2025-01-08 15:03:22 JPM redakcja1 K

Stronniczość: czy to my, czy sędzia?

Sędziowie często muszą zgłaszać wszelkie możliwe konflikty interesów, w tym stronniczość, przeszłe powiązania lub powiązania regionalne.

Źródło: Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International license

Przypisania są zazwyczaj tworzone w celu uniknięcia tego rodzaju problemów. Sędziowie przydzieleni do meczów, w których biorą udział drużyny z ich rodzimego regionu lub kraju, są czasami omijani przez ligi i turnieje, aby uniknąć zarzutów o uprzedzenia. Na przykład, jeśli jest to możliwe, FIFA i UEFA zatrudniają bezstronnych sędziów na mecze międzynarodowe. VAR zmniejsza możliwość jawnych uprzedzeń poprzez analizę ważnych orzeczeń. Organy zarządzające i stowarzyszenia sędziowskie oceniają występy sędziów.

Ponieważ widzowie, media i eksperci zawsze obserwują sędziów, okazanie stronniczości bez przyłapania może być trudne. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Jak zawsze.

Jeśli nie ma konkretnego dowodu (takiego jak wcześniejsze deklaracje lub przynależność), sędzia może zdecydować o nieujawnianiu swojego wsparcia dla drużyny. Preferencyjne traktowanie swojej drużyny w mniej oczywisty sposób, na przykład zmniejszenie liczby fauli otrzymywanych przez drużynę lub wybaczanie podczas dokonywania ważnych ocen, może pozostać niezauważone, jeśli zostanie zrobione w ukryciu. Powiązanie sędziego z konkretnym klubem może być trudne, jeśli nie ma żadnych stowarzyszeń, pamiątek lub publicznych deklaracji wskazujących na jego powinowactwo z drużyną.

Inaczej mówiąc, tak, absolutnie może się zdarzyć, że sędzia będzie pracował na boisku ze swoją ulubioną drużyną. Tylko że szansa na to jest nieco mniejsza, niż gdyby nie było to w żaden sposób kontrolowane.

W pierwszym tygodniu sezonu 2024–2025 Howard Webb, główny sędzia w Professional Game Match Officers Limited (PGMOL), odpowiedzialnej za wybór sędziów na mecze Premier League, ogłosił, że sędziowie będą mieli zadeklarowaną „lojalność” w celu ograniczenia możliwości składania skarg dotyczących konfliktu interesów. Wszystko to wynikało z krytyki ze strony Nottingham Forest dotyczącej wyboru Stuarta Attwella jako VAR w meczu z Luton Town, którego wspiera Attwell, w zeszłym sezonie.

Na oficjalnym koncie X Nottingham Forest w dniu 21 kwietnia 2024 r. pojawiło się dość zaskakujące oburzenie, w którym stwierdzono, że nie pokazano trzech karnych, ponieważ ostrzeżono PGMOL, że VAR jest fanem Luton przed meczem, ale go nie zmienili. Wtedy zespół został zmiażdżony w mediach społecznościowych za ten naiwnie nieistotny post, mimo że niósł potencjalnie uczciwy przekaz i podobno postawiono drużynie zarzuty. W tym sezonie zespół ten zajmuje trzecie miejsce w tabeli Premier League i nie jest nawet jasne, czy nadchodzący mecz Liverpool – Nottingham, który odbędzie się 14 stycznia, będzie tak atrakcyjny ze względu na uczestnictwo Liverpoolu, czy z powodu uczestnictwa Nottingham…

Informacje, które zostały ujawnione opinii publicznej, rodzą jeszcze więcej pytań. Oto niektórzy sędziowie Premier League i kluby, którym kibicują:

Stuart Attwell – Luton Town, pochodzi z Nuneaton, Warwickshire (niedaleko Leicester)

Anthony Taylor – Altrincham, pochodzi z Wythenshawe, Greater Manchester (niedaleko Manchesteru)

Michael Oliver – Newcastle United

Craig Pawson – Sheffield United

Paul Tierney – Wigan Athletic, z Wigan, Lancashire (blisko Manchesteru)

Graham Scott – Miasto Swindon

Andrew Madley – miasto Huddersfield

Tony Harrington – Hartlepool

Chris Kavanagh – Droylsden

Ciekawe:

Darren Bond – Wigan, ale nigdy nie sędziował Liverpoolu ani Evertonu

Rob Jones – nieznany, ale nigdy nie sędziował Liverpoolu ani Evertonu

Peter Bankes – nieznany, ale nigdy nie sędziował Liverpoolu ani Evertonu

John Brookes – uważany za Leicester City

Inne: oznaczone jako „nieznane”

Ocenianie gustu i sympatii, jeśli chodzi o kibicowanie klubom, jest trochę barbarzyńskie, ale wybór drużyny, którą sędziowie zdecydowali ujawnić, jest podejrzany, przynajmniej w niewielkim stopniu. Żadnych dużych zespołów. Tak, sędziowie z Wysp Brytyjskich nie są kibicami z Azji czy Ameryki, którzy do kibicowania wybraliby Chelsea, Manchester United czy Liverpool. Mają własne, rodzime drużyny z miast, w których się urodzili i które kochają. Jednakże są dwa momenty, które w pewnym momencie są ze sobą powiązane: po pierwsze, mogliby wybrać małe kluby ze swojego obszaru, wiedząc, że dzięki temu będą mogli wspierać największe kluby i zachować pracę; po drugie, chcą sędziować najważniejsze mecze z dużymi klubami, to ich oczywisty cel, więc wskazanie małego klubu jako ulubionego otworzy im drogę do piłkarskiej elity.

A czym są te „nieznane, ale…” i „uważane za”? W grze, w której jest tak wiele wątpliwych sytuacji, w których nawet system VAR, który ma je wyjaśnić, czasami zaciemnia umysły sędziów i stanowi kolejne potencjalne źródło stronniczości, te słowa jedynie potwierdzają problematyczną naturę sędziowania.

Trudność w ustaleniu, kto komu kibicuje, jest tak zniechęcająca zarówno dla zawodników, jak i kibiców, że pozostawia nam jedną opcję – po prostu stworzyć serial fabularny skupiający się na sędziach oszukujących system i skutecznie decydujących o wyniku połowy meczów na korzyść zawodników swoich uwielbianych zespołów, odpoczywając, zajmując miejsca i bezradnie oglądając to.

Oto jednak, co ma do powiedzenia jeden z najsłynniejszych brytyjskich sędziów, Michael Oliver. „Nigdy nie sędziuję meczów Newcastle” – Oliver powiedział Daily Mail. Jeśli członek naszej rodziny pracuje w klubie lub jeśli jesteśmy związani z jakimkolwiek klubem, musimy ujawnić tę informację.

Z oczywistych powodów nie mogę pracować w meczach z Sunderlandem – w żadnym z meczów z udziałem tej drużyny. Kiedy nadejdzie marzec lub kwiecień, nie mogę prowadzić nikogo wokół Newcastle, aż do trzech najniższych klubów, ponieważ oni zawsze walczą o utrzymanie.

Nie mógłbym sędziować meczu Villi, gdyby jakikolwiek klub w tym meczu walczył o wyprzedzenie Villi, a Newcastle potrzebowało punktu, aby pozostać w grze. Wolałbym tego nie robić. To nie jest warte zachodu”.

I prowadzi nas to do kolejnego cennego punktu: nie warto się tym przejmować. Nie tylko sędziowie musieliby ukrywać swoje zamiary w paranoiczny sposób, aby nikt ich nie podejrzewał, ale musieliby wziąć na siebie zbyt dużą odpowiedzialność za ciąg wydarzeń w bardzo zawiłych okolicznościach, delikatnie mówiąc, i ingerować w przeznaczenie, aby powiedzieć jak jest. Próba przewidzenia przez sędziego każdego wydarzenia dotyczącego jego ulubionego klubu, odpowiadającego mu rywala, zmian taktycznych, czystego szczęścia i reszty tabeli – to jakby cofnąć się w czasie historycznym i dokonać drobnej zmiany w sekwencji wydarzeń, katastrofalny bałagan to najlepsze, co może się zdarzyć.

Badanie „Wpływ hałasu i doświadczenia kibiców na decyzje sędziowskie w piłce nożnej” przeprowadzone przez A.M. Nevill, N.J. Balmer i A. Mark Williams podkreślało wpływ opinii tłumu. Nacisk ze strony wrzeszczących i śpiewających trybun jest naturalnym wpływem psychologicznym i tylko silni psychicznie profesjonaliści mogą odwrócić się plecami od atrakcyjności kibiców. Mecz oglądany na wyciszonym ekranie robi na testowanym sędziemu kolejne wrażenie – słyszy własne zdanie, bo ono jest po prostu głośniej.

Dziś VAR wywiera podwójną presję na sędziego głównego, kwestionując jego decyzję i nalegając na wielokrotne powtórzenie meczu, podczas gdy cały stadion czeka na ostateczny wyrok. Ponownie, tylko najtwardsi pozostaną przy swojej pierwotnej decyzji po ponownym obejrzeniu monitorów z VAR. Sędzia jest zmuszony uwierzyć obrazowi lub dwusekundowemu filmowi wyrwanemu z kontekstu. To jak sztuczka z zoomem w filmie, mająca na celu wyolbrzymienie sytuacji i nadanie jej powiększenia. Sędzia ma sędziować przebieg meczu, a nie krótki, cyklicznie powtarzający się film, na którym drobny wślizg jest nieproporcjonalnie wyolbrzymiony, i nie obraz, na którym spalony zostaje złapany z półsekundowym opóźnieniem.

Poza tym badacze monitorujący obsady sędziowskie w Lidze Mistrzów przez 12 sezonów odkryli, że gdy zawodnik i sędzia mają tę samą narodowość, liczba korzystnych rozmów kierowanych do zawodnika wzrasta o 10%, a w niektórych sytuacjach nawet o 15% do 20% dla członków kadry narodowej w późniejszych etapach zawodów międzynarodowych.

I najzabawniejsza część: według badania „Jak poznanie ucieleśnione wpływa na osądy: stronniczość przypisania ze względu na wzrost w przypadku faulów piłkarskich” „wysoki facet” jest zawsze winny.

Krążą słynne afery korupcyjne, jak na przykład podczas Mundialu w 2002 roku, a nawet teorie spiskowe, które za uprzedzeniami sędziów uzasadniają marketing: przynajmniej jeden duży klub lub duży zawodnik powinien dotrwać do końca. Gdyby to jednak było takie proste. Sevilla nie jest jednym z największych klubów na świecie, ale jakimś cudem zdobyła w swojej historii siedem tytułów Ligi Europy, co czyni go swoim własnym turniejem. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie wątpliwa praca Anthony'ego Taylora – sędziego finału Sevilli – Romy w 2023 roku. A co z Szymonem Marciniakiem, który poprowadził wyczekiwany finał Pucharu Świata pomiędzy Francją a Argentyną w 2022 roku? A co z Antonio Mateu Lahozem, który na tym samym turnieju odmówił przyznania się do zagrania piłki ręką Messiego w meczu z Holandią? Wygląda na to, że Argentyna po prostu musiała zdobyć tytuł w 2022 roku. Ale kto by protestował? Argentyna i tak jest na tyle wielka i dobra w piłce, że ​​na to zasługuje. Może musimy nakręcić serial, w którym mały kraj niepiłkarski dostał się do finału dzięki sędziowaniu. Trudno sobie wyobrazić? Nie ma powodu, aby sędziowie UEFA i FIFA wyciągali rękę do słabego, biednego kraju? Wstrząsające.

Nawet niedawne mecze pokazują, jak niedoskonały jest system i po prostu nie da się zrozumieć, gdzie dochodzi do błędnej oceny wynikającej ze zwykłego błędu lub uprzedzeń. Kara Williama Saliby za drobne dotknięcie Joao Pedro podczas remisu Arsenalu z Brighton & Hove Albion wywołała oburzenie. Sędzia Anthony Taylor podyktował rzut karny pomimo próby wybicia piłki przez Salibę i jego rzadkiego kontaktu z przeciwnikiem. Premier League broniła później tej decyzji, powołując się na „wystarczający kontakt”, po tym jak VAR podtrzymał ją.

Podczas emocjonującego remisu Liverpoolu z Manchesterem United Matthijs de Ligt znalazł się w centrum kolejnego sporu karnego. Po raz pierwszy sędzia Michael Oliver nie uznał zagrania ręką Holendra, ale VAR wkroczył do akcji po stwierdzeniu, że jego uniesione ramię ma nieprawidłową postawę. Liverpool na krótko objął prowadzenie, gdy Mohamed Salah wykorzystał wynikowy rzut karny. Gary Neville, były zawodnik United, poparł werdykt, ale zwrócił także uwagę na to, jak arbitralne mogą być decyzje dotyczące piłki ręcznej.

Jeden z ostatnich meczów w La Liga pomiędzy Realem Madryt a Valencią pokazał, jak stronniczy może być VAR, wyrywając z kontekstu lekki, dziecinny wślizg i udowadniając, że Mbappé jest na pozycji spalonej zdjęciem wykonanym chwilę później niż piłka została podana w jego stronę.

Wszystko to prawdopodobnie oznacza, że ​​żaden sędzia nie może być całkowicie bezstronny, tak jak żaden człowiek. Czy powinniśmy wziąć to pod uwagę i zrezygnować z VAR-u, wiedząc, że ci kto wygrają, może to być tylko kwestia szczęścia? Czasami, oczywiście. Sędziowie dostają kary. Czasami. Niezależnie od tego, czy jest to kropla, czy galon niesprawiedliwości, może ta plama na krajobrazie sprawia, że ​​reszta scenerii jest tylko jaśniejsza? W końcu chodzi o panem et circenses. to właśnie otrzymujemy.

Dział: Nożna

Autor:
Volha Kalachyk - praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Źródło:
Tekst autorski

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się