Norweski parlament zatwierdził kontrowersyjną ustawę dotyczącą budowy elektrowni

Zdjęcie: Lill Kristin Harøy Fenstad / NRK

Parlament Norwegii głosował dzisiaj za uproszczeniem procedury rozpatrywania wniosków o budowę elektrowni w chronionych rzekach. Głosowanie zakończyło się wynikiem 78 do 21 głosów na tak. Reakcje pojawiły się natychmiast: – Chronione rzeki nadal pozostaną chronione – powiedziała Ingvild Kjerkol (Ap), przewodnicząca Komisji Energetycznej i Środowiskowej, zaznaczając, że decyzja czwartkowa nie znosi ochrony rzek. – Chcę wyraźnie podkreślić: ochrona rzek nie została zniesiona. Wciąż obowiązuje. Prawo dotyczące zasobów wodnych nie zostaje zmienione. Chronione rzeki pozostaną chronione – dodała. Zgodnie z nową ustawą, wnioski dotyczące elektrowni o mocy powyżej 1 MW mogą być teraz rozpatrywane przez organ odpowiedzialny za koncesje, co wcześniej musiało być przedkładane Stortingowi w każdym przypadku. – Prawo dotyczące zasobów wodnych nadal ustala surowe ograniczenia co do działań dozwolonych w chronionych rzekach. Te przepisy nadal obowiązują – zaznaczyła Kjerkol.

„Powinno się głosować przeciw”

Tuż przed głosowaniem Gro-Anita Mykjåland z Senterpartiet zabrała głos, twierdząc, że najważniejszym czynnikiem w tej sprawie jest ochrona przed powodziami, a głosowanie jej partii na tak nie może być uznane za poparcie dla ogólnej otwartości na rozwój w chronionych rzekach. Na to zareagowało Rødt. – Jeśli Senterpartiet uważa, że chodzi o ochronę przed powodziami, powinni byli głosować przeciwko tej propozycji – powiedziała Sofie Marhaug z Rødt. Podczas debaty w Stortingu we wtorek w tym tygodniu, przed parlamentem protestowały setki demonstrantów, którzy wyrażali swoje oburzenie na to, co uznawali za największy atak na norweskie rzeki od dziesięcioleci.

Obawy o źródła utrzymania

Również przedsiębiorcy wyrażają swoje obawy. W Sjoa firmy zajmujące się raftingiem obawiają się o swoje źródła utrzymania. – W najgorszym przypadku może to oznaczać koniec branży raftingowej w Sjoa – powiedziała Live Steihaug Aasheim, dyrektor Sjoa Rafting. Wielu obawia się, że elektrownie mogą wkrótce powstać wokół popularnych rzek, w tym także Sjoa, które są idealne do produkcji energii. – To jest gorsze, niż mogłem sobie wyobrazić. Nie sądzę, żeby ci politycy naprawdę rozumieli, co ta decyzja oznacza – stwierdził Truls Gulowsen, lider organizacji Naturvernforbundet. – To zburzenie fundamentów norweskiej polityki ochrony przyrody – dodała Une Bastholm, posłanka MDG.

Kryzysowa reakcja

Podczas debaty parlamentarnej we wtorek atmosfera była gorąca. Terje Halleland z FrP (Partii Postępu) oskarżył mniejszość o „wyolbrzymianie kryzysu”. Także Stein Erik Lauvås z Ap (Partii Pracy) wyraził zdumienie, jak bardzo różnie partie interpretują kontrowersyjny zapis. – To zaskakujące, jak można to zinterpretować w ten sposób, jak to zostało zrobione, i rozdmuchać to do czegoś, czym to nie jest. Ochrona rzek pozostaje. Prawo dotyczące zasobów wodnych pozostaje – powiedział. Dodał, że Partia Pracy „była i jest orędownikiem ochrony rzek”. Jako przewodnicząca Komisji Energetycznej i Środowiskowej, Ingvild Kjerkol (Ap) wspiera stanowisko większości. Zauważyła, że regulowana produkcja energii staje się coraz bardziej istotna w nadchodzących latach.

– To nie będzie dotyczyło wielu projektów. Jednak kilka z nich może pomóc uniknąć wielkich szkód spowodowanych przez powodzie. Może to także zapobiec dniom z ekstremalnymi cenami energii – dodała w wywiadzie dla NRK.

Chrześcijańska Partia Ludowa (KrF) ogłosiła we wtorek, że nie poprze pierwotnej wersji projektu, który początkowo wspierała. Partia Socjalistów (SV), Rødt oraz MDG zaprezentowały alternatywne propozycje. Na mównicy poparcie tych propozycji wyraziła także Partia Liberalna (Venstre).