Niewykorzystany potencjał Lecha Poznań
Niewiele ponad rok temu, 20 kwietnia 2023 r. Lech Poznań rywalizował z wloską Fiorentiną o półfinał europejskich rozgrywek. Co prawda była to „tylko” Liga Konferencji, jednak emocje związane z tak dobrym występem polskiego zespołu były w Poznaniu i całej Wielkopolsce ogromne. W roku 2024 wśród kibiców Lecha wciąż jest gorąco – jednak z całkowicie odmiennego powodu.
Drużyna Lecha Poznań po strzelonej bramce przez Filipa Marchwińskiego w meczu z ŁKS Łódź (3:2). Zdjęcie: Mikolaj Barbanell/SOPA Images/LightRocket via Getty Images.
Drużyna z Poznania mimo ogromnej szansy na walkę o Mistrzostwo Polski zawodzi na całej lini. Gra nie porywa, trener Mariusz Rumak wzbudza wśród kibiców negatywne emocje, wielu piłkarzy rozczarowuje. Przyczyn tak diametralnej zmiany, która zaszła w poznańskim klubie w przeciągu roku jest wiele. Drużyna zbudowana na ogromnym zaangażowaniu, napędzana dopingiem kibiców potrafiła w ostatnich latach osiągać sukcesy takie jak Mistrzostwo Polski (sezon 2021/2022) i ćwierćfinał wspomnianej wcześniej Ligi Konferencji (sezon 2022/2023). W dodatku ubiegły sezon był poniekąd zaprzeczeniem tezy o tym, że polskie zespoły nie potrafią łączyć gry w Europie z krajowymi rozgrywkami. Lech zajął 3 miejsce, które mogło rozczarowywać samych piłkarzy i kibiców, ale to wciąż bardzo dobry wynik, który zagwarantował drużynie kolejne eliminacje europejskich pucharów.
Brak pomysłu na rozwój
Poznański klub sezon 2023/2024 zaczynał z Johnem van den Bromem jako trenerem, który miał kontynuować swoją wizję gry z poprzedniego sezonu. Kibice Kolejorza oczekiwali kolejnej pasjonującej przygody w europejskich pucharach i walki o Mistrzostwo Polski. Marzenia o grze w fazie grupowej Ligi Konferencji skończyły się wraz z dwumeczem ze słowackim Spartakiem Trnava, który niespodziewanie w rewanżu odrobił stratę z pierwszego meczu i wyeliminował polski zespół (3:4 w dwumeczu). W Ekstaklasie obiecujący początek Lech zaprzepaścił m.in. fatalnym meczem w Szczecinie (0:5) i porażką z Widzewem w doliczonym czasie gry (1:3). W Poznaniu pojawiła się nerwowa atmosfera i głosy o nieporozumieniach w szatni między trenerem a piłkarzami, co skutkowało pożegnaniem się Holendra z polskim klubem. Jego miejsce niespodziewanie zajął powracający na to stanowisko po latach Mariusz Rumak. Trenera z międzynarodowym doświadczeniem, prowadzącego w swojej karierze m.in Viteese (średnio 1,69 pkt na mecz), Anderlecht (1,82 pkt na mecz), AZ Alkmaar (1,81 pkt na mecz) czy KRC Genk (1,58 pkt na mecz) zastąpił wracający na to stanowisko polski szkoleniowiec, który po rozstaniu z Kolejorzem w 2014 r. prowadził kolejno Zawiszę Bydgoszcz (1,26 pkt na mecz), Śląsk Wrocław (1,42 pkt na mecz), Bruk-Bet Termalice Nieciecza (0,80 pkt na mecz), Odrę Opole (1,15 pkt na mecz) oraz młodzieżową reprezentację Polski U19 (0,80 pkt na mecz). Patrząc obiektywnie jednym z niewielu argumentów władz poznańskiego klubu mogła być znajomość szatni przez Rumaka, który pracował w strukturach klubu i mógł z bliska przyglądać się problemom jakie pojawiły się zarówno na boisku jak i poza nim. Rundę wiosenną z nowym szkoleniowcem Lech zaczął zaskakująco pozytywnie. Wygrana z Zagłębiem, Jagiellonią i remis ze Śląskiem mogły napawać optymizmem. Dobrą serię zatrzymala jednak Pogoń wyrzucając Lecha z Pucharu Polski na etapie ćwierćfinału. Następnie porażka z Rakowem (0:4), stata punktów w meczach z Górnikiem (0:0), Stalą Mielec (0:0), Puszczą Niepołomice (1:2), Cracovią (0:0) i Ruchem Chorzów (1:2) sprawiły, że marzenia o Mistrzostwie Polski znacznie oddaliły się od Poznania. Od pozostania w klubie na kolejny sezon oddalił się również sam Mariusz Rumak, który w kilku momentach tego sezonu nie wytrzymał ciśnienia chociażby nie wychodząc po meczu do kibiców oraz nerwowo odpowiadając na pytania dziennikarzy, czym pośrednio powtórzył sytuację z jesieni ubiegłego roku jaka zaszła z Johnem van den Bromem. Napięta atmosfera w Poznaniu wróciła, wróciły również problemy na boisku jak i poza nim. Generalnie rzecz ujmując, Lech kolejny raz nie wykorzystał swojego ogromnego potencjału i powrócił do punktu wyjścia.
Problemy kadrowe
Wciąż nie ma pewności czy„Kolejorz” zakończy sezon na podium Ekstraklasy. Wielu piłkarzy wygląda na pogodzonych z obecną sytuacją, niektórzy posądzani są o brak zaangażowania i motywacji do osiągania kolejnych sukcesów. Wśród kibiców Lecha Poznań głośno mówi się w kontekście zawodników o „sytych kotach” i potrzebie wymiany znacznej częsci zespołu. Wzmocnienia z letniego okienka okazały się nietrafione. Ali Gholizadeh więcej czasu niż na murawie spędza w gabinetach lekarzy, Dino Hotić nie odnalazł swojej docelowej pozycji na boisku i również ma aktualnie problemy zdrowotne, Andersson znaczną część sezonu przesiedział na ławce rezerwowych a Miha Blazić pomimo solidnej gry, nie gwarantuje skoku jakościowego w obronie Lecha. Brakuje również przede wszystkim przebojowego i zaangażowanego piłkarza na skrzydle, który mógłby zrobić różnice, tak jak w ubiegłym sezonie Michał Skóraś, obecny zawodnik belgijskiego Club Brugge. W ataku Lech również ma problemy. Mikael Ishak to wciąż solidny zawodnik, jednak mający w tym sezonie duże problemy ze zdrowiem. Dla jego konkurenta – Filipa Szymczaka miał być to przełomowy sezon dający przepustkę do letniego transferu za granicę. Niestety, młody napastnik Kolejorza nie spełnia oczekiwań. W kadrze Lecha jest wiele głośnych i znanych polskiemu kibicowi nazwisk, ale zdecydowanie brakuje świeżej krwi – kolejnego wychowanka po Jóźwiaku, Moderze, Puchaczu, Kamińskim czy Skórasiu, który przebojowo wdarłby się do pierwszego zespołu robiąc różnice na boisku. Przywiązanie do nazwisk z poprzedniego sezonu spowodowało, że Lech stał się drużyną przewidywalną i bez polotu w ofensywie.
Co dalej?
Wiemy już, że Mariusz Rumak najprawdopodobniej pozostanie na ławce Kolejorza, aż do ostatniego meczu w sezonie, niezależnie od wyników. Po zakończeniu rozgrywek w Poznaniu zatrudniony zostanie nowy trener – wiele mówi się o Runjaiciu, ale również poszukiwaniu mniej oczywistych opcji zza granicy. Z punktu widzenia nowego szkoleniowca obejmowanie zespołu w końcówce tak nieudanego sezonu byłoby mało komfortowe. Zaczynając pracę od okresu przygotowawczego nowy trener miałby więcej czasu na poznanie zespołu i zbudowanie go według swojej własnej wizji. Nie można jednak zapominać, że Lech wciąż walczy o możliwość uczestnictwa w kwalifikacjach europejskich pucharów. Wiemy już, że w finale Pucharu Polski Wisła Kraków zapewniła sobie jedno z czterech miejsc dla polskich zespołów. Jest to jednoznaczne z tym, że Lech musi zająć miejsce na podium ligowej tabeli. Zostały trzy spotkania, które decydować mogą o przyszłości poznańskiego klubu i dać kibicom nadzieję na bardziej emocjonujący przyszły sezon. Pewne jest jednak, że nawet w przypadku dobrego miejsca w tabeli (Lech matematycznie wciąż ma szanse na Mistrzostwo Polski) potrzebne są duże zmiany nie tylko na ławce trenerskiej, ale również w kadrze zespołu.
„Wygrani” sezonu 2023/2024
Jak paradoksalny musi być obecny sezon w Ekstraklasie, że w przypadku zespołu mającego wciąż matematyczne szanse na Mistrzostwo Polski ciężko znaleźć zawodników, którzy wyróżnili się pozytywnie na tle rywali? Największym plusem niewątpliwie był powrót Bartosza Salamona nie tylko na boisko, ale również do reprezentacyjnej dyspozycji. 32-letni obrońca był członkiem kadry, która awansowala w barażach na Euro 2024 i ma realne szanse na wyjazd na turniej. Do Salamona ciężko mieć pretensje o obecną dyspozycję Lecha. Warto zaznaczyć, że największy problem nie tkwi w defensywie. Zespół w tym sezonie dwunastrokrotnie zachował czyste konto, w czym duża zasługa doświadczonego Salamona. Gorzej sytuacja wygląda w ofensywie. Wyróżnić tam można Flipa Marchwińskiego, dla którego obecny sezon był przełomowy. 22-latek ma na koncie 11 bramek i 6 asyst w 33 występach we wszystkich rozgrywkach tego sezonu, co jest jego najlepszym wynikiem w karierze. Dobre statystyki wciąż utrzymuje również Kristoffer Velde, który w 36 meczach strzelił 12 bramek i zaliczył 5 asyst. Pomimo takich liczb zarówno Marchwiński jak i Velde na pewno nie są w pełni usatysfakcjonowani obecnym sezonem, głównie pod względem drużynowym i niewykluczone, że latem wyjadą z Polski w celu zmiany pracodawcy.
