2023-01-23 10:15:43 JPM redakcja1 K

Obawy o kalifornijskiego lancetogłowa królewskiego

UE wymienia obecnie kalifornijskiego lancetogłowa królewskiego jako gatunek inwazyjny. W tym roku dwukrotnie widziano go w Niemczech - nie widzę żadnego problemu - mówi jeden z ekspertów. Inny ostrzega przed daleko idącymi konsekwencjami, gdyby węże się rozmnożyły

Na hiszpańskiej Wyspie Gran Canaria, zaimportowany gatunek żmii prawie całkowicie wyparł rodzime gady. Wąż ten trafił na wyspę najpóźniej pod koniec lat 90. Tymczasem kalifornijski lancetogłów królewski stał się stałym gościem, szybko się rozmnożył i wyrządził znaczne szkody jako tzw. gatunek inwazyjny. Teraz, po wielu odkryciach, w tym w Badenii-Wirtembergii, eksperci ostrzegają przed tym gatunkiem węża, pojawiają się nowe zakazy, a hodowcy-hobbyści muszą na nowo zorientować się co do ich hodowli.

Niedawno w pobliżu Offenburga i koło Freiburga odkryto dwa osobniki węża, który miał około półtora metra długości. Jako gatunek nierodzimy, wąż kalifornijski może zagrozić populacji jaszczurki zielonej w regionie Kaiserstuhl, a w szczególności jaszczurki piaskowej - obawia się Hubert Laufer ze Stowarzyszenia Ochrony Biotopów Płazów i Gadów Badenii-Wirtembergii (ABS).

Żmija ta znana jest ekspertom pod nazwą gatunkową Lampropeltis californiae, ale w rzeczywistości pochodzi z Meksyku i południowo-zachodniej części USA. Uważany jest za wytrawnego łowcę. Żywi się ptakami, małymi ssakami i jaszczurkami, zgodnie z wiedzą Laufera. Na jego naturalnym obszarze występowania w jego menu znajdują się również inne węże. „Ofiara jest duszona, a następnie połykana w całości" - mówi. Nie wiadomo jednak, czy wąż przetrwa w Niemczech na dłuższą metę, ani czy w ogóle będzie w stanie się rozmnażać. „Przy zmianach klimatycznych, które można obecnie zaobserwować, byłoby to całkiem możliwe- w niektórych miejscach jest tu nawet cieplej niż na Wyspach Kanaryjskich" - powiedział Laufer.

Phillip Haubrock z Instytutu Badawczego Senckenberga we Frankfurcie (placówka w Gelnhausen) również uważa, że jest to możliwe: „Biorąc pod uwagę, że ten gatunek jest powszechnie trzymany w europejskich terrariach, nie zdziwiłbym się, gdybyśmy częściej słyszeli o takich znaleziskach"- powiedział. Ze względu na wielkość i rosnące ceny energii, więcej hodowców może wypuścić swoje zwierzęta bez zastanowienia. Naukowiec nie spodziewa się jednak szybkiego rozprzestrzenienia. Osobniki tego gatunku osiągałyby dojrzałość płciową dopiero po kilku latach, a obecna stosunkowo mroźna niemiecka zima jeszcze by im w tym przeszkadzała.

Kalifornijski wąż, o ciemnobrązowej barwie i wzorze w żółte paski, od początku sierpnia znajduje się na tzw. unijnej liście gatunków inwazyjnych. W całej UE obowiązuje zakaz handlu i hodowli, ale posiadanie istniejących zwierząt nie jest zabronione. Nie są one niebezpieczne dla człowieka. 

Zajmujący się badaniem gadów Axel Kwet uważa, że posunięcie to jest przesadzone i niezrozumiałe. „Jak dotąd intensywne rozprzestrzenianie się nastąpiło tylko na Wyspach Kanaryjskich" - powiedział dyrektor zarządzający Niemieckiego Towarzystwa Herpetologii i Terrarystyki (DGHT). „Jeśli zostanie wydany taki rozporządzenie co do tego węża, można zrobić to samo dla całkiem sporej liczby innych zwierząt." Wielu odpowiedzialnych hodowców hobbystów straciłoby teraz zainteresowanie tymi gadami, które są popularne i łatwe w hodowli jako „węże dla początkujących".

Szkody liczone w miliardach

Wczesne działania przeciwko rozprzestrzenianiu się podobnych gatunków mogą się jednak opłacić - nie tylko dla rodzimej przyrody. Wraz z innymi badaczami naukowiec z Senckenberg, Haubrock, analizował jakie koszty generują gatunki inwazyjne i jak można im zapobiegać. Wydatki na środki od 1960 roku wyniosły na całym świecie około 84 mld euro - wyjaśniają w pracy opublikowanej w czasopiśmie „Science of the Total Environment". Jednocześnie w tym samym okresie szkody spowodowane stratami w rolnictwie i leśnictwie, w infrastrukturze lub obciążeniem systemów opieki zdrowotnej wynoszą co najmniej 976 mld euro.

„Zanim uświadomimy sobie wpływ gatunków inwazyjnych na środowisko, często są one już mocno zakorzenione i rozpowszechnione" - ostrzega Haubrock. Trudno jednak przekonać osoby decyzyjne do inwestowania w coś, co jeszcze nie jest problemem. Zdaniem Haubrocka brakuje też szerszego zrozumienia wśród posiadaczy zwierząt co do zagrożeń, jakie niosą ze sobą „inwazje biologiczne". „Moim zdaniem powinno się tym zająć już w szkołach" - sugeruje.

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.