31.03.2025 JPM Redakcja

Kongres rozszerzył władzę wykonawczą — tylko po to, aby Trump stłumił znaczną część administracji

„Myślę, że prezydent Trump robi dokładnie to, do czego został wybrany”, senator Scott mówi „Fox News Digital”.

Zdjęcie: Reuters

Wśród republikanów panuje szerokie porozumienie, że rząd, w szczególności federalna biurokracja, jest zbyt rozdęty dla własnego dobra. I pomimo objęcia urzędu z tak wielką władzą powierzoną władzy wykonawczej, prezydent Donald Trump nadzorował agresywne działania mające na celu ograniczenie własnej gałęzi władzy, ku uldze konserwatystów w Kongresie.

„Myślę, że prezydent Trump robi dokładnie to, do czego został wybrany. Został wybrany, aby zabezpieczyć granicę, pozbyć się inflacji [i] powstrzymać ten niewiarygodny wzrost rządu federalnego”, powiedział senator i członek Republikańskiej Partii z Florydy, Rick Scott w wywiadzie z „Fox News Digital”. „Myślę, że musimy wrócić i zawsze przestrzegać Konstytucji”, wyjaśnił, dodając, że władza wykonawcza nie powinna mieć „władzy regulacyjnej”, którą zgromadziła przez lata.

Senator Josh Hawley, senator z Missouri, dodał, że jest „całkowicie za wyeliminowaniem zgnilizny i marnotrawstwa” i zapowiedział niektóre zmiany administracji Trumpa, które zostaną skodyfikowane za pomocą pakietu uchyleń w Kongresie, do którego potrzeba tylko 51 głosów w Senacie. Urzędnik Białego Domu zwrócił uwagę na znaczny wzrost zatrudnienia w sektorze publicznym za prezydentury Joe Bidena, zauważając ogromną ekspansję rządu federalnego w ciągu zaledwie ostatnich czterech lat.

„Pomimo wszystkich rozmów o tym, że »Donald Trump będzie dyktatorem od pierwszego dnia, ignoruje władzę sądowniczą«, jest to prezydent, który od pierwszego dnia postawił sobie za cel zmniejszenie wielkości władzy wykonawczej, aby zwiększyć jej wydajność i pozbyć się marnotrawstwa, oszustw i nadużyć” — powiedział urzędnik w wywiadzie z „Fox News Digital”. „To mi nie brzmi jak dyktator”.

Były prawnik Trumpa Jim Trusty wyjaśnił, że Kongres „z pewnością” zasługuje na winę za „nadmierne i marnotrawne wydatki”. Jednak „utrzymują władzę nad budżetem i nie ma weta w odniesieniu do pozycji budżetowych”, powiedział, zauważając, że w dużej mierze nadal kontrolują „władzę wydatkową”. „Uważam, że Kongres zaniedbał wiele kwestii, a władza sądownicza sprawuje zbyt dużą władzę, więc nie sądzę, abyśmy byli narażeni na duże ryzyko „prezydentury imperialnej””, powiedział Trusty.

Tymczasem członkini Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych i Republikańskiej Partii z Utah, Celeste Maloy, opublikowała w tym tygodniu na X, że władza wykonawcza stała się „zbyt potężna”. Maloy najwyraźniej próbowała wyjaśnić wcześniejsze oświadczenie złożone podczas spotkania miejskiego, w którym wyraziła obawy dotyczące konieczności „kontroli” władzy wykonawczej. „Czy uważam, że Ameryka dryfuje w stronę autorytaryzmu? Nie. Mam tylko nadzieję i optymizm co do kierunku, w którym zmierza nasz kraj. Czy uważam, że władza wykonawcza jest zbyt potężna? Absolutnie” — napisał Maloy. „Rozrasta się od dziesięcioleci. Potrzebujemy mniejszych agencji federalnych i mamy wyjątkową okazję, aby coś z tym zrobić. Prezydent wykonuje ciężką pracę, ograniczając władzę wykonawczą”.

Sarah Binder, profesor nauk politycznych na George Washington University i starszy pracownik naukowy w Brookings Institute, powiedziała, że tendencja Kongresu do oddawania części swojej władzy miała swoje najbardziej krytyczne posunięcia w XIX wieku.

„Gdybyśmy mieli scharakteryzować to na poziomie 30 000 stóp, prawdopodobnie powiedzielibyśmy tak – po pierwsze, ogólnie rzecz biorąc, XIX wiek był wtedy, gdy Kongres sprawował władzę, prawda? Rząd federalny nie zrobił wiele – na przykład na długo przed Nowym Ładem w latach 30., na długo przed Wielkim Społeczeństwem w latach 60. Kongres naprawdę był na miejscu kierowcy na wszystkie sposoby”, powiedziała Binder dla „Fox News Digital”. „Ustanawiali prawa taryfowe, budowali linie kolejowe, budowali drogi, budowali porty i tak dalej. To całkiem sporo różni się od XX wieku i z pewnością przechodzimy do XXI wieku”.

Binder powiedziała, że zmiana w czasie była prawdopodobnie spowodowana kombinacją czynników, w tym celowości – i polityki.

„Część z tego jest po prostu funkcją kryzysu. A Kongres jest… reaktywny. Nie jest zbyt dobrze przygotowany do szybkiego reagowania w kryzysie”, powiedziała. „Druga część jest w pewnym sensie wyborcza, prawda? Ustawodawcy zdają sobie sprawę, że niektóre z tych kwestii i spraw są w pewnym sensie politycznie kontrowersyjne, jak taryfy. I zaczynasz widzieć na początku lat 30., że Kongres przyznaje te uprawnienia prezydentowi. Mam na myśli, że teraz można to wyczuć, nawet niektórzy republikańscy ustawodawcy nie są zadowoleni z wojny taryfowej, którą Trump wywołał, ale jednocześnie wydają się być zadowoleni, że nie są odpowiedzialni za ustalanie tych taryf”.

Były zastępca prokuratora USA i współpracownik „Fox News” Andy McCarthy argumentował, że państwo administracyjne „nie jest tym samym, co władza wykonawcza”, określając, że „tak zwane niezależne agencje, takie jak SEC, FTC i Rezerwa Federalna” „nie podlegają bezpośrednio kontroli prezydenta”, pomimo że technicznie znajdują się pod parasolem władzy wykonawczej.

Według McCarthy'ego problem Trumpa polega na tym, że do tworzenia agencji wykorzystano ustawy, a „mogą one zostać uchylone tylko ustawą”. „Ma trudności z ich ograniczeniem, ponieważ ustawy i orzeczenia sądowe ograniczają jego możliwość zwalniania urzędników zarządzających agencjami” — wyjaśnił McCarthy. „Dlatego Departament Sprawiedliwości próbuje zmusić obecny Sąd Najwyższy do uchylenia decyzji Sądu z 1935 r. w sprawie Humphrey’s Executor — popierała ona tworzenie niezależnych agencji… które sprawują wiele rodzajów władzy… i nakładają ograniczenia na uprawnienia prezydenta do zwalniania szefów agencji”.

W sprawie Humphrey’s Executor vs. United States, Sąd Najwyższy orzekł, że prezydent nie może jednostronnie usuwać urzędników z organów quasi-legislacyjnych lub quasi-sądowych, takich jak Federal Trade Commission.

Uchylenie tej decyzji znacznie rozszerzyłoby uprawnienia prezydenta do kontrolowania, kto pracuje dla urzędów federalnych poza Kongresem lub sądami.

„Załącznik F” to kolejna klasyfikacja pracowników rządowych, która daje prezydentowi większą kontrolę nad ich odpowiednimi urzędami. „Załącznik F” ogólnie klasyfikuje dużą grupę pracowników federalnych jako pracowników zatrudnionych na podstawie umowy o pracę, co znacznie ułatwia masowe zwalnianie pracowników.

Krytycy tegorocznego posunięcia Trumpa w celu rozszerzenia „Załącznika F” twierdzą, że daje to prezydentowi zbyt dużą władzę w zwalnianiu pracowników, którzy powinni pełnić apolityczne role. Zwolennicy twierdzą jednak, że posunięcie to uczyniłoby rząd bardziej wydajnym i ograniczyłoby biurokratyczne marnotrawstwo.

Dział: Świat

Autor:
Julia Johnson i Elizabeth Elkind | Tłumaczenie: Żaneta Żak — praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Źródło:
https://www.foxnews.com/politics/congress-expanded-executive-only-trump-quash-much-administrative-state

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Wymagane zalogowanie

Musisz być zalogowany, aby wstawić komentarz

Zaloguj się

INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE