Polska pokazuje, że populistów można pokonać
Zwycięstwo praworządności w sercu Europy. Liberałowie ostatnio nie mają zbyt wielu powodów do radości, lecz wiadomości z Warszawy z tego tygodnia kwalifikują się do tej kategorii.
zdjęcie: Reuters
Wbrew tym obawom, że wielu rozczarowanych wyborców może wówczas zostać w domu, Polacy stawili się rekordowo licznie w dniu wyborów, w celu przegłosowania populistyczno- nacjonalistycznej partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS), która nieprzerwanie rządziła krajem przez ostatnie osiem lat. Przyznali, wyglądający na solidny mandat przyszłemu rządowi sformowanemu sojuszowi opozycji, na czele którego stoi Donald Tusk, były premier i były przewodniczący Rady Europejskiej.
Sojusz zdobył 248 miejsc w 460 osobowym Sejmie, to jest niższej izbie parlamentu oraz 66 ze 100 miejsc w Senacie, czyli wyższej izbie parlamentu.
Po serii sukcesów odnoszących przez neoliberałów populistycznych – na Węgrzech i we Włoszech w zeszłym roku oraz w Turcji w maju tego roku, nie wspominając o niedawnym wzroście popularności niemieckiej AFD uzyskany wynik jest ulgą. Kolejne cztery lata rządów PiS-u oznaczałoby trzy rodzaje problemów. Po pierwsze PiS kontynuowałoby przejmowanie oficjalnie niezależnych instytucji w kraju takich jak sądownictwo. Powołałaby własnych, wybranych przez siebie sędziów obejmujących wyższe stanowiska, w szczególności przejmujących wszystkie istniejące 15 miejsc w Trybunale Konstytucyjnych uznanym za najważniejszy sąd w Polsce, który może uchylać prawa, które uważałoby za niezgodne z Konstytucją oraz w obejmowanej radzie, której zadaniem jest weryfikowanie wszystkich sędziów niższej instancji. Przekształcona w państwową stacja telewizyjna w tubę propagandową PiS-u skierowała swoich ludzi do kierowania państwowymi przedsiębiorstwami przemysłowymi takimi jak Orlen, koncern naftowy, który w wygodny dla rządzących sposób obniżył ceny paliw przed wyborami. Rozbudowuje system patronacki, w ramach którego nawet skromne stanowiska rządowe w kontrolowanych przez siebie miastach zależą od poparcia, a przynajmniej niekrytykowania partii rządzącej.
Po drugie, istniałby powód, dla którego można by się obawiać kontynuacji, a nawet pogłębienia nieliberalnego programu wewnętrznego PiS. Jego sędziowie uznali aborcję za nielegalną z wyjątkiem przypadków z gwałtu czy kazirodztwa oraz w sytuacji ochrony życia i zdrowia matki i zaczęli przerabiać podręczniki szkolne, by uczynić je bardziej patriotycznymi.
Po trzecie, wzmocniony PiS kontynuowałoby dalszą bojową postawę wobec Unii Europejskiej, w ramach której często współpracuje z populistycznym rządem Viktora Orbana z Węgier, który został dodatkowo wzmocniony przez niedawny powrót do władzy Roberta Fico na Słowacji. Europejczycy z Europy Środkowej byli wrogo nastawieni do systemów współodpowiedzialności za radzenie sobie z nielegalną imigracją i wspierali się wzajemnie w sporach z Brukselą w kwestii praworządności, często lekceważoną przez populistów. Najbardziej niepokojące, biorąc pod uwagę dotychczasowe doskonałe wyniki wspierania Ukrainy, rząd PiS-u zaczął ostatnio grać politycznie w sprawach wojny, blokując import zboża pochodzącego od sąsiada wbrew zasadom wprowadzonym przez Unię Europejską.
Wiele rzeczy może jeszcze potoczyć się niewłaściwie. Opozycja zgodziła się na utworzenie rządu w sytuacji wygranej, ale nie ma wiążących gwarancji, że przebiegać będzie ten proces sprawnie, sojusz składa się z dziewięciu partii, mających rozbieżności programowe sięgające od radykalnej lewicy do centroprawicy.
A pan Donald Tusk jako premier napotka wiele na swojej drodze przeszkód począwszy od prezydenta Andrzeja Dudy, który nominalnie jest zależnym pisowskim sojusznikiem. Pan Duda może zawetować każdą ustawę, a opozycja nie będzie miała wystarczającej liczby głosów, by ją odrzucić. Tusk także zmierzy się Trybunałem Konstytucyjnym, w ramach którego sędziowie są mianowani na dziewięcioletnią kadencję. Bez zmiany Konstytucji nie będzie łatwego sposobu na ich usunięcie, więc Tusk może zostać pozbawiony swoich projektów ustaw. Samo wyeliminowanie pisowskich nominatów z sądów niższej instancji będzie również trudne i wywołałoby tę samą krytykę, jaką liberałowie zwykli formułować pod adresem PiS.
Pan Tusk będzie mógł liczyć na dobrą wolę ze strony Europy, ale to nie jest panaceum. Około 35 miliardów euro (37 miliardów dolarów) z funduszy pomocowych należnych Polsce, a nawet więcej pochodzących ze zwykłego budżetu, zablokowanych z racji sporu o praworządność, Komisja Europejska chętnie by je odblokowała, ale najpierw Polacy muszą spełnić określone warunki. Właśnie te przeszkody są powodem, dla którego pełzający autorytaryzm, w stylu pisowskim bądź orbanowskim są tak niebezpieczne. Odwrócenie tego będzie niezwykle trudne. Lecz można przynajmniej ten proces rozpocząć. Partie opozycyjne w Europie i na świecie widzą tym samym, że można populistów pokonać.
Dział: Polska
Autor:
The Economist | Tłumaczenie: Daria Czerwińska
Źródło:
https://www.economist.com/leaders/2023/10/17/poland-shows-that-populists-can-be-beaten