Turecka kampania wyborcza „emocjonalizującym wydarzeniem" dla ekstremistów
Turecki rząd zabiega o głosy w Niemczech. Korzysta przy tym z szerokiej sieci klubów i stowarzyszeń. Retoryka jest agresywna, rząd federalny i Urząd Ochrony Konstytucji biją na alarm
Kiedy w ubiegłą sobotę turecki wiceminister spraw zagranicznych Yasin Ekrem Serim udał się do Niemiec, prawdopodobnie zakładał, że kilka dni później do Berlina podąży za nim prezydent Recep Tayyip Erdogan.
Według tureckich i niemieckich mediów Erdogan pierwotnie zamierzał spotkać się w piątek z Olafem Scholzem (SPD). Jednak według informacji WELT AM SONNTAG turecki prezydent podczas swojej podróży do Niemiec planował nie tylko rozmowę z kanclerz, ale także przeprowadzenie kampanii.
Tureckie kierownictwo przyspieszyło wybory prezydenckie i parlamentarne. W maju około 1,5 mln obywateli Turcji przebywających w Niemczech również będzie mogło ponownie głosować - to ważna baza wyborców dla Erdogana i jego partii AKP. Ostatecznie podróż Erdogana zakończyła się niepowodzeniem z powodu nieporozumień między stroną niemiecką a turecką. Ale nawet bez niego kampania wyborcza tureckiej partii rządzącej jodbywa się w Republice Federalnej w pełnym biegu.
I tak wiceminister spraw zagranicznych Serim nie tylko wziął udział w konsultacjach turecko-niemieckiej grupy roboczej przy MSZ. Wizyta w Niemczech zaprowadziła wysłannika AKP także do siedzib tureckich stowarzyszeń islamskich Ditib, Milli Görüs oraz prawicowo-ekstremistycznej Unii Turecko-Islamskich Stowarzyszeń Kulturalnych w Europie (Atib). Organizacje te- wraz z lobbystyczną organizacją AKP Związek Międzynarodowych Demokratów (UID)- stanowią podstawę polityki tureckiej ekspansji. Krytycy nazywają je „długim ramieniem Ankary". Tutaj, gdzie muzułmanie tureckiego pochodzenia spotykają się na modlitwie i wydarzeniach kulturalnych, polityka stała się przed laty dominującym tematem. Politycy AKP od miesięcy wykorzystują istniejące struktury, aby zapewnić sobie głosy.
100 występów tylko od września
Eren Güvercin z liberalnego muzułmańskiego Stowarzyszenia Alhambra obserwuje dynamikę tej kampanii wyborczej. Udokumentował on ponad 100 wystąpień tureckich polityków rządowych w meczetach i domach klubowych w Niemczech od września ubiegłego roku. To, co jest omawiane za zamkniętymi drzwiami, rzadko wydostaje się na zewnątrz. A kiedy już to robią, to są to szokujące spostrzeżenia, jak to z 13 stycznia w Neuss, kiedy poseł AKP Mustafa Acikgöz mówił w meczecie należącym do skrajnie prawicowych „Szarych Wilków" o „zniszczeniu" zwolenników zakazanej Kurdyjskiej Partii Robotniczej PKK i ruchu Gülena, który w Turcji uznawany jest za organizację terrorystyczną. Trzeba ich "wyciągnąć z dziur, w które wpełzli" - także w Niemczech. Jak podaje Rheinische Post, jednym z oklaskujących widzów był członek grupy radnych CDU z Neuss: Tansel Ciftci. Zgodnie z wpisem do rejestru stowarzyszeń, Ciftci jest również przewodniczącym stowarzyszenia, które zorganizowało spotkanie.
W kręgach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo istnieje obawa, że słowa podburzające przekształcą się w prawdziwą przemoc. To przywołuje wspomnienia Erka Acarera, dziennikarza krytycznego wobec Erdogana, który latem 2021 roku został pobity przez nieznane osoby przed swoim mieszkaniem w Berlinie. Acarer zakłada, że za ten czyn odpowiedzialni byli zwolennicy tureckiej prawicy. Federalny Urząd Ochrony Konstytucji wyjaśnia w odpowiedzi na pytanie tej gazety, że „wybory w Turcji są wydarzeniem wywołującym silne emocje wśród zwolenników organizacji ekstremistycznych mających związek z Turcją". Dotyczy to z jednej strony „tureckich nacjonalistów i prawicowych ekstremistów". Ale także „zwolenników organizacji ekstremistycznych i terrorystycznych, takich jak PKK".
Agencja jest ostrożna, zaznaczając, że ani AKP, ani jej koalicyjny partner, ultranacjonalistyczna MHP, nie są obiektami obserwacji. Zadaniem Urzędu Ochrony Konstytucji jest więc przede wszystkim „możliwie wszechstronne wyjaśnienie i ocena wezwań i działań związanych z zastraszaniem i przemocą" w celu umożliwienia podjęcia niezbędnych działań zmierzających do zażegnania niebezpieczeństwa.
Krytyk Güvercin również znalazł się w tych dniach na celowniku tureckiego lobby rządowego. Zwolennicy AKP komentują posty na Instagramie odnoszące się do niego zdaniami typu: „To pewne, że Eren Güvercin zostanie aresztowany na lotnisku za działalność terrorystyczną, gdy tylko postawi stopę na tureckiej ziemi." W tureckich mediach jest potępiany jako zwolennik Gülena. Powiązanie, któremu Güvercin zaprzecza.
FDP chce „wcześnie postawić granice"
Ulrich Lechte, rzecznik FDP ds. polityki zagranicznej, spodziewa się „dalszych prób zalotów wyborców w Niemczech", gdyż mogą oni stanowić decydującą grupę wyborczą. „Musimy wcześnie i jednoznacznie postawić granice, zamiast oferować AKP nieograniczone możliwości działania"- powiedział. „Musimy zbadać nacjonalistyczną retorykę i celowe sprowadzanie konfliktów wewnątrztureckich do meczetów i w razie potrzeby wyciągnąć odpowiednie konsekwencje".
Wiceprzewodnicząca grupy parlamentarnej CDU/CSU w Bundestagu Andrea Lindholz widzi w „ekstremistycznych ekscesach w tureckiej kampanii wyborczej" zagrożenie dla bezpieczeństwa Niemiec. „Jest to bardzo problematyczne, jeśli rząd federalny pozwala przedstawicielom AKP lub MHP na bezkarną agitację przeciwko opozycji i mniejszościom tutaj w Niemczech" - powiedziała polityk CSU. Zwracając się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Lindholz apeluje: „Pani Faeser i pani Baerbock powinny wreszcie przejść od słów do czynów i skutecznie położyć kres tej antydemokratycznej propagandzie." Wystąpienia polityków tureckich w trakcie kampanii wyborczej podlegały zatwierdzeniu i mogły być objęte odpowiednimi warunkami. „Oczekuję, że Rząd Federalny rozbroi ten społeczny ładunek wybuchowy w Niemczech, zanim stanie się coś gorszego.“
Macit Karaahmetoglu zasiada w komisji prawnej Bundestagu z ramienia SPD. „Nawet jeśli czasem jest to trudne do zniesienia: z czysto prawnego punktu widzenia w zasadzie nie ma nic przeciwko takim wystąpieniom posłów w meczetach"- powiedział. Prawnik obawia się, że retoryka określająca krytyków jako wrogów „z pewnością stanie się bardziej gwałtowna" w trakcie kampanii wyborczej. „Musimy zatem być bardzo czujni i interweniować, gdy członkowie opozycji w Niemczech są potępiani, zastraszani lub którym grożono".
Rzeczniczka ds. polityki wewnętrznej grupy parlamentarnej Partii Zielonych w Bundestagu Lamya Kaddor „z rosnącym niepokojem" obserwuje coraz częstsze kampanijne wystąpienia polityków AKP w lokalnych meczetach. „Niebezpieczeństwo napięć wewnętrznych między różnymi grupami w Niemczech jest dość wysokie w okresie poprzedzającym przedterminowe wybory w Turcji"- powiedziała - „Turecka kampania wyborcza nie powinna być przenoszona do Niemiec."
Rzeczywistość jest jednak inna. Bo związek stowarzyszeń meczetowych z polityką nie jest jednokierunkowa. Oprócz polityków z Turcji, którzy pojawiają się na terenie Milli Görüs i Ditib, raz po raz można zaobserwować przedstawicieli stowarzyszeń z Niemiec, którzy próbują szczęścia w tureckiej polityce. W ostatnich latach np. urzędnicy Ditib Rafet Öztürk i Ali Özdemir kandydowali z ramienia AKP. Były sekretarz generalny Milli Görüs Mustafa Yeneroglu został wybrany do Zgromadzenia Narodowego w 2015 roku. Również w tym roku w Niemczech prawdopodobnie dojdzie do walki o obiecujące okręgi wyborcze i pozycje startowe. Według plotek, wysocy rangą islamscy urzędnicy już dziś prowadzą rozmowy na temat kandydowania do partii Erdogana.
Dział: Świat
Autor:
Lennart Pfahler Frederik Schindler | Tłumaczenie: Ewa Wilk