Zreformowanie spalonego jest trudniejsze niż jego wykrycie
Gdyby nie spalony, mecz Realu Madryt z Barceloną mógłby wyglądać zupełnie inaczej.
Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic license
Sędzia liniowy 12 razy sygnalizował spalonego w meczu z drużyną Madrytu. W swoim debiucie w El Clasico Kylian Mbappé zdobył dwa niezaliczone gole z powodu spalonego. Tak, Barcelona Flicka gra wysoko w defensywie, ale czy ciągłe zastawianie pułapek na napastników i utrudnianie płynności gry licznymi przestojami i sprawdzaniem systemu VAR jest atrakcyjne dla kibiców obu drużyn?
Ten mecz przywodzi na myśl zasadę „spalonego Wengera”. Arsène Wenger opowiadał się za bardziej przejrzystą interpretacją przepisu i wyraził zaniepokojenie jego wpływem na grę w ataku. W 2020 roku zaproponował wprowadzenie tzw. zasady daylight: między atakującym a obrońcą musi być zachowane „światło dzienne”, aby można było stwierdzić spalonego. Jego pomysł polega na umożliwieniu graczom pozostawania na pozycji spalonej, o ile jakakolwiek część ich ciała, za pomocą której mógłby strzelić bramkę, znajduje się za ostatnim obrońcą. Wegner wierzy, że doprowadzi to do bardziej ekscytującego stylu gry i ograniczy liczbę sporów, które mogą dzielić zarówno graczy, jak i kibiców.
Zmiana mogła zostać dokonana jeszcze w tym samym roku, zaledwie kilka miesięcy później, po dorocznym spotkaniu IFAB (Międzynarodowej Rady Piłkarskiej). Niestety, nie udało się uzyskać wymaganej liczby wyborców (powinno być ich co najmniej 6 z 8). Kolejna szansa na ponowne rozważenie tej propozycji nadejdzie w lutym/marcu 2025 roku. Innowacja została już przetestowana wśród młodzieży w Szwecji i we Włoszech, a także w niektórych ligach komercyjnych poza Europą. Wynikowość wzrosła o 9%, ale techniczna część reguły nadal budziła wątpliwości i niezadowolenie.
O ile radykalny pomysł brzmi dość kusząco (kogo nie irytuje anulowanie gola z powodu kilkucentymetrowej przewagi?), decyzja nie zostanie tak łatwo podjęta. Dlaczego?
Jamie Carragher uważa, że proponowana przez Arsene'a Wengera poprawka do reguły spalonego byłaby „straszna dla meczu”; twierdzi, że drużyny musiałyby bronić się zupełnie inaczej niż obecnie, a napastnicy nie potrzebują bonusów.
Jose Mourinho zażartował, że wolałby uniknąć spotkania z Arsenem Wengerem podczas relacji TNT Sports z finału Ligi Mistrzów UEFA, najwyraźniej w związku z zaproponowanymi przez byłego szefa Arsenalu zmianami w prawie dotyczącym spalonych. Wieloletnia niechęć Mourinho do Arsene'a jest dobrze znana, ale nie mógł nie wspomnieć, że „Wenger chce coś zrobić z regułą spalonego” i wolałby tego nie słyszeć.
Jaki jest problem? Oczywisty. Prawidłowe wykrycie „światła dziennego” będzie równie trudne, jak wykrycie spalonego. VAR będzie używany równie często. Jak duża powinna być przestrzeń pomiędzy atakującym a obrońcą? 50 mm? Czy oznacza to, że 51 mm już kwalifikuje się jako spalony? Żadne ludzkie oko nie będzie w stanie pomóc sędziemu liniowemu w uczciwej ocenie sytuacji. Czy powinien istnieć wyłącznie system autodetekcji?
Ponieważ pomysł umożliwienia atakującemu zbliżenia się do bramki wydaje się być dobrym rozwiązaniem – bo w piłce nożnej chodzi przede wszystkim o strzelanie bramek: im więcej, tym lepiej – jest on nadal bardzo surowy.
Wyobraźmy sobie sytuację: reguła spalonego nie istnieje. Czy samotni napastnicy będą krążyć przed bramką i czekać, aż piłka spadnie w ich stronę? A może będą biegać po boisku bez względu na wszystko? Czy znajdą się obrońcy, którzy będą zawzięcie bronić swojej bramki, bojąc się, że napastnicy przejęli piłkę? Czy środek boiska pokryje się kurzem i toczącymi się kamieniami? Raczej nie, ale całkowita likwidacja przepisu dotyczącego spalonego pozostanie utopią.
