Fatal Frame: Mask of the Lunar Eclipse – recenzja
Horror, który trwa od 15 lat
Fatal Frame: Mask of the Lunar Eclipse to czwarta gra z serii słynnych japońskich horrorów i pierwsza pod względem fabuły. „Maska zaćmienia księżyca” jest uważana za jeden z najstraszniejszych horrorów, a jej współtwórcą jest Goichi Suda, autor Killer7, No More Heroes i Lollipop Chainsaw. Jednak Mask of the Lunar Eclipse nigdy nie ukazała się poza Japonią. Tam miała premierę w 2008 roku i w tamtym momencie stała się najlepiej sprzedającą się grą w serii. I to tyle, o zachodnim wydaniu zapomniano. Oczywiście można było zapoznać się z japońskim horrorem, ale dopiero teraz został on oficjalnie wydany na świecie, na wszystkich najważniejszych platformach. Jak bardzo straszna jest ta gra po 15 latach?
Obu nam się nie powiodło – pod maską czai się zło!
Jak mówili autorzy istotą Fatal Frame: Mask of the Lunar Eclipse było wywołanie w ludziach strachu przez wszystko, co dzieje się na ekranie. Aby tego dokonać, należało zmienić standardową formułę i spojrzeć na grę w nowy sposób. Z tej przyczyny do jej opracowania sprowadzono nowych ludzi, w tym Goichi Sudę. Nie wszystko się udało, ale w ogólnym rozrachunku zadanie wystraszenia graczy na śmierć zostało wykonane.
Fabuła jest całkiem przerażająca. W roku 1970 seryjny morderca Yo Haibara porywa pięć dziewczynek prosto ze szpitala psychiatrycznego na wyspie Rogetsu. Detektyw Choshiro Kirishima odnalazł i uratował dzieci, które jak się okazało, zupełnie nie pamiętały co się stało.
Dwa lata później, wszyscy mieszkańcy wyspy stracili życie w katastrofie. Mija kolejnych sześć lat, kiedy dwie z pięciu porwanych przez maniaka dziewczynek zginęły w tajemniczych okolicznościach, a dwie kolejne – Misaki Asou i Madoka Tsukimori wróciły na wyspę w poszukiwaniu szczegółów dotyczących swojej przeszłości i zniknęły.
Piąta z dziewcząt – Ruka Minazuki przyjeżdża na wyspę dziesięć lat później, w 1980 roku, by odnaleźć zaginione przyjaciółki i przypomnieć sobie wszystko. Tam dowiaduje się o dziwnej chorobie, która dotknęła mieszkańców wyspy i o przerażającym rytuale, w którym ważną rolę odegrała Maska Zaćmienia Księżyca.
Grać będziemy nie tylko jako Ruka, ale także jej przyjaciele i detektyw Choshiro. Historia jest dobrze wyreżyserowana. Praktycznie każdy rozdział jest poświęcony innej postaci, a wydarzenia mogą rozwijać się równolegle, na zmianę w przeszłości i w teraźniejszości, rozpoczynając się w miejscu zakończenia epizodu inną postacią, lub kontynuując przerwaną w najciekawszym miejscu historię, opowiadaną kilka rozdziałów wcześniej.
Zdjęcie z duchem
Formuła wydarzeń, jest mniej więcej taka sama. Dostajemy zadanie zbadania danego obszaru, znalezienia klucza do drzwi, kolejnej wskazówki, źródła dziwnych dźwięków i tak dalej. Idziemy na miejsce, gdzie obowiązkowo spotykamy jednego lub więcej duchów i urządzamy im gorącą sesję zdjęciową.
„Camera Obscura” to najbardziej charakterystyczny element serii Fatal Frame. Z pomocą aparatu można robić zdjęcia duchom i przy okazji zadawać im obrażenia. Detektyw Choshiro robi to samo z pomocą latarki, która może także pełnić funkcję aparatu. Kiedy zadajemy obrażenia duchom lub robimy im zdjęcia w wybranych momentach, bohaterowie otrzymują punkty, które można wykorzystać w miejscach zapisu, aby zakupić apteczki i amunicję. Natomiast specjalne kryształy, które zbieramy w trakcie gry pozwalają ulepszać aparat i jego wymienne obiektywy.
Gdy pozbędziemy się zjawy, wracamy ze znalezionym kluczem lub nowymi informacjami, a po drodze z pewnością spotkamy jeszcze kilka duchów, zazwyczaj jeszcze bardziej agresywnych. Ponownie czeka nas sesja zdjęciowa, eksploracja mrocznych ukrytych pomieszczeń i znów szukanie notatek, kluczy, informacji i rozwiązywanie przeważnie prostych zagadek, a także kolejne spotkania z agresywnymi lub po prostu przerażającymi duchami.
Knując intrygi księżyc uśmiecha się z nieba
Sytuację ratuje atmosfera grozy, którą udało się osiągnąć autorom Maski Zaćmienia Księżyca. Wiecie już pewnie, że, pojawieniu się zjaw towarzyszy screamer, a kiedy bohaterka wyciąga rękę do dziewczynki odwróconej do niej plecami, należy spodziewać się podstępu. Gdy ta się odwróci, nie zobaczycie przyjaznej twarzy.
Jednak nawet, gdy wiesz to wszystko i tak za każdym razem wzdrygasz się, podskakujesz krzyczysz i przeklinasz. I kiedy tylko wchodzisz do długiego korytarza mieniącego się kolorami, od razu jesteś spięty. Domyślasz się co zaraz się wydarzy i czekasz na to z tabletką validolu pod językiem.
Jest kilka wyjaśnień. Same zjawy są naprawdę przerażające: blade, złe, jak duchy z twoich najgorszych koszmarów. Jest też hitchcockowski suspens: nawet zbieranie przedmiotów jest zaprojektowane tak, abyś za każdym razem wstrzymywał oddech, kiedy powoli wyciągasz po coś rękę czekając aż złapie za nią duch. I prędzej czy później tak się stanie.
Generalnie gra wygląda przerażająco: obraz może niespodziewanie stać się czarno-biały i ziarnisty, zaczyna grać muzyka, dzwoni telefon, albo w zbliżeniu kamery, kiedy otwierasz drzwi pojawia się straszna dziewczyna lub pielęgniarka z czarnymi otworami zamiast oczu.
Nawet sposób w jaki są zapisane notatki dziewczyn, które wyraźnie były w obłędzie, o jak krzyczą duchy, głosy, które słyszysz w telefonie, to jak organicznie połączono piękne dziewczyny z przerażającymi zjawami, rytuałami i przeklętym światem księżyca – wszystko doskonale wpływa na atmosferę.
Także walki z widmami z pomocą kamery lub latarki detektywa, pomimo prostoty mechaniki (wskaż i kliknij w odpowiednim momencie) są pełne napięcia. Powoli unikasz, a raczej cofasz się od ataków, nerwowo próbujesz wycelować kamerę we wroga i rozglądasz się, nie wiedząc skąd nadejdzie atak.
Bez zmian
Wszystkie powyższe elementy oraz rozgrywka w remasterze pozostały praktycznie niezmienione. Dodano tryb fotograficzny, pojawiły się nowe stroje i co było spodziewane, odnowiono (choć niedrastycznie) grafikę, która teraz cieszy oczy modelami postaci.
Brak znacznych zmian jest jednocześnie dobry i zły. Dobry, bo dostaliśmy kultowy horror, w którym nic nie zostało zepsute i zachowano tę samą atmosferę. Zły, bo niektóre elementy nadal chciałoby się poprawić. Mam na myśli przede wszystkim sterowanie i pracę kamery, gdyż oba elementy są zrealizowane dość topornie. Do tego postacie poruszają się bardzo powoli, nawet gdy biegną.
Po części można zrozumieć, dlaczego podjęto taką decyzję – rozwleczone tempo rozgrywki zwiększa napięcie. Jednak momentami ślimacze tempo poruszania się zaczyna irytować. Jest to zrozumiałe w przypadku przerażonej dziewczyny w sukience, ale wygląda to dziwnie, kiedy tak samo „biega” detektyw.
Tym bardziej, że wiele razy musimy odwiedzić ponownie te same miejsca. Praktycznie cała gra rozgrywa się w takich samych mrocznych pomieszczeniach. Sprawdza się tutaj schemat posterunku policji z Resident Evil 2: zamknięte wcześniej drzwi są stopniowo otwierane, nowe pomieszczenia i obszary stają się dostępne, a my poznajemy nowe szczegóły. Jednak zbyt często jesteśmy ścigani po tych samych pokojach i korytarzach oraz zmuszani do walki z tymi samymi upiornymi bossami w identycznej scenerii.
Z tej perspektywy rozpaczliwie brakuje tu powiewu świeżości, zwłaszcza, jeśli wspomnieć piątą część Fatal Frame: Maiden of Black Water, w której eksplorowaliśmy fikcyjną świętą górę Hitami i jej okolice.
***
Przypomnę, że remaster Maiden of Black Water ukazał się jesienią 2021 roku. Półtora roku później pojawiła się też odświeżona wersja poprzedniej gry z serii i oba remastery okazały się, powiedzmy, że nie najlepsze. Jasne, chcielibyśmy więcej poprawek, nowych lokacji, bardziej nowoczesnego podejścia. Z drugiej strony dostaliśmy szansę zobaczyć kultowy japoński horror niemal w oryginalnej wersji. Osobiście cieszyłem się z tego, grałem i bałem się dalej pomimo problemów ze sterowaniem, zwłaszcza, że można się do niego przyzwyczaić.
Plusy: interesująca i przerażająca historia, opowiedziana z perspektywy kilku bohaterów; ciekawa i nietypowa dla gatunku rozgrywka z użyciem aparatu; piękne bohaterki, które można przebrać w różne stroje; doskonała robota z muzyką, voice actingiem i generalnie z dźwiękiem.
Minusy: W remasterze jest niewiele zmian, a wszystkie bolączki gry pozostały, łącznie z niewygodnym sterowaniem, kapryśną kamerą i częstym odwiedzaniem tych samych lokacji.
Dział: Recenzje
Autor:
Кирилл Волошин | Tłumacz: Julia de Rosier
Źródło:
https://stopgame.ru/show/133379/fatal_frame_mask_of_the_lunar_eclipse_review