Jak Turcja porzuciła politykę „żadnych problemów z sąsiadami”?
W wyniku neoosmańskiego dążenia prezydenta Erdogana, jego kraj ma teraz same problemy
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan ma na oku Syrię. Zdjęcie: Ramil Sitdikov | Sputnik
Co się stało z miękką polityką zagraniczną Turcji? Nie tak dawno słynna turecka polityka „żadnych problemów z sąsiadami” była ulubieńcem międzynarodowej geopolityki. W 2000 roku prezydent Recep Tayyip Erdogan spędził dekadę, budując Stambuł w globalny węzeł komunikacyjny, handlowy i wpływowy. Państwowe linie lotnicze Turkish Airlines zaczęły latać do miejsc takich jak Mogadiszu, aby zaprezentować kraj jako siłę jednoczącą na arenie międzynarodowej. U siebie Turcja inwestowała w infrastrukturę energetyczną, aby stać się ważnym węzłem tranzytowym łączącym bogate w węglowodory obszary Bliskiego Wschodu z Europą.
Wszystko szło tak dobrze… dopóki nie było. Podczas Arabskiej Wiosny Turcja opowiedziała się po niewłaściwej stronie, a potem znalazła się w izolacji po zmiażdżeniu Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie i innych miejscach. Ta geopolityczna izolacja została spotęgowana przez rosnącą agresywność Erdogana. Nigdzie nie jest to bardziej widoczne niż w złożonej sferze węglowodorów we wschodniej części Morza Śródziemnego.
W tym tygodniu Turcja wysłała morski statek wiertniczy, otoczony okrętami wojskowymi, aby rozpocząć poszukiwania gazu ziemnego na spornych wodach u wybrzeży Cypru Północnego. Ankara odpowiedziała na międzynarodowe oburzenie, stwierdzając, że posunięcie to jest zgodne z nową umową między Turcją a Libią o utworzeniu korytarzy morskich między dwoma krajami. Zdaniem Turcji wszelki gaz ziemny na tym obszarze należy do obywateli Tureckiej Republiki Cypru Północnego, kraju uznawanego przez nikogo poza Turcją i będącego źródłem głębokich napięć między Turcją a resztą Cypru, uznaną na arenie międzynarodowej Republiką Cypryjską.
Szereg nakładających się na siebie narracji podkreśla niezwykle agresywne działania Turcji.
Pod koniec lat 90. Izrael odkrył u swoich północnych wybrzeży bogate złoża gazu ziemnego. Chociaż Turcja jest obdarzona idealnym położeniem geograficznym, nie ma własnych zasobów węglowodorów. Dlatego izraelskie odkrycie gazu stanowiło dla Turcji idealną okazję do przekształcenia się w ważny ośrodek energetyczny, transportujący gaz ziemny z Izraela i ropę z Iraku do Europy. Wymagało to złożonego porozumienia między Izraelem, Turcją, Grecją i Cyprem w sprawie budowy rurociągu pod wschodnią częścią Morza Śródziemnego. Po latach negocjacji i impasu umowa została podpisana pod koniec 2019 r., ale bez Turcji.
Ankara zareagowała, zawierając umowę z Libią w sprawie stworzenia korytarzy morskich i ostatecznie rurociągu z wybrzeża Afryki Północnej prosto przez bogate w gaz wody wschodniego Morza Śródziemnego i dalej do Turcji. Aż do tego tygodnia niewiele stron, w tym Unia Europejska, sądziło, że Turcja rzeczywiście ruszy naprzód i spróbuje przejąć własność tych szlaków morskich. Cóż, wszyscy się mylili. Wydaje się, że turecka polityka „żadnych problemów z sąsiadami” wyszła z obiegu.
Jeśli spojrzymy na te wydarzenia z szerszej perspektywy rządów Erdogana w Turcji, zobaczymy strategię przywództwa w strzępach. Erdogan i jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) skonsolidowali władzę dzięki rozsądnej polityce gospodarczej, rozwojowi infrastruktury i miękkiej polityce zagranicznej. Z tą platformą wiązało się również sporo konserwatyzmu religijnego, ale dopóki nie miało to wpływu na gospodarkę i pozycję Turcji na świecie, większość Turków nie miała nic przeciwko.
Zmieniło się to jednak wraz z antyrządowymi protestami w 2011 roku. Stało się jasne, że Erdogan miał ambicje stworzenia „nowego imperium osmańskiego”, ponieważ stłumił sprzeciw w kraju i założył, że Arabska Wiosna będzie wyjątkową okazją do drastycznego przywrócenia zaprojektowania regionu z Turcją – wschodzącą regionalną supermocarstwem po dekadzie wzrostu – w centrum.
Kiedy stało się jasne, że błędnie założył, zamiast zmienić kurs, Erdogan był bardziej zainteresowany konsolidacją własnej władzy. Zmienił ustrój polityczny, by zapewnić sobie niemal absolutną władzę. W rezultacie turecka gospodarka boryka się z problemami, AKP straciła kontrolę w Stambule, a gazociągi we wschodniej części Morza Śródziemnego zniknęły.
Trudno przecenić, jak niezwykle ważne były te rurociągi zarówno dla gospodarki Turcji, jak i dla jej wizerunku. Daliby krajowi stałe źródło kapitału, z którego mógłby finansować ostentacyjne projekty, takie jak nowy kanał w Stambule.
Zamiast lekceważyć prawo międzynarodowe, Turcja musi wrócić do tego, co robi najlepiej. Na przykład kraj ma kwitnący sektor rolniczy i agrotechniczny dzięki obfitym dostawom wody. Skoncentrowanie się na wzmocnieniu tego sektora mogłoby umożliwić Ankarze zmianę pozycji regionalnego lidera i ułatwić tak potrzebne inwestycje zagraniczne. Z pewnością przyniosłoby to krajowi o wiele większe korzyści niż angażowanie się w daremne geopolityczne awanturnictwo.
Oczywiście taka zmiana wymagałaby od Erdogana i jego partyjnych akolitów porzucenia swoich neoosmańskich ambicji. Jeśli ostatnie nieszczęścia w Libii są jakąś wskazówką, będzie to bardzo trudne zadanie.
Dział: Komentatorzy Świat
Autor:
Joseph Dana | Opracowanie własne
Źródło:
Opracowanie własne