump, miliarder, pomysłowo określił się jako przekorny outsider, który gardzi „głównym nurtem mediów” i galaktyką ekspertów w dziedzinie polityki zagranicznej Waszyngtonu. Ukazuje ich jako elitę, której wysoki internacjonalizm doprowadził do „wiecznych wojen”, za które pracujący obywatele płacili krwią i pieniędzmi. Jego krytyka roli USA odegranej w czasie wojny na Ukrainie odnosi się do tej szerszej narracji.

Trumpowi bardzo zależy na opinii publicznej, ale nie jest ona w stanie zmienić jego poglądu na Ukrainę. Z wyjątkiem długotrwałych wojen lub po atakach terrorystycznych (takich jak 11 września 2001 roku), Amerykanie nie skupiają się na polityce zagranicznej i zazwyczaj nie ma ona silnego wpływu na ich głosy. Dodatkowo twierdzenia Trumpa i Vance’a, że opieszali, pasożytniczy sojusznicy Waszyngtonu powinni przejąć główną odpowiedzialność za pomoc Ukrainie, ponieważ jej los jest dla nich o wiele ważniejszy niż dla USA, rezonuje z milionami wyborców. Prawdą jest to, że pozostali wyborcy nie lubią Trumpa, ale jego podejście do sytuacji na Ukrainie nie należy do ważniejszych powodów.

Opór Ukrainy nie zakończy się zaraz po wyborach wygranych przez Trumpa. Ukraińcy nadal są zdeterminowani, aby walczyć dalej i mają wystarczająco dużo uzbrojenia, żeby walczyć przez kilka miesięcy. Ponadto kraje Europy, które wspierają Ukrainę nie pozostawią jej. Jednak według stanu na koniec kwietnia Stany Zjednoczone przekazały Ukrainie pomoc wojskową o wartości 50,4 mld dolarów, gdzie Kijów otrzymało łączne 42 mld dolarów od 10 największych wspierających krajów NATO. Gdyby jednak pomoc wojskowa USA ustała, kraje NATO nie byłyby w stanie zapełnić tej luki.

Czy zawyżona samoocena Trumpa i obsesja na punkcie wygrywania mogą skłonić go do kontynuowania zbrojenia Ukrainy z obawy, że jej porażka sprawiłaby, że wypadłby słabo w porównaniu do Władimira Putina? Prawdopodobnie. Ale opierając się na jego wielu wypowiedziach na temat Ukrainy możliwym jest, że trudna sytuacja Kijowa pogorszy się jeżeli Trump wygra w listopadzie.

Nie dziwne więc jest to, że Zelenskiy dokładnie przygląda się wyborom w USA. Być może zaczerpnął pociechy z komentarza Trumpa, że przetrwanie Ukrainy nie liczy się tylko dla Europy, lecz także dla USA; lecz to nie rozwieje obaw Zelenskiy’ego. I nie powinno.

Dział: Biznes

Autor:
Rajan Menon | Tłumaczenie: Maciej Steczek - praktykant fundacji https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Źródło:
https://www.theguardian.com/commentisfree/article/2024/jul/25/ukraine-war-russia-us-trump-election

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE