17.05.2025 JPM Redakcja

„Grzeczne dzieci nie biją”. A ona została mistrzynią Norwegii

Ahadi Francine Lukungu myślała, że Bóg nie pozwala jej na karierę sportową. Dziś jednak to ona pokonała swoje wewnętrzne demony – na ringu i poza nim. Zdecydowanym ruchem naciąga rękawice bokserskie i mocno je zaciska.

Zdjęcie: Freepik

 

Podnosi wzrok i wchodzi na ring, gotowa do treningu. Rozgrzewka dobiegła końca. Jej partnerem do sparingu jest trener Geir Vestvik. Podczas ćwiczeń wymieniają krótkie komendy, zrozumiałe tylko dla nich. Rytmiczny odgłos uderzeń w tarcze wypełnia salę – dźwięk zaangażowania i dyscypliny. Codzienne treningi przyniosły jej liczne tytuły. Ahadi, świeżo upieczona mistrzyni Norwegii, spotyka się z dziennikarzami NRK w sali treningowej klubu IF Tønsberg-Kameratene. Spędza tu wiele godzin tygodniowo. Ćwiczenia koncentrują się na precyzji, szybkości i technice. Jeszcze kilka lat temu nikt, łącznie z nią samą, nie przypuszczał, że zostanie pięciokrotną mistrzynią Norwegii. Kiedy po raz pierwszy zetknęła się z boksem, jej reakcja była natychmiastowa: „Nie mogę uderzać. Jestem chrześcijanką”.

Ucieczka z Konga

Ahadi urodziła się w 1996 roku w Demokratycznej Republice Konga. Polityczna sytuacja w kraju doprowadziła do wojny domowej, w której zginęli jej oboje rodzice. Miała zaledwie dziewięć lat, gdy musiała uciekać – wraz z dorosłą siostrą, jej mężem i dziećmi. Po wielu przystankach ich rodzina trafiła do Norwegii i osiedliła się w Larvik. Dzieciństwo w nowym kraju, obcym językowo i kulturowo, było dla Ahadi bardzo trudne. Czuła się inna, przede wszystkim przez kolor skóry. „Nie mogę uderzać” – powtarzała sobie, również w czasie prób uprawiania sportu. Próbowała swoich sił w piłce ręcznej i nożnej, ale bez powodzenia. W wieku 18 lat zainteresowała się bikini fitness. Zaczęła intensywnie ćwiczyć, budować sylwetkę i znalazła pracę w lokalnej siłowni. Podczas jednych z zajęć crossfitu, gdy uderzała w worek treningowy, podszedł do niej nieznajomy mężczyzna. „Zapytał, czy próbowałam boksu, bo jego zdaniem miałam dobrą technikę” – wspomina Ahadi. Tym mężczyzną był trener personalny Tor Edvin Hammer. „Miała podstawowe ruchy jak doświadczony bokser. Powiedziała, że nigdy wcześniej nie boksowała, więc poleciłem jej poważny klub” – opowiada. Jednak dla Ahadi, wychowanej w duchu surowej wiary chrześcijańskiej, bicie drugiego człowieka wydawało się nie do pomyślenia. „Zatrzymałam się na samą myśl. Kojarzyłam boks ze zwykłą bójką” – mówi.

Sprzeczność między wiarą a sportem

Ahadi dorastała w surowych warunkach w Kongo. W każdą niedzielę chodziło się do kościoła, a dziewczynki musiały być ułożone i kobiece – prawdziwe „damy”. „W Kongo dziewczyny, które noszą podarte spodnie, są aktywne i robią rzeczy uznawane za męskie, postrzega się jako buntowniczki” – mówi. „Dostaje się łatkę. Wychowuje cię nie tylko rodzina, ale cała wioska”. Ubieranie się „odpowiednio” było bardzo ważne. „Nienawidziłam nosić sukienek. Chciałam zakładać spodnie. Nie rozumiałam, dlaczego nie mogę. Ciągle się o to kłóciliśmy” – wspomina. Jej włosy zostały obcięte na krótko, bo – jak mówi – rodzina poddała się w próbach uczesania jej jak grzeczną dziewczynkę. „Bardzo wcześnie nauczyłam się, że nie wolno dotykać drugiej osoby. Bo Bóg mówił o przemocy” – tłumaczy. Po przyjeździe do Norwegii spotkała się jednak z innym obrazem Boga – bardziej wyrozumiałym i wspierającym, a nie surowym i oceniającym. „Zawsze miałam wrażenie, że Bóg ma dwie twarze. W Kongo jest surowy, w Norwegii – łagodny”.

