Czego tak naprawdę chcą propalestyńscy protestujący na kampusach uniwersyteckich?
Kampusami uniwersyteckimi w całej Ameryce wstrząsnęło przez niepokoje, które doprowadziły do starć z policją, zamknięcia niektórych sal wykładowych i przykuły uwagę narodu.
Studenci-demonstranci okupują pro-palestyńskie „Obozowisko Solidarności z Gazą” na West Lawn Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku, 24 kwietnia 2024 roku. Źródło zdjęcia: Michael M. Santiago/Getty Images/
Chociaż początkowo skupiono się głównie na incydentach antysemickich oraz reakcji władz uniwersyteckich i policji na demonstracje, wszystko to rodzi zasadnicze pytanie: czego właściwie chcą propalestyńscy protestujący?
Konkretne żądania protestujących różnią się nieco w zależności od szkoły, jednak głównym żądaniem jest to, aby uniwersytety pozbyły się firm powiązanych z Izraelem lub przedsiębiorstw czerpiących zyski z wojny z Hamasem. Uniwersytety w dużej mierze nie chciały ustąpić temu żądaniu, a eksperci twierdzą, że wycofanie inwestycji może nie mieć znaczącego wpływu na same firmy.
Inne wspólne wątki obejmują żądanie od uniwersytetów ujawnienia swoich inwestycji, zerwanie powiązań akademickich z izraelskimi uniwersytetami oraz wspieranie zawieszenia broni w Gazie.
„Poprosiliśmy Uniwersytet Columbia o wycofanie wszystkich inwestycji z firm czerpiących zyski z ludobójstwa Palestyńczyków lub izraelskich firm czerpiących zyski z ucisku Palestyńczyków” – Althea, studentka protestująca na Uniwersytecie Columbia powiedziała w wywiadzie dla CNN. Althea poprosiła, aby nie używać jej nazwiska ze względu na prywatność.
Ruchy protestacyjne na niektórych uniwersytetach wzywają także władze szkolne do ochrony wolności słowa i oszczędzenia studentom kary za udział w protestach.
Na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, gdzie w środę aresztowano dziesiątki osób, protestujący domagają się „pełnej amnestii” dla aresztowanych i aby „na terenie kampusu nie było policji”.
Na Uniwersytecie Princeton protestujący żądają między innymi, aby szkoła Ivy League zaprzestała badań nad bronią wojenną „używaną do ludobójstwa” – głosi ulotka umieszczona na czwartkowej demonstracji w kampusie.
Niektóre żądania mają charakter lokalny.
Na Uniwersytecie Columbia, gdzie w zeszłym tygodniu rozpoczął się propalestyński ruch protestacyjny, demonstranci domagają się wsparcia dla mieszkańców Harlemu o niskich dochodach, włączając w to zakwaterowanie i rekompensaty – twierdzi Columbia University Apartheid Divest, grupa studencka odpowiedzialna za organizację obozowiska.
Protestujący w Kolumbii wzywają także uniwersytet do „ujawnienia i zerwania wszelkich powiązań” z nowojorską policją.
Studenci domagają się także bojkotu akademickiego izraelskich uniwersytetów. Na przykład protestujący w Kolumbii chcą, aby uniwersytet zerwał powiązania z ośrodkiem szkolnym w Tel Awiwie i programem podwójnego dyplomu z Uniwersytetem w Tel Awiwie. Protestujący na Uniwersytecie Nowojorskim również wykorzystują szkolne centrum w Tel Awiwie jako nawoływania do walki.
Czy istnieje możliwość zbycia inwestycji?
Mimo to dezinwestycja znajduje się na szczycie listy żądań protestujących i jest tym, który najczęściej wspominają.
Kiedy w środę na Uniwersytecie Columbia głos zabrał spiker Izby Reprezentantów, Mike Johnson, uczniowie skandowali: „Ujawniajcie, pozbywajcie się, nie przestaniemy, nie spoczniemy”.
Podobnie jak wiele głównych uniwersytetów, Columbia ma ogromne dotacje. Według stanu na 2023 r., ich wartość wyceniono na 13.6 miliarda dolarów.
Znana jest także historia działaczy studenckich, którzy podczas demonstracji obrały za cel dotacje. W latach 80. studenci skutecznie przekonali Uniwersytet Columbia do wycofania się z apartheidu w Republice Południowej Afryki.
Niedawno Columbia i inne uniwersytety zrezygnowały z paliw kopalnych i prywatnych więzień.
Charlie Eaton, adiunkt socjologii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Merced i autor książki Bankers in the Ivory Tower, powiedział, że Columbia może „absolutnie” podjąć decyzję o wycofaniu się z inwestycji powiązanych z Izraelem.
„Podejmowanie przez szkoły decyzji o sposobie inwestowania w oparciu nie tylko o maksymalizację zwrotu z inwestycji, ale także na zasadach równości i sprawiedliwości w to, w co inwestują, nie jest nierozsądną praktyką”, powiedział.
Jednak Mark Yudof, przewodniczący Academic Engagement Network, który sprzeciwia się antysemityzmowi na kampusach, powiedział, że nie jest to proste rozwiązanie do wdrożenia.
„Prawda jest taka, że czasami ciężko jest ustalić, kto robi interesy w Izraelu i jaki ma związek z wojną”, powiedział Yudof.
Yudof, były rektor Uniwersytetu Kalifornijskiego, stwierdził, że nie zna ani jednego uniwersytetu, który wycofałby się z inwestycji w Izraelu pomimo wieloletnich nacisków, aby to zrobić.
„Nie sądzę, że to się stanie”, powiedział.
„Wrogi i groźny”
Żadna z uczelni nie ogłosiła jednak planów wycofania się z inwestycji powiązanych z Izraelem, a niektórzy eksperci twierdzą, że będą bardzo niechętni do zaakceptowania tego żądania.
„Istotną przeszkodą w dezinwestycji jest to, że każdy uniwersytet wspierający ją, wysłałby wyraźny sygnał, że albo: (a) wyraża zgodę; lub (b) wspiera zniszczenie państwa Izrael i jego obywateli”, powiedział Jonathan Macey, profesor w Yale Law School.
Macey powiedział, że chociaż taki ruch może uzyskałby poparcie protestujących, byłby „postrzegany jako wrogi i zagrażający wielu studentom, wykładowcom i pracownikom”.
Lauren Post, analityk w Lidze Antydefamacyjnej (ADL), stwierdziła, że dążenie do zbycia inwestycji jest powiązane z ruchem Bojkot, Zbycie i Sankcje (BDS).
Chociaż Post przyznała, że niektóre osoby mogą nalegać na dezinwestycję w celu pociągnięcia Izraela do odpowiedzialności, stwierdziła, że ADL postrzega cele BDS jako antysemickie.
„Cel – ostateczny demontaż państwa Izrael, jest antysemicki”, stwierdziła Post.
Yudof, były rektor Uniwersytetu Kalifornijskiego, powiedział, że także uważa to za antysemityzm.
„To pachnie podwójnymi standardami. Dlaczego tylko Izrael?”. Skrytykował protestujących studentów za skupienie się na Izraelu, a nie na niedemokratycznych reżimach na całym świecie, w tym w Iranie i Rosji.
Warto jednak zauważyć, że protesty studentów nie mówią bezpośrednio o ich powiązaniach z BDS.
„Nie odejdziemy stąd, dopóki nasze żądania nie zostaną spełnione” – powiedział Khymani James, student Uniwersytetu Columbia, podczas środowej konferencji prasowej.
James, działacz studencki związany z koalicją Apartheid Divest (CUAD) Uniwersytetu Columbia, przeprosił za to, że powiedział na wideo, że „syjoniści nie zasługują na życie”.
James potwierdził oświadczenie na platformie X, twierdząc, że pochodziło z transmisji na żywo na Instagramie ze stycznia. „Pod wpływem chwili źle się wyraziłem, za co przepraszam”.
Przeprosiny pojawiły się wczesnym rankiem w piątek, kilka godzin po wywiadzie dla CNN na Uniwersytecie Columbia, podczas którego James wielokrotnie odmawiał przeprosin za nagranie wideo, twierdząc, że należy skupić się na wyzwoleniu Palestyny.
Uniwersytety nie posiadają tak wielu akcji
Trwa również debata na temat skuteczności kampanii dezinwestycji.
Jedną z kwestii jest to, że sprzedaż akcji firmy oznacza zrzeczenie się przez uczelnię wpływu na nią.
„Uważaj, o co prosisz. Jeśli sprzedasz swoje akcje, ktoś inny je kupi i może go mniej interesować kwestia, na której ci zależy”, powiedział Cary Krosinsky, wykładowca w Yale, który doradza funduszom uniwersyteckim.
Inną kwestią jest to, że choć dotacje uniwersyteckie są duże, spółki publiczne są znacznie większe. Jeśli uniwersytet się z nich wycofa, wiele firm nawet by tego nie zauważyło.
Według badań Krosinsky’ego dotacje uniwersyteckie posiadają około 0,1% akcji spółek publicznych.
„0,1% nie spowoduje zbyt dużej różnicy. Ktoś inny kupi akcje i życie będzie toczyć się dalej”, powiedział.
Większość dotacji uniwersyteckich inwestuje w fundusze private equity i fundusze hedgingowe, a nie w szeroko zakrojone inwestycyjne fundusze wzajemne lub indeksowe.
Oczywiście naciski na dezinwestycję to coś więcej niż bezpośrednie karanie firm. Chodzi o chęć przesłania wiadomości i zwiększenia świadomości.
Zamiast chcieć zlikwidować wykonawców z branży obronnej, takich jak Lockheed Martin i Raytheon, protestujący postrzegaliby zbycie inwestycji jako symboliczne zwycięstwo dla sprawiedliwości i równości.
Studenci są „współwinni tego, co robi ta instytucja” – powiedziała w środę dla CNN doktorantka Basil Rodriguez, zauważając, że studenci płacą czesne.
Rodriguez sama jest Palestynką i stwierdziła, że członkowie jej rodziny zostali „zamordowani i straceni” oraz wysiedleni.
Protestujący studenci twierdzą, że żądania ujawnienia i zbycia są ze sobą połączone. Argumentują również, że wiele interesów finansowych uniwersytetów jest nieprzejrzystych, a powiązania z Izraelem mogą być nawet większe, niż urzędnikom się wydaje.
„Jednocześnie to dopiero wierzchołek góry lodowej”, powiedziała Rodriguez. „Żądamy pełnej przejrzystości finansowej”.
Dział: Świat
Autor:
Matt Egan and Ramishah Maruf | Tłumaczenie: Wiktoria Jędrak
Źródło:
https://edition.cnn.com/2024/04/26/investing/what-pro-palestinian-protesters-want/index.html