Dark Souls, czyli jak nauczyć się burzenia murów głową
Seria Dark Souls jest znana ze swojego wysokiego poziomu trudności i igrania z cierpliwością graczy. Właśnie dzięki temu uczy ona także jednej z najważniejszych lekcji życiowych, którą każdy powinien przyswoić.
Zdjęcie: Grafika promocyjna z platformy Steam
Mało gier jest w stanie cię czegoś nauczyć. Jasne, w trakcie rozgrywki uczysz się poszczególnych mechanik i jak dobrze radzić sobie z przeszkodami, ale nie o to mi tutaj chodzi. Setki osób są w stanie wskazać jakąś książkę albo film i powiedzieć „to zmieniło moje życie”, mając na myśli przesłanie danego dzieła. Nie jest to nic nadzwyczajnego, przecież posiadanie wartościowego przekazu jest jednym z najważniejszych aspektów sztuki. W świecie literatury i kinematografii łatwo jest znaleźć coś, co przemówi do nas personalnie; przez co najdzie nas jakaś złota myśl, która zmieni to, jak postrzegamy nasze życie. Może nie każdy jest w stanie od razu się na coś takiego otworzyć, ale jestem pewien, że po napotkaniu odpowiedniego dzieła w końcu nie będzie się dało oprzeć głębszym przemyśleniom, nawet największym ignorantom.
Całkowicie inaczej to wygląda w świecie gier. Ich nadrzędnym celem jest dostarczenie graczowi zabawy, wyrwanie go ze żmudnej codzienności i postawienia w roli bohatera, nieustraszonego wojownika albo genialnego dowódcy. Ale, co jeśli cyfrowa rzeczywistość, w którą wchodzimy potraktuje nas jak śmiecia? Wprawdzie wcale tak nie jest, ale przez to, jak nasze oczekiwania zostają wdeptane w ziemię możemy się tak poczuć. Mimo, że gra wcale się nad nami nie znęca - po prostu jest sprawiedliwa.
Chodzi mi oczywiście o serię Dark Souls, a dokładniej o pierwszą część z 2011 roku. Gra fantasy, w której wcielamy się w rzekomego wybrańca, który wyrusza na długą i niezwykle wymagającą podróż, aby uratować umierający świat przed pogrążeniem się w mroku. Jest on jednym z „nieumarłych”, czyli ludzi, którzy po śmierci zostają stale przywracani do życia, dopóki nie wypełnią swojej misji - rozpalenia Pierwszego Pogorzeliska. Już w pierwszych minutach gry dowiadujemy się, co czeka tych, którzy odmówią dalszych starań w tym celu. Stają się tzw. pustymi. Tracą swoje człowieczeństwo i działają prowadzeni wyłącznie przez instynkty, jak zwierzęta. Są oni najłatwiejszymi i najliczniejszymi przeciwnikami w grze oraz stanowią wprowadzenie do bardzo wyraźnie nakreślonej filozofii Dark Souls - nie możesz się poddać. Nigdy.
Tytuł ten stał się sławny ze względu na swój bezkompromisowy, ale zawsze sprawiedliwy poziom trudności. Przeciwnicy zadają ogromne obrażenia, ale większość z nich jest wolna i od czasu do czasu musi zebrać się po wykonanym ataku. Gracz ma ograniczoną wytrzymałość, więc musi atakować i unikać rozsądnie, aby nie stać się bezbronnym. Rozgrywka w Dark Souls jest często porównywana do tańca, w którym jeden zły krok może drastycznie przechylić szalę zwycięstwa na korzyść wroga. To, w połączeniu z postaciami, które nie traktują protagonisty jak zbawiciela, tylko jak kolejnego wędrowca, błąkającego się po tym niebezpiecznym świecie jasno daje do zrozumienia, że nie jesteśmy tutaj nikim wyjątkowym. Jedynym, co odróżnia nas od bezmyślnych, pozbawionych człowieczeństwa pustych jest nasza determinacja.
Każdy, kto zagra w Dark Souls pierwszy raz zginie dziesiątki, może nawet setki razy. Twórcy dobrze o tym wiedzieli i przez tak wysoki poziom trudności postanowili siłą wyciągnąć graczy z ich strefy komfortu i rzucić im wyzwanie. Nigdy nie jesteśmy ganieni, że zginęliśmy, ale też nie dostajemy żadnych słów pokrzepienia. Wielki napis „YOU DIED” i krótki ekran ładowania to zwrot w naszą stronę, brzmiący mniej więcej: „Popełniłeś błąd. Cofnij się i pomyśl, jak go uniknąć. Nie spiesz się”. Śmierć to dla naszej postaci nic wielkiego - taka natura bycia nieumarłym. Możemy odradzać się i podchodzić ponownie do napotkanych przeszkód w nieskończoność, a z każdą porażką uczymy się czegoś nowego, co pomoże nam w dalszej podróży. Dzięki temu Dark Souls stara się wyćwiczyć w graczu nie tylko umiejętności, ale co ważniejsze - cierpliwość.
W grze nie możemy „przegrać”. Jedynym, co przedwcześnie zakończy historię naszej postaci to poddanie się. Odłożenie kontrolera i odinstalowanie gry. Przecież tylko się męczysz, prawda? Po co grać w coś, co stale od ciebie wymaga, skoro istnieje tyle innych tytułów, które dają graczowi to, czego chce od razu? To jest pytanie, które Dark Souls stawia przed każdym. Jeśli się złamiesz, uznasz, że nie chcesz kontynuować i poddasz się, skazujesz swoją postać na ten sam los, który spotkał niezliczone ilości przeciwników w grze. Kiedy determinacja gracza gaśnie, znika również człowieczeństwo jego postaci. Staje się pusta, a osoba kontrolująca jej poczynania niczego się nie uczy. Poddanie się oznacza, że cały ten trud, wszystkie porażki i wyciągnięte z nich lekcje oraz wszystkie triumfy i świadectwa nabytego doświadczenia poszły na marne. Można by pomyśleć, że to głupie przywiązywać do aktu odłożenia gry tak głębokie implikacje, ale czy w realnym życiu nie jest podobnie? Wiele razy przyjdzie nam spotkać się z porażką, ale nie oznacza to przecież końca świata. Zawsze możemy się podnieść i próbować dalej, dopóki jesteśmy do tego natchnieni i wystarczająco cierpliwi. W ten sposób Dark Souls prowadzi swoją meta-narrację, skupioną nie na fikcyjnym świecie z rycerzami, demonami i czarodziejami, ale na człowieku i tym, jak niezwykle ważną rolę w jego życiu odgrywa determinacja. Bez niej bylibyśmy puści, niczego byśmy nie osiągali. Kiedy jednak kurczowo się jej trzymamy i nie pozwalamy jej zgasnąć, możemy obejść każdą przeszkodę.
Każdy fan serii ma swój „moment”. Jest to jakaś szczególna potyczka, która poprzez swoją trudność sprawiła im największy problem w całej grze. Podchodzili do niej niezliczoną ilość razy, krzyczeli, uderzali w stół i byli na granicy porzucenia swojej przygody. Wtedy, po godzinach zmagania się z tym samym przeciwnikiem, który wgniatał ich w ziemię raz za razem, wreszcie im się udało. Zwyciężyli. Oczywiście najpierw ogarniała ich nieokiełznana euforia, która pozostawała z nimi na jakiś czas. Później jednak zauważali, że zaczęli inaczej postrzegać nie tylko świat Dark Souls, ale także inne gry wideo. Nie boją się wyzwań, nie uważają porażki za powód do gniewu albo smutku. Kiedy coś nie działa tak, jak oczekiwali nie są zawiedzeni, tylko szukają alternatyw. Nie widzą wysokiego poziomu trudności w grach jako czegoś uwłaczającego, ale jako okazję do wykazania się swoimi umiejętnościami. Wszystko to sprawia, że wyciągają z każdej napotkanej gry o wiele więcej satysfakcji, ponieważ angażują się w nią o wiele bardziej, niż przedtem.
Zagranie po raz pierwszy w Dark Souls jest jedynym w swoim rodzaju doświadczeniem. Wymagania, przed którymi staje gracz pozwalają wykształcić w nim dyscyplinę, która nie tylko pomaga w dalszej rozgrywce, ale przekłada się także na jego psychikę. Dzięki niej zmaganie się z codziennymi trudnościami jest może nie tyle łatwiejsze, co bardziej wartościowe. Po doświadczeniu swojego „momentu” dostrzega się, że nieważne jak żmudne, męczące lub demotywujące potrafi być życie, zawsze można znaleźć jakieś wyj
Dział: Gry
Autor:
Gustaw Miotke - praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
Tekst autorski