2022-12-29 12:22:55 JPM redakcja1 K

Jak Rosja może pozbawić Ukrainę wsparcia z kosmosu?

Komercyjne satelity, które pomagają Ukrainie w walce, mogą stać się „uzasadnionymi celami odwetu” – mówi rosyjskie MSZ. Jak to się stało, że do celów wojskowych zaczęto używać urządzeń czysto cywilnych, co by się stało, gdyby Rosja rzeczywiście zaczęła je niszczyć i jaka mogłaby być technologiczna odpowiedź rosyjskiego wojska na to wyzwanie?

 Jeszcze kilka lat temu na orbicie operowało około tysiąca aktywnych statków kosmicznych, a ich liczba sukcesywnie zwiększała się o kilkadziesiąt rocznie. Jednak około pięć lat temu nastąpił przełom technologiczny, który pozwolił Stanom Zjednoczonym, a następnie Chinom, radykalnie zwiększyć konstelacje satelitów. Liczba satelitów zaczęła szybko rosnąć.

 Na dzień 1 stycznia 2022 roku w kosmosie działały już 4852 urządzenia. Jednocześnie 2944 z nich należało do Stanów Zjednoczonych, około 500 do Chin i 160 do Federacji Rosyjskiej. Tylko w niepełnym roku 2022 ich liczba wzrosła o prawie 2000 sztuk. W rzeczywistości mamy przed sobą skutki pewnego rodzaju kosmicznej rewolucji.

Duże konstelacje kosmiczne należące do firm komercyjnych stały się podstawą tak gwałtownego wzrostu liczby działających satelitów. Zasadniczo są to urządzenia do świadczenia usług komunikacyjnych, szerokopasmowego dostępu do Internetu oraz teledetekcji Ziemi (ERS).

Czas dużej grupy

Największym z nich jest globalny system satelitarny Starlink firmy SpaceX, który ma zapewnić szybki szerokopasmowy dostęp do Internetu. Obecnie grupa ma już 3271 działających statków kosmicznych, z czego ponad 1500 zostało wystrzelonych w 2022 roku.

Główni konkurenci Elona Muska, OneWeb, mają na orbicie 428 aktywnych urządzeń. Dalej - mniej. Spośród znaczących wymienię dwie prywatne firmy dostarczające dane teledetekcyjne, Planet Labs ma około 150 działających satelitów, a Maxar Technologies ma od 80 do 100.

Orbity wielu z tych satelitów (zarówno wojskowych, jak i komercyjnych) przebiegają nad terytorium Rosji i terytorium Ukrainy. Robią zdjęcia, odbierają obrazy w różnych zakresach i biorą udział w sondowaniu radarowym. Fotografie są wysyłane na Ziemię, przetwarzane i wykorzystywane. W tym są kupowane przez wojsko na własne potrzeby. Wszystkie siły kosmiczne są zaangażowane w podobne rozpoznanie satelitarne.

Specjalna operacja wojskowa na Ukrainie pokazała, że ​​rozpoznanie satelitarne, wykorzystanie łączności satelitarnej i kontrola statków kosmicznych są wyjątkowo skuteczne. Pozwalają uzyskać poważną przewagę taktyczną nad przeciwnikiem. Najważniejsza jest szybkość pozyskiwania informacji operacyjnej, jej przetwarzanie oraz możliwość dostarczenia jej wykonawcom. Możliwość śledzenia niemal każdego elementu wyposażenia, otrzymywanie informacji o samolocie wroga dosłownie natychmiast po starcie.

Starlink stał się ratunkiem dla ukraińskiej armii. Możliwość posiadania pełnoprawnego połączenia w dowolnym miejscu, na poruszającym się samochodzie lub statku jest niemal bezcenna.

Jednocześnie zarówno wojskowe statki kosmiczne, jak i setki cywilnych pracują dla Stanów Zjednoczonych i odpowiednio dla NATO. Dla wielu firm zajmujących się teledetekcją Ziemi głównym klientem od dawna jest Departament Obrony USA. Jednocześnie nie można kontrolować, który satelita przekazuje informacje i kto jest ich odbiorcą. Wiadomo, dokąd zmierza, ale niczego nie można udowodnić, technicznie jest to niemożliwe.

 To jest nowa kosmiczna rzeczywistość naszego świata. Statków kosmicznych będzie coraz więcej, a dane z nich będą napływać coraz szybciej. Te satelity nie są bronią w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale radykalnie zwiększają skuteczność prawdziwej broni na polu walki. We współczesnym świecie najwyższe ogrodzenie nie wystarczy, aby ukryć tajną jednostkę wojskową, wszystko będzie doskonale widoczne z góry.

 Zakaz używania

 A teraz rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało specjalne oświadczenie w sprawie tych satelitów: „Potwierdzamy, że taka quasi-cywilna infrastruktura, jeśli zostanie wykorzystana w operacjach wojskowych przeciwko Rosji, może całkiem logicznie stać się uzasadnionym celem odwetowej klęski”.

 Ta sytuacja najbardziej przypomina próby przecięcia szlaków morskich wroga. To już się działo, zarówno podczas pierwszej, jak i drugiej wojny światowej. Wtedy też atak był również na komercyjne statki cywilne wyłącznie na zasadzie narodowości.

Logika jest mniej więcej taka sama: statek cywilny może wykonywać zadania wojskowe - transportować broń lub personel wojskowy. To prawda, że ​​\u200b\u200bw tym momencie wybuchła pełnoprawna wojna światowa, a próba zestrzelenia wrogiego statku kosmicznego mogła z łatwością stać się takim casus belli, aby ją rozpocząć.

 Ale główny problem leży gdzie indziej. Polowanie na transporty wroga, oprócz ich niszczenia, zmuszało wroga do komplikowania logistyki, wyznaczania nowych mniej dogodnych i dłuższych tras oraz zrywania okrętów wojennych w celu zapewnienia bezpieczeństwa. W przypadku satelity zniszczenie jednego z nich nie ustanie i praktycznie nie wpłynie na działanie pozostałych.

 A jedyną czysto militarną i najbardziej radykalną opcją wyeliminowania tego zagrożenia jest masowe niszczenie satelitów na orbicie. Rosja – i niektóre inne kraje – mają do tego techniczne możliwości. To prawda, że ​​​​wdrożenie takiego scenariusza nieuchronnie doprowadzi do wieloletniego zanieczyszczenia najpopularniejszych orbit gruzem ze zniszczonych statków kosmicznych. A także najprawdopodobniej przerzedzi i zniszczy zarówno rosyjską konstelację satelitów, jak i np. chińską. Zniszczy to również dwie działające w kosmosie stacje orbitalne – międzynarodową ISS i chińską Tiangong.

Oczywiście w tym przypadku ludzkość straci łączność satelitarną, telewizję, wysokiej jakości meteorologię, nawigację i wiele innych ważnych usług, do których przyzwyczailiśmy się w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Jednocześnie ludzkość nie dysponuje jeszcze technologią pozwalającą skutecznie uprzątnąć kosmiczne śmieci, więc przestrzeń kosmiczna może zostać zamknięta na dziesiątki, a nawet setki lat.

 Sam zrób to samo

Co Rosja może zrobić w takiej sytuacji? Oczywiste jest, że żadne państwo dobrowolnie nie zrezygnuje z takiej przewagi kosmicznej w technologii. I nie podpisze też żadnego traktatu o ograniczeniu takich technologii cywilnych z wygodnym zastosowaniem wojskowym.

MSZ powołuje się w swoim oświadczeniu na Traktat o przestrzeni kosmicznej z 1967 r., który podpisała większość państw, ale nie ma tam nic, co mogłoby zakazać bezpośredniego użycia statków kosmicznych. Artykuł 4 stanowi, że „Państwa-Strony Układu zobowiązują się nie umieszczać na orbicie okołoziemskiej żadnych obiektów przenoszących broń jądrową lub inną broń masowego rażenia, nie instalować takiej broni na ciałach niebieskich ani umieszczać takiej broni w przestrzeni kosmicznej w w inny sposób”.

 Więc tak się nie dzieje, żadnej broni masowego rażenia w kosmos, dzięki Bogu, nikt jej jeszcze nie wyprowadza. Po prostu wywiad kosmiczny stał się najskuteczniejszym narzędziem wojskowym.

 Jest mało prawdopodobne, aby w tej sytuacji pomógł także rosyjsko-chiński projekt „Układu o zapobieganiu umieszczaniu broni w przestrzeni kosmicznej, użyciu siły lub groźbie użycia siły wobec obiektów kosmicznych”. W obecnej sytuacji tylko lider technologiczny mógłby to pchnąć odgórnie, a jak na razie jest to zupełnie nieopłacalne dla Stanów Zjednoczonych.

 Tak więc druga opcja wygląda na naprawdę wykonalny sposób przeciwdziałania zachodnim satelitom wywiadowczym – zbudowanie własnej konstelacji satelitów, zarówno publicznych, jak i prywatnych. Sami stać się kosmicznymi liderami w warunkach, gdy ugrupowania orbitalne stały się podstawą współczesnej przestrzeni kosmicznej. Najwyraźniej Roskosmos i rosyjskie Ministerstwo Obrony doskonale zdają sobie sprawę z tej sytuacji.

 Niedawno szef Roskosmosu Jurij Borysow powiedział, że głównym celem rosyjskiej kosmonautyki jest przejście na masowy i liniowy montaż statków kosmicznych, osiągając produkcję co najmniej 200 satelitów rocznie do 2026 roku. Ministerstwo Obrony również uzupełnia konstelację satelitów z maksymalną prędkością - tylko w tym miesiącu odbyły się już trzy udane starty wojskowe z kosmodromu Plesieck. Chciałbym mieć nadzieję, że przyszłe Gwiezdne Wojny będą prowadzone w tym „seryjnym duchu”.

Dział: Technologia

Autor:
Redakcja

Żródło:
Opracowanie własne

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE