Blisko pobicia rekordu Norwegii Rootha – trener nie chce patrzeć na liczby
Wieloboista Sander Skotheim może pobić rekord Norwegii należący do Markusa Rootha z igrzysk olimpijskich. 23-latek prezentuje się znakomicie, a do końca zmagań w austriackim Götzis pozostały mu tylko dwie konkurencje.

Zdjęcie: World Athletics
Zawody wciąż trwają. NRK będzie aktualizować artykuł w ciągu dnia!
Szczególne emocje wzbudzała ósma konkurencja – skok o tyczce.
To właśnie w tej konkurencji Skotheim stracił szansę na medal olimpijski i otwarcie przyznawał, że miał z tym problem mentalny.
Jednak udało mu się pokonać poprzeczkę zawieszoną na wysokości 5,10 metra. Dzięki temu wyprzedza tempo punktowe rekordu Norwegii.
"Rekord Norwegii Markusa Rootha wisi na włosku" – skomentował Jørn Sundby na VG+.
Rekord Rootha z ubiegłorocznego złotego występu na igrzyskach wynosi 8796 punktów. Ostatnie dwie konkurencje to rzut oszczepem i bieg na 1500 metrów.
Rekord życiowy Skotheima to 8635 punktów.
Przed dwiema ostatnimi konkurencjami Skotheim ma 93 punkty więcej niż tempo serii Rootha i 281 więcej niż jego własny rekord życiowy. Prowadzi też w całych zawodach, mając 78 punktów przewagi nad Kylem Garlandem.
Nie chce patrzeć na liczby
Jeśli Skotheim osiągnie w dwóch ostatnich konkurencjach wyniki takie jak przy ustanawianiu rekordu życiowego, zakończy z wynikiem 8916 punktów. Trener Eirik Røe nie zaczął jednak liczyć punktów.
"Nie znam żadnych wyników ani punktów teraz" – powiedział NRK.
– W ogóle na to nie patrzyłeś? Nie chcesz tego wiedzieć?
"Nie, ale i tak będzie dobrze" – mówi z uśmiechem.
"Nie liczyłem niczego, ale wszystko wygląda bardzo dobrze, więc będzie dobry wynik."
– Zwykle liczysz. Czemu nie teraz?
"On ma po prostu dać z siebie wszystko, a co będzie, to będzie. Jak zaczynasz liczyć, to zaczynasz marzyć o rezultatach, prawda? Co on powinien osiągnąć. To nie ma sensu" – mówi trener.
Rozbił własny rekord
Niedziela zaczęła się od biegu na 110 metrów przez płotki, w którym Skotheim uzyskał czas 14,12 sekundy, czyli o 0,18 sekundy szybciej niż podczas rekordu życiowego w dziesięcioboju w Rzymie w 2024 roku.
W rzucie dyskiem 23-latek zaliczył doskonały występ. Już w pierwszej próbie uzyskał 49,18 metra. Tym samym pobił swój poprzedni rekord życiowy o ponad dwa metry.
"Co się tam, k***a, wydarzyło?" – wykrzyknął Skotheim do trenera po rzucie.
Trener Eirik Røe ledwo mógł w to uwierzyć.
"To było zaj***ście dobre" – powiedział dla NRK.
"Ponad 49 metrów to więcej niż się spodziewaliśmy, ale bierzemy to z radością. Spodziewaliśmy się życiówki, ale nie aż takiej" – mówi.
22 godziny jazdy ze tyczkami
Skotheim w ubiegłym roku stracił medal olimpijski m.in. przez nieudaną próbę w skoku o tyczce. Dzięki rozmowom z psychologiem sportowym Britt Tajett-Foxell odzyskał pewność siebie w tej konkurencji.
Tyczki, które wykorzystał drugiego dnia, dotarły do Austrii po długiej podróży z Drammen.
Piątkowy poranek o 05:30 wystartował jego przyjaciel William Kollberg. 22 godziny później był już w Götzis, po pokonaniu 1450 km i przeprawie promem do Hirtshals.
"To wzbudziło spore zainteresowanie. Zarówno na promie do Hirtshals, jak i podczas postojów – wiele osób pytało, co mam na dachu" – powiedział Kollberg NRK, dodając, że musiał dziewięć razy ładować auto po drodze.
Mandat zapłaci sam
Około dwa miesiące wcześniej Skotheim zapytał go, czy zawiózłby tyczki do Austrii.
Nie zawahał się i od razu się zgodził.
Skotheim tłumaczy NRK, że nie chciał ryzykować wysyłki około pięciometrowych tyczek samolotem – istniała obawa, że nie dotrą na czas.
"To ulga – nie trzeba się stresować. Zazwyczaj, jak nie przyjdą na czas, to przyjdą dzień później. Ale dobrze wiedzieć dokładnie, gdzie są. I nie musieć ryzykować" – mówi i chwali przyjaciela:
"To jest po prostu mistrzostwo. To MVP. Fantastycznie, że się tego podjął i dopilnował, żebyśmy mieli tyczki na miejscu, bez ryzyka latania."
Przejeżdżając przez Niemcy, Kollberg zauważył błysk fotoradaru.
"Tak, usłyszałem. Mandat to już jego sprawa, ale resztę kosztów pokryjemy" – mówi Skotheim z uśmiechem.
Polowanie na rekord
Po pierwszym dniu dziesięcioboju Skotheim miał o 45 punktów więcej niż tempo jego srebrnej serii z ME w Rzymie rok temu, która jest jego rekordem życiowym (8635 punktów).
"Czuję się dobrze. Przynajmniej na rozgrzewce" – powiedział Skotheim NRK tuż przed niedzielnym startem w 110 m przez płotki.
Wyraźny sygnał: mam jeszcze zapas
Norweg już od pierwszej konkurencji w sobotę pokazał, że chce walczyć o zwycięstwo w prestiżowych zawodach w Götzis.
"To ogromny zastrzyk pewności siebie" – powiedział o starcie, w którym ustanowił życiówkę w biegu na 100 m z czasem 10,70.
Dodał:
"To potwierdzenie, że jestem w formie. Spodziewałem się rekordu na 100 metrów. Prawie pobiłem rekord na igrzyskach, gdzie miałem potknięcie na starcie. Pomyślałem, że tu mam dobrą szansę – stąd też pochodzi mój poprzedni rekord."
– Masz jeszcze rezerwy?
"Zdecydowanie" – odpowiedział.
PS: Markus Rooth nie startuje w Götzis. Zarówno on, jak i Skotheim, mają wystartować razem w trójboju podczas Bislett Games 11 i 12 czerwca.
Dział: Lekkoatletyka
Autor:
Simon Zetlitz Nessler | Tłumaczenie: Bartłomiej Basta - praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki