Liderzy starają się uniknąć scysji z Trumpem podczas szczytu G7, gdzie konflikt izraelsko- irański będzie miał ogromne znaczenie
Prezydenci i premierzy zbierając się na szczyt Grupy 7, w tym tygodniu w kanadyjskich Górach Skalistych, mają nadzieję uniknąć konfliktu, który był ostatnim razem, gdy Kanada była gospodarzem najbardziej ekskluzywnego grupy na świecie.

Góry stanowią tło znaku G7 w Banff, w stanie Alberta, przed szczytem G7. Zdjęcie: The Canadian Press
Jest to obraz, którego żaden światowy przywódca - oprócz Donalda Trumpa, nie chce powtórzyć.
Nastrój panujący w Quebecu siedem lat temu został najlepiej uwieczniony na fotografii, która pod względem dramatyzmu rywalizuje z każdym barokowym arcydziełem. Trump spoglądający spode łba ze skrzyżowanymi rękoma siedział rząd niżej od surowej kanclerz Niemiec Angeli Merkel i stoickim premierem Japonii Shinzo Abe, gdy uzgadniali wspólne oświadczenie, które Trump później podarł.
"To zdjęcie uchwyciło bojową atmosferę tego szczytu" - powiedziała Caitlin Welsh, która w swojej roli w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego w pierwszej kadencji Trumpa pomogła przygotować się do jego udziału w szczytach G7.
Siedem lat później, Merkel przechodzi na emeryturę, Abe został zamordowany w 2022 roku, gospodarz szczytu, Premier Justin Trudeau, którego Trump oskarżył o bycie nieszczerym i słabym, po tym jak odleciał szybko ze spotkania - sam zrezygnował ze stanowiska w styczniu po fali krytyki skierowanej w jego stronę.
Wówczas Niemiecki Kanclerz, Angela Merkel obraduje z prezydentem Donaldem Trumpem w ramach szczytu G7, 9 lipiec 2018 rok, Charlevoix, Canada. Zdjęcie: Getty Images.
Faktycznie, z siedmiu liderów wybranym w stanie Alberta w tym tygodniu, tylko czterech będzie uczestniczyło w obecnych obradach, odzwierciedlając nadzwyczajne roczne obroty w wiodących gospodarkach świata.
Tymczasem, Trump, nie uczestniczył w ostatnich sześciu latach w szczycie G7.
Co tworzy nową dynamikę rozgrywającą się na malowniczych szczytach Kananaskis, gdzie narastający konflikt między Izraelem a Iranem będzie teraz konkurował z innymi globalnymi punktami zapalnymi - wojną na Ukrainie i napięciami handlowymi na czele - o uwagę szefów wiodących gospodarek świata.
Przywódcy będą musieli liczyć się z dalszą niestabilnością na Bliskim Wschodzie i perspektywą wyższych cen energii, ale w trakcie szczytu nie było jasne, w jaki sposób sytuacja zostanie rozwiązana.
"Ta kwestia jest jednym z ważniejszych priorytetów w agendzie szczytu G7" - powiedział kanclerz Niemiec Friedrich Merz lęcąc do Kanady, dodał, że jego cele zawierają zapewnienie, że Iran nie będzie posiadał broni jądrowej, unikanie eskalacji i pozostawienie otwartej przestrzeni dla dyplomatycznego rozwiązania.
Już wcześniej kanadyjscy gospodarze szczytu zrezygnowali z prób przygotowania wspólnego komunikatu, który przywódcy tradycyjnie wydają na zakończenie konferencji. To właśnie bezkompromisowość Trumpa w sprawie oświadczenia z 2018 r. zaowocowała ikonicznym zdjęciem.
Zamiast tego organizatorzy mają nadzieję, że tegoroczne spotkanie przyniesie krótsze, bardziej skoncentrowane oświadczenia, które pozwolą uniknąć wybuchu, który jeszcze bardziej obnarzałby różnice, które pojawiły się między Stanami Zjednoczonymi a ich tradycyjnymi sojusznikami.
Różnice te były najbardziej widoczne w związku z wojną na Ukrainie, która była głównym tematem ostatnich trzech szczytów G7. Doradcy byłego prezydenta Joe Bidena zaczęli nazywać grupę "komitetem sterującym wolnego świata" ze względu na jej rolę w koordynowaniu reakcji Zachodu na inwazję Rosji.
Przywódcy europejscy mieli nadzieję wykorzystać tegoroczną konferencję do podjęcia dalszych działań przeciwko Rosji, w tym obniżenia limitu cen ropy naftowej, który ograniczyłby przychody Moskwy z energii. Ale przed szczytem Stany Zjednoczone nie były na pokładzie, a Trump wydaje się niechętny do nakładania nowych sankcji na Rosję.
Mimo to przywódcy powitają prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego na rozmowach we wtorek, a ukraińscy urzędnicy mają nadzieję, że pozytywna interakcja z Trumpem może przyspieszyć sprawę Kijowa.
W okresie poprzedzającym szczyt, doradcy Trumpa mniej skupiali się na Ukrainie, a bardziej na handlu - kluczowej kwestii, która spowodowała zawirowania w globalnej gospodarce. Niecały miesiąc przed wejściem w życie nowych, sztywnych ceł, Trump chce zademonstrować postępy w negocjacjach handlowych, które do tej pory przyniosły tylko jedno porozumienie ramowe z Wielką Brytanią.
Jest jednak mało prawdopodobne, aby w tym tygodniu ogłoszono nowe umowy w Kanadzie, a urzędnicy złagodzili oczekiwania co do znaczących przełomów.
Wysoki rangą urzędnik amerykański opisał Kanadę jako pracującą z krajami członkowskimi nad "krótkimi, zorientowanymi na działanie oświadczeniami przywódców w kluczowych kwestiach będących przedmiotem wspólnego zainteresowania", które zostaną opublikowane na zakończenie szczytu, dodając że dyskusje będą koncentrować się min: na handlu, globalnej gospodarce, krytycznych minerałach, przemycie migrantów oraz narkotyków, pożarach, bezpieczeństwie międzynarodowym, sztucznej inteligencji i bezpieczeństwie energetycznym.
"Prezydent jest chętny do realizacji swoich celów we wszystkich tych obszarach, w tym do uczynienia amerykańskich stosunków handlowych uczciwymi i wzajemnymi" - powiedział urzędnik.
Nie wiadomo jeszcze, jaki rodzaj zbiorowych nastrojów uda się wypracować w kwestii handlu, Ukrainy czy innych światowych problemów. Nie było też pewne, czy Trump jest zainteresowany okazywaniem solidarności z narodami, które często traktował jak wrogów, a nie sojuszników.
„Prezydent Trump podchodzi do forów wielostronnych z ogromnym sceptycyzmem” - powiedział Rachel Rizzo, starszy pracownik w Centrum Europejskiej Rady Atlantydzkiej.
„On nie traktuje tych organizacji jako środka do powiększania amerykańskiej siły politycznej. Postrzega te fora jako ograniczające Amerykę i myślę, że jest to coś, o czym należy pamiętać, wchodząc w tę sprawę. Jest sceptyczny wobec podejścia G7 opartego na konsensusie".
Zarówno temperament Trumpa jak i jego pogląd na sprawy globalne ukształtowały tegoroczny szczyt. Kanadyjski premier Mark Carney wyszedł ze swojej strefy komfortu, aby uniknąć niedogodności, pomimo iż Trump zastraszał Kanadę, ogłaszając ją jako 51 stan Ameryki.
Podczas gdy poprzednie szczyty obejmowały sesje na tematy, które tylko podkreślały różnice między innymi przywódcami a Trumpem, takie jak śniadaniowe spotkanie w sprawie równości płci, na które spóźnił się w 2018 roku, tym razem nacisk zostanie położony głównie na kwestie gospodarcze i bezpieczeństwa.
Zamiast długich spotkań grupowych, tegoroczny harmonogram obejmuje stosunkowo krótkie sesje, z większą ilością czasu na rozmowy w cztery oczy, które preferuje Trump.
To oznacza rozmowę nie tylko z siedmioma liderami szczytu, ale również z zaproszonymi gośćmi, włączając w to Zelenskiego czy prezydentkę Meksyku Claudię Sheinbaum, która stanowczo skrytykowała podejście Trumpa do imigracji w USA.
Pierwszy międzynarodowy szczyt w drugiej kadencji Trumpa będzie ważnym spojrzeniem na gotowość i chęć amerykańskiego przywódcy do wspólnego angażowania swoich odpowiedników, a nie w Gabinecie Owalnym, gdzie czasami organizował bojowe spotkania ze swoimi gośćmi.
Pod koniec swojej pierwszej kadencji Trump stał się nieufny wobec udziału w konferencjach przywódców, kwestionując, czy są one naprawdę potrzebne. Jego ostatnie spotkanie G7, które odbyło się we Francji, było również bardzo bojowe, spierał się z innymi przywódcami o to, czy Rosja powinna zostać ponownie zaproszona.
W tym roku, Biały Dom potwierdził, dopiero późną wiosną, obecność Trumpa na szczycie. Koniec końców, to on sam wyraził chęć uczestnictwa w spotkaniu na światowym szczycie.
"Z drugiej strony, są nastawieni bardzo niechętnie" - powiedział Welsh, były pracownik NSC, który jest obecnie dyrektorem programu Global Food and Water Security w Centrum Strategii i Międzynarodowych Studiów. "Z drugiej strony prezydent dobrze wygląda w towarzystwie bogatych ludzi i lubi być w centrum uwagi".
Dział: Świat
Autor:
Kevin Liptak | Tłumaczenie: Adam Świerk - praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/