Kto wygra wyścig robotów?
Wiosenny poranek w Hanowerze w Niemczech, a ja jestem w drodze na spotkanie z robotem. Zostałem zaproszony do obejrzenia G1, humanoidalnego robota zbudowanego przez chińską firmę Unitree, na targach Hannover Messe, jednych z największych targów przemysłowych na świecie. Mierzący około 130 cm G1 jest mniejszy i bardziej przystępny cenowo niż inne humanoidalne roboty dostępne na rynku, a jego zakres ruchów i zręczność są tak płynne, że filmy z jego występami tanecznymi i sztukami walki stały się popularne w sieci.

Źródło grafiki: PxHere
Dziś G1 jest kontrolowany zdalnie przez Pedro Zhenga, kierownika sprzedaży Unitree. Wyjaśnia on, że klienci muszą zaprogramować każdego robota G1 do autonomicznych funkcji. Przechodnie zatrzymują się i aktywnie próbują nawiązać z nim kontakt, czego nie można powiedzieć o wielu innych maszynach prezentowanych w ogromnej sali konferencyjnej. Wyciągają rękę, aby uścisnąć jego dłoń, wykonują gwałtowne ruchy, aby sprawdzić, czy zareaguje, śmieją się, gdy G1 macha lub pochyla się do tyłu, przepraszają, jeśli na niego wpadną. Jest coś w jego ludzkim kształcie, co, choć niewiarygodne, sprawia, że ludzie czują się przy nim swobodnie.
Na ten moment przedsiębiorcy koncentrują swoje wysiłki na robotach humanoidalnych stworzonych dla magazynów i fabryk. Tesla opracowuje humanoidalnego robota o nazwie Optimus. W styczniu powiedział, że kilka tysięcy zostanie zbudowanych w tym roku i spodziewa się, że będą robić przydatne rzeczy w ich fabrykach. Inni producenci samochodów podążają podobną ścieżką. BMW niedawno wprowadziło roboty humanoidalne do amerykańskiej fabryki. Tymczasem południowokoreańska firma motoryzacyjna Hyundai zamówiła dziesiątki tysięcy robotów od Boston Dynamics, firmy zajmującej się ich produkcją, którą kupiła w 2021 roku.
Thomas Andersson, założyciel firmy badawczej STIQ, śledzi 49 firm rozwijających roboty humanoidalne, czyli takie, które mają dwie ręce i nogi. Jeśli rozszerzymy definicję do robotów z dwoma ramionami, ale poruszających się na kołach, to wtedy bierze pod uwagę ponad 100 firm. Pan Andersson uważa, że chińskie firmy prawdopodobnie zdominują rynek. „Łańcuch dostaw i cały ekosystem robotyki jest w Chinach ogromny, a iteracja rozwiązań i prowadzenie prac badawczo-rozwojowych jest naprawdę łatwe” mówi. Unitree podkreśla tę przewagę. Ich G1 jest tani (jak na robota), a jego cena reklamowa wynosi 16 000 dolarów.
Ponadto, jak zauważa Andersson, inwestycja faworyzuje kraje azjatyckie. W niedawnym raporcie STIQ zauważa, że prawie 60% wszystkich funduszy na roboty humanoidalne zostało zebranych w Azji, a większość pozostałych środków pochodzi z USA. Dodatkową korzyścią dla chińskich firm jest wsparcie ze strony władz krajowych i lokalnych. Na przykład w Szanghaju znajduje się wspierany przez państwo ośrodek szkoleniowy dla robotów, w którym dziesiątki humanoidalnych robotów uczą się wykonywać powierzone im zadania. Jak więc amerykańscy i europejscy producenci robotów mogą z tym konkurować?
Bren Pierce z Bristolu, który założył już trzy firmy zajmujące się robotyką, niedawno uruchomił najnowszą, Kinisi, która właśnie wypuściła robota KR1. Chociaż robot został zaprojektowany i opracowany w Wielkiej Brytanii, będzie produkowany w Azji. „Problem, z którym borykają się europejskie i amerykańskie firmy, polega na tym, że i tak muszą kupować wszystkie te podzespoły z Chin. A więc kupowanie silników, baterii, rezystorów, a potem przewożenie ich na drugi koniec świata, żeby je złożyć, nie ma żadnego sensu. Można to wszystko zrobić od razu u źródła, czyli w Azji.
Oprócz produkcji swoich robotów w Azji, pan Pierce obniża koszty, rezygnując z pełnej humanoidalnej formy. Zaprojektowany z myślą o magazynach i fabrykach, KR1 nie ma nóg. „Wszystkie te miejsca mają płaskie podłogi. Dlaczego miałbyś chcieć dodatkowych kosztów związanych z bardzo złożoną formą... skoro możesz po prostu umieścić ją na mobilnej podstawie?” pyta. Tam, gdzie to możliwe, jego KR1 jest zbudowany z komponentów produkowanych masowo . Koła są takie same, jak w hulajnodze elektrycznej. „Moja filozofia jest prosta: kupować jak najwięcej gotowych, dostępnych na rynku elementów. Jak podkreśla, wszystkie silniki, baterie, komputery i kamery wykorzystywane w robotach to masowo produkowane, komercyjnie dostępne podzespoły.
Podobnie jak jego konkurenci z Unitree, pan Pierce twierdzi, że prawdziwym „sekretnym składnikiem” jest oprogramowanie, które pozwala robotowi współpracować z ludźmi. „Wiele firm wychodzi z bardzo zaawansowanymi technologicznie robotami, ale potem zaczynasz potrzebować doktoratu z robotyki, aby móc je zainstalować i używać. Staramy się zaprojektować bardzo prostego w obsłudze robota, którego przeciętny pracownik magazynu lub fabryki może nauczyć się obsługiwać w ciągu kilku godzin”. Mówi też, że KR1 może wykonać zadanie po przeprowadzeniu go przez człowieka 20 lub 30 razy.
Czy roboty kiedykolwiek trafią z fabryk do domów? Nawet optymistycznie nastawiony pan Pierce twierdzi, że to odległa przyszłość. „Moim długoterminowym marzeniem przez ostatnie 20 lat było zbudowanie robota do wszystkiego. Właśnie w tym kierunku robiłem doktorat i myślę, że to jest ostateczny cel, ale to bardzo skomplikowane zadanie. Nadal uważam, że w końcu tam będą, ale myślę, że to jeszcze co najmniej 10-15 lat” mówi Pierce.
Dział: Robotyka
Autor:
BBC | Tłumaczenie Julia Wieczerzak — praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/