2025-04-25 09:08:25 JPM redakcja1 K

Real Madryt próbuje odwrócić losu dwumeczu z Arsenalem w Lidze Mistrzów: Oto, dlaczego im to się nie uda

Gdybyś zbudował skład, który miałby skombinować coś magicznego w meczu ligi mistrzów, ubrałbyś ją w barwy Realu Madryt. Z drużynami przyjezdnymi na mecz Ligi Mistrzów na Santiago Bernabeu zawsze coś się dzieje. Carlo Ancelotti najlepiej to spuentował podczas po meczowej konferencji we wtorek.

Zdjęcie: CBS Sport

„W piłce, wszystko może się zdarzyć. Wielokrotnie, do czegoś takiego dochodzi na Bernabeu”- powiedział Ancelotti.

Niezapomniane momenty i bogata historia, oni zawsze pokazują niesamowite rzeczy przy największych okazjach. To czego, jednak nie można im zarzucić, to umiejętność zniwelowanie deficytu trzech bramek w starciu z najlepszą obroną w Europie.

Zaczynając od najbardziej oczywistej części zadania czy Real naprawdę wyglądał na drużynę zdolną do zdobycia trzech bramek na Emirates Stadium? Dziewięć strzałów, z czego 1,5 oczekiwanego gola (xG) sugerowałoby inaczej. Błędy Jakuba Kiwiora i Bukayo Saki dały gościom groźne momenty na początku spotkania. Chwila błysku jakość Jude'a Bellinghama, dała Kylianowi Mbappe najlepszą okazję tego wieczoru, jednak piłka znalazła się w rękach Davida Rai. Gdy Arsenal przełamał swoją niedbałość z pierwszej połowy, Madryt natrafił na mur z cegieł w postaci Williama Saliby.

Jego koledzy z drużyny byli równie solidni. Punkt wyjścia dla doskonałości defensywnej Arsenalu jest dość prosty: znakomici obrońcy. Jurrien Timber udowodnił, że w pojedynkach jeden na jeden z Viniciusem Juniorem nie ma sobie równych, a Myles Lewis-Skelly nadrabia braki w doświadczeniu nadprzyrodzonym wyczuciem tego, jak może potoczyć się mecz. Rodrygo nie dostało od nich żadnej przerwy.

Pomiędzy młodym lewym obrońcą, a Salibą znalazł się Jakub Kiwior, który zapowiadał się jako oczywiste słabe ogniwo zastępujące Gabriela. Udowodnił, jednak, że jest tym, kim zawsze był, czyli obrońcą z prawdziwym talentem, który będzie potrzebował powtórzeń, aby wyglądać jak najlepiej. "Po meczu czułem się naprawdę dobrze" - powiedział reprezentant Polski. "Wiesz, że po takim meczu nie ma innego wyjścia, po prostu czujesz się naprawdę dobrze, ale wciąż czuję, że to jeszcze nie koniec. Najtrudniejsze dopiero przed nami. Wciąż podchodzę do tego na chłodno".

 

Zdjęcie: TruMedia

Jego opinie będą podzielane przez resztę drużyny Arsenalu w środowy wieczór. Blizna po "latach przekomarzania się" i zreflektowanie się menedżera, który dołączył jeszcze jako zawodnik z misją zakończenia tej stagnacji, to bezlitośnie rozsądny zespół. Nie zrażą się utratą bramek i sprawią, że Madrytowi będzie bardzo trudno strzelić gola. Kiedy nie mają piłki, są bezbłędni, co doprowadziło do tego, że Sander Berge z Fulham zauważył na początku tego miesiąca, że "wygląda to tak, jakby ktoś siedział na stadionie i zdalnie nimi sterował".

Najczęściej jednak to posiadanie jest ich najskuteczniejszą bronią w defensywie. Atakują tylko wtedy, gdy ich obrona jest ustawiona. W Premier League jest tylko jeden zespół, który oddał mniej strzałów z kontrataku niż drużyna Mikela Artety. Jest to tym bardziej imponujące, biorąc pod uwagę skale, w jaką angażują się w przesuwanie formacji wysoko, podczas budowania ataku.

Ostatnim razem, The Gunners stracili trzy gole w grudniu 2023 roku, wygrywając 4:3 z Luton. Zbliżają się już dwa lata od pokonania ich z trzy bramkową stratą, których Arsenal potrzebował, aby doprowadzić do dogrywki.

Brentford mogło uciec od remisu z Arsenalem w sobotę, ale po tym, jak jego drużyna oddała trzy strzały i miała 0,24 bramek oczekiwanych (xG), ich menedżer może poświadczyć, jak trudnym orzechem do zgryzienia jest Arsenal. "Jedna rzecz, patrząc z zewnątrz, Arsenal ciężko pracuje" - powiedział Thomas Frank, trener Brentford. "Są bardzo dobrzy, zarówno 

w defensywie jak i obronie poszczególnych pozycji defensywnych. Myślę więc, że sobie poradzą".

Odpowiedź na to pytanie może brzmieć: cóż, jedną rzeczą jest wygrana z Fulham i Brentford jedną bramką, ale Madryt jest znaczniej bardziej wymagającym rywalem od drugiej i trzeciej najlepszej drużyny w Londynie. To prawda, choć nie było to od razu widoczne w pierwszym meczu. Bez wątpienia zmieni się to teraz, gdy jest nad czym pracować. Mniejszym zadaniem Bellinghama będzie pilnowanie Martina Odegaarda i Bukayo Saki, a większym na zbliżaniu się do Mbappe i Viniciusa Juniora. To samo dotyczy Rodryga, który spędził na Emirates ponad godzinę, osłaniając Federico Valverde. To będzie musiał być atak na całego od pierwszej minuty.

Biorąc pod uwagę szczęście, można by sądzić, że w pewnym stopniu przyczyni się to do zdobycia ponad trzech wymaganych bramek. Co się jednak stanie, gdy Arsenal przebije się dzięki pressingowi, który jest ciężki do przewidzenia w rzadkich sytuacjach, gdy jest faktycznie stosowany? Przeciwnicy zwykle nie pozwalają Declanowi Rice'owi na przejście. Powód był oczywisty w sobotę.

Do tego dochodzi perspektywa, że Saka i Odegaard zyskają otwartą przestrzeń do ataku lub Vinicius nie zdoła się cofnąć i pozostawi Davida Alabę odizolowanego przeciwko jednej z najbardziej niszczycielskich gier dwuosobowych w sporcie. Gabriel Martinelli na drugiej flance jest kolejnym zawodnikiem, który rzadko może biegać na otwartym boisku, jednak wygląda niebezpiecznie, gdy to robi.

Grając normalnie, Madryt ma na koncie jedno czyste konto w ostatnich 10 meczach, kiedy to w weekend ich 10-osobowa drużyna pokonała Alaves. Przeciwnicy oddali ponad 10 strzałów w 15 z ostatnich 17 meczów. W trakcie sezonu drużyna Ancelottiego wpuszczała znacznie więcej goli na mecz we wszystkich rozgrywkach, a na najwyższym poziomie Ligi Mistrzów liczba ta wzrosła do 1,4 bramek oczekiwanych (xG), a ich jedyne czyste konto miało miejsce przeciwko drużynie z Brestu, która miała niewiele do ugrania. Nękana kontuzjami defensywa jest do ogrania.

Być może potrzeba było dwóch genialnych rzutów wolnych Rice'a, aby przechylić szalę zwycięstwa na stronę Arsenalu, ale z otwartej gry więcej szans mieli gospodarze niż ich przeciwnicy, a na wpół sprawny Saka z łatwością przedzierał się w kierunku linii bocznej 

i stamtąd zbiegał do środka. To było przeciwko drużynie z Madrytu, która zamierza utrzymać napiętą sytuację z myślą o wygraniu remisu na Bernabeu w przyszłym tygodniu.

Obróciło się to w dość spektakularny sposób. Nikt związany z Arsenalem nie pozwala sobie wierzyć, że ich zadanie zostało wykonane, gdy udają się do stolicy Hiszpanii, ale gdyby ich przeciwnik nie był 15-krotnym mistrzem Europy, czy ktokolwiek postawiłby na nich? Na podstawie ich występu w pierwszym meczu, aura w Madrycie może być najpotężniejszą bronią dostępną dla Ancelottiego. To jednak nie wystarczy.

 

Dział: Nożna

Autor:
James Benge | Tłumaczenie: Adam Świerk — praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Źródło:
https://www.cbssports.com/soccer/news/real-madrid-to-attempt-epic-champions-league-comeback-vs-arsenal-heres-why-it-wont-happen-for-los-blancos/

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się