Jak być dobrym człowiekiem w świecie, w którym jest się bezustannie śledzonym?
Jeśli czytasz ten artykuł na telefonie, tablecie lub laptopie, to istnieje spora szansa, że w twoją twarz jest wymierzona właśnie kamera, a inne gadżety pokroju mikrofonów, GPS-ów i czujników biometrycznych analizują twoje otoczenie. Nie można zapominać także o innych „inteligentnych” urządzeniach korzystających z Alexy firmy Amazon czy Siri firmy Apple, które również mogą czyhać gdzieś w pobliżu.
Źródło zdjęcia: VectorPortal
Wszystkie te urządzenia zbierają informacje o tobie, twoich zainteresowaniach i osobach, z którymi się zadajesz, a następnie wysyłają je drogą internetową do… cóż, to ciężko stwierdzić. Jako badacze danych, przemysłu i kultury, dowiedzieliśmy się, że gdy tylko takie informacje zostają zebrane, to nie wiadomo do kogo trafiają i co ci ludzie z nimi robią. Z dnia na dzień zbieranych jest coraz więcej informacji. Dla przykładu, w marcu Amazon oznajmił, że nie będzie już dalej pozwalał użytkownikom urządzenia Echo na uniemożliwienie automatycznego przesyłania nagrań ich głosów do chmury, gdzie uległyby obróbce. Oznacza to, że miliony użytkowników tego typu urządzeń będzie zdanych na usługi cyberbezpieczeństwa Amazona i jego dobre intencje w stosunku do zapewnienia tym nagraniom dozgonnego bezpieczeństwa.
W większości przypadków nie mamy z tym problemu. Po części jest tak dlatego, że dane są niewidoczne i nie musimy o tym zbyt często myśleć. Cieszymy się też z wygód, jakich dostarcza nam łatwy dostęp do internetu i dostępne dzięki niemu usługi. Po części nie mamy też wyboru; aby móc w dzisiejszych czasach uciec od bycia monitorowanym, trzeba żyć praktycznie jak pustelnik. Coraz częściej słyszymy jednak o tym, jak dzielenie się swoimi danymi może wprowadzić nas i naszych bliskich w niebezpieczeństwo bez naszej wiedzy lub zgody. Amerykanki korzystające z aplikacji pozwalających na śledzenie swoich okresów narażone są na areszt w obliczu nowych praw kryminalizujących aborcję. Prokuratorzy wzywają Amazon do udostępniania nagrań z Alexy, aby dzięki nim ustalić winę w rozprawach o morderstwo. Strony internetowe badające genealogię nieraz odkrywają niewygodne sekrety rodzinne; około 5% klientów dowiaduje się o istnieniu rodzeństwa, o którym nigdy nie wiedziało.
Co gorsza, te informacje mogą być czasami błędne, co może prowadzić do jeszcze większego niebezpieczeństwa. Warto tylko spojrzeć na członka pensylwańskiej synagogi, który był niesłusznie podejrzewany o próbę zabójstwa Donalda Trumpa po tym, jak anty-semiccy miłośnicy teorii konspiracyjnych skorzystali z jego zdjęcia na Facebooku, aby go oczernić. Innym takim przypadkiem jest Helyeh Doutaghi, profesorka w Yale, którą odesłano na urlop po tym jak wygenerowany przez sztuczną inteligencję artykuł prasowy niesłusznie powiązał ją z organizacją terrorystyczną.
Żaden z nas nie zgadzał się na coś takiego, bez względu na to, ile razy klikaliśmy guzik „akceptuję” na końcu 50 stron warunków umowy pełnienia usług, których nie czytaliśmy. Wszyscy jednak do pewnego stopnia ponosimy odpowiedzialność za związane z tym konsekwencje i to nie tylko dlatego, że sami dostarczyliśmy takie technologie do własnych domów albo dlatego, że możemy posiadać nieco akcji firm technologicznych na swoich kontach oszczędnościowych. Ponosimy odpowiedzialność dlatego, że obowiązuje nas wzajemna opieka nad sobą oraz bycie moralnymi i odpowiedzialnymi członkami społeczeństwa. Skoro dane przeniknęły w każdy aspekt naszego życia, od naszych ciał po nasze intymne związki, kariery i instytucje cywilne, oznacza to, że musimy brać dane pod uwagę nawet jeśli ich nie widzimy i nie wiemy jakie mogą być ich konsekwencje lub też kto dokładnie może być w niebezpieczeństwie.
Nie wystarczy tylko trzymać się długiej listy warunków umowy, której nie czytaliśmy. Firmy technologiczne nie przejmują się naszym dobrostanem, głównie przejmują się zyskami (umowy świadczenia usługi to uwydatniają jeśli się je przeczyta). Amerykański rząd też nie wydaje się chętny do pomocy. Mimo tego, że Unia Europejska w 2018 roku wprowadziła podstawowe zabezpieczenia prywatności danych, amerykański Kongres do tej pory nie przegłosował żadnej ustawy ograniczającej wszechobecne kolekcjonowanie prywatnych danych w Ameryce. Jeśli chcemy żyć w bezpieczniejszym i bardziej etycznym świecie danych, to musimy niestety stworzyć go sami. A jako że większości z nas brakuje siły politycznej lub gospodarczej czy wiedzy technicznej, aby zmienić system, to będziemy musieli dokonać tego od podstaw, poprzez dzielone przez nas kultury i normy społeczne. Musimy zacząć masowo praktykować „życzliwość informacyjną”.
Czym ona jest? Jak może sugerować nazwa, jest to stara, dobra życzliwość, ale uwzględniająca przy tym niewidzialne sieci danych, które obecnie otaczają wszystkie nasze działania i interakcje. Na szczęście w tym jesteśmy dobrzy. Na przestrzeni historii, gdy ludzie mieli do czynienia z nowymi okolicznościami, byliśmy w stanie wpleść je w gesty życzliwości wobec siebie samych. Dobrym przykładem jest drastyczny wzrost alergii żywnościowych, których liczba jest teraz ponad dwukrotnie większa od tej w latach 90-tych. Wtedy rzadkością było uwzględnianie czyichś alergii przy przygotowywaniu posiłków czy zapraszania kogoś do domu. Teraz jest to standard.
Ta zmiana nie wzięła się jednak znikąd. Na początku pojawiły się wiarygodne dowody na istnienie szeroko rozpowszechnionego problemu. Potem doszło do publicznej dyskusji na temat tego problemu i pojawienia się wysokiej liczby ludzi chcącej coś z tym zrobić. Następnie ludzie zaczęli uwzględniać czynniki dietetyczne w swoich gestach życzliwości, dzięki czemu idea rozpowszechniała się jeszcze bardziej. Rząd amerykański w końcu się połapał i w 2004 roku przyjął uchwałę FALCPA (Food Allergen Labeling and Consumer Protection Act), co następnie sprawiło, że podążyły za tym biznesy (bo miało to wpływ na ich zyski).
Źródło: Getty Images
Życzliwość informacyjna może podążyć podobną ścieżką. Mamy już wiarygodne dowody na to, że nieograniczone śledzenie danych powoduje wiele problemów, a artykuły takie jak ten są częścią publicznej dyskusji na temat problemu. Teraz odpowiedzialność spoczywa na nas, żebyśmy coś z tym zrobili. Co to oznacza w praktyce? O ile nie mamy odpowiedzi na wszystkie pytania, mamy kilka sugestii względem tego, co wszyscy mogą zrobić, aby zacząć praktykować życzliwość informacyjną w swoich życiach.
Po pierwsze, kiedy zapraszasz kogoś do domu, pamiętaj, że osoba ta może być bardziej narażona od ciebie na poszczególne rodzaje monitorowania danych. Jeśli waszych rozmów słucha Alexa lub Siri, powiadom o tym swojego gościa i zaoferuj odłączenie od sieci tego typu urządzeń. Jeśli posiadasz urządzenie monitorujące drzwi wejściowe pokroju kamerki Ring, powiadom o tym swoich gości zanim pojawią się oni na twojej wycieraczce.
Po drugie, pamiętaj, że śledzenie danych oznacza więcej niż tylko same urządzenia. Jeśli planujesz wysłać swoją próbkę DNA na stronę badającą genealogię, pomyśl o wcześniejszym skonsultowaniu się o tym z członkami rodziny, z których jesteś związany krwią. Mogą mieć tajemnice których woleliby nie ujawniać, a ty możesz mieć tajemnice, o których oni woleliby się nie dowiadywać.
Po trzecie, kiedy udostępniasz na mediach społecznościowych zdjęcia lub filmiki, przyjrzyj się im dokładnie zanim je wyślesz. Kto jeszcze się na nich znajduje? Każda twarz, nawet te znajdujące się w tle, zostanie poddana algorytmom rozpoznawania twarzy, co może narazić osoby, które znasz na niezamierzone konsekwencje. Jeśli udostępniasz tekstowy post, pomyśl o emocjach, które wysyłasz w świat. Facebook może chcieć, abyś denerwował swoich znajomych, bo dzięki większemu zaangażowaniu zarabiają więcej pieniędzy. Czy ty naprawdę chcesz wysyłać w świat negatywną energię?
Oczywiście to tylko niewielka garstka sposobów, dzięki którym możemy wieść bardziej życzliwe i etyczne życia w obliczu społeczeństwa opartego na danych. Nasze sugestie mogą nie pasować do twojej sytuacji, a nasze wartości mogą nie pokrywać się z twoimi. Każdy jednak ma swoją własną definicję życzliwości, więc każdy może stosować życzliwość informacyjną w swój własny sposób. Gdy wystarczająca część z nas zacznie to robić, to wszystkie te małe zmiany w rutynie mogą z czasem przekształcić się w wielkie zmiany, które uczynią świat lepszym miejscem.
Dział: Gry
Autor:
Aram Sinnreich, Jesse Gilbert | Tłumaczenie: Karol Rogoziński — praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
https://time.com/7273469/data-monitoring-kindness-essay/