Seks, pieniądze, media społecznościowe – jak w Stanach Zjednoczonych sprawdza się kandydatów na wiceprezydenta
Podczas gdy kandydatka na prezydenta Kamala Harris weryfikuje potencjalnych współkandydatów, warto pochylić się nad owymi pretendentami i procesem, w którym biorą udział, nazwanym dawniej przez jednego z uczestników „kolonoskopią wykonaną za pomocą teleskopu”.
Zarówno Joe Biden, jak i Kamala Harris sami przechodzili przez żmudny proces weryfikacji. Źródło: Getty Images
Czy kiedykolwiek płaciłeś za seks?
Czy kiedykolwiek zlecałeś zabieg aborcji?
Czy kiedykolwiek uprawiałeś seks z osobą tej samej płci?
To tylko niektóre z pytań zawartych w kwestionariuszach będących częścią wyczerpującego procesu weryfikacji poprzednich kandydatów na wiceprezydenta w Stanach Zjednoczonych. Potencjalni partnerzy ze strony Partii Demokratycznej chcący dołączyć do Harris w nadchodzących wyborach w listopadzie tego roku będą musieli odpowiedzieć na około 200 pytań, zanim będą na poważnie wzięci pod uwagę. Ludzie odpowiedzialni za weryfikację – przedstawiciele kampanii i prawnicy, którzy oferują swoje płatne godziny w zamian za kontakty i prestiż – często mają około miesiąc na wygrzebanie nawet najmniejszego trupa z szafy kandydatów. Kampanii Harris zostało tylko kilka dni na wybór współkandydata, a na horyzoncie czeka deadline złożenia papierów. Harris, która sama przeszła przez ten proces cztery lata temu, od jakiegoś czasu osobiście analizuje około tuzina pretendentów, spośród których wymieniono między innymi gubernatora Pensylwanii Josha Shapiro i senatora Marka Kelly’ego.
Pete Buttigieg, o którym również krążą plotki, że jest jednym z potencjalnych wyborów, został zapytany o to, czy potencjalni współkandydaci są świadomi tego, że są poddawani weryfikacji. „Tak, wie się to” – odpowiedział z uśmiechem. Co czyni cały proces trudniejszym jest fakt, że w przeciwieństwie do członków Gabinetu, FBI nie sprawdza przeszłości kandydatów na prezydenta. Weryfikatorzy przejrzą deklaracje podatkowe i historię medyczną kandydata. Mogą zalogować się na jego prywatne konta na mediach społecznościowych. Przeanalizują posty umieszczone na mediach społecznościowych przez jego dzieci, a nawet wnuki. Każda najmniejsza oznaka sugerująca możliwą niewierność małżeńską czy jakikolwiek inny sekret będzie dokładnie zanalizowany. Sprawdzą każdy zapis każdego słowa kiedykolwiek wypowiedzianego lub napisanego przez danego potencjalnego kandydata.
Evan Bayh był poddany weryfikacji na stanowisko potencjalnego wiceprezydenta przez Baracka Obamę w 2008 roku. Źródło: Getty Images
Jim Hamilton, prawnik Partii Demokratycznej, który analizował potencjalnych współkandydatów dla Johna Kerry’ego, Baracka Obamy i Hillary Clinton, oznajmił BBC, że notatki stworzone w trakcie procesu są następnie niszczone, aby zachować „jak najściślejszą zasłonę dyskrecji”. Nadzorował ponad 200 prawników, którym zlecono znalezienie współkandydata dla Hillary Clinton (ostatecznie wybrała senatora z Wirginii Tima Kaine’a). „Każdy ma coś w swojej przeszłości, o czym wolałby nie mówić. O dziwo jednak, gdy ludzie zaangażują się już w proces, to zwykle podają szczere odpowiedzi” – powiedział Hamilton. Według Evana Bayha, jednego z finalistów procesu wyboru współkandydata Baracka Obamy w 2008 roku, proces trwał niemal trzy miesiące i porównał go do „kolonoskopii przeprowadzanej za pomocą teleskopu.” „Przydzielono do mnie cały zespół: księgowego, prawnika i lekarza. Rozmawiali z moim ojcem i z moją żoną” – powiedział BBC Bayh, były gubernator i senator stanu Indiana. Niedługo po tym, przed jego domem w Waszyngtonie zaczęły pojawiać się ekipy telewizyjne. Bayh pamięta szok, jaki przeżył pewnego ranka, kiedy usiadł ze śniadaniem przed telewizorem i słyszał, jak prezenter ze stacji MSNBC mówił o tym, jak jogurt i granola senatora „wyglądają pysznie”.