Rękawice zmieniają wszystko

Hammer w końcu przekonał Ahadi, by spróbowała boksu. „Zgodziłam się tylko po to, by udowodnić mu, że się myli i że to nie dla mnie” – mówi. Ale to ona się pomyliła. „Nie umiem tego do końca opisać. Pojawił się spokój. Szukałam siebie i wtedy, gdy założyłam rękawice, jakby ktoś powiedział mi: ‘To jesteś ty’”. Wkrótce zaczęła szukać klubu. Trafiła do Larvik Kampsport, gdzie trenowała z kickbokserami. Trener Sveinung Waaden dostrzegł w niej potencjał: „Zobaczyłem w niej wojowniczkę. Miała to coś. Nazywałem ją mini-Mike, jak Mike Tyson”. Waaden polecił jej klub IF Tønsberg-Kameratene, gdzie zaczęła współpracę z trenerem Geirem Vestvikiem. To on towarzyszy jej do dziś. „Ahadi zawsze ma ze sobą Biblię. Dzięki niej odnajduje spokój” – mówi Vestvik. Klub zrzesza sportowców różnych wyznań – chrześcijan i muzułmanów – i zawsze znajduje się czas na modlitwę. „Boks i wiara świetnie się uzupełniają. Ludzie z zewnątrz widzą w boksie brutalność, a dla nas to techniczny, pełen szacunku sport” – dodaje trener.

Rozczarowanie olimpijskie

W 2023 roku Ahadi postawiła wszystko na jedną kartę – chciała zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie. Decydujący miał być turniej w Finlandii. Przegrała walkę. Nadzieje legły w gruzach. „Czułam się bezradna i rozbita na kawałki, straciłam wszelką nadzieję” – mówi. Przed świętami Bożego Narodzenia dostała ostateczną wiadomość – nie pojedzie na igrzyska do Paryża. Świąt nie było. Tylko ciemność. Rok 2024 rozpoczął się równie źle. Pierwsza walka zakończyła się porażką i kontuzją barku. „Nie dało się ze mną porozmawiać. Tylko Bóg był wystarczająco silny, by mnie podnieść. Nie słuchałam nikogo”.

„Kim mówi Bóg, że jesteś?”

W ostatnich latach Ahadi dołączyła do wolnego kościoła (Frikirken) i wzięła udział w spotkaniach domowej wspólnoty. Tam poznała Johna Arne Imenesa, duszpasterza w Tønsberg. Pamięta ją jako cichą i zamkniętą w sobie. „Nie brała udziału w rozmowach, tylko słuchała” – wspomina. W rozmowach z Imenesem ujawniła swoją bolesną myśl – że Bóg pomaga wszystkim, tylko nie jej. „Dorastanie pomiędzy dwiema kulturami religijnymi sprawiło, że czułam się uwięziona. Nie widziałam siebie jako dziecko Boże”. Imenes zadał jej pytanie: „Kim mówi Bóg, że jesteś?” – i coś się zmieniło. „Powiedział: ‘Ty też jesteś dzieckiem Boga. Tak samo jak inni’. Dla mnie to było coś dziwnego. Czułam się bardzo samotna” – przyznaje Ahadi.

Mistrzostwa świata w zasięgu

Rok 2025 rozpoczął się lepiej. Kolejne tytuły, starty w międzynarodowych turniejach. We wrześniu – mistrzostwa świata w Liverpoolu. W marcu zdobyła tytuł mistrzyni krajów nordyckich po raz drugi. „To była naprawdę trudna, pełna napięcia walka. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Po raz pierwszy byłam z siebie dumna. Bóg zapytał mnie wtedy: ‘Może czas, żebyś była z siebie dumna?’”. Ahadi czuje teraz, że Bóg jest z nią również w sporcie. „Bóg nigdy się mnie nie wyrzekł i to jest najważniejsze.

Śmieje się i cieszy, kiedy walczę”. To lekcja, z którą idzie przez życie 28-latka, która kiedyś nie wierzyła, że potrafi uderzyć.

Dział: Sporty Walki

Autor:
Hilde Liengen, Astri Chatura Øverdal | Tłumaczenie: Julia Ćwik — praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Źródło:
https://www.nrk.no/sport/xl/ahadi-lukungu-er-personlig-kristen-og-ville-ikke-sla.-sa-ble-hun-norgesmester-i-boksing-1.17211624

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.