2025-03-26 13:03:48 JPM redakcja1 K

Czy na wybiegu jest lekarz?: tajemnice medycyny, które możemy zgłębić dzięki małpom, ptakom, a nawet motylom

Ssaki naczelne żywią się gorzklą, aby pozbyć się pasożytów, a wróble korzystają z niedopałków papierosów, aby utrzymywać kleszcze z dala od piskląt. Czy mądrość dzikiej fauny mogłaby przyczynić się do nowych odkryć w medycynie?

Zdjęcie: Guardian Design; Andyworks/UroshPetrovic/Md Amir Hossain/Getty Images

W stolicy Meksyku wróble i zięby zwyczajne zbierają niedopałki papierosów i wykorzystują ich poszczególne włókna do budowy gniazd. Gdy naukowcy po raz pierwszy odkryli obecność niedopałków podczas badań nad rodzajami plastików, które dostają się do ptasich gniazd, początkowo sądzili, że ten puszysty materiał został używany przez ptaki do ocieplania gniazd. W wyniku przeprowadzonych badań dowiedzieli się jednak, że owe niedopałki miały jednak rolę leczniczą: ptaki zbierały je, ponieważ nikotyna zmniejszała liczbę roztoczy i innych ssących krew pasożytów. Ptaki w ten sposób leczą siebie i swoje młode. To jeden z wielu fascynujących przykładów samodzielnie leczących się zwierząt opisanych w nowej książce pracującego w Stanach Zjednoczonych holenderskiego naukowca Jaapa de Roode’a pod tytułem Doctors By Nature. Małpy umyślnie połykają liście, aby odrobaczyć sobie jelita. Gąsienice zmieniają diety, aby zniechęcić do siebie pasożytnicze muchy. Pszczoły wykorzystują w budowie swoich domów lepkiej żywicy, aby zapobiegać chorobom.

 

Nasze umiejętności medyczne były niegdyś uważane za kluczową różnicę oddzielającą nas od zwierząt. „W zachodniej kulturze uwielbiamy się wyróżniać. Wymyślamy sobie wszelkiego rodzaju cechy charakterystyczne – narzędzia, chodzenie prosto, duże mózgi, języki, kultury, medycyna. Za każdym razem okazuje się, że nie jesteśmy unikatowi i że jesteśmy po prostu kolejnym gatunkiem zwierząt. Mi jest z tym dobrze. Myślę, że co czyni nas wyjątkowymi jest ochota bycia wyjątkowymi”, mówi De Roode, rozmawiający z nami ze swojego domu w Atlancie w stanie Georgia, gdzie pracuje jako wykładowca biologii w Emory University. Co więcej, jak sam podkreśla, nasza wiedza medyczna prawdopodobnie powstała w wyniku naśladowania zwierząt. Dziś zaś lepsze zrozumienie umiejętności medycznych zwierząt może pomóc nam odnaleźć nowe lekarstwa na ludzkie schorzenia, a także utrzymać wysoki poziom zdrowia i produktywności naszych żywych inwentarzy.

 

Meksykańskie wróble i zięby są dla De Roode’a ulubionym przykładem ze względu na fakt, że tak szybko przystosowały się do ludzkiego środowiska. „Zamiast zbierania roślin jak większość dzikich ptaków, zięby i wróble znalazły drogę na skróty i zaczęły korzystać z niedopałków nagromadzonych wokół ich gniazd, co trzyma krwiopijców pokroju wszy i kleszczy z dala od nich. To przykład tego, jak ptaki stawiają bardziej nacisk na pomoc swoim pisklakom”. De Roode rozpoczął swoje badania od odkrycia podobnego zachowania u monarszek księżnych. Te sporych rozmiarów pomarańczowe motyle są znane ze swoich odysei między Meksykiem, a Ameryką Północną; borykają się one jednak z jednokomórkowymi pasożytami zwanymi ophryocystis elektroscirrha (OE). Na ich skórze pojawiają się miliony pasożytniczych plam, które powodują utratę wagi i odwodnienie. Wiele dotkniętych tym motyli ginie w trakcie swoich migracji.