Drastyczna zmiana reguły spalonego może być równie owocna, jak i błędna. Stwórzmy analizę plusów i minusów.
Plusy:
- zwiększone możliwości strzelenia gola – usunięcie reguły spalonego mogłoby prowadzić do większej liczby bramek, a napastnicy mogliby ustawić się bliżej bramki bez ryzyka, że zostaną oznaczeni na spalonym,
- więcej emocji – gra mogłaby stać się szybsza i bardziej dynamiczna, z mniejszą liczbą przestojów na ogłaszanie spalonych, co potencjalnie uczyniłoby ją atrakcyjniejszą dla widzów,
- wyeliminowanie zasady spalonego zmniejszyłoby złożoność sędziowania, a arbitrzy nie musieliby podejmować decyzji w ułamku sekundy w przypadku potencjalnych sytuacji spalonego,
- zachęta do ofensywnej gry – drużyny mogłyby przyjąć bardziej agresywne strategie ataku, co prowadziłoby do bardziej otwartego stylu gry.
Minusy:
- wyzwania w defensywie – bez reguły spalonego obrońcy mieliby spore trudności – napastnicy mogliby ustawiać się tuż przed bramką, co prowadziłoby do większej liczby jednostronnych meczów,
- zmiany strategiczne – drużyny musiałyby drastycznie zmienić taktykę defensywną, co mogłoby doprowadzić do mniejszej równowagi w grze i potencjalnie zmniejszyć znaczenie umiejętności defensywnych; obmyślanie strategii w obronie będzie miało mniejsze znaczenie, a wszystko będzie zależeć tylko od szybkości i wytrzymałości broniącego się zawodnika,
- utrata niuansów taktycznych – zasada spalonego dodaje do gry warstwę strategii, zachęcającej drużyny do stosowania różnych formacji i taktyk, które bez niej mogłyby zostać utracone,
- potencjał chaosu – w polu karnym mogłoby gromadzić się więcej zawodników, co utrudniałoby utrzymanie struktury i organizacji na boisku.
Co można zrobić? Dlaczego na boisku nie mogłoby być dodatkowej linii wskazującej strefę (podobnej do tej w grze w hokeja), do której atakujący nie mógłby wejść, gdyby piłka tam wcześniej nie dotarła?
Łatwiej jest uwierzyć w to, że spalony Wengera zadziała, niż że w ciągu najbliższych kilku lat zobaczyć na boisku dodatkową linię. Sporty zapożyczają różne techniki z innych dyscyplin, tak jak w przypadku Hawk Eye, ale zawsze istnieje niebezpieczeństwo zbyt dużego mieszania się sportów, co zatarłoby prawdziwą naturę gry.
Czy to rozsądne czy szalone, to tylko kwestia opinii. Mamy do czynienia z dwiema skrajnościami: albo koniecznością oglądania meczu z obrońcami, których celem jest sztuczne stwarzanie sytuacji doprowadzających do spalonego i ograniczaniem zakresu tego, jak pięknie może wyglądać atak, albo koniecznością oglądania gry, w której atakujący zapominają, jak biegać.
Nie dowiemy się tego, dopóki nie spróbujemy. Być może nie będzie to aż tak problematyczne, jak wyobrażają to sobie konserwatyści piłki nożnej. Natomiast wysoka linia obrony nie jest problemem prawdopodobnym, a już istniejącym i trzeba stawić mu czoła.
Najbardziej desperackie sytuacje to takie, kiedy jedna drużyna dyktuje styl gry nie swoimi umiejętnościami, a egoistycznymi pobudkami, które pozbawiają nas rozrywki. Część drużyn „parkuje autobus” w swoim polu karnym, część prowokuje sędziego do pokazania większej ilości kartek zawodnikom przeciwnika, część gra brutalnie, powodując kontuzje i przerwy w grze, a część… zajmuje się wymuszaniem spalonego.
Nikt nie mówi, że w sobotę Barcelonie brakowało rozrywki, ale gdyby zasady były nieco bardziej adekwatne, rozrywka byłaby dostarczona ze strony obu drużyn.
Byłoby miło, prawda?
Autor:
Volha Kalachyk – praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/
Źródło:
Tekst autorski