2022-10-02 10:15:51 JPM redakcja1 K

Giorgia Meloni stanowi zagrożenie dla Włoch i reszty Europy

Przywódczyni Braci Włochów zaprzecza bycia faszystką mimo trzymania się sloganu z czasów Mussoliniego: „Bóg, ojczyzna, rodzina”.

Giorgia Meloni stanowi zagrożenie dla równowagi demokratycznej w Europie. Jej przywództwo wydaje się być przeciwieństwem tego, czego Włochy potrzebują – i to nie tylko w tych trudnych czasach.

Włochy od zawsze przepowiadały kryzysy innych krajów — obecna sytuacja może stanowić zagrożenie dla całej Europy. Mussolini pojawił się we Włoszech przed Hitlerem, a lewicowe ekstremistyczne Czerwone Brygady poprzedzały francuskie Action Directe i niemiecką Frakcję Czerwonej Armii. Włochy wybrały Berlusconiego, przed tym, jak USA mianowały Trumpa prezydentem, a po latach złych rządów włoskiego premiera powstał Ruch Pięciu Gwiazd, pierwsza populistyczna partia kierowaną przez komika. Europie zajęło chwilę czasu, zanim nadrobiła zaległości i podążyła tą samą ścieżką. Program Pięciu Gwiazd miał doprowadzić do chaosu politycznego, często bez zastanowienia nad jakimikolwiek konsekwencjami.

Dla Meloni wzorem do naśladowania pod względem moralności i ekonomii jest Viktor Orbán — premier Węgier, który w ostatnich latach zniszczył całkowicie opozycję, używając publicznego konsensusu jako broni. Zapewnił krótkoterminowe poczucie bezpieczeństwa, za które Węgrzy słono przypłacili niestabilnością ekonomiczną i, co najważniejsze, utratą praw obywatelskich.

Parlament Europejski oświadczył na początku tego miesiąca, że Węgry nie mogą być dłużej w pełni uważane za demokrację. Wybory dalej się odbywają, ale europejskie normy i standardy demokratyczne są systematycznie ignorowane do tego stopnia, że Węgry uznawane są teraz za „autokrację wyborczą”. Posłowie Parlamentu Europejskiego z włoskiej populistycznej Ligi i skrajnie prawicowych Braci Włochów głosowali przeciwko rezolucji. W końcu jak mieliby postąpić inaczej? Meloni nigdy nie ukrywała, że ściśle współpracuje z Orbánem i jego sojusznikami. Razem dążą do wspólnego celu, jakim jest wzmocnienie skrajnej prawicy w Europie w imię poszanowania suwerenności narodowej, obrony „naturalnej” rodziny, tożsamości chrześcijańskiej i społecznej gospodarki rynkowej.

Viktor Orbán i Giorgia Meloni w 2019 roku. Fotografia: Fabio Frustaci/EPA

Dwoje przywódców reklamuje swoje spotkania przyjaznymi, wspólnymi selfie zamieszczanymi na mediach społecznościowych. W końcu oboje grają na tę samą, konserwatywną nutę w sprawach aborcji, praw LGBT i emigracji. Mają wspólny cel: społeczeństwa oparte nie na prawach jednostki gwarantowanych przez prawo europejskie, ale na suwerennym autorytaryzmie.

Nawet niedawny raport wydany przez węgierski parlament nie skłonił Meloni do zakwestionowania jej poparcia dla Orbána. Doniesienie ostrzegało, że wzrost liczby absolwentek i reprezentacji kobiet na rynku pracy jest rzekomo niekorzystny dla mężczyzn i zagraża wzrostowi liczby ludności i gospodarce.

Poza tym entuzjazm, jaki Meloni okazuje wobec polityki gospodarczej Węgier, zwłaszcza podatku liniowego, zdradza jej naiwność. Tego rodzaju ignorancja powinna podnosić alarm i ostrzegać przed krachem finansowym we Włoszech, gdyby doszła do władzy. 

To właśnie w jej poparciu dla ludzi takich jak Orbán mozna zauważyć prawdziwe zagrożenie, które stanowi Giorgia Meloni.

