Protesty w Gruzji rozprzestrzeniają się, premier odrzuca wezwanie do nowych wyborów
W całym kraju wybuchają demonstracje przeciwko decyzji partii rządzącej o wycofaniu się z członkostwa w UE i zwróceniu się w stronę Rosji.
Źródło: Zurab Tsertsvadze/AP Photo
Demonstranci w Gruzji wyszli na ulice już czwartą noc w ramach narastających protestów przeciwko decyzji rządu o zawieszeniu rozmów na temat przystąpienia kraju do Unii Europejskiej. Niedzielne protesty to ukoronowanie trwających od miesięcy napięć podsycanych przez krytykę rządzącej partii Gruzińskie Marzenie, która zdaniem niektórych odsunęła kraj od drogi ku większej integracji z Europą, a zamiast tego przybliżyła go do Rosji. Niepokoje osiągnęły apogeum po tym, jak rząd ogłosił w zeszłym tygodniu, że zamrozi rozmowy z UE na cztery lata. Protestujący potępili także reakcję policji – która obejmowała użycie gazu łzawiącego i armatek wodnych – jako nadmierną.
W niedzielę oburzenie jeszcze bardziej wzmogło się po tym, jak premier, Irakli Kobakhidze odrzucił apel o przeprowadzenie nowych wyborów parlamentarnych. Zapytany, czy głosowanie odbędzie się ponownie, odpowiedział reporterom: „Oczywiście, że nie”. Dodał, że „zakończono proces tworzenia nowego rządu na podstawie wyborów parlamentarnych z 26 października”.
Mimo to opozycja nadal potępia głosowanie. Prezydent Salome Zurabiszwili, która popiera przystąpienie do UE, zwróciła się do Trybunału Konstytucyjnego o unieważnienie wyników wyborów i uznała nowy organ ustawodawczy i rząd za „nielegalne”. W rozmowie z agencją prasową AFP w sobotę Zurabiszwili, której kadencja kończy się w tym miesiącu, stwierdziła, że nie ustąpi ze stanowiska do czasu powtórzenia wyborów.
Partia Gruzińskie Marzenie nominowała byłego piłkarza skrajnie prawicowego Micheila Kawelaszwilego na stanowisko prezydenta, które w dużej mierze będzie miało charakter ceremonialny.
Protesty się rozprzestrzeniają
W niedzielę protestujący ponownie zebrali się w stolicy, Tbilisi, głównie na centralnej alei Rustaveli, z wieloma machającymi flagami UE i Gruzji. Niektórzy nosili maski do nurkowania, aby chronić się przed gazem łzawiącym. Jednak demonstracje zdawały się rozprzestrzeniać, gdyż gruzińskie media donosiły o protestach w co najmniej ośmiu miastach i miasteczkach. Jak podaje agencja prasowa Interpress, w czarnomorskim mieście Poti protestujący zablokowali drogę dojazdową do głównego portu handlowego kraju. Opozycyjny kanał telewizyjny Formula pokazał także nagranie, na którym mieszkańcy Khashuri, 20-tysięcznego miasta w środkowej Gruzji, rzucają jajkami w lokalne biuro Gruzińskiego Marzenia i zrywają flagę partii.
Co najmniej 150 protestujących zostało aresztowanych w całym kraju.
Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Unia Europejska, które głośno wyrażały zaniepokojenie widocznym zwrotem ku Rosji, wyraziły poparcie dla protestujących. W sobotę Stany Zjednoczone ogłosiły zawieszenie strategicznego partnerstwa, jakie Waszyngton utrzymuje z Tbilisi, potępiając „nadmierne użycie siły przeciwko Gruzinom korzystającym ze swojej wolności protestu”. Kobakhidze określił tę decyzję jako „wydarzenie tymczasowe” i stwierdził, że zamiast tego skupi się na nowej administracji prezydenta-elekta Donalda Trumpa, który obejmie urząd w styczniu. Nowa szefowa unijnej dyplomacji, Kaja Kallas ostrzegła w niedzielę również władze Gruzji przed przemocą wobec demonstrantów. Zaniepokojenie wyraziły również Francja, Wielka Brytania, Ukraina, Polska, Szwecja i Litwa. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Gruzji z kolei oskarżyło te kraje o próbę „ingerencji w funkcjonowanie instytucji suwerennego państwa”.
Jednak w kraju setki urzędników państwowych z ministerstw również wydało wspólne oświadczenia, protestując przeciwko decyzji Kobachidzego o zawieszeniu rozmów z UE. Ponad 200 gruzińskich dyplomatów również skrytykowało zawieszenie, twierdząc, że jest ono sprzeczne z konstytucją i doprowadzi kraj do „międzynarodowej izolacji”.
Kreml, który od dawna oskarża Zachód o podżeganie do rewolucji w byłych krajach radzieckich, nie odniósł się bezpośrednio do protestów. Jednakże przedstawiciel służb bezpieczeństwa, były prezydent Rosji, Dmitrij Miedwiediew, twierdzi, że miała miejsce próba rewolucji. Napisał na Telegramie, że Gruzja „szybko podążała ukraińską ścieżką, w ciemną otchłań. Zazwyczaj takie rzeczy kończą się bardzo źle”.
Od rozpadu Związku Radzieckiego w 1991 r. Gruzja wyraźnie skłaniała się ku Europie i Zachodowi. Jej odsunięcie się od Moskwy zostało przyspieszone przez krótką wojnę z Rosją w 2008 r. W zeszłym roku kraj ten stał się oficjalnym kandydatem do członkostwa w Unii Europejskiej i obiecał sobie, że ostatecznie zostanie członkiem NATO.
Dział: Świat
Autor:
Al Jazeera | Opracowanie: Redakcja Michalina Szostek