Pewnego dnia, kierownik zespołu weryfikacyjnego zadzwonił do Bayha zapytać o krążącą po Internecie fałszywą plotkę o tym, że był kiedyś leczony psychiatrycznie. „Odpowiedziałem, że nie, to nieprawda. Ale jeśli wy się nie pospieszycie z decyzją, to może się to stać prawdą” – opowiedział Bayh. Lista 20 imion z czasem ograniczyła się do Bayha i Joego Bidena, senatora z Delaware. Jeden z nich ostatecznie zostałby współkandydatem. Bayh pamięta, jak w sierpniu tamtego roku został „wielce potajemnie” zabrany do St. Louis w stanie Missouri, aby spotkać się z przyszłym prezydentem w jego pokoju hotelowym. Rozmawiali przez niemal trzy godziny. „Był tam prawie metrowy stos różnego rodzaju materiałów. Wskazał na nie i powiedział: ‘Przejrzałem wszystkie raporty na pański temat i nie widzę tam nic, co by mnie zmartwiło. Jeśli jest jednak coś, czego nasz zespół nie wykrył, to radzę Panu powiedzieć mi teraz, bo to i tak wyjdzie na jaw.’ Ja odpowiedziałem: ‘Cóż, pańscy ludzie wykonali kawał dobrej roboty. Ale są jednak dwie lub trzy rzeczy, o których powinienem Panu powiedzieć’. I powiedziałem. On na mnie spojrzał i spytał: ‘To wszystko?’ i ja odpowiedziałem: ‘Tak, to wszystko’. Na co on powiedział: ‘To chyba nie miał Pan zbyt ciekawego życia’”.
Bayh nie powiedział dokładnie, jakie informacje wyjawił wtedy Obamie poza tym, że były to sprawy rodzinne. Koniec końców, to Biden ostatecznie zwyciężył. Kierownik kampanii David Plouffe cytował potem Baracka Obamę mówiącego, że wybór pomiędzy tą dwójką był jak „rzut monetą”. Czasami weryfikator jest w stanie zadać pytanie, o którym nikt wcześniej nie pomyślał, które jest w stanie odkryć potencjalną czerwoną flagę, nawet jeśli nie prowadzi ona do dyskwalifikacji. Gary Ginsberg, który pracował na rzecz kampanii Clintona w 1992 roku, powiedział BBC, że Al Gore nie miał słów, gdy został w czasie procesu zapytany, czy miał jakichś przyjaciół. Powściągliwy senator ze stanu Tennessee najeżył się, ale przyparty do muru, nie był w stanie wymienić kogokolwiek poza swoim szwagrem i dwoma członkami Kongresu. Brak znajomych Gore’a był problemem dla jednego z przedstawicieli kampanii. Mimo wszystko, z listy 50 nazwisk, został ostatecznie wybrany na współkandydata Billa Clintona i ostatecznie wygrali. Gore zawsze jednak zmagał się z niskimi rankingami popularności. Proces weryfikacji był kiedyś w znacznym stopniu nieformalny i dużo mniej inwazyjny, jako że pytanie senatora czy gubernatora o sprawy osobiste było widziane jako niemiłe. Dwie katastrofy zmieniły to jednak na zawsze. W 1972 roku, kandydat Partii Demokratycznej na stanowisko prezydenta George McGovern porzucił swojego współkandydata po zaledwie 18 dniach.
Jego wybranym kandydatem został wtedy senator ze stanu Missouri Thomas Eagleton. Stało się to po zaledwie dwuminutowej rozmowie telefonicznej, bez sprawdzania jego przeszłości. Niemal natychmiast media poinformowały o tym, że Eagleton dekadę wcześniej leczył się w szpitalu na depresję kliniczną za pomocą elektrowstrząsów. Pomagierzy Nixona zaczęli pytać dziennikarzy: „Jak możemy ufać McGovernowi po tym, jak pozwolił szaleńcowi kandydować?”. W mających miejsce w ówczesnym listopadzie wyborach republikański prezydent doszczętnie zniszczył swojego demokratycznego rywala. Kolejne upokorzenie następujące w 1984 roku sprawiło, że weryfikatorzy zaczęli głębiej zarzucać sieci na rodziny potencjalnych współkandydatów. Kandydat Partii Demokratycznej na stanowisko prezydenta Walter Mondale potrzebował przełomu, żeby móc tamtego roku pokonać Ronalda Reagana, więc wybrał Geraldine Ferraro, pierwszą kobietę wybraną przez większą partię na współkandydatkę w wyborach. Kampania jednak została sparaliżowana przez doniesienia o transakcjach finansowych męża Ferrero, który był deweloperem nieruchomości. Prezydent Reagan wygrał reelekcję w 49 stanach.
Sarah Palin szybko została zweryfikowana, ale równie szybko widziano ją jako niegotową na bycie w centrum politycznej uwagi. Źródło: Getty Images
Czasami potencjalny współkandydat olśniewa w trakcie audycji, ale wypala się na scenie politycznej. W 2008 roku, kampania republikańskiego kandydata na prezydenta Johna McCaina miała tylko 72 godziny na weryfikację Sary Palin. Ówczesna 44-letnia gubernatorka Alaski była pytana przez doradców jak zareagowałaby na kryzys bezpieczeństwa narodowego w wypadku, gdyby prezydent byłby tymczasowo niezdolny do wykonywania zawodu ze względu na operację medyczną. W tym scenariuszu, dyrektor państwowego wywiadu przychodzi do pełniącej obowiązki prezydenta Palin i mówi jej, że zlokalizowali lidera al-Kaidy Osamę Bin Ladena, a lecący ówdzie samolot jest gotowy go zestrzelić, ale dojdzie przy tym do śmierci cywili. „Czy zleca pani strzał?”, została zapytana przez weryfikatora. „Tak. Zleciłabym strzał, bo jestem prezydentem Stanów Zjednoczonych, a to jest nasz arcywróg, który odebrał życie ponad 3000 Amerykanów. A potem padłabym na kolana i prosiła o wybaczenie za niewinne dusze, do których śmierci bym się przyczyniła” – odpowiedziała.
Weryfikatorom zaimponowała ta odpowiedź. Jednak po zostaniu wyłonioną na kandydatkę na wiceprezydenta, Palin nie była w stanie odpowiedzieć na proste pytanie dziennikarza o tym, jakie czyta gazety. Niedługo po tym była postrzegana jako skłonna do popełniania gaf i niegotowa na bycie w centrum politycznej uwagi. Jednakże, nawet jeśli proces weryfikacji jest teraz przeprowadzany bardziej rygorystycznie, ostateczna decyzja zawsze należy do kandydata na prezydenta. George HW Bush – jeden z 15 amerykańskich wiceprezydentów, którzy potem stali się prezydentami – poszedł za głosem serca, gdy wybrał mało znanego senatora ze stanu Indiana Dana Quayle’a jako swojego współkandydata w 1988 roku. Chociaż wygrali wybory, 41-letni Quayle był postrzegany bardziej jako kula u nogi, niż wsparcie, jak napisała Kate Andersen Brower w swojej książce First In Line. Quayle został zapytany w 1988 roku przez dziennikarza na pokładzie samolotu wyborczego: „Jaka jest pana ulubiona książka?”. Ten zwrócił się do swojej żony Marylin i spytał się jej: „Jaka jest moja ulubiona książka?”, co wprawiło siedzącego obok doradcę wyborczego w osłupienie.
Dział: Świat
Autor:
Jude Sheerin | Tłumaczenie: Karol Rogoziński - praktykant fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/