Partii Meloni udało się przez lata poszerzyć swoją bazę wyborczą we Włoszech, rekrutując bojowników z innych partii, gotowych opowiedzieć się po wygrywającej stronie. Ta wysoce ryzykowna strategia przyniosła oczekiwane efekty, chociaż wciągnęła partię w kontrowersje i kilka toczących się dochodzeń sądowych. Procesy  dotyczyły domniemanego udziału kandydatów w korupcji, wymuszeniach i nielegalnym usuwaniu odpadów. Meloni była mimo to w stanie utrzymać rzetelność poprzez separowanie i wydalanie wichrzycieli. Jedynymi postaciami, których ciężko jej się wyprzeć, są politycy, których publiczna persona zbudowana jest na skrajnie prawicowej ideologii.

Meloni mimo to zaprzecza, jakoby była faszystką. Nie sądzę, żeby był to najważniejszy punkt programu jej partii, ale jest on zdecydowanie godny uwagi. Zagrywka jest prosta: partie, których rodowód można prześledzić wstecz do ruchów neofaszystowskich, dołożyły wszelkich starań, aby naprawić i złagodzić swój wizerunek, deklarując swój sprzeciw wobec antysemityzmu, rasizmu i swojej faszystowskiej przeszłości.

Faszystowski przywódca Benito Mussolini, około 1940 roku. Fotografia: Roger Viollet/Getty Images

Meloni oddaje hołd swoim neofaszystowskim poprzednikom hasłem z czasów Mussoliniego: „Bóg, ojczyzna, rodzina”. W 2019 roku krzyczała ze sceny na wiecu w San Giovanni: „Jestem Giorgia, jestem kobietą, jestem matką, jestem Włoszką, jestem chrześcijanką”. W tym roku, na Światowym Kongresie Rodzin (World Congress of Families) w Weronie, wyraziła swoje stanowisko jeszcze jaśniej, obiecując: „Będziemy bronić Boga, ojczyzny i rodziny”.

Podczas wywiadu w obecnej kampanii wyborczej powiedziała, że „Dio, patria, famiglia” (Bóg, ojczyzna, rodzina) nie jest faszystowskim hasłem, ale piękną deklaracją miłości. Tym, którzy pamiętają z drżeniem wszechobecne hasło, wymalowane na ścianach wiosek, przy wejściach do biur i wydrukowane w podręcznikach szkolnych, odpowiedziała, że oryginalny cytat pochodzi od włoskiego rewolucjonisty Giuseppe Mazziniego.

Bóg dla niej nie wydaje się reprezentować wiary, ale raczej rodzaj katolicyzmu narzucony jako jedyna religia godna praw. Granice ojczyzny muszą być bronione, w razie potrzeby przemocą, a rodzina nie jest kolebką uczuć, ale obowiązku i nakazu. Rodzina ma być zawsze heteroseksualna, a jej dzieci mają rodzić się i dorastać w narzuconej formie.

Trójkolorowe logo Braci Włoch na czwartkowym wiecu w Rzymie

Prawdziwe przekonania i cele Meloni nie wydają się dokładnie takie same, ale jej słowa często zdają się nosić echa Mussoliniego. Jej przemówienia grają na potrzebie tożsamości, na bardzo ludzkim strachu przed marginalizacją. W jej rękach tożsamość staje się narzędziem propagandy do dzielenia świata na Nas i Ich, gdzie „oni” są społecznościami LGBTQ+, migrantami lub odmieńcami, nieprzystosowującymi się do etykiet narzuconych im przez innych. Ma to wywołać wrażenie, że to źli ludzie, którzy stanowią niebezpieczeństwo dla tożsamości całego narodu. Totalitaryzm od samego początku wykorzystywał takie obawy, aby przekonać ludzi do dobrowolnego pozbawienia się własnych praw, w zamian za obietnicę obrony przed wrogiem zewnętrznym.

Chociaż Meloni zaprzecza jakimkolwiek związkom z faszyzmem, wydaje się, że chce zachować poparcie ze strony skrzydła radykalnej prawicy, która uważa jej partię za zbyt umiarkowaną i głosuje na nią tylko po to, aby dogonić w wyborach lewicę. Wydaje się, że całkowite odrzucenie faszystowskich korzeni partii oznaczałoby utratę wielu z tych głosów.

Z drugiej strony, dalsze związki z neofaszyzmem postawiłyby Meloni w bardzo niewygodnej sytuacji na arenie międzynarodowej. Zdecydowała się zatem na częściowy rebranding. Bracia Włoch zachowują to samo logo – włoskie trzy kolory w formie płomienia – używane przez nieistniejący już neofaszystowski Włoski Ruch Społeczny (MSI) założony w 1946 roku przez takich zwolenników reżimu, jak Pino Romualdi i Giorgio Almirante – były to czołowe postaci ruchów faszystowskich.

Od lewej Matteo Salvini, Silvio Berlusconi i Giorgia Meloni na wiecu wyborczym. Fotografia: Alessandra Tarantino/AP

Meloni wydaje się najniebezpieczniejszą włoską postacią polityczną nie dlatego, że wyraźnie przywołuje faszyzm lub praktyki czarnej koszuli squadristi (milicji), ale z powodu niekonsekwencji. W czasie kampanii wyborczej promowała stronę demokratyczną, liberalno-konserwatywną. Potępiła rosyjską inwazję na Ukrainę i głośno poparła NATO i pomoc wojskową dla Kijowa. Sprzeciwiła się jednak unijnym sankcjom wobec Rosji po aneksji Krymu w 2014 roku. A w swojej książce z 2021 roku I Am Giorgia napisała, że Rosja Putina „broni europejskich wartości i tożsamości chrześcijańskiej”.

Matteo Salvini, lider Ligi, jest głównym winnym podziwiania Putina, a radykalna prawica we Włoszech znacznie zbliżyła się do putinizmu. Meloni stara się unikać błędów Salviniego. Mimo tego oboje byli, wraz z Berlusconim, częścią sojuszu politycznego, który najbardziej wspierał bliższe więzi gospodarcze z Rosją. 

Meloni jako cel obierała m.in. imigrantów. Podsycała obawy Włochów, stwarzała wroga, kozła ofiarnego, na którego można zrzucić winę za publiczną niekompetencję i złe zarządzanie. 

Podczas kampanii wyborczej starała się jednak uchodzić za umiarkowaną, ukrywając swoje prawdziwe poglądy i rozwijając to, co uważa za nowe pomysły na rozwiązanie tak zwanego kryzysu migracyjnego i przywrócenie włoskiego ducha.

Skrajna prawica może odnieść sukces we Włoszech, ponieważ lewicy nie udało się, dokładnie tak jak w większości krajów świata, zaoferować obywatelom wiarygodnych wizji lub strategii. Lewica prosi ludzi o głosowanie przeciwko prawicy, ale brakuje jej wizji politycznej ani alternatywy ekonomicznej. Lewica w swojej komunikacji uchodzi za elitarną, podczas gdy prawica korzysta z uproszczonego dyskursu: słowa-klucze, slogany, redukowanie pojęć do ich najbardziej podstawowej postaci — szczególnie w przypadku imigrantów, których przemoc i terroryzm trzeba, rzekomo, powstrzymać. Nic dziwnego, że Meloni nie miała żadnych skrupułów, pomimo publicznego oburzenia, w związku z tweetowaniem wideo z gwałtu rzekomo popełnionego przez osobę ubiegającą się o azyl.

Meloni jest przede wszystkim niebezpieczna, ponieważ jest najbliższa kłamstwom politycznym Berlusconiego i populistycznej szkole myślenia, która twierdzi, że im bardziej absurdalne jest kłamstwo, tym więcej ludzi w to uwierzy.

Należy zachować wszelką ostrożność; tam, gdzie wędrują Włochy, wkrótce podąży reszta Europy.

Dział: Komentatorzy

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE