Naukowiec wyjaśnia, co się stanie, jeśli nie będzie rozwijana narodowa archeologia
Rozwój archeologii i nauk historycznych ma dziś szczególne znaczenie dla społeczeństwa rosyjskiego
Rozwój archeologii i nauk historycznych ma dziś szczególne znaczenie dla społeczeństwa rosyjskiego, gdyż ta dziedzina wiedzy kształtuje wartości i ostatecznie świadomość narodową Rosjan. Odkrycia archeologów w obwodzie tulskim w ciągu ostatnich 30 lat są przedmiotem książki „Archeologia działu wodnego Oka-Don” wydanej przez Państwowe Muzeum „Kulikowo Pole”. Sekretarz naukowy muzeum i redaktor wydania Aleksiej Woroncow, opisał pracę naukowców.
- Aleksiej Michajłowicz, uczestniczysz w pracach ekspedycji archeologicznej w Tule od początku lat 90. Czy powiedziałby Pan, że badania archeologiczne ostatnich lat weryfikują wcześniejsze wnioski i otwierają nowe pokłady wiedzy?
- Zasadniczo tak. Do lat 90. w rejonie Tuły prowadzone były jedynie sporadyczne badania archeologów z Moskwy i innych regionów. Systematyczne badania regionu rozpoczęły się dopiero w latach 80. i początkowo związane były głównie z biegunem Kulikowo. Dołączyłem do ekspedycji jesienią 1992 roku i pamiętam, że była to dla nas pionierska epoka. Od tego czasu zrobiliśmy bardzo dużo.
Co roku dokonujemy odkryć. Ogólnie rzecz biorąc, jest to cecha charakterystyczna dla całej nauki. Nie można popaść w samozadowolenie z czegoś, powiedzieć „teraz wiemy już wszystko”, a potem stanąć w pozie spiżowego posągu i mówić to samo do końca życia. Najbardziej zdumiewającą i szczęśliwą rzeczą w nauce jest dla mnie to, kiedy wymyślasz coś i publikujesz, a jakiś czas później znajdujesz nowe fakty i musisz na nowo ułożyć duży obraz.
Zarówno w XIX wieku, jak i na początku XXI wieku archeolodzy dokonują odkryć w mniej więcej ten sam sposób: wychodzimy, robimy rekonesans, wykopaliska, odkrywamy jakieś znaleziska, piszemy raport i ustalamy fakty naukowe – one zawsze pozostają takie same i są gromadzone przez pokolenia archeologów. Ale mogą się one składać na zupełnie inne obrazy, a ich interpretacja ulega ciągłym zmianom. Nieprofesjonaliści często zarzucają historykom: „Dziesięć lat temu mówiliście jedno, a teraz mówicie co innego, jesteście po prostu oszustami”. W rzeczywistości to właśnie ciągła ewolucja jest istotą nauki.
- W wydanej przez Pana książce konsekwentnie mówi się o powstaniu Słowian i ukształtowaniu się państwa staroruskiego na dziale wodnym Oka-Don.
- Świat słowiański nawet w tamtej epoce był znacznie szerszy niż państwo staroruskie; obejmował Bałkany i wschodnie Niemcy. Jaka jest różnica między kulturą staroruską a słowiańską? Kultura słowiańska nie oznaczała państwowości; była związana z ośrodkami plemiennymi, z wolną społecznością chłopską, która była na etapie samorządności.
Państwo staroruskie to inny poziom, to państwo z własną administracją, religią państwową i prawami – „rosyjska prawda”. Na przykład, na terytorium górnej Oki mieszkali wiaticzi z ich struktury plemiennej. A na Dnieprze rozpoczął proces tworzenia administracji (wokniażenija – nominacja na księcia) i łączenia terytoriów, które żyły bez struktury państwowej. Rozpoczęło się formowanie państwa staroruskiego. Był to nie tyle etniczny, co społeczny związek, ponieważ książęta i rycerze i etnicznie mogli być bardzo mieszani – zarówno Słowianie, jak i Skandynawowie.
W ogóle w epoce wędrówek ludów, społeczności słowiańskie były bardzo łatwo włączane. Słowianie „wychodzą z bagien Prypeci”, zaczyna się gwałtowny wzrost ich liczebności i nagle Słowianie zaludniają pół Europy. Czy oni się rozmnożyli? Nie, włączyli do siebie ogromną liczbę innych pokrewnych, a czasem nieetnicznych plemion.
Społeczność słowiańska została zbudowana na wspólnotowym przymierzu, w którym liczyły się nie tyle więzy krwi, co sąsiedzi. Dlatego też ogromne grupy ludzi w stosunkowo krótkim czasie zaczęły uważać się za Słowian. Jest to więc w dużej mierze zjawisko kulturowe.
- Pana książka podsumowuje wyniki 30 lat badań. Czy będzie to pośredni kamień milowy na naukowej ścieżce, czy ważne podsumowanie pewnego etapu?
- Pod wieloma względami badania opisane w książce są dla nas końcem ważnego etapu, pojawiają się już nowe fakty i zaczynamy dziś myśleć o niektórych sprawach nieco inaczej. Tak naprawdę książka powinna być fundamentem nowego skoku naukowego, w ogóle – jednym z kroków do rozwoju narodowej archeologii. Jeśli nie wykształcimy własnej, narodowej szkoły archeologii, to przyjdzie ktoś inny i opowie swoją wersję historii.
Dział: Nauka
Autor:
RIA Novosti | tłumaczenie: Joanna Nowak