Zwierzęta mogą nas uratować, jeśli im na to pozwolimy.
Historia jest zbyt ludzka – pełna bitew, cesarzy i zagarniania ziemi. Jednak to nasze relacje ze zwierzętami, już w czasach polowań na mamuty 30 000 lat temu, zmieniły oblicze planety.
Podążaliśmy tam, gdzie szło mięso, śledząc stadne migracje zwierząt takich jak mamuty na rozległe, mroźne łąki stepowe, które rozciągały się na półkuli północnej od środkowej Francji po Alaskę: największy biosferyczny obszar lądowy na naszej planecie. Gleby były żyzne, a zbieractwo obfite. Jeden dorosły mamut mógł zjeść prawie 200 kilogramów trawy dziennie i rozrzucić ogromną ilość nawozu, zapewniając ciągły cykl składników odżywczych. Ciągle polowaliśmy. Gdy stada malały, nasze umiejętności tylko się polepszały. Duże ssaki przechodzące długie ciąże i posiadające nieliczne potomstwo nie mogły rozmnażać się w liczbie lub w czasie umożliwiającym ich zastąpienie. Nigdy nie wyobrażaliśmy sobie tej straty, a tym bardziej wpływu, jaki będzie miała na cały ekosystem. Bez wypasu mamutów, które roznosiłyby nasiona i składniki odżywcze, tereny trawiaste zostały zdominowane przez roślinność tundrową, która, niezjedzona, zamarzła i zamieniła się w kwaśny torf, na którym z trudem odrastały trawy.
Potem zostaliśmy rolnikami. Nie trzeba było już gonić za jedzeniem: wyhodowaliśmy je, albo gromadziliśmy je w ciepłych, żywych spiżarniach. Ale te wymagały przechowywania, co przyczyniło się do początku naszej 12 000-letniej wojny z naturą. Sposób, w jaki postrzegaliśmy zwierzęta wpłynął na to, jak je traktowaliśmy. Zhierarchizowaliśmy świat przyrody, tworząc z niego zwężającą się drabinę, która pięła się aż do mężczyzny (i kobiety, która była jeden szczebel niżej). Nie byliśmy gałęzią na drzewie ewolucji, byliśmy szczytem. W ten sposób zostaliśmy oddzieleni od powiązanej ze sobą społeczności, której jesteśmy częścią.
Mieliśmy władzę nad bestiami, wraz z nakazem podporządkowania ich sobie i rozmnożenia się. Ta relacja ukształtowała nasze umysły, życie, ziemię, cywilizację i będzie kształtowała również naszą przyszłość. Zwierzęta miały nam służyć, ale bez nich nie zaszlibyśmy zbyt daleko. Dostarczały mięso, mleko, futra, skóry, wełny, nawozy, siły pociągowe, a potem moc znamionową. Mogliśmy wycinać lasy, prostować koryta rzek, lub całkowicie je zatrzymać.
Chociaż jesteśmy zwierzętami tropikalnymi, wykorzystaliśmy nasze wielkie mózgi, aby przechytrzyć nasze naturalne ograniczenia i zająć każdą możliwą niszę ekologiczną. Nie ma ekosystemu, który byłby na nas odporny. A teraz mamy kłopoty. Jednak nasi wybawcy są wszędzie wokół nas. Co więcej, mogą nas uratować za darmo.
Weźmy na przykład kaszalota, który każdego roku wydala 50 ton nawozu zawierającego żelazo do górnej warstwy oceanu, gdzie rosną rośliny. Fitoplankton wyłapuje tyle samo CO2, co rośliny lądowe, zasiewa chmury, które odbijają światło słoneczne, i dostarcza połowę naszego tlenu. Fitoplankton karmi plankton, który karmi kryla, który karmi małe ryby, które karmią większe ryby. Obecność wielorybów sprzyja rozwojowi życia morskiego. Ciało wielkiego wieloryba pod koniec jego życia zabiera 33 tony węgla, przechwyconego w ciągu 70-letniego życia, na dno oceanu, usuwając go z atmosfery na wieki. Jaki jest zatem wpływ ekologiczny? Albo wpływ wynikający z tej utraty? Produkując, powiedzmy, 10 młodych, które produkują 10 młodych, które produkują 10 młodych, i tak dalej. Gdyby XIX-wieczne komercyjne wielorybnictwo nie wyniszczyło populacji, efekt byłby fenomenalny. Wyobraź sobie, że moglibyśmy chronić odbudowujące się populacje wielkich wielorybów i pozwolić im rozwijać się w naszych oceanach. W Chile sieć inteligentnych boi akustycznych monitoruje lokalizacje wielorybów i wyznacza żeglugę alternatywnymi trasami. To pierwsza na świecie ochrona wielorybów ze względu na rolę, jaką odgrywają. Uratuj wieloryba, by ocalić morza i planetę. One mogą przyjść nam na ratunek.
Czy też bobry. Życiodajna moc słodkiej wody to specjalność bobrów: architektów i inżynierów natury. Po wiekach chciwego handlu futrami, utrata bobrów wpłynęła na hydrologię ziemi. Potoki wyschły, łąki bobrów stały się suche jak pieprz i zaczęły wybuchać pożary. Teraz bobry powracają nie tylko w Ameryce, ale także w brytyjskich rzekach, nie widzianych od XVI wieku.
Zajęte powstrzymywaniem wód powodziowych i tworzeniem dynamicznych siedlisk tętniących życiem, zwierzęta roślinożerne mogą za darmo naprawiać systemy podtrzymywania życia, przeczesując je, pasąc się, zapuszczając korzenie, nawożąc, otwierając polany, napowietrzając glebę i przenosząc nasiona. Drapieżniki będą trzymać je w ryzach przed nadmiernym wypasem. Te dynamiczne procesy naturalne mogą rozwiązać niektóre z naszych największych problemów: ryzyko pożaru, łagodzenie powodzi, zdrowie gleby, upadek owadów, sekwestracja węgla. To najbardziej fascynujące, posiadające potencjał rozwiązanie dla środowiska. W jednym z ostatnich badań oszacowano, że dobrze prosperujące populacje zaledwie dziewięciu kluczowych grup zwierząt (rekiny, wilki szare, wydry morskie, woły piżmowe, gnu, ryby oceaniczne, żubry amerykańskie, słonie afrykańskie i wieloryby) mogłyby ułatwić dodatkowe wychwytywanie 6,41 gigaton CO2 każdego roku. W rzeczywistości jest to niemal ilość jaką obliczono, aby ograniczyć globalne ocieplenie do 1,5 stopnia. Zwierzęta utrzymują ekosystemy, które wyciągają CO2 z atmosfery, a ich nieobecność może wywołać rozłamy, które zmieniają pochłaniacze węgla w źródła węgla.
Nie chodzi tylko o duże zwierzęta. Gdzie byśmy byli bez owadów zapylających rośliny? (Pewnie na drzewie z miotełką do kurzu.) Zapylacze takie jak pszczoły, ćmy, motyle, chrząszcze i muchy przynoszą światowe korzyści ekonomiczne w wysokości 500 miliardów dolarów rocznie, a same owady są niezbędne w sieci pokarmowej. Jednak substancje chemiczne, takie jak neonikotynoidy, masowo dziesiątkują populacje na całym świecie. Te krótkoterminowe zyski niosą za sobą długoterminowe koszty. Systemowe neonikotynoidy mają długą żywotność i są rozpuszczalne w wodzie, a my nie możemy wykarmić planety zdegradowaną glebą. Gleba jest jednym z najbogatszych ekosystemów na Ziemi. Miliardy organizmów występujących w niej zapewniają niezliczoną ilość usług: od recyklingu, przez rozkład, po napowietrzanie. W glebie znajduje się więcej węgla niż w atmosferze oraz wszystkich roślinach i zwierzętach razem wziętych. Platon ubolewał nad zniszczeniem gleb i lasów w starożytnej Grecji 2500 lat temu; palinologia wykazała, że żyzna ziemia z bogatą glebą dawno temu została wypłukana po wycięciu drzew. Wiele z nich zamieniono na statki wojenne i kolonizacyjne.
Wojna, bogactwo i władza zawsze miały pierwszeństwo przed naturą. Ale wyobraź sobie, gdyby to natura miała pierwszeństwo; gdyby zrozumienie było ważniejsze niż strach, czy szybki zysk. Wyobraź sobie, że moglibyśmy postrzegać naszych zwierzęcych kuzynów jako cudownych ekoinżynierów i jako indywidualne istoty, którymi są. Moglibyśmy chronić ich plany i ich domy, morza, rzeki, łąki, mokradła i lasy. Aby ponownie wyobrazić sobie nasz dom, najpierw musimy zacząć wyobrażać sobie ich. Spróbować umieścić się w skórze wieloryba lub futrze żubra. Złożone istoty w jednym stopniu są dość proste. Potrzebują przestrzeni, wody, jedzenia, schronienia i towarzyszy, tak jak my. Poza wszystkimi darmowymi usługami i naturalnym kapitałem, który zapewniają, jest jeszcze jeden bezcenny towar: czysta radość.
Wyobraź sobie światową wspólnotę stref ochrony oceanów, która jest zuchwała, rozbudowana i poważna, która rozsiewa morza wokół siebie. Nie jest to trudne do wyobrażenia, ponieważ już się do tego przyczyniamy. Orły bieliki, które już kiedyś były na skraju wyginięcia, powróciły na amerykańskie niebo. Wycie wilków przeszywa na wskroś hiszpańskie wzgórza. W 1941 roku było tylko 21 żurawi krzykliwych, a teraz jest ich 800. Wydry morskie, utrzymując jeżowce w ryzach, przywracają wielkie lasy wodorostów, jeden z najbardziej dynamicznych ekosystemów na planecie; a płetwale błękitne, w tym matki i młode, powróciły do mórz południowego Atlantyku otaczającego Georgię Południową, 60 lat po tym jak wielorybnictwo prawie całkowicie zgładziło to największe zwierzę, jakie kiedykolwiek oddychało na Ziemi.
Życie wspomaga inne życie. Zwierzęta są kluczem. Różnorodność i obfitość to atuty. Zwierzęta mogłyby nas uratować, paradoks polega na tym, że teraz tylko my możemy je uratować.
Dział: Przyroda
Autor:
Keggie Carew | Tłumaczenie: Anita Sroczyńska
Źródło:
https://time.com/6272815/animals-can-save-us-earth-day/