Przegrani sezonu 2023/2024
W tej kategorii na nieszczęscie poznańskiego klubu kandydatów jest wielu. Przede wszystkim nowi zawodnicy Lecha – Elias Andersson, Ali Gholizadeh i Dino Hotić nie spełnili oczekiwań. Najprawdopodobniej nie zostaną oni jednak skreśleni w kontekście przyszłego sezonu. Andersson w ostatnich spotkaniach otrzymał więcej zaufania i odpłacił się dwoma asystami w meczu z ŁKS Łódź. Szwed ma potencjał ofensywny, jednak jego głównym problemem jest gra w defensywie, gdzie zdecydowanie zawodził. Wydaje się, że zasługuje na drugą szansę w przyszłym sezonie choć Lech powinien sprowadzić mu mocnego konkurenta do gry na lewej stronie defensywy. Jeśli chodzi natomiast o dwóch zawodników ofensywnych – Gholizadeh i Hotić byli prześladowani przez problemy zdrowotne. Natomiast w sytuacji gdy otrzymywali swoją szansę, po prostu zawodzili. Obaj nie mogli odnaleźć swojej docelowej pozycji na boisku, obaj nie wnieśli tego czego od skrzydłowych wymaga się w klubie na takim poziomie – odwagi, zaangażowania i przebojowości. Zarówno Irańczyk jak i Bośniak to nie zawodnicy o profilu swoich poprzedników na tej pozycji – Michała Skórasia czy Jakuba Kamińskiego, którzy dysponowali ogromną szybkością i byli bardzo zaangażowani zarówno w grę ofensywną zespołu jak i defensywną. Warto zadać sobie pytanie dlaczego w okienku transferowym nie szukano piłkarzy o podobnej charakterystyce, która przez lata sprawdzała się na tej pozycji. Przegranym piłkarzem występującym na skrzydle jest również Adriel Ba Loua, który pomimo wielu szans gry kolejny raz zawiódł poznańskich kibiców i powinien poszukać zmiany otoczenia w najbliższym oknie transferowym. Przegranych szukać można również wśród środkowych pomocników, gdzie przede wszystkim Afonso Sousa kolejny raz nie udowodnił swoich umiejętności. Portugalski pomocnik zaliczył zaledwie 1 asystę w 22 występach w tym sezonie. To kolejny nietrafiony i kosztowny transfer poznańskiego zespołu. W przypadku pomocników również Jesper Karlstrom, Radosław Murawski i Nika Kvekveskiri nie stanęli na wysokości zadania. W przypadku dwóch pierwszych zawodników nie ma wątpliwości, że stanowią ważną część poznańskiego zespołu. Natomiast Kvekveskiri to kolejny zawodnik, który nie wnosi oczekiwanej na tym poziomie jakości i być może pożegna się z zespołem. Przegranym sezonu jest również Filip Szymczak, który otrzymał szansę pod nieobecność Ishaka na udowodnienie, że może być pierwszym napastnikiem Kolejorza. Niestety, młodzieżowy reprezentant Polski tej szansy nie wykorzystał, strzelając zaledwie 4 bramki w 34 spotkaniach. Taki wynik nie przystoi napastnikowi, który walczy również o zagraniczny transfer i rozwój swojej rozpoczynającej się kariery. Nieskuteczność jest jednak również wynikiem słabej gry całego zespołu więc pozostaje mieć nadzieję, że Szymczak w kolejnym sezonie udowodni swoją wartość. Na koniec należy zaznaczyć, że największymi przegranymi tego sezonu jest zarząd Lecha i trener Mariusz Rumak. Decyzja o rozstaniu z Johnem van den Bromem oraz zatrudnienie Polaka nie przyniosły oczekiwanego efektu a sezon, który dla takiego klubu jak Lech powinien być wielką szansą na kolejne Mistrzostwo Polski podczas słabej dyspozycji największych rywali zostanie zapamiętany z upokażających porażek i niewykorzystanych szans.
Dział: Nożna
Autor:
Miłosz Konopiński
Źródło:
https://www.transfermarkt.pl/ i https://www.sofascore.com/