Monarszka księżna pobierająca nektar z trojeści antylskiej. Zdjęcie: Sue Zellers/Getty Images

W wyniku przeprowadzonych przez siebie eksperymentów De Roode odkrył, że gąsienice monarszek żywią się toksycznym rodzajem chemikaliów zwanych kardenolidami znajdujących się w trojeściach. Trojeść antylska ma w sobie większą liczbę kardenolidów niż pokrewna z nią trojeść krwista, a testy wykazały, że liczba motyli dotkniętych OE była mniejsza o 20% jeśli spożywała trojeść antylską. Dogłębniejsza analiza wykazała, że samice monarszek dotkniętych OE składały więcej jaj jeśli żywiły się trojeścią, a nie roślinami nieleczniczymi. De Roode uważa, że w ten sposób próbują uchronić swoje młode. „Jakby się zastanowić nad sposobem działania ewolucji i selekcji naturalnej, to jest wiele rzeczy, które robią rodzice dla swoich dzieci, więc może to nie jest wcale takie dziwne”, mówi De Roode. Jak napisał w swojej książce: „Zwierzęta z mózgami mniejszymi od główki szpilki są w stanie korzystać z medycyny w tym samym stopniu, co zwierzęta z mózgami podobnymi do naszych”.

 

Cała medycyna bierze swój początek z roślin i grzybów. Większość roślin nie jest w stanie się poruszać, więc muszą wydzielać chemikalia, które obronią je przed zagrożeniami. Dla przykładu, kokaina jest substancją wydzielaną przez krasnodrzewy pospolite, aby odeprzeć od siebie wygłodniałe owady poprzez załamanie ich układów nerwowych oraz spowodowanie u nich wstrząsów i śmierci. „Rośliny i grzyby to prawdziwe skarbnice lekarstw, których ludzie i inne zwierzęta mogą użyć do znalezienia sposobów na walkę ze szkodzącymi im pasożytami i patogenami”, pisze De Roode. Jednym z pierwszych znanych ludzkich lekarzy był Ötzi, którego 5300-letnie ciało zostało odkryte w 1991 roku w Alpach. W jego jelitach znajdowały się jaja pasożytów, a także dwa pniarki brzozowe, grzyby znane ze swoich właściwości antybiotycznych i przeczyszczających, co sugerowałoby, że próbował on wyleczyć swoją infekcję. Od tamtej pory odkryto, że neandertalczycy korzystali z medycyny nawet 50 000 tysięcy lat temu.

Ötzi, tak zwany „człowiek z lodu”. Zdjęcie: Gianni Giansanti/Gamma-Rapho/Getty Images

Wcześni ludzie prawdopodobnie dokonywali odkryć medycznych poprzez naśladowanie zwierząt. Współczesne nauki nad zwierzęcym lecznictwem zrodziła się w latach 80-tych poprzedniego wieku, gdy to prymatolog Michael A Huffman i leśniczy tanzańskich parków narodowych Mohamedi Seifu Kalunde zaobserwowali jak szympansica o imieniu Chausiku po zachorowaniu zatrzymała się przy krzewie, z którego Huffman zauważył wcześniej, że szympansy brały pożywienie, i zaczęła żuć miąższ z łodygi. Kalunde powiedział Huffmanowi, że lokalni mieszkańcy korzystali z liści gorzkni jako tradycyjnego lekarstwa na bóle brzucha, biegunkę i pasożyty jelitowe. Jeszcze przez jakiś czas obaj podążali Chausiku, która uwiła sobie gniazdko i odpoczywała. Ku ich zdumieniu, dzień po zjedzeniu liści gorzkni szympansica wstała i zaczęła ponownie skakać ze swoją młodą po drzewach. Huffman zabrał próbki rośliny na swoją uczelnię i odkrył, że znajdowały się w niej chemikalia znane ze swoich właściwości zapobiegających pasożytom, bakteriom, a nawet rakowym guzom.

 

Dalsze badania Huffmana nad innymi szympansami bez cienia wątpliwości dowiodły, że zwierzęta te używały tej rośliny – a także innych – umyślnie w celach leczniczych. Jak twierdzą naukowcy pokroju Michaela Singera, wykładowcy nauk środowiskowych w Waysleau University, jedną z cech medycyny jest fakt, że korzystanie z niej przynosi koszty: lekarstwa mają skutki uboczne, a te liście były bardzo nieprzyjemne do spożycia. Od tamtej pory prymatolodzy odkryli, że 25 różnych gatunków dzikich ssaków naczelnych na terenie 26 różnych krajów korzystało z roślin znanych ze swoich właściwości leczniczych.

 

Udomowione zwierzęta są wciąż wystarczająco inteligentne, aby korzystać z czegoś, co naukowcy nazywają „wiedzą żywnościową”: słuchają swojego ciała. Zarobaczone bydło często poszukuje krzewów bogatych w kwas taninowy, który po spożyciu potrafi zabijać pasożyty. W innym eksperymencie dwóm grupom cielaków dwa różne rodzaje pożywienia. Jednej dano uprzednio zmieszaną porcję nasion i siana, a drugiej zaoferowano bufet, z której mogły wybierać te same rodzaje żywności. Cielaki z dostępem do bufetu spożyły mniej, ale przybrały na wadze tyle samo, co cielaki z gotową mieszaniną. Koszt produkcji kilogramu wołowiny spadł więc o 20% gdy zwierzętom dano wybór. W plenerze nieograniczone zwierzęta potrafią spożyć do 50 różnych rodzajów roślin na dzień. Nietrudno więc zauważyć korzyści zdrowotnych (i produkcyjnych) płynących z hodowania zwierząt w sposób bardziej naturalistyczny – w przypadku krów jest to bardziej zróżnicowana dieta, a najlepiej wypuszczanie ich na bogate w rośliny i krzewy pastwiska zamiast trawnych monokultur. Dla przykładu, hodująca zwierzęta w sposób organiczny rolniczka Rosamund Young odkryła, że jej wolno wypasające się krowy w czasie choroby żywią się korą lub pączkami z wierzb, które bogate są w kwas salicylowy, związek chemiczny modyfikowany przez chemików, aby wyprodukować aspirynę.

 

De Roode podobne lekcje znajduje pośród pszczół miodnych, które wydają się w coraz większym stopniu dotykane przez śmiercionośne roztocza i inne patogeny. Pszczoły korzystają z kitu pszczelego – podobnej do kleju substancji, którą zbierają z roślin – aby sklejać ze sobą różne rzeczy, wygładzić powierzchnie i wypełnić luki. Pszczelarze po czasie zaczęli hodować głównie pszczoły, które nie produkowały zbyt dużo kitu, jako że był tak kleisty, że stanowił dla nich utrapienie. To jednak było pomyłką.

Ule wykonane z nieobrobionego drewna zachęcają pszczoły do wytwarzania większych ilości kitu pszczelego. Zdjęcie: Oliver Rossi/Getty Images

Ludzie korzystali z medycznych właściwości kitu pszczelego przez tysiące lat (niedawno w walce przeciwko HIV) i, jak można było się spodziewać, jest używany przez kolonie pszczół do uchronienia się przed patogenami. Eksperymenty przeprowadzone przez Marlę Spivak z University of Minnesota oraz Michaela Simone-Finstroma wykazały, że pszczele kolonie zaatakowane przez grzyb wysyłały więcej pszczół do produkcji kitu dla swoich rojów. Gdy kolonie zostały narażone na grzybicę otorbielakową, chorobę negatywnie wpływającą na larwy pszczół, dorosłe osobniki dodawały do swoich gniazd większe ilości tej leczniczej substancji.

 

Współczesne ule wykonywane z obrobionego drewna doprowadziły do zmniejszenia produkcji kitu pszczelego, ale De Roode wyjaśnia jak proste eksperymentalne zmiany w designie w Ameryce ponownie pobudzają pszczoły do jego produkcji. Korzystanie z nieobrobionego drewna i dodawanie do niego wewnętrznych żłobień nakłania pszczoły do produkcji większej ilości kitu pszczelego, co skutkuje powstawianiem większych i zdrowszych kolonii. „Ludzie tak długo korzystali z kitu pszczelego jako lekarstwa, a nie pomyśleli, że może pomaga i pszczołom. Bierze się to z przekonania, że jako jedyni posługujemy się medycyną”, twierdzi De Roode.

 

De Roode ma nadzieję, że jego książka podważy to mylne przekonanie o ludzkiej wyższości. Jest to także silne przesłanie opowiadające się za zaprzestaniem kryzysu wymarcia gatunkowego. Grupa badawcza w Demokratycznej Republice Konga podąża za szympansami oraz bonobo i pobiera związki chemiczne z roślin, z których korzystają. „Potrzebujemy wszelkiego rodzaju kreatywnych sposobów na znajdowanie nowych lekarstw, zwłaszcza biorąc pod uwagę opór niektórych chorób przed antybiotykami”, twierdzi De Roode.

 

Niszczenie bioróżnorodności oznacza nie tylko stratę roślin i grzybów z cennymi właściwościami leczniczymi, ale także stratę naszych nauczycieli. „Z każdym straconym gatunkiem roślinnym tracimy kolejne potencjalne lekarstwo na choroby zakaźne czy raka. Z każdym straconym gatunkiem zwierzęcia tracimy kolejnego potencjalnego farmaceutę czy lekarza”, stwierdza De Roode. „Można chronić naturę z wiary, że to dobry uczynek. Ale można także chronić naturę, bo pomaga to nam, a te kwestie są ze sobą związane”.

 

Dział: Przyroda

Autor:
Patrick Barkham | Tłumaczenie: Karol Rogoziński — praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Źródło:
https://www.theguardian.com/science/2025/mar/25/medical-secrets-wildlife-wisdom

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE