Złudny sukces e-mobilności
Najnowsze dane dotyczące rejestracji sugerują, że coraz więcej obywateli przesiada się na e-samochody. Czy mobilność elektryczna przeżywa właśnie swój ostateczny przełom? Trzy powody przemawiają przeciwko temu- a Zieloni mogą zadowoleni
W ostatnich miesiącach wyglądało na to, że Niemcy w końcu staną się narodem samochodów elektrycznych. W 2022 roku wielu obywateli Niemiec po raz pierwszy kupiło pojazd elektryczny. Według danych Federalnego Urzędu Transportu Drogowego nowo zarejestrowano 470 559 samochodów z napędem czysto elektrycznym oraz 362 093 hybrydy typu plug-in. Można stwierdzić więc, że co trzeci pojazd sprzedany w 2022 roku był zelektryfikowany. To jest coś, z czego można być dumnym. Oby tak dalej.
Jednak tak nie będzie. Ogólne warunki dla elektromobilności uległy gwałtownemu pogorszeniu. Z jednej strony dlatego, że od początku roku znacznie ograniczono państwowe dopłaty do zakupu pojazdów. Wielki popyt na e-samochody pod koniec roku był więc bardziej rodzajem wysprzedaży niż przełomem w rozwoju e-samochodów przez Niemców. I tak już pierwsi eksperci branżowi przewidują, że liczba rejestracji może w tym roku spaść prawie o połowę- co byłoby gorzką porażką dla niemieckiej rewolucji transportowej.
Jednak zainteresowanie prawdopodobnie osłabnie również dlatego, że oprócz zaprzestania wypłacania premii, gwałtownie rosną również ceny zakupu. Choć w czasach wysokiej inflacji drożeją również samochody spalinowe, to jednak samochody elektryczne stają się znacznie droższe. Ponadto praktycznie nie ma pojazdów akumulatorowych dla normalnie zarabiających. Na próżno szukać samochodów w przedziale 20-30 tys. euro.
Jest kilka małych samochodów, które mieszczą się w tym przedziale. Ale to są samochody miejskie na krótkie podróże. Nie nadają się one ani dla rodzin ani na podróże długodystansowe. Samochody elektryczne tak naprawdę staną się przydatne do codziennego użytku dopiero w segmencie samochodów luksusowym. Porsche, Mercedes, Audi i BMW budują obecnie bardzo dobre pojazdy elektryczne. Ale ceny zaczynające się od 80 000 euro są przystępne tylko dla ułamka konsumentów. Szeroka rewolucja elektryczna jest więc niemożliwa.
Elektryczna mobilność dla mas pozostaje nierealna
Oczywiście tzw. masowi producenci mają teraz w ofercie także pojazdy elektryczne. Ale niezależnie od tego, czy chodzi o VW, Nissana, Opla czy Renault: albo ich pojazdy kosztują znacznie więcej niż 40 tys. euro (zwykle bliżej 50 tys.), albo modele oblewają testy jeśli chodzi o użytkowanie codzienne- niestety, często zdarza się jedno i drugie. Do tego dochodzi jeszcze energia elektryczna, która jest coraz droższa. Nawet biorąc pod uwagę wciąż wysokie koszty benzyny i oleju napędowego, przewaga kosztów paliwa dla e-modeli maleje. I o ile ceny benzyny znów idą w dół, to cena prądu w Niemczech od dziesięcioleci idzie tylko w jednym kierunku.
Przy obecnym kryzysie energetycznym mamy szczególną sytuację. Ale po pierwsze nikt nie wie, kiedy sytuacja geopolityczna znów się uspokoi, a po drugie wiadomo też, że ceny energii raczej nie spadną, nawet po zakończeniu wojny na Ukrainie. Plony energii odnawialnej są zbyt słabe, a ceny gazu, które będziemy płacić w przyszłości Katarowi czy Norwegii są zbyt wysokie.
Co więc można zrobić? Zahamowanie premii za zakup jest środkiem połowicznym. Zwłaszcza, że wciąż obowiązuje lukratywny system opodatkowania samochodów służbowych. Oznacza to, że osoby o wysokich zarobkach będą nadal otrzymywać takie samo wsparcie ze strony państwa dla swoich przeważnie bardzo dużych i drogich samochodów. Z kolei osoby o średnich i niskich dochodach muszą zadowolić się niższymi stawkami dotacji- mimo że pojazdy i energia elektryczna są coraz droższe. Elektryczna mobilność dla mas pozostaje więc nierealna.
Zieloni mogliby równie dobrze obejść się bez samochodów elektrycznych
Ale może tak właśnie powinno być. Nie jest tajemnicą, że mobilność indywidualna jest cierniem w boku Zielonych. Z pewnością spodobałoby im się, gdyby szerokie masy nie posiadały już w ogóle samochodu. Politycznie faworyzowane są carsharing, jazda na rowerze, kolej i transport publiczny.
Ale pomijając fakt, że większość z tych możliwości jest już nadwyrężona, taki plan byłby zdecydowanie zbyt krótkoterminowy. Dla mieszkańców miast- głównie wyborców Zielonych- możliwość mniejszej indywidualnej mobilności może wydawać się w porządku. Dla mieszkańców obszarów wiejskich posiadanie samochodu będzie w najbliższych dekadach nadal niezbędne.
Tym samym pozostaje apel do uczestników rynku. Wyższe podatki od CO2 na benzynę i olej napędowy mogą sprawić, że ludzie nie będą już kupować samochodów spalinowych. Aby w ogóle wprowadzić samochody do konsumentów na dużą skalę, koncerny samochodowe byłyby zmuszone do rozwinięcia rozwoju i produkcji e-samochodów na pełnych obrotach. Efekt: więcej samochodów po niższych cenach. Elektryczna mobilność dla mas. To byłby przełom.
Dział: Technologia
Autor:
Nando Sommerfeldt | Tłumaczenie: Ewa